Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 11.08.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Nieoczekiwanie wpada 10 medal, tym razem w kolarstwie torowym. Srebro Daria Pikulik3 punkty
-
Jak wejdzie 180kg + 180kg +120kg przed zbliżającym się sezonem, to wtedy możesz mnie tak nazywać 😁2 punkty
-
Wisła: Aug 11 Inwestycje i zmiany w Wiśle Zrobiłem szybki, na ile mi czas pozwalał, raid over Wisła. Co się dzieje w Wiśle przed sezonem narciarskim 2024/25? Już tłumaczę i dokumentuję fotografiami: 1/ BUDOWA WIEŻY A LA KRYNICA NA SKOLNITYM Ośrodek Skolnity buduje tzw. ścieżkę w chmurach – zgodnie z nową modą. O inwestycji można było przeczytać na stronie ośrodka już dawno, ale pewnie procedury, procedury. Nadto reformują tam całe otoczenie górnej stacji wyciągu. Niemniej zaobserwowana liczba dźwigów sugeruje, że prace ruszyły na serio z kopyta. 2/ ON CIEŃKÓW BEZ ZMIAN, ALE JEST ODNOWIONY MOST Nie widziałem żadnych zmian na Cieńkowie, ale ośrodek chyba wielkich zmian nie wymaga: Natomiast wyraźnie odnowiono drewniany most dojazdowy do dolnej stacji wyciągu i do hotelu: 3/ BUDOWA NOWEGO WYCIĄGU (TRAMWAJU) NA SKOCZNI W MALINCE Na skoczni w Malince niemal po cichu zlikwidowano stare krzesło dwuosobowe (zrównano z ziemią) i na jego miejscu powstały – dosłownie – tory. Na tych torach będą jeździły wagoniki dla skoczków, coś pewnie a la zamek w Ljubljanie. Tor już jest praktycznie gotowy, trwają prace przy dolnej, pośredniej (tak!) i górnej stacji: 4/ KOSMETYCZNE PRACE NA KLEPKACH Natomiast jeśli chodzi o Klepki, tutaj widać, że coś (!) się działo. Po pierwsze wyrównano trasę wyciągu talerzykowego, po drugie trwają jakieś prace (niwelacja zjazdu?) przy górnej stacji krzesła. Prawdopodobnie będzie jeszcze łatwiej opuszczać trasę wyciągu krzesełkowego (nie będzie trudnego zakrętu?) i prawdopodobnie zniknęła górka między linią wyciągu talerzykowego a trasą. Tu różnica poziomów sprawiała morze problemów dzieciom, które wypadły z talerzyka: No to czekamy na zimę! Twój instruktor Maciek Link: Inwestycje i zmiany w Wiśle | Twój instruktor (twojinstruktor.blogspot.com)2 punkty
-
Można jeszcze wspomnieć o Ewie Kłobukowskiej. Złoto i brąz w Tokio 1964. Wspaniała sztafeta 4x100 w składzie Górecka, Ciepły, Szewińska (wtedy jeszcze Kirszenstein), Kłobukowska. Do tego Ewa K. brąz na 100. 2 lata później poprawiła rekord świata na 100 m (11.1 w 1966r.) W 1967 roku w Kijowie zakończono po cichu jej karierę w wyniku wątpliwych badań na test płci, a Ewa Kłobukowska w 1968r. urodziła dziecko. Talentem nie ustępowała Irenie Szewińskiej... Polityka w sporcie to bagno...2 punkty
-
2 punkty
-
1 punkt
-
USA rzutem na taśmę (a raczej do kosza) wygrały klasyfikację medalową.1 punkt
-
To 2 emerytów i wnuczka a te stany to trochę dziwny kraj, wczoraj poszedłem na na wieczorny spacere, ciepło było więc myślę sobie coby jakiegoś napoju izotonicznego się napić Na stacji benzynowej długo mi zajęło znalezienie normalnego piwa, w końcu jest - europejskie Stella, szybko do kasy a pani prosi o ajdi????? Myślę sobie cooo ona chce przecież widzi że dziadek już dawno skończył 21 lat. Nie dało rady, musiałem przynieść paszport z hotelu1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Całe szczęście, że w Paryżu oddzielono wspinaczkę na czas od trójboju wspinaczkowego. Na tej olimpiadzie została jeszcze kombinacja boulderingu i prowadzenia. Od LA mają to już być 3 oddzielne konkurencje wspinaczkowe. Osobiście wspinaczka na czas wydaje mi się najmniej ciekawa z tej trójki climbingu. 6 sekund oglądania to trochę mało. Wracam do kombinacji. Faworytką w boulderingu była oczywiście Janja Garnbret, złota medalistka kombinacji (pełnej - 3 konkurencje) z Tokio. Na żółtej sekcji w ostatniej strefie przy topowaniu Janja jako jedyna topowała plecami do ściany, niesamowita była. Bardzo dobrze wypadła też Brooke Raboutou, przegrywając minimalnie punktami ze Słowenką. Nieco strat poniosły Jessica Piltz z Austrii i nieco więcej Japonka Ai Mori (ten niski wzrost mocno jej utrudnia prawidłowy chwyt w boulderingu). Żadnej zawodniczce nie udało się zaliczyć wszystkie cztery topy. Jedna z sekcji (biała) miała odchylenie 68 stopni. Najtrudniejsze były biała i czarna. Kontuzji palca nabawiła się Garnbret i nie wiadomo było jak jej pójdzie w prowadzeniu. Przerwa między boulderingiem a prowadzeniem to było tylko jeden i pół godziny. Najlepiej w prowadzeniu poszło faworytce Ai Mori, dotknęła nawet topu, choć go nie utrzymała. Jessica Piltz też doszła daleko do ostatniej sekcji i wyprzedziła w kombinacji Japonkę. Amerykanka Raboutou odpadła od ściany nieco niżej ale punkty z boulderingu pozwoliły Brooke wyjść na prowadzenie w kombinacji. Na koniec została już tylko Janja Garnbret, żeby wygrać potrzebowała wyrównać osiągnięcie amerykanki. Czas na pokonanie ścianki w prowadzeniu to 6 minut. Janja mimo kontuzji doszła do ostatniej sekcji, odpadła (palce prawej ręki nie utrzymały chwytu) minimalnie poniżej miejsca na którym odpadła Jessica Piltz. Podsumowując świetne zawody, bardzo wysoki poziom, bardzo wymagające sekcje, niezwykła siła, technika i dokładność zawodniczek. Prowadzenie wygrała Ai przed Jessicą, Janją i Brooke, a kombinację Janja złota, Brooke srebrna, Jessica brązowa, Ai niestety czwarta bez medalu. całość oglądało się doskonale. Polecam.1 punkt
-
Dla podniesienia ducha (zawsze trzeba walczyć do końca) ciekawa historia w piłce wodnej. 2 grupy po 6 zespołów, awansują po 4 zespoły z każdej grupy. W grupach wygrywają Hiszpanie i Grecy, z ostatnich miejsc wchodzą Chorwacja i Serbia. W ćwierćfinale Chorwacja wygrywa z Hiszpanią 10-8 a Serbia z Grecją 12-11. W półfinale dalej idą zwycięsko: Serbia-USA 10-6 (Serbowie na ten mecz wybitnie się nastawili, jak kiedyś Węgry-Rosja, ciekawe czy ktoś jeszcze pamięta ten mecz) Chorwacja-Węgry 9-8. I tak docierają do finału. Kto złoto, kto srebro można zobaczyć dzisiaj o 14.1 punkt
-
1 punkt
-
Dla mnie to 200m to właśnie takie przyzwoite minimum. Jak są mniejsze przewyższenia, to się skręci parę razy i już koniec trasy, nie ma zabawy.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Ja się deklaruję, wysłałem Ci numer na priv. Sorry że tak późno, ale w sobotę to trudno coś ustalić na pewniaka, jak się w domu nie rządzi😉, tylko sprząta. pozdro1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Poniżej relacja z 4 dniówki rowerowej po kraju libereckim i usteckim z zahaczeniem o Saksonię. Start wycieczki zaplanowany został z Bogatynii, stała brygada czyli Marcin, Sylwek i ja. Na tej wycieczce wyjątkowo poruszałem się rowerem MTB pożyczonym od Sylwka. Niestety w moim Fuji trzasła rama, a dokładnie dolna rurka tylnego widelca blisko mufy suportowej. Dzień pierwszy. Z Piaseczna ruszamy dość późno bo około 7:30. W Bogatynii meldujemy się przed 13:00 i niespełna pół godziny później ruszamy na trasę. Z Bogatyni wyjeżdżamy fajną ścieżką wzdłuż ogrodów działkowych i za chwilę przekraczamy granicę z Czechami. Chwilę później zjeżdżamy z głównej drogi i świetnym bocznym asfaltem jedziemy do Hermanic Za Hermanicami tylko na chwile wjeżdżamy na główną drogę nr 13 by po raptem 2 km zjechać ponownie na boczne drogi. W Chrastavie na rynku pierwsze czeskie piwko. Na całym wyjeździe za piwo wyjdzie nam płacić 48-55 koron, co przy kursie 0,17 za koronę wychodzi poniżej 10 pln za piwo w knajpie. Za Chrastavą pojawia się nasz główny cel dzisiejszego dnia czyli Jested. Podjazd dość długi - Garmin wskazał 11km, Wahoo Sylwka zaczęło już odliczać na 16 km przed celem. Od Liberca do skrętu w lewo (jakieś 4-5km) spory ruch samochodowy i motocyklowy. Po skręcie w lewo ostatnie 2,5km znacznie spokojniejsza droga, ale i stromsza. Z Jested kierujemy się w stronę Osceny. Początkowo główna drogą, ale po kilku kilometrach zjeżdżamy na fantastyczną boczną drogę W Mimon mamy ochotę na jakąś obiadokolację, ale w Restauracji Drevenko dostajemy informację że kuchnia tylko do 19:00. Widząc nasze smętne miny właściciel proponuje nam knedliki z borówkami na ciepło i to jest przysłowiowy strzał w 10. Knedliki są przepyszne, nadziewane jagodami, posypane cynamonem i podlane bitą śmietaną...pycha. Kwaterę na pierwszą noc zaklepaliśmy jeszcze w Polsce 4 km od Mimon. Stąd robimy tylko małe zakupy na wieczór i śniadanie i lecimy na nocleg. Podsumowanie dnia pierwszego. Dzień drugi Nasza kwatera na pierwszą noc. Byliśmy jedynymi gośćmi. W nocy i rano zgodnie z prognozami dość mocno padało, stąd zbytnio nie śpieszymy się. Pani sprzątająca wygania nas równo o 10:00 (a właściwie 5 minut przed czasem:-)). O tej porze pogoda mniej więcej się wyklarowała, jest pochmurno, wieje mocny wiatr, ale nie pada, a drogi całkiem nieźle przeschły, no powiedzmy na polach, bo lesie mokro mocno. W okolicy Velenic zachowały się dwa budynki dawnych sklepów lustrzanych. Obiekt w tym miejscu nazywany był zwierciadłem Rabštejna, a drugi, położony około 800 m dalej, zwierciadłem Velenickiej. W tym drugim oprócz sklepu, była również szlifiernia luster. Lustra wykonywano na 8 maszynach polerskich, które napędzane były płynącym w dolinie potokiem Svitavka. W dalszym ciągu mocno pochmurno, ale prognozy mówią, że powinno być coraz lepiej Pierwszy mały popas robimy pod skalnym zamkiem Sloup I to jest świetny pomysł, bo przechodzi jeszcze krótka ulewa i dosłownie chwilę później robi się pięknie - i tak już będzie do końca wyjazdu. Staw Radvanecky przed Nowym Borem Ścieżka rowerowa do Nowego Boru - przepiękna Za Nowym Borem czeka nas 4 km podjazd - kończący się bardzo ładnym punktem widokowym Panska Skala - bardzo charakterystyczna skała z wychodnią bazaltu, zwana też bazaltowymi organami. rzeka Ploucenice W Decinie mamy ochotę na konkretny obiad, znajdujemy dwie restauracje obok siebie, ładujemy się do pierwszej, pani pyta się co podać, słysząc że chcemy coś zjeść proponuje nam piwo:-) Od słówka do słówka okazuje się, że żadnej kuchni w lokalu nie mają, na pytanie o restauracje na przeciwko stwierdza, że tam jest tak samo. Kieruje nas do knajpy w mieście o nazwie Kocanda. Logujemy się tam i zamawiamy karkówkę z pieczonymi warzywami i frytkami. Pałaszujemy wszystko choć mięso smakuje średnio, a warzyw jest tyle co kot napłakał. No nic grunt że najedzeni. Po obiedzie ruszamy na punkt widokowy położony po drugiej stronie Łaby. Podjazd krótki, ale ciężki. Nachylenie praktycznie nie spada poniżej 15% i wchodzi w kolana konkretnie, ale warto było się pomęczyć, bo widoki bardzo ładne. W trakcie obiadu ogarnęliśmy kwaterę kilkanaście kilometrów za Decinem w okolicy Sneznika. Cała droga na kwaterę idzie pod górę. Niepotrzebnie wybieramy początek drogi ulicami Sneznicka i Druzstevni, bo na tej drugiej asfalt kończy się wraz z zabudowaniami i przez ponad 2km jest droga gruntowa z dość luźnych kamieni i ponad 1 km z nachyleniami pod 15%. W końcu droga dobija do asfaltu i dalszą część podjazdu jedzie się całkiem przyjemnie. Na kwaterze szybko rozpakowujemy się, bo wpadliśmy na pomysł wjechania na Sneznik dzisiaj i skorzystania z pięknego zachodu słońca. , Podsumowanie dnia drugiego. Kolejnego dnia ruszamy dość szybko, bo i nie ma co zwlekać. Pogoda piękna i wiele miejsc do odwiedzenia. Większość tego dnia spędzimy po niemieckiej stronie granicy, ale na ostatni nocleg wrócimy do Czech. Po kilku kilometrach wjeżdżamy do Niemiec, niestety nie ma żadnej tabliczki. Nie licząc 2 km podjazdu do zamku Konigstein przez 25 km mamy cały czas w dół z wyjątkiem 2-3 małych hopek niewartych wspomnienia:-) zamek Konigstein I już nad Łabą. Elberadweg, czyli Łabski szlak rowerowy, jedziemy nim tylko 10 km do Stadt Wehlen, ale i te 10 jest bardzo ładne. Most Bastei jedna z najbardziej charakterystycznych budowli Szwajcarii czesko-saksońskiej. Na prom czekamy dosłownie chwilę i przeprawiamy się na drugą stronę Łaby - koszt 3 euro z rowerem. Tylko na chwilę zatrzymujemy sie w miasteczku na kilka fotek i lecimy piekna drogą rowerową położoną w głębokim kanionie do Rathenwalde Hohnstein Z HohnStein jedziemy kawałek bardzo ładna trasa rowerową. I zamknięta drogą dobijamy się do drogi prowadzącej z Bad Schandau do Hinterhermsdorf - 9 lat temu jechaliśmy nią, ale w drugim kierunku. Drogą tą nie jedziemy długo i po chwili skręcamy w las na szlak rowerowy wzdłuż potoku Kirnitzsch i w kierunku granicy z Czechami. Droga jest bardzo przyjemna, w lesie panuje całkiem miły chłodek. Graniczny mostek Od granicy przez 2-3 km jest szuter, miejscami dość mocno luźny, ale widoki przepiękne. Później szuter przechodzi w asfalt W Jetrichovicach stwierdzamy, że mamy bardzo dobry czas, bo na zarezerwowaną kwatera zostało około 4km. Stąd spędzamy ponad 1h na życie chwilą:-) Sam podjazd był po górskiej gruntowej drodze z całkiem konkretnymi nachyleniami, bywało i pod 18%, stąd lekko nie było. W końcu docieramy do noclegu - schronisko na Tokani. Siedzimy chwilę delektując się kolejnym piwem i ciszą, ale to nie trwało długo. Po chwili zajeżdża 10-12 bikerów i od razu zrobił się gwar i harmider. Podsumowanie dnia czwartego Dzień czwarty Ostatni poranek na wyjeździe - pogoda znowu jak drut:-) Z samego rana czeka nas dokończenie wczorajszego podjazdu, początek asfalt, ale za chwilę ślad każe nam zjechać na szuter. Tam w pewnym momencie nachylenia i nawierzchnia robią się bardzo trudne do podjechania - 22% i miejscami łachy piachu. Z trudem docieram na szczyt, później droga już się wypłaszcza i docieram do asfaltu. krótki popas gdzieś za Krasnym Polem. Droga do Krompach, obfituje w piękne widoki Za Krompachami też pieknie Czeka nas ostatni konkretny podjazd na tej wycieczce, około 5km i zjazd do Hradka nad Nisou. Podjazd nie jest zbyt trudny, ale jakość nawierzchni zarówno na podjeździe jak i na zjeździe jest tragiczna. W Hradku jemy jeszcze obiad i tu trafiamy na świetną restaurację o nazwie "K" gdzie każdy z nas zamawia co innego i wszystkie dania są przepyszne. Do końca wycieczki zostało już około 15km, ale została jeszcze jedna atrakcja - trójstyk granic PL/CZ/DE. To mój trzeci objechany na rowerze. Ten jest jednym z ładniejszych, duże trzy flagi narodowe + unii europejskiej. Bardzo ładnie to wygląda. Jeszcze rzut oka na kopalnie odkrywkową i docieramy do samochodu. Podsumowanie dnia czwartek i mapka całości , Podsumowanie Przejechane około 350km i według Garmina zrobione ponad 5600 w pionie. Wycieczka przepiękna, w wielu miejscach byłem po raz pierwszy, wiele widoków zostanie ze mną na zawsze. Pogoda i towarzystwo dopisało i obyło się bez żadnych wypadków czy awarii.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
tam się tak pisze - to forum prawdziwych twardzieli1 punkt
-
Rozumiem sens wypowiedzi, ale ekhm... serio? - ten "bachor" to jego dziecko czy jakieś obce, podrzucone na 15 godzin dla utrudnienia życia tatusiowi który chce w spokoju po górkach pochodzić. "Ciekawy" dobór słownictwa.1 punkt
-
Jeszcze w temacie tłoku zacytuję Mazeno z wspinanie.pl bo trafnie: nie jojc to sie nazywa skanalizowanie ruchu i ma calkiem dobre efekty uboczne na giewont czyli najwyzszy szczyt polski a moze i swiata sa takie same kolejki jak na everest a ja poniedzialek spedzilem z bachorem na wycieczce 15 godzin od drzwi do drzwi auta spotkalismy 16 osob plus minus jedna na godzine hehe i nie narzekam na te kolejki na rysy wrecz przeciwnie niech se tam ido syckie1 punkt
-
1 punkt
-
Do tych zgodnie z tytułem rowerowych i pieszych wędrówek dorzucam samochodowe Jezioro/rzeka Piva: zapora tworząca jezioro (jedna z najwyższych w Europie ~220m - dla porównania Solina ~80m) i widok z niej na drugą stronę Widok z góry z drogi P14 prowadzoącej do gór Durmitoru w Durmitorze Mały akcent narciarski - ośrodek Savin Kuk Na koniec dnia kanion rzeki Tary widziany z mostu Durdevica i okolic 20240708_185246.mp41 punkt
-
Spokojnie można pochodzić nawet jednodniówki, we wrześniu jeszcze sporo wyciągów działa, to można się wciągnąć na start na jakąś sensowniejszą wysokość. Natomiast na mniej uczęszczanych trasach schroniska bywają posezonowo zamknięte, trzeba też sprawdzać Ruhetage. W wyższych partiach już można trafić śnieg. To było gdzieś na wys. 2400 m npm.: Ja np. nie muszę zdobywać szczytów; przełęcze, jeziorka - też mnie satysfakcjonują i są bardziej w zasięgu moich możliwości1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Ja rozumiem sport jako rywalizację. Sportowiec ma motywację do trenowania, chce być najlepszy, chce zdobyć medal.To jest idea sportu. Jeśli się nie uda, to trudno. Wtedy może powiedzieć też: „jestem dziewiąta na świecie”, cudownie! To jest jednak piękne, jeśli nasz sportowiec wygrywa i jest pierwszy na świecie. A tak się składa że w tych igrzyskach to była jedna Paniī Aleksandra. Jak uważasz że należy się inaczej zachwycać to się inaczej zachwycaj. No problem. 🙂0 punktów
-
0 punktów