Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. pawelb91

    pawelb91

    Użytkownik forum


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      3 162


  2. Narciarz ze Śląska

    Narciarz ze Śląska

    Użytkownik forum


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      2 340


  3. Lexi

    Lexi

    Użytkownik forum


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      3 256


  4. MarioJ

    MarioJ

    Użytkownik forum


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      3 107


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.08.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. W takie krótkie bym nie szedł - no chyba że muldy po pas a Ty się uprzesz żeby jeździć "w muldach" a nie po nich... najszersze mam 80mm w tej chwili 177cm długości do warunków o jakich piszesz i czasem chciałbym dłuższe .. teraz prawdopodobnie będzie 96mm/182cm.. Tyle że ja raczej po małych muldach ..takich dla cieniasów..
    3 punkty
  2. Ja przy wzroście 173cm używam i sobie chwalę: Head Kore 105mm (model 2023 z rockerem) o długości 184cm oraz Volkl Mantra 96mm (model 2010 bez rockera) o długości 177cm. Długość potrzebna do stabilności.
    3 punkty
  3. Kup sobie coś z Volkla o szerokości 100mm. Długość do max wzrostu, lub -5cm. Wtedy łatwo się na nich skręca. Więcej niż 100 jest już bardzo ociężałe na trasie. Jest obecnie chyba model Mantra 100 lub coś zbliżonego. Może być oczywiście inna marka, ale warto sprawdzić czy dany model ktoś poleca.
    2 punkty
  4. Znalazłem kolejny ośrodek: The Remarkables Ski Area Weather - The Remarkables | Ski New Zealand
    1 punkt
  5. Ja na wiosenne Alpy stosuję, rano GS a około 13 zamiana na Head Kore i jazda na nich do zamknięcia. Lomnicke Sedlo w połowie kwietnia od rana na Head Kore bo po godzinie już trasa trochę zryta, jazda do końca. No i na świeży opada też od rana szersze.
    1 punkt
  6. Grzeczni bo tak wypada. Wszystko robią, co wypada. Bo: - Nie wypada pytać się o drogę; - Nie wypada odzywać się niezapytanym; - Nie wypada rozmawiać z nieznajomym; - Nie wypada okazywać emocji; - Praca jest wszystkim, nawet czas prywatny związany jest z pracą. Efekt: - Oni ze sobą nie gadają, np. w metrze siedzi 1000 ludzi i nikt do nikogo się nie odzywa. Każdy zajmuje się sobą. (wszystko z 2 książek o Japonii oraz opowieści tych, co byli) To znów moje (subiektywne) zdanie: - Uwielbiam kraje przyjazne, gdzie jest bałagan, gdzie każdy z każdym gada, gdzie króluje IMPROWIZACJA, gdzie ludzie są otwarci na innych ludzi, gdzie nie ma rozkładów jazdy. Nie znoszę krajów uporządkowanych, gdzie królują zakazy i gdzie ludzie te zakazy respektują. Jak jestem od czasu do czasu w Niemczech (jak najrzadziej), to dla frajdy przechodzę w niedozwolonych miejscach, co budzi zdziwienie miejscowych dzwoniących od razu na straż miejską, ale mnie przypomina, że jestem człowiekiem nie maszyną. PS. Przypominam powyższe: to moje prywatne i subiektywne zdanie!
    1 punkt
  7. Poniżej relacja z 4 dniówki rowerowej po kraju libereckim i usteckim z zahaczeniem o Saksonię. Start wycieczki zaplanowany został z Bogatynii, stała brygada czyli Marcin, Sylwek i ja. Na tej wycieczce wyjątkowo poruszałem się rowerem MTB pożyczonym od Sylwka. Niestety w moim Fuji trzasła rama, a dokładnie dolna rurka tylnego widelca blisko mufy suportowej. Dzień pierwszy. Z Piaseczna ruszamy dość późno bo około 7:30. W Bogatynii meldujemy się przed 13:00 i niespełna pół godziny później ruszamy na trasę. Z Bogatyni wyjeżdżamy fajną ścieżką wzdłuż ogrodów działkowych i za chwilę przekraczamy granicę z Czechami. Chwilę później zjeżdżamy z głównej drogi i świetnym bocznym asfaltem jedziemy do Hermanic Za Hermanicami tylko na chwile wjeżdżamy na główną drogę nr 13 by po raptem 2 km zjechać ponownie na boczne drogi. W Chrastavie na rynku pierwsze czeskie piwko. Na całym wyjeździe za piwo wyjdzie nam płacić 48-55 koron, co przy kursie 0,17 za koronę wychodzi poniżej 10 pln za piwo w knajpie. Za Chrastavą pojawia się nasz główny cel dzisiejszego dnia czyli Jested. Podjazd dość długi - Garmin wskazał 11km, Wahoo Sylwka zaczęło już odliczać na 16 km przed celem. Od Liberca do skrętu w lewo (jakieś 4-5km) spory ruch samochodowy i motocyklowy. Po skręcie w lewo ostatnie 2,5km znacznie spokojniejsza droga, ale i stromsza. Z Jested kierujemy się w stronę Osceny. Początkowo główna drogą, ale po kilku kilometrach zjeżdżamy na fantastyczną boczną drogę W Mimon mamy ochotę na jakąś obiadokolację, ale w Restauracji Drevenko dostajemy informację że kuchnia tylko do 19:00. Widząc nasze smętne miny właściciel proponuje nam knedliki z borówkami na ciepło i to jest przysłowiowy strzał w 10. Knedliki są przepyszne, nadziewane jagodami, posypane cynamonem i podlane bitą śmietaną...pycha. Kwaterę na pierwszą noc zaklepaliśmy jeszcze w Polsce 4 km od Mimon. Stąd robimy tylko małe zakupy na wieczór i śniadanie i lecimy na nocleg. Podsumowanie dnia pierwszego. Dzień drugi Nasza kwatera na pierwszą noc. Byliśmy jedynymi gośćmi. W nocy i rano zgodnie z prognozami dość mocno padało, stąd zbytnio nie śpieszymy się. Pani sprzątająca wygania nas równo o 10:00 (a właściwie 5 minut przed czasem:-)). O tej porze pogoda mniej więcej się wyklarowała, jest pochmurno, wieje mocny wiatr, ale nie pada, a drogi całkiem nieźle przeschły, no powiedzmy na polach, bo lesie mokro mocno. W okolicy Velenic zachowały się dwa budynki dawnych sklepów lustrzanych. Obiekt w tym miejscu nazywany był zwierciadłem Rabštejna, a drugi, położony około 800 m dalej, zwierciadłem Velenickiej. W tym drugim oprócz sklepu, była również szlifiernia luster. Lustra wykonywano na 8 maszynach polerskich, które napędzane były płynącym w dolinie potokiem Svitavka. W dalszym ciągu mocno pochmurno, ale prognozy mówią, że powinno być coraz lepiej Pierwszy mały popas robimy pod skalnym zamkiem Sloup I to jest świetny pomysł, bo przechodzi jeszcze krótka ulewa i dosłownie chwilę później robi się pięknie - i tak już będzie do końca wyjazdu. Staw Radvanecky przed Nowym Borem Ścieżka rowerowa do Nowego Boru - przepiękna Za Nowym Borem czeka nas 4 km podjazd - kończący się bardzo ładnym punktem widokowym Panska Skala - bardzo charakterystyczna skała z wychodnią bazaltu, zwana też bazaltowymi organami. rzeka Ploucenice W Decinie mamy ochotę na konkretny obiad, znajdujemy dwie restauracje obok siebie, ładujemy się do pierwszej, pani pyta się co podać, słysząc że chcemy coś zjeść proponuje nam piwo:-) Od słówka do słówka okazuje się, że żadnej kuchni w lokalu nie mają, na pytanie o restauracje na przeciwko stwierdza, że tam jest tak samo. Kieruje nas do knajpy w mieście o nazwie Kocanda. Logujemy się tam i zamawiamy karkówkę z pieczonymi warzywami i frytkami. Pałaszujemy wszystko choć mięso smakuje średnio, a warzyw jest tyle co kot napłakał. No nic grunt że najedzeni. Po obiedzie ruszamy na punkt widokowy położony po drugiej stronie Łaby. Podjazd krótki, ale ciężki. Nachylenie praktycznie nie spada poniżej 15% i wchodzi w kolana konkretnie, ale warto było się pomęczyć, bo widoki bardzo ładne. W trakcie obiadu ogarnęliśmy kwaterę kilkanaście kilometrów za Decinem w okolicy Sneznika. Cała droga na kwaterę idzie pod górę. Niepotrzebnie wybieramy początek drogi ulicami Sneznicka i Druzstevni, bo na tej drugiej asfalt kończy się wraz z zabudowaniami i przez ponad 2km jest droga gruntowa z dość luźnych kamieni i ponad 1 km z nachyleniami pod 15%. W końcu droga dobija do asfaltu i dalszą część podjazdu jedzie się całkiem przyjemnie. Na kwaterze szybko rozpakowujemy się, bo wpadliśmy na pomysł wjechania na Sneznik dzisiaj i skorzystania z pięknego zachodu słońca. , Podsumowanie dnia drugiego. Kolejnego dnia ruszamy dość szybko, bo i nie ma co zwlekać. Pogoda piękna i wiele miejsc do odwiedzenia. Większość tego dnia spędzimy po niemieckiej stronie granicy, ale na ostatni nocleg wrócimy do Czech. Po kilku kilometrach wjeżdżamy do Niemiec, niestety nie ma żadnej tabliczki. Nie licząc 2 km podjazdu do zamku Konigstein przez 25 km mamy cały czas w dół z wyjątkiem 2-3 małych hopek niewartych wspomnienia:-) zamek Konigstein I już nad Łabą. Elberadweg, czyli Łabski szlak rowerowy, jedziemy nim tylko 10 km do Stadt Wehlen, ale i te 10 jest bardzo ładne. Most Bastei jedna z najbardziej charakterystycznych budowli Szwajcarii czesko-saksońskiej. Na prom czekamy dosłownie chwilę i przeprawiamy się na drugą stronę Łaby - koszt 3 euro z rowerem. Tylko na chwilę zatrzymujemy sie w miasteczku na kilka fotek i lecimy piekna drogą rowerową położoną w głębokim kanionie do Rathenwalde Hohnstein Z HohnStein jedziemy kawałek bardzo ładna trasa rowerową. I zamknięta drogą dobijamy się do drogi prowadzącej z Bad Schandau do Hinterhermsdorf - 9 lat temu jechaliśmy nią, ale w drugim kierunku. Drogą tą nie jedziemy długo i po chwili skręcamy w las na szlak rowerowy wzdłuż potoku Kirnitzsch i w kierunku granicy z Czechami. Droga jest bardzo przyjemna, w lesie panuje całkiem miły chłodek. Graniczny mostek Od granicy przez 2-3 km jest szuter, miejscami dość mocno luźny, ale widoki przepiękne. Później szuter przechodzi w asfalt W Jetrichovicach stwierdzamy, że mamy bardzo dobry czas, bo na zarezerwowaną kwatera zostało około 4km. Stąd spędzamy ponad 1h na życie chwilą:-) Sam podjazd był po górskiej gruntowej drodze z całkiem konkretnymi nachyleniami, bywało i pod 18%, stąd lekko nie było. W końcu docieramy do noclegu - schronisko na Tokani. Siedzimy chwilę delektując się kolejnym piwem i ciszą, ale to nie trwało długo. Po chwili zajeżdża 10-12 bikerów i od razu zrobił się gwar i harmider. Podsumowanie dnia czwartego Dzień czwarty Ostatni poranek na wyjeździe - pogoda znowu jak drut:-) Z samego rana czeka nas dokończenie wczorajszego podjazdu, początek asfalt, ale za chwilę ślad każe nam zjechać na szuter. Tam w pewnym momencie nachylenia i nawierzchnia robią się bardzo trudne do podjechania - 22% i miejscami łachy piachu. Z trudem docieram na szczyt, później droga już się wypłaszcza i docieram do asfaltu. krótki popas gdzieś za Krasnym Polem. Droga do Krompach, obfituje w piękne widoki Za Krompachami też pieknie Czeka nas ostatni konkretny podjazd na tej wycieczce, około 5km i zjazd do Hradka nad Nisou. Podjazd nie jest zbyt trudny, ale jakość nawierzchni zarówno na podjeździe jak i na zjeździe jest tragiczna. W Hradku jemy jeszcze obiad i tu trafiamy na świetną restaurację o nazwie "K" gdzie każdy z nas zamawia co innego i wszystkie dania są przepyszne. Do końca wycieczki zostało już około 15km, ale została jeszcze jedna atrakcja - trójstyk granic PL/CZ/DE. To mój trzeci objechany na rowerze. Ten jest jednym z ładniejszych, duże trzy flagi narodowe + unii europejskiej. Bardzo ładnie to wygląda. Jeszcze rzut oka na kopalnie odkrywkową i docieramy do samochodu. Podsumowanie dnia czwartek i mapka całości , Podsumowanie Przejechane około 350km i według Garmina zrobione ponad 5600 w pionie. Wycieczka przepiękna, w wielu miejscach byłem po raz pierwszy, wiele widoków zostanie ze mną na zawsze. Pogoda i towarzystwo dopisało i obyło się bez żadnych wypadków czy awarii.
    1 punkt
  8. Mimo braku odzewu na propozycję wspólnego wyjazdu na rower w Karpaty ukraińskie ze strony forumowiczów,udalo mi się go zrealizować.Znalazłem kolegę,który postanowił dotrzymać kroku mojemu elektrykowi o mocy 5500 watt na dobrym MTB,i bez problemu sobie poradził.Przy okazji oglądałem 2 kurorty narciarskie,Sławsko i Pylypets,wokół których odbyła się trzydniówka. Kiedyś kolega @Gerald zamieścił genialną relację z zimowego Sławska,więc nie ma sensu pisać więcej,kto zainteresowany,poszuka sobie. Spaliśmy 2 noce w Sławsku, w pierwszy dzień jeździliśmy po górze Pogar,w drugi dzień wyprawa przez przełęcz do Pylypetsa.Tam o dziwo chodziło długie krzesło,mimo że był dzień powszedni.Mialo nawet haki na rowery,więc można sobie tylko zjechać.Dlugie krzeslo na Trostjanie w Sławsku uruchamiają tylko na weekend,też można sobie zjechać,gdy ktoś nie lubi podjeżdżać. Można też użyć wszechobecnych ludowych pojazdów górali bojkowskich,UAZów i quadów. Z innych aktualnych atrakcji-co noc wyły syreny alarmowe i rozlegał się komunikat z głośników-"Trwoga,trwoga,trwoga..." i wszechobecny barszcz Sosnowskiego...
    1 punkt
  9. Następny weekend to zawsze będzie drogo, loty międzykontynentalne rezerwuję najpóźniej 4 miesiące wcześniej
    1 punkt
  10. Ale nie przesadzajmy ! Są kierunki za które trzeba słono płaciċ! Na następny weekend najtańszy bilet z Bru do NZ to koszt 2 tys € 27 godzin tam i z powrotem 37 -jedna przesiadka a do Chile lecę za tysiaka odpowiednio 25 godzin i 18 godzin 🤷‍♂️ do Taipei polecę za 550€ w listopadzie 😉 a następny weekend wylot i powrót za 800€ 🤷‍♂️
    1 punkt
  11. Wracając do tematu... @przemo_narciarz moja propozycja nr 1 to Völkl V.Werks Mantra. U mnie mieści się w top 3 (choć nr 1 to włoska ręczna robota, nie wiem czy jeszcze produkuje narty, bo covid dał im popalić, tak czy siak genialna). Mantry testowałem w deszczu i ciapie, czyli warunkach często występujących. Do tego freeride i na skitury świetna. Pod butem 99. Pozostając przy Völklach to jeszcze Mantry M5 i nowsze M6, trochę inna konstrukcja i materiały, pod butem 96. Jest jeszcze jedna Mantra pod butem 102 (nie jeździłem). No i V.Werks BMT ale tu 109 i 90 (kiedyś były jeszcze 94. BMT z tego co słyszałem schodzą z produkcji, można jeszcze coś kupić w sieci. Mantra V.Werks w starszej szacie (teraz jest trochę białego) ale konstrukcyjnie bez zmian... Pozdrawiam.
    1 punkt
  12. wiadomo, wewnętrzna mniej potrzebna, a jakby co to skręcać można zawsze w jedną stronę. Moja koleżanka jak zrobiła prawo jazdy to pierwszy rok z pracy do domu wracała taką drogą, że na wszystkich krzyżówkach skręcała w prawo. Droga 2 razy dłuższa ale pewniejsza...
    1 punkt
  13. Po "sześciu" królach udało się wyjechać z ekipą na tydzień do Les 2 Alpes. Pierwszy raz pojechałem na wyjazd narciarski zorganizowany przez biuro podróży i było całkiem nieźle. Podróż, wyjazd w piątek około 17:00, dojazd na miejsce sobota 19:00 - pierwszy raz spędziłem 26h w autobusie, mimo fajnych miejsc ze stoliczkiem dojeżdżamy wypompowani. Po dotarciu na miejsce całkiem sprawnie organizatorzy rozdysponowuja apartamenty i po zalogowaniu się idziemy na krótki spacer po miasteczku. A miasteczko całkiem urokliwe, bez jakichś molochów hotelowych - całkiem przyjemna zabudowa. Śnieg wali tu dzisiaj cały dzień i według prognoz jutro ma być tak samo. Poprawa pogody ma nastąpić od poniedziałku Rano decydujemy się z Marcinem pójść z hotelu do krzesła le Diable - później będziemy korzystać z przyhotelowej gondoli Super Venosc wywożącej na szczyt Vallee Blanche Niestety okazuje się, że krzesło jest dzisiaj nieczynne. Generalnie wszystko powyżej Cretes jest zamknięte. Przebijamy się orczykiem pod gondolkę Ceufs Blancs. Jest dość archaiczna, 3 osoby ledwo się mieszczą, wszystko trzeszczy i drzwi się nie domykają, byle w górę:-) Śniegu mnóstwo, widoczność, kontrast zero Takich skrzyżowań wyciągów jest w ośrodku naprawdę sporo. Czasem w jednym miejscu krzyżowały się gondolka i dwa krzesła. W dolinie widoczność się poprawia. Gondola Super Venosc, te trzy budynki przy niej to nasz hotel. Korzystając, że tu jesteśmy wpadamy na drugie śniadanko do pokoju. Dzień kończymy z wynikiem 27km i 5 tys. m w dół. Poniedziałkowy poranek zwiastuje piękną pogodę i tak już będzie do końca pobytu. W końcu widzimy gdzie jeździmy i jest pięknie W poniedziałek ciągle jeszcze słychać wybuchy odpalanych ładunków, nic dziwnego, stopień zagrożenia - 4ka. Na szczęście w kolejnych dniach spadanie do 3 i 2ki. A kolejne dni wyglądały bardzo podobnie:-) Górna część ośrodka wraz z lodowcem W oddali Mont Blanc Kretem jedziemy dwa razy (pierwszy i ostatni:) Schodzi długo stąd później wybieramy zdecydowanie orczyki. Czerwona trasa w sektorze Fee. Trasa Glacier 1 Sektor Vallee Blanche Archaiczne krzesłko Mont de Lans, z najniższego punktu ośrodka. Trasa od orczyków pod krzesełko wyszła 14,6km i ponad 2km w pionie. Trasa Signal A tu całkiem sympatyczna winda umożliwiająca podjazd z górnej stacji gondoli Pierre Grosse pod orczyki. I to już koniec, 6 dni na nartach zleciało bardzo szybko. Wyjeździłem się jak osioł. Podróż powrotna była znacznie bardziej komfortowa, bo część osób wróciło samolotem z Grenoble. Też myśleliśmy o tej opcji, ale nie udało się znaleźć sensownego transp0ortu na lotnisko. Co do samego ośrodka mam trochę mieszane uczucia. Pierwszy raz widziałem tyle osób schodzących/zsuwających się bez nart po niektórych niebieskich trasach. Wynikało to z tego, że w innych ośrodkach te niebieskie z uwagi na nachylenie byłyby zapewne czerwone. Taka była m.in. trasa BellaCombes2 oraz Super Venosc 2 schodząca pod gondolę. Sama infrastruktura wyciągowa nie zachwyca. W ośrodku są właściwie tylko dwie nowe gondole Super Venosc oraz Pierre Grosse. Reszta sprzętu jest dość leciwa i niektóre krzesła naprawdę wolne np. krzesło Valle Blanche. Dodatkowo mocno irytujące były gondole Jardin Express 1 i 2. Zarówno zazwyczaj były do nich kolejki, po drugie sporo łażenie zwłaszcza tej pierwszej żeby się do niej dostać. Na szczęście odpowiednimi kombinacjami krzesał i gondola Pierre Grosse dawało się je ominąć. Natomiast pogoda i widoki była pierwsza klasa stąd wrażenia tak czy siak zostały mega pozytywne.
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...