W szczycie letniego sezonu na płaskim odcinku tras 3-4 są podłączone pompy do ściągania wody. Mi osobiście bardziej od wody przeszkadzają drobne napływające kamienie ( nie ma jednak tragedii jak w Szczyrku czy Czarnej Górze). Najsłabsze lata (pora roku) to były przez 2 ostatnie sezony. W szczycie lata nie mam wielkich wymagań. Na orczykach da się pojeździć często (nie zawsze) bez lodu i wody. W ostateczności z orczyków można wrócić z góry gondolą (osobiście jeszcze nie praktykowałem). Największe plusy to brak konkurencji na trasie i można podpatrzeć technikę skrętów zawodowo-klubowych narciarzy. Kiedyś (jakieś 15-20 lat temu) byliśmy z Miśką w szczycie sezonu (polskiego) w Szklarskiej, było słabo ze śniegiem i wiało tak, że wyciągi nie chodziły. Jeździliśmy do Herlikovic za Vrchlabi. Kanapa działała ale jakieś 2 pierwsze słupy były po trawie (sto metrów), po trawie całkiem łatwo się jeździ. Fajnie się jeździło bo było kilkanaście osób. Podobnie w maju w Harrachovie, przed ścianką do pokonania ziemia, błoto w butach (ze 20 metrów). Mała grupa zapaleńców, jak wszyscy zjechali (kilka do maksymalnie kilkanaście narciarzy, w zależności od godziny). Kanapę włączali jak wszyscy zjechali na dół, to było koło 2000 roku. Jak się chciało to coś tam dawało się pojeździć, ja byłem bardzo zadowolony.
Na Hintertuxa z domu to ja mam 870 km ale prawdą jest, że jak tam już jestem to czuję się jak w domu...