Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 01.09.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Mazury - trochę mam mieszane uczucia. Z jednej strony mamy super MOR-y gdzie są toalety, kosze na śmieci a nawet gniazdka z prądem. Z drugiej stony asfaltujemy brzegi jezior i stawiamy dziwne bariery, ani to estetyczne, ani potrzebne, ani też bezpieczne. Wspomniany MOR. Uwaga są trochę poukrywane, trzeba zjechać z głównej trasy, brak oznaczeń w terenie tylko mapa elektroniczna do pobrania QR kodem. Mapka. Sporo asfaltowych odcinków, przedzielonych piachem. Bywa malowniczo. Tu trochę zjechane z tej trasy. Moje dzieciaki (młodzież) zadowolone. Czasem rower służył nam za stojak na ubrania podczas kąpieli. Są oczywiście wieże widokowe. Tu widok z góry. Pyszne jedzenie po drodze, pizza Nowe Guty - rewelacja. c.d.n.5 punktów
-
5 punktów
-
Śladem JC pojechałem i ja i w 100% potwierdzam tezy JC: Sep 1 Ski Dolina. Świniorka. Brenna — Czy powinno się oceniać inwestycję w trakcie? — Nie wiem, ale spróbuję! — odpowiem na tak zadane pytanie! Na wstępie muszę przyznać, że w Brennej nie byłem dawno. Można nawet rzec: bardzo dawno, na pewno co najmniej ok. 10 lat lub więcej. Bo w sumie... po co tam jechać? Po pierwsze – jest tam już na miejscu (ma różne domki) cała Ruda Śląska, więc niekoniecznie na wyjeździe chcę się czuć jak na Kafauzie lub na Nojbale. Po drugie – wszystkie góry Brennej można zdobyć pieszo z innej strony bez konieczności długiego wjazdu do wąskich dolin, więc... tak zasadniczo robiłem. Po trzecie – praktycznie padły tam narty, więc nie ma (nie było) po co tam jeździć. I z tej trzeciej przyczyny postanowiła się wykluczyć Ski Dolina – ostatni i jedyny ośrodek narciarski w Brennej, umiejscowiony w dolinie rzeki Leśnicy przy hotelu o nazwie, a jakże – Dolina Leśnicy. Ostatnio chodził tam jeden talerzyk, góra góry była wyłączona z narciarstwa, a tymczasem budowany jest tam porządny wyciąg krzesełkowy, ma być uruchomiony ponownie talerzyk w górze góry, a zjazd do samego dołu będzie liczył sobie co najmniej kilometr. Potencjalne trasy wyglądają też szeroko, z jednym zastrzeżeniem – o czym za chwilę. No to zacznijmy ocenę. Dojazd Do Brennej można dojechać od drogi krajowej, tzw. wiślanki, a także od drogi ekspresowej S52. Do doliny najpierw prowadzi jednopasmowa lokalna (i jedyna) droga przez Górki Wielkie, potem przy małej stacji benzynowej skręca się w prawo w całkowicie lokalną drogę do Leśnicy, jeszcze parę kilometrów, wąsko, coraz wężej. I w najwęższym miejscu (sic) usytuowany jest niewielki, ale naprawdę dobrze wyglądający hotel Dolina Leśnicy oraz dolna stacja ośrodka narciarskiego Ski Doliny. Szczerze mówiąc jest tam tak wąsko i tak ostra skarpa, że... trudno dostrzec tę dolną stację, zwłaszcza, że usytuowana jest powyżej drogi. Natomiast wielką zaletą dojazdu zimą może być to, że nie ma tam praktycznie podjazdów. Krótko mówiąc równą drogą dojedziemy np. z Katowic, a najtrudniejsze pojazdy czekają kierowcę w... Łaziskach Górnych chyba. Parking Wygląda na to, że stacja robi, co może, ale może... niewiele. Ale na pewno parking lub raczej kilka mniejszych parkingów tam, gdzie się w ogóle da, są w budowie. Możliwości ogranicza wąskość tego miejsca – z jednej strony ostra skarpa góry, z drugiej rzeka, a za rzeką skarpa drugiej góry. Nie ma łatwo, niemniej widać, że stacja chce wykorzystać wszystkie miejsca w pobliżu dolnej stacji: tu 20 aut, tu kolejne 20, itd. W każdym razie z kilkuset autami... na pewno będzie problem. Ale chyba nie jest to stacja na taką skalę, choć... kto wie? Na pewno swoje miejsca parkingowe ma też hotel. Natomiast autobusy..., no cóż, nie wiem, raczej wątpię! Dojście do dolnej stacji I dotarliśmy do miejsc, które budzą największe moje obawy i mogą obniżyć atrakcyjność stacji, chyba że ona jednak sobie z tym poradzi, a pewnie... tak będzie. Poradzi sobie, tylko... nie wiem jeszcze jak. Pierwsza obawa: samo wejście z wąskiej drogi na zakręcie wygląda tak: Muszę, się przyznać, że dla tej relacji nieco złamałem powyższy zakaz, niemniej złamałem go może o 5 metrów, więc może inwestor nie poda mnie do sądu? A jak jednak poda? No cóż, przy polskim wymiarze sprawiedliwości może za 10 lat zapłacę grzywnę? W każdym razie nie miałem złych intencji. W każdym razie to dojście może sprawiać, jakby to ująć, nowoczesnym narciarzom trochę kłopotów. Niektórzy adepci narciarstwa mogę się zadeptać i pogubić narty. W dodatku, heloł, tu trzeba... iść pod górę ze sprzętem! Tego nowocześni adepci narciarstwa nie lubią. Co prawda jakieś 5 metrów, ale jednak. W każdym razie mówiąc już całkiem serio, to dojście sprawia wrażenie niejedynego wąskiego gardła. Dlaczego niejedynego, o tym dalej. Dolna stacja Tu złapiecie mnie na drugiej obawie: jest w miarę stromo (dziś to wada!) i chyba ciasno: Czteroosobowa kanapa niewyprzęgana to najczęściej 2400 osób na godzinę. Nie znamy jeszcze do końca tego parametru (wydaje mi się, że ani stacja, ani Lanove Drahy tego nie podały) ale niech to będzie nawet 1800! Dużo! Przy pełnej frekwencji oznacza to morze, dosłownie morze ludzi dojeżdżających naraz do dolnej stacji. Jeśli utworzy się jeszcze kolejka do kolejki, oznacza to również może ludzi stojących sobie w tym miejscu. Jeśli tam będą jeszcze bary i knajpy (?), oznacza to morze nart i kijków leżących na ziemi. Do tego ten talerzyk! Jak był tam tylko ten talerzyk, pewnie starczało, jak będzie czynny talerzyk i kolej jednocześnie, oznacza to Białkę Tatrzańską w tej wąskiej kotlinie. Ale z tego co słyszałem, stacja pracuje nad tym rozwiązaniem. Słyszałem również, że prawdopodobnie na razie (?) dolny talerzyk raczej nie będzie uruchamiany. Dalej muszę jednak stwierdzić, że te obawy dotyczące kumulowania się ruchu narciarskiego i barowego (już dziś po prostu boję się, że sukces stacji przerośnie rozmiar stacji) dotyczą tylko tego miejsca, bo wyżej jest naprawdę fajnie i szeroko. A najszerzej jest u samej góry. O czym będzie dalej. Trasy Z perspektywy letniego spaceru dookoła stacji trasy wyglądają naprawdę godnie i mogą być atutem ośrodka. W dodatku w części górnej – są to szerokie i łagodne polany, co współczesny narciarz lubi najbardziej. I najważniejsze: są one już dziś równe i pokryte solidną warstwą trawy, a nie kamieni. Powinno więc wystarczyć 20-30 cm śniegu i mamy fajne narciarstwo! Tak to wyglądało wczoraj z mojej perspektywy: Muszę jednakże zaznaczyć, że na przyszlakowej łące (na 3. zdjęciu w tej części artykułu) nie ma chyba połączenia ze zjazdem na dół i nie ma wyciągu. Ale to doskonałe miejsce, aby w przyszłości zrobić coś w rodzaju Siódemki z Jaworzyny Krynickiej. Jest tam szeroko i płaaaskooooo! Górna stacja Górna stacja jest jeszcze w budowie. Ale usytuowana jest w bardzo widokowym miejscu. Nie na samym końcu góry (płaski szczyt Świniorki 700 mnpm), ale nieco wcześniej. Zostawi to dużo miejsca narciarzom na organizację przed zjazdem w miejscu, gdzie jest naprawdę płasko. Coś a la górna stacja krzesła na Soszowie. Wygląda to jednak, użyję nowomowy, bardzo komfortowo: Górny talerzyk Z tego, co mówią parametry, nie będzie miał dużej przepustowości, a... szkoda. Wydaje mi się, że będzie to wyciąg i trasa (w prawo po wjeździe patrząc od dołu) bardzo popularna. W każdym razie przy górnej stacji trasa wygląda na bardzo szeroką i bardzo atrakcyjną i chyba jednak łatwiejszą niż cała trasa główna. Może się okazać, że będą narciarze (jak w BSA) korzystający tylko z tej trasy i na koniec dnia zjeżdżający krzesłem na dół. Może? Podsumowanie Wydaje mi się, że klucze do sukcesu stacji opierają się na lokalizacji (dobry dojazd, jedyna stacja w Brennej) oraz opanowaniu parkingów, wejścia i ruchu narciarskiego przy dolnej stacji. Może też rozważeniu uczestnictwa we wspólnym wiślańskim (na razie Wisła, Istebna i Ustroń) bilecie. Nie ma w tym bilecie np. Czantorii i są dni, gdy na tej stacji wieje pustką. A jest to stacja z najlepszymi trasami w okolicy, w każdym razie na pewno z najdłuższymi: 1900 i 2600 m. Ale to już właściciele muszą rozważyć, co jest dla nich odpowiednie. Klucz do sukcesu biznesowego, to moim zdaniem połączenie hotel + restauracja + SPA + SKI, co zresztą już jest reklamowane: No to co? Do zimy! Twój instruktor Maciek Link (więcej zdjęć): Ski Dolina. Świniorka. Brenna | Twój instruktor (twojinstruktor.blogspot.com)4 punkty
-
Ryszard Sobiesiak to był świetny piłkarz. Na początku była Polonia Świdnica, później grał krótko w Pafawagu i wreszcie w Śląsku Wrocław. W 1982 roku w ostatniej kolejce ligowej w "dziwnym" meczu Śląsk przegrał z Wisłą Kraków 0-1 i zamiast mistrzostwa (wystarczyłby remis) tylko wicemistrzostwo kraju. Od młodości miał smykałkę do interesów, na zagranicznych wyjazdach piłkarze chodzili w miasto, imprezy i dyskoteki, a młody Rysio interesy, zawsze coś przywoził i wywoził z tych wyjazdów. Tak się dorobił pierwszych pieniędzy. Teraz sportowcy zarabiają podpisując kontrakty reklamowe, kiedyś nieliczni musieli zadbać o dodatkowe środki materialne sami... Końcówkę kariery piłkarskiej spędził w klubach austriackich, może dlatego zainwestował w ośrodki narciarskie...2 punkty
-
2 punkty
-
Ryszard S. Ten od Winterpol i tego hotelu siedzi w areszcie. Budowa zatrzymana. Jest podejrzenie ze burmistrz Dusznik wziął łapówkę w sprawie wydania pozwolenia na budowę. Polskie elity … W sieci są artykuły o tym.2 punkty
-
2 punkty
-
W ostatni weekend z braku chętnego towarzystwa ruszyłem na pierwszą samotną wycieczkę dwudniową. Z domu startuję samochodem w piątek chwilę po 5:00. Cel Niepołomice gdzie docieram po 3 h jazdy. Parkuję prawie w centrum na bezpłatnym parkingu. W trakcie przebierania się i ogarniania roweru podchodzi starszy pan, zagaduje, a gdzie dokąd po co itp. Stwierdza, że do Myślenic może mi podpowiedzieć trasę w miarę po płaskim. Ale moim celem jest pojeżdżenie po górkach stąd nie korzystam:-) Z Niepołomic kieruje się do Dobczyc, po minięciu A4 i pierwszym podjeździe pokazują się pierwsze ładne widoki. Tak często kończą się drogi rowerowe na wioskach. Stąd zazwyczaj omijam je szerokim łukiem. Pierwszy popas robię w Gdowie nad brzegiem Raby. W sumie zupełnie nieplanowany, ale jest czas i miejsce na zjedzenie kanapek które przygotowałem na drogę. jezioro Dobczyckie mijam od południa, prawie go nie widząc Garmin i jego climbpro, na niby płaskiej końcówce podjazdu pokazuje, że ostatnie 300 metrów będzie miało średnie nachylenie 1%. Rzeczywistość była trochę inna i to 300 metrów miało nachylenie 10%. Malowniczo położony kościółek św. Wojciecha w Drogini. W parku w Myślenicach robię kolejny mały popas. Zaczynam ogarniać kwaterę na nocleg. Plan minimum dojechać do Makowa Podhalańskiego (90km trasy), plan optimum to Skawinki przed Lanckoroną, a maksimum dotrzeć pod Wadowice. Plan minimum od początku mi się nie podobał, bo zostałoby ponad 160km na sobotę, dodatkowo od razu z rana czekałby mnie podjazd na górę Makowską. Plan optimum odpadł, bo jedyna sensowna kwatera została zarezerwowana, został plan maksium. Ceny niestety dla 1 osoby wysokie, bo oscylowały w okolicach 170-250pln. Zaczynam obdzwaniać kwatery korzystając z googla maps i trafiam na agroturystykę Rudy Kot pod Wadowicami. Cena 80 pln jest świetna biorąc pod uwagę, że w ofercie jest wielki pokój + łazienką i oddzielna kuchnią. Dodatkowo rower bez problemu będę mógł wprowadzić do mieszkania, a sklep spożywczy w odległości 5 minutowego spaceru. Szybka decyzja i kwatera zarezerwowana. Informuje właścicielkę, że mogę być dość późno, około 18-20 w zależności jak mi pójdzie droga. Nie ma z tym żadnego problemu. Raba w Myślenicach. Do Makowa jadę początkowo wzdłuż S7 - droga znana z wielokrotnych podróży na Podhale również na narty:) Barierkoza level hard, IMHO zupełny bezsens zwłaszcza, że ruch na tej drodze relatywnie niewielki. Za Pcimiem odbijam od doliny Raby i przez Skomielną Czarną jadę do Wieprzca. Tej drogi nie polecam, choć w sumie alternatywnej nie ma. Ruch bardzo duży, jadę przez ciągnące się w nieskończoność zabudowania, więc widoków zero. Również zero cienia i cały czas lekko pod górkę, co powoduje, że trasa umyka powoli. W Wieprzcu odbijam na Żarnówkę i tam już robi się całkiem spokojnie i ładnie. Robię mały popas na przystanku, wcinam batona i coś tam piję;-) Do Makowa dojeżdżam całkiem żwawo i już bez zbędnych formalności wbijam się na podjazd na górę Makowską - 3.3km średnie nachylenie 7,3%. Podjazd początkowo idzie małymi serpentynami, jest dość sztywny (około 8-9%), ale idzie całkiem sprawnie. Po pokonaniu serpentyn robi się bardziej stromo i nachylenie nie spada poniżej 10%, a bywa i 14%. Trudności kończą się po 2,5km w okolicy kapliczki, później jest nawet mały zjazd i krótki odcinek 7%. Odpoczywam chwilę przy kapliczce, a kawałek dalej otwiera się bardzo ładny widok na okolicę. Zjazd do Jachówka jest znacznie bardziej stromy niż podjazd. Po około 1km nie spada praktycznie poniżej 12-13%, a jest odcinek około 500 metrowy z nachyleniami po 17-18%. Ręce bolą. Za Budzowem jest kolejny podjazd, według garmina łatwy ze średnim nachyleniem 4%, ale w połowie podjazdu jest kilkusetmetrowy zjazd, więc wiem ze końcówka będzie bardzo stroma no i taka była. Ładne widoki z drogi do Skawinek Za Skawinkami decyduje się ominąć Lanckoronę i podjazd na nią prowadzący. Jestem mocno zmęczony, upał też już daje popalić. Droga do Stryszowa jest mocno ruchliwa, nie wiele zmienia się po odbiciu z niej na Łękawicę. Tam też zaczyna się przedostatni podjazd tego dnia. Według garmina ma się skończyć na krzyżówce drogi z Dąbrówki, ale po dotarciu do zakrętu okazuje się że do szczytu brakuje ładnych 600 metrów. Na szczycie na przystanku autobusowym odpoczywam wcinając ostatnia kanapkę. Ruch jest cały czas duży i odpoczynek jest mało przyjemny. Z Łękawicy zjeżdżam nad jezioro Mucharskie, tu ruch jest już bardzo niewielki, przyjemna droga na której można odetchnąć. Po minięciu jeziora czeka mnie ostatnia wspinaczka, idzie ona całkiem sprawnie. Teraz już tylko zjazd nad Skawę, do kwatery zostało niewiele kilometrów, a część z nich po VeloSkawa Mocno zmęczony docieram na kwaterę - wszystko jest tak, jak pani obiecywała przez telefon:-) Podsumowanie dnia 1 Dzień drugi Rano idę do sklepu (czynny w soboty od 5:00) po zakupy na śniadanie. Okazuje się, że są dostępne gotowe kanapki. Biorę dwie + drożdżówkę. Po śniadaniu w miarę szybko się ogarniam i już o 7:00 jestem na trasie - Skawa o poranku. Dzisiaj czekają mnie podjazdy tylko w pierwszej część trasy, czyli do Krakowa. Zdarzają się ścianki, ale są krótkie. Ruch na drogach znacznie mniejszy i jest całkiem ładnie. Przez pogórze Wielickie kieruje się powoli do doliny Wisły. Kanał Łączany - Skawina idący równolegle do koryta Wisły, powstał w celu doprowadzania wody do elektrowni Skawina. Alwernię omijam od wschodu zahaczając o rezerwat przyrody "Dolina potoku Rudno". Za Grojcem przejeżdżam nad trasą A4 i jadę do zamku Tenczyn. Znaki mówią ze jest objazd, ale liczę że rowerem bez problemu przejadę. Niestety już z daleka widzę, że droga jest dokumentnie rozkopana wiec rezygnuje z dotarcia do zamku i jadę dalej przez Tenczyński Park Krajobrazowy. Jadąc przez park krajobrazowy przypominam sobie pewne zdjęcie zrobione dokładnie w tym samym miejscu 15 lat wcześniej podczas podróży z Krakowa do Częstochowy odbytej z kolega Januszem - jednej z pierwszych wielodniowych wycieczek rowerowych. Łezka w oku się zakręciła:-) Docieram do Krakowa, jeszcze tylko ostatni podjazd do ZOO w Krakowie. Tam w kawiarence kawka, ciastko i lemoniada. W planach miałem małą kąpiel nad zalewem w Kryspinowie, ale dzikie tłumy zniechęciły mnie do tego. W Krakowie wbijam się na WTR. Niestety z uwagi na remonty czasem muszę od niej odbić. Zwłaszcza w okolicy klasztoru sióstr Norbertanek oraz przy bulwarze inflanckim. Sama jazda jest dość monotonna, zwłaszcza po minięciu centrum Krakowa. Mokry sen "czasowca" - WTR w okolicy mostu S7 na Wiśle. Nie przepadam za takimi trasami. Trasę miałem kończyć od razu w Niepołomicach, ale postanawiam jeszcze przez Wole Batorską dotrzeć do puszczy Niepołomickiej. W puszczy - plan był dotrzeć do południowych rubieży lasu i przez Kłaj wrócić do Niepołomic, ale jest mocno zmęczony, upał daje się mocno we znaki i jakoś bardzo słabo mi się jedzie. Stąd rezygnuję z jazdy dalej i najkrótszą drogą wracam do samochodu. Statystyki 2 dnia.2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Cześć Na wiochę się przeprowadziłem żeby dziś znowu do miasta wrócić !? O nie ! 41 wiosen w mieście mi wystarczy-basta ! Dwie niewiasty, chłopie-studnia bez dna 😅 Marku, jeżeli miałbym inwestować to nie NL raczej tym razem kupiłbym coś w alpejskim klimacie . Zdecydowanie. Pozdro1 punkt
-
88-102km? Japitole ale masz chatę. Albo dwie niewiasty, a zarazem dwa lokum. pozdro1 punkt
-
Cytuję: Pod koniec kwietnia CBA zatrzymało Piotra L., burmistrza Dusznik-Zdroju (Zieleniec do niego należy), Ryszarda S., inwestora, a także jego współpracownika Józefa K. i Tomasza C. - dyrektora wydziału budownictwa Starostwa Powiatowego w Kłodzku. Prokuratura Okręgowa w Świdnicy oszczędnie informuje o sprawie, uznając ją za rozwojową. - Z ustaleń śledztwa jednoznacznie wynika, że obiekt hotelowy o parametrach jakie były wskazywane w decyzjach wydawanych przez burmistrza Dusznik-Zdroju nie powinien nigdy powstać w miejscu gdzie był budowany. Wynika to między innymi z faktu, że teren gdzie powstał hotel był i jest objęty programem ochrony ,,Natura 2000” - tłumaczy prok. Tomasz Orepuk, rzecznik prokuratury. (...) aparthotel na tysiąc osób został zbudowany dzięki nowemu pozwoleniu na budowę wydanemu trzy lata temu - jest w stanie surowym, a spółka nadal sprzedaje w nim apartamenty inwestycyjne z „rocznym zyskiem na poziomie do 7%”.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Skibum przetłumaczył raport z aktualnymi warunkami śniegowymi na całym świecie. W Europie działa SaasFee. Wstawiam linka: https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=pfbid02R583s2o4qgYHCsadFppiwAEVu77cCQiXf8Zig8ucvM4uQjPXwRtZHu4AzYEUsh9Wl&id=1000329831302451 punkt
-
He,he Widać że nie znasz osobiście Jacka Podpowiem urodził się w Szkocji i do sezonówki jeszcze byś musiał dopłacić1 punkt
-
1000 metrową hala zakasowałaby konkurencję która jest o połowę krótsza.Tylko sprzedać pomysł,nasz dobrodziej Jacek C. miałby tu pole do popisu...1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
0 punktów