Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 06.05.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Majówka bez tłumów = Spiska Magura i Bielańske Tatry. Magura i okolice od Repsko przez Prislop, Prehrstie, Magurka, po Bukovina. Bardzo mało ludzi, trochę na rowerach, e-bike w przewadze (część z wypożyczalnie), kilku biegających i niewiele więcej spacerujących. Pomyśleć, że kilka kilometrów za granicą tłumy. W Zdiarze pojawili się polscy turyści. Co jeszcze 2 lata temu było nie do pomyślenia. Wg "miejscowych" prawdopodobne przyczyny to wzrost cen na usługi turystyczne w tym noclegi po Naszej stronie granicy i znośny kurs Euro. Pochodzone też w rejonie od Vrch Strednica przez Zdiarsky Vrch ...... i Monkowa Dolina. Pogoda bajka. Jednego dnia wiało 7/ms. Z narciarskich i turystycznych nowości to Strednica ma nowego Gospodarza. Deny nie skończą krzesła w tym roku. Parę fotek bez chronologii. Pozdrawiam mirekn12 punktów
-
Tegoroczna majówka była okazją do zamknięcia sezonu narciarskiego, który z powodu warunków śniegowych oraz z przyczyn rodzinnych był dla nas dosyć słaby. Mając na uwadze niedawne opady śniegu w Alpach i zachęty płynące zewsząd co do doskonałych warunków na lodowcach, zdecydowaliśmy się na wyjazd narciarsko-rowerowy, który mieliśmy w planach zrealizować kamperem. Dysponowaliśmy czasem od niedzieli 28-go kwietnia do soboty 4-go maja i pierwotnie mieliśmy zacząć od Kitzstienhorn i przesuwać się dalej w stronę Tyrolu. Już w trakcie jazdy 1-go dnia prognoza pogody zrewidowała nieco nasze plany, ponieważ zapowiedziano znaczące pogorszenie się warunków od czwartku 2-go kwietnia, kiedy to miał nadejść front deszczowo-śnieżny. Szybka decyzja i zamiast zatrzymywać się w Kaprun, pojechaliśmy dalej – do Zillertal i na parking pod lodowiec Hintertux, ponieważ liczyliśmy że odwiedzimy nieznane nam wcześniej ośrodki narciarskie (a Kitz znaliśmy z wcześniejszych wypadów, a ja osobiście jestem fanką Hintertuxa). Dojechaliśmy tam w niedzielę wieczorem na miejscu zastając sporo ekip kamperowych, które stacjonowały tam już chyba dosyć długo. Niedziela była akurat słabszym pogodowo dniem, ale za to poniedziałek miał być ekstra. Poniżej kilka ujęć parkingu ze stacjonującymi pojazdami kempingowymi. Jako jedno z nielicznych miejsc, pod Hintertuxem nie ma zakazu kamperowania, ale nie ma też specjalnie żadnych udogodnień. Toalety są czynne w godzinach pracy kas kolei górskiej, woda źródlana jest dostępna z sadzawki przy kolejce, zrzutu nieczystości brak. Swoją drogą ciekawe jak długo będą tolerować nocowanie na parkingu, bo część ekip lekko naszym zdaniem przesadzała z biwakowaniem. W każdym razie udało się tam przespać 2 spokojne noce w miłych okolicznościach przyrody 😊 DZIEŃ 1 – HINTERTUX i narty Rano bez stresu i przesadnej walki z czasem około 8:30 wygramoliliśmy się z naszego domku na kółkach i poszliśmy w kierunku gondoli. Dzień zapowiadał się wyśmienicie, słoneczko już świeciło nad szczytami. Nie ma co wiele mówić: petarda, żyleta, torpeda, czy co tam jeszcze można z kolokwialnych określeń użyć ogólnie miodzio: Rano warunki dosyć twarde, koło 12:00 poniżej Fernerhaus śnieg zaczął wymiękać, aczkolwiek wyżej było dalej znakomicie. Przerwa regeneracyjna z opalaniem na tarasie i dalej pomykaliśmy tak do 15:00 kiedy to już uznaliśmy że wymiękamy (wiem, mięczaki z nas ale mieliśmy na uwadze długi narciarsko-rowerowy tydzień). Po obiadku w kamperze i sjeście udaliśmy się jeszcze na spacerek po okolicy – kto widział wcześniej wodospad po lewej od gondoli? Niestety 1-szy dzień załatwił mnie w pewnym sensie na resztę wyjazdu, bo okazało się, że słońce spaliło mi twarz w sposób nie do opisania – przez następne dni stanowiłam żywą wersję biało-czerwonej flagi, zresztą do tej pory jeszcze odzyskuję fason 😉 DZIEŃ 2 – ZILLERTAL i rowery Obudziłam się rano z opuchniętą czerwoną twarzą, nie było mowy o dalszej ekspozycji słonecznej na śniegu, musieliśmy zjechać do cywilizacji po ratunek. Miła Pani farmaceutka w aptece w Mayrhofen (Polka) poratowała mnie Bepanthenem i sporą porcją próbek kremów z filtrami SPF50 i 100. Wysmarowałam się, założyłam buffa na twarz i wsiedliśmy na rowery. Kampera zaparkowaliśmy na dużym parkingu pod Ahornbahn – kolej była nieczynna więc parking darmowy (normalnie 2euro/h). Mieliśmy w planach trasę do jeziora Zillergrundl (ok. 1800m npm), niestety nasz plan został szybko zewryfikowany bo droga była „gesperrt” i pracował tam ciężki sprzęt blokujący przejazd nawet rowerem czy pieszo. Uznaliśmy że w takim razie pojedziemy doliną w stronę Zell am Ziller i tam wjedziemy na jakiś wyższy poziom. Trasa wzdłuż doliny bardzo przyjemna, po drodze ławeczki, place zabaw, w samym Zell fajna kawiarenka. Ponieważ na te manewry trochę nam zeszło czasu, zatrzymaliśmy się na lodach i obmyśliliśmy plan na resztę dnia, który zakładał przerzut do Stubaital ze względu na mało optymistyczną zmianę pogody już od środy ☹ Tymczasem jednak zawinęliśmy się z Zell am Ziller z powrotem w stronę Mayrhofen bo tam znaleźliśmy inne jeziorko Stillupgrund (ok. 1200m npm). Droga do niego bardzo komfortowa, niestety asfaltowa (z asfaltowaniem dziur), na końcu kilka tuneli i dalej droga gesperrt, ale nad jezioro udało się dojechać. Niestety trasa powrotna tą samą drogą. Ogólnie trwa teraz dużo prac związanych z usuwaniem osuwisk i zabezpieczaniem terenu, co chwila gdzieś prace drogowe czy terenowe – ewidentnie szykują wszystko przed sezonem letnim. Dodatkowo w wyższych partiach jeszcze leży śnieg więc nie ma aż takiego wyboru dostępnych tras. Po powrocie na parking wyruszyliśmy w kierunku nieznanej nam doliny Stubai, ponieważ musieliśmy zabezpieczyć tego dnia nocowanie (tam nie wolno parkować na dziko, a jedyny kemping przed lodowcem nie odbierał telefonu i nie odpisał na maila 😊 ). Dotarliśmy bardzo przyzwoicie po 17:00 do kampingu Edelweiss w Volderau k. Neustifft im Stubaital tzn. w godzinach pracy biura kampingu (do 17:30). Obsługa mało miła jak na moje dotychczasowe kontakty z Austriakami. Nie można stanąć na 1 noc (rozumiem żeby był szczyt sezonu, tłok i kampery waliły jeden za drugim, ale było jeszcze sporo miejsc wolnych), musieliśmy pobyt określić od razu na 2 noce. Na terenie kampingu była knajpka – chcieliśmy zjeść coś lokalnego bo przywiezione jedzenie nieco nam się znudziło, ale wszystkie stoliki były zarezerwowane (a potem wywiesili napis że restauracja zamknięta do czerwca). Na szczęście pani obsługująca skierowała nas naprzeciwko kampingu gdzie była wyśmienita lokalna restauracja / gospoda – polecamy Tyrolergrustl i inne pyszności: DZIEŃ 3 – STUBAI i narty Sprzed kampingu podjechaliśmy następnego dnia rano skibusem pod lodowiec podziwiając po drodze piękny krajobraz i niestety nadciągające od strony południowej chmury. Zakupiliśmy bilety na 1 dzień mając na uwadze konieczność odwrotu następnego dnia. Nie znaliśmy lodowca Stubai, zatem był to wyjazd poznawczy i nie wyszedł specjalnie pozytywnie tzn. w porównaniu z Hintertuxem wszystko było gorsze: - warunki słabe: kiepskie światło z uwagi na pogodę, miękki śnieg, na dole już wręcz hamujący - dużo więcej ludzi, węższe i mniej urozmaicone trasy (wiadomo że nie wszystko czynne, ale jednak) - najgorsze Kaiserschmarrn jakie jadłam w życiu Ogólnie zmęczyliśmy się nieco i znudziliśmy po przejechaniu dostępnych tras w ośrodku. Plus taki, że moja czerwona twarz nie cierpiała od nadmiaru słońca bo go nie było. Zjechaliśmy do doliny, gdzie zaczął padać przelotny deszcz. W przerwach między opadami wybraliśmy się na spacer w górę rzeki Ruetz. Mieliśmy opłacony jeszcze jeden nocleg i ochotę na wycieczkę rowerową na następny dzień więc deszcz nas nie ucieszył. Plan był taki, że jeśli będzie lało od rana, to zbieramy się od razu, a jeśli nie, to próbujemy gdzieś pojeździć. DZIEŃ 4 – STUBAITAL i rowery Rano kolejnego dnia pogoda nie była najgorsza tzn. przynajmniej nie padał deszcz ale z kierunku lodowca nadciągały złowrogie chmury. Ponieważ trasy narciarskie na lodowcu nas nie zachwyciły, mieliśmy w planach przynajmniej krótką wycieczkę rowerową – wymyśliliśmy kompaktową pętelkę w okolicy kampingu z nagrodą w postaci jakiegoś złocistego albo kawowego napoju w Milderaunalm na wys. ok. 1650m npm. Wróciliśmy się doliną w stronę Milders – bardzo ładna, malownicza zabudowa (niestety mam na kamerce, nie zatrzymywałam się żeby robić zdjęcia), skąd prowadzona była trasa MTB na górę częściowo szlakiem Rodelbahn czyli toru saneczkowego. Trasa była szutrowa i bardzo przyjemna z ładnymi widokami, po drodze tylko postój na przetaczanie rowerków nad pniem drzewa (akurat była ścinka), ale na górze niestety „alm” był zamknięty – jak większość tego typu atrakcji miał przerwę międzysezonową. Ponieważ na górze zaczynało kropić, to zebraliśmy się szybko w dół, potem jeszcze trochę popedałowaliśmy w górę rzeki do przyjemnego miejsca w rozlewisku z placem zabaw i infrastrukturą rekreacyjną. Potem na kamping i wycof strategiczny z powodu deszczu w kierunku Kaprun i Kitzsteinhorn. Po drodze zwiedziliśmy Kitzbuhel – również remonty międzysezonowe: Pod wieczór dotarliśmy pod Kitza, gdzie jak się okazało – mimo oficjalnych tablic z zakazem kamperowania kilka ekip stało i potwierdzało, że nikt nie przegania. Parking P1 pod Kitzem nie dość że przestronny, to wyposażony w kontener na śmieci oraz czynną cała dobę toaletę – taki wypas. Legalną opcją jest kamping w Kaprun – niestety zamknięty po sezonie albo w Zell am See, jest też parking pod Maiskogel, na którym nie ma zakazów postoju w nocy. DZIEŃ 5 – wycof na północ Nad ranem usłyszeliśmy dudnienie deszczu i tak – no niestety dogonił nas. Po sprawdzeniu kamerek na górze (totalna szarość) uznaliśmy że trzeba uciekać na północ. Wymyśliliśmy trasę w stronę Pragi, po drodze zmodyfikowaną na Karlowe Wary. Trasa przez Austrię malownicza oprócz tego że chmury wisiały nisko i co i rusz coś z nich kapało. Wjechaliśmy do Niemiec i było lepiej, choć chcieliśmy zatrzymać się w Regensburgu, a chmury w dalszym ciągu wyglądały groźnie. Ostatecznie zatrzymaliśmy się na krótkie zwiedzanie (parking wzdłuż Dunaju - miejscówka z Park4night), zjedliśmy pyszne „wursty” z kapuchą, musztardą i bułką w historycznej knajpce i pojechaliśmy dalej w stronę Karlowych Warów. Miejscówkę w Karlowych Warach mieliśmy upatrzoną – na obrzeżach miasteczka jest kamperpark na terenie hipodromu i pola golfowego. Bardzo przyjemna miejscówka, można zrobić serwis kampera, są toalety, prysznice, prąd, przystrzyżona trawka na części miejsc (część jest na utwardzonym terenie – te były już zarezerwowane). Na terenie ośrodka jest tez restauracja, ale nie mieliśmy okazji jej sprawdzić. DZIEŃ 6 – zwiedzanie i powrót Rano w sobotę zebraliśmy się pozwiedzać miasteczko oczywiście na rowerach. Do centrum trasa wzdłuż rzeki zajęła jakieś 15-20 minut. Wdrapaliśmy się na dwóch kółkach na punkt widokowy Piotra Wielkiego i Diany. Zjechaliśmy do urokliwej starówki, pospacerowaliśmy i zatrzymaliśmy się na kawkę w ogródku Cafe Elefant – polecamy choć ceny mocno europejskie. Wróciliśmy koło 13-tej i rozpoczęliśmy powrót na Górny Śląsk kibicując Idze w Madrycie. Podsumowanie: wyjazd super udany i niezapomniany z powodu patriotycznej opalenizny (którą usiłuję spacyfikować w dalszym ciągu). Dzięki mobilnemu domkowi możliwa jest duża elastyczność i spontaniczność wyjazdów, co polecamy wszystkim do przetestowania 😊2 punkty
-
Moim zdaniem można rozważyć: Zillertal - @JC chyba dawał filmik na youtube Dolina Gastein - bardzo fajne trasy trekkingowe (byłam), zapewne też sporo dla rowerów (wtedy nie miałam dobrego MTB) Ski Cirkus w połączeniu z Zell am See - Hinterglemm i Leogang reklamuje się jako raj rowerowy, przygotowywałam się kiedyś do wyjazdu trekkingowego tam i było mnóstwo fajnych szlaków, ale nie dotarłam (jeszcze). Może okolice Kitzbuhel? Z ogólnego wrażenia po majówce narciarsko-rowerowej w Austrii: w górach wszędzie jest pięknie i wszędzie mają rozwiniętą infrastrukturę letnią (trzeba sprawdzić terminy otwarcia wyciągów na lato, bo teraz jest po sezonie i większość nie chodzi).2 punkty
-
2 punkty
-
Kilka dni temu rozpoczęto inwestycję budowy nowej gondoli z Campitello na ColRodella. Dotychczas jeździł tam duży funifor na 125 osób. Nowe gondole będą mniejsze na ok. 30 osób. Budowa powinna się zakończyć przed sezonem zimowym 2025/26. Ale spokojnie będzie można rezerwować pobyty w Campitello i okolicach najbliższej zimy, bo dotychczasowy transport będzie zamknięty dopiero po przyszłym sezonie zimowym. To połączenie ma duże strategiczne znaczenie w jeżdżeniu po Dolomitach. Poza tym rozpocznie się budowa nowego wyciągu Lezuo, czyli połączenia krzesła pod Passo Pordoi z SassBece. To jest ta kanapa z żółtymi osłonami, którą wraca się Arabby na Belvedere pomarańczową SellaRondą.1 punkt
-
Byłem ze dwa razy rowerowo (powiedzmy w miesiącu letnim, bo w czerwcu) w Val di Fassa - jeżeli chodzi o trasy na rower szosowy, to bajka; nie jeżdżę na MTB, ale patrząc na mapę jest sporo tras i szlaków dla takich rowerów; można powłóczyć się po górach na nogach; jakieś feratty i tego typu "zabawy" też są; do tego w Canazei i Pozza di Fassa są termy; są też place zabaw dla dzieciaków; korty tenisowe, a także świetna kuchnia i oczywiście bombowe widoki. Dla tych, co nie mogą wysiedzieć na miejscu, 2h-2,5h autem jest Garda; 45-50 min jest do Bolzano/Bozen, które jest ładnym miasteczkiem/miastem do zwiedzania i na zakupy; jak ktoś lubi rowery i planuje zakupy rowerowe, to Sportler Bike Store na obrzeżach Bolzano robi wrażenie - tanio nie jest, ale wybór rzeczy robi wrażenie.1 punkt
-
W beskidzkim ośrodki Ski-Bila, gdzie od minionego sezonu działa nowa, 6-osobowa kanapa, powstanie nowa trasa niebieska - znany jest już jest jej przebieg, będzie to przedłużenie obecnej 5-tki: Mapa areálu | Ski Areál Bílá (skibila.cz) Wówczas przepustowość nowej kanapy zwiększona zostanie z dotychczasowych 2400 os/h na 2800 os/h. Północy stok będzie dysponował czterema trasami: czerwone 1 i 2 (z wariantem "3") oraz niebieskie 4 i 5.1 punkt
-
Sporo w tym racji - w latach młodzieńczych grałem w hokej .. (na tyle że dla łyżew na lata zawiesiłem narty- na lodowisko miałem 50m z domu) - nigdy nie widziałem żadnego meczu hokeja w telewizji ani na żywo .. interesowała mnie tylko gra.1 punkt
-
Trzymając się naszych forumowych pasji to zjazd w puchu bezdennym na już dającym adrenalinę spadzie 45 stopni jest dla mnie czymś ekscytującym. A na gruncie sportu... Jestem funem snookera. Nie ma tam żadnego polskiego zawodnika. I to jest kapitalne! Oglądam rozgrywki bez jakichkolwiek wskazań pasjonując się jakością gry. Jest mi dość obojętne kto wygra, choć czasem wchodzi czynnik "poczucia sprawiedliwości". Ale najlepszy mecz jest gorszy od własnej rundki dobrze przejechanej po wąziutkich ścieżkach leśnych w pobliżu mojego domu. Sport (w mediach) to opium mas.1 punkt
-
Wracaliśmy akurat z wyjazdu majówkowego, myślałam że mi oczy wyskoczą z orbit jak się wpatrywałam w wynik na apce w telefonie, tie-break to już była tortura...i w końcu - TAK! Udało się zakończyć triumfem ten mecz! Naprawdę WIELKIE BRAWA! Oby więcej takich sukcesów! 🙂1 punkt
-
1 punkt
-
Pozwolę sobie na małe uzupełnienie świetnego Wiesiu Twojego opisu off piste prawej (orograficznie) części Hintertuxa. W okresie zimowym i wczesnowiosennym (czyli teraz) jadąc grzędą i zjeżdżając dalej lejem zamiast skręcać w lewo do Fernerhaus można odbić na prawo, minąć Fernę i dalej puścić się w dół szeroką doliną dojeżdżając aż do Sommerberg. Daje to ponad 1000 m przewyższenia. Przy dobrym śniegu i pogodzie jest super jazda. Poniżej leja wygląda to tak... Pozdrawiam.1 punkt
-
My tak nieśmialo, chyba 10 sezon barki (Francja, Holandia, Belgia, Niemcy) i jak zawsze Mazury - jak dotąd wszystkie sierpniowe urodziny Curex spędziła przy ognisku a galę robimy z balonów .. o tym, że teść slipował coś kolegi z 3 piętra na Al. Nieppdległości nie wspomnę bo jeszcze mnie na świecie nie było. Przyznać jednak muszę, że techniczne historie i kaprysy silników zaburtowych lepiej ogarnia Żona ale już duże zabawki na barkach bądź morskich to moja bajka :). W tym roku w planie kanały w Ardenach a później po powrocie z Pucharu Inline w Hiszpanii dwa tygodnie Mazur. M.1 punkt
-
Odrobina danych, trendów, statystyk Link do artykułu: Analiza rozwoju ośrodków narciarskich w Polsce | Twój instruktor (twojinstruktor.blogspot.com) Analiza rozwoju ośrodków narciarskich w Polsce Pracę mniej więcej zgodną z ww. moim tytułem ma napisać na renomowanej uczelni mój serdeczny kolega, oczywiście też narciarz, oczywiście też instruktor narciarstwa. Postanowiłem mu odrobinę w tym pomóc. Na razie ściągnąłem sobie z kopalni wiedzy, czyli strony Lanove-drahy.cz, dane odnośnie powstałych kolei linowych w Polsce, czyli w absolutnej większości kolei przeznaczonych do nowo powstałych lub modernizowanych ośrodków narciarskich. Reszta to koleje stricte turystyczne (Solina, park w Chorzowie) lub dla skoczni narciarskich. Ale większość urządzeń jednak ma cel głownie narciarski. - - - - - - - - - - Niżej w artykule: *Co powstało w l. 2014-2024 *Ilość budowanych kolei linowych w latach *Ogólna i średnia długość budowanych kolei linowych w Polsce w latach *Kto buduje? *Co buduje? - - - - - - - - - - No to na wstępie co w ostatnich latach (2014 do br.) powstało (lub powstaje w br.) w Polsce: Jak widać prawie dekadę temu liderem inwestycji był Szczyrk, obecnie: Jaworzyna Krynicka. W tym roku ma być ukończona budowa krzesła w ośrodku COS w Szczyrku oraz rozpoczęta i ukończona inwestycja w Brennej. Stacja ma już podobno komplet pozwoleń. Jedźmy dalej? W jakich latach powstały koleje, które nam służą? Następnie sprawdziłem trend (liczony metodą stosową): Powyższe pokazuje, że historycznie powstawała średnio jedna kolej w jakimś roku (co jakiś czas), potem mieliśmy boom przyrostowy (do 2008 r.), mały krótki kryzys, znów boom i od mniej więcej 10 lat boom zaczął wygasać, aż ilość nowo powstałych kolei w Polsce ukształtowała się średnio na poziomie ok. 2 rocznie. I w 2024 roku... wszystko się zgadza: powstają dwie wcześniej wspomniane. Ile m kolei łącznie powstawało w danych latach? Okazuje się, że w rekordowym roku 2008 powstało w Polsce razem ponad 10 km kolei. W latach 2019-2021 mamy z kolei łączne wartości... poniżej 1 km, czyli bardzo skromnie. Natomiast w latach 2022-2024 między 2,5 a 3,5 km. Jaka jest średnia długość powstającej w Polsce kolei? Średnia z wszystkich lat to ok. 900 m. A tak to wyglądało w poszczególnych latach: A kto u nas budował i buduje? Pokazuje to zestawienie wg producentów: Okazuje się, że na 138 analizowanych kolei (nie ma w zestawieniu już nieistniejących, to będzie przedmiotem osobnej analizy i artykułu) aż 57 to produkcja Doppelmayra. Kolejne 29 to dzieło Tatraliftu (d. Tatrapoma), 15 - Leitnera, reszta to po kilka lub po jednej produkcji. A co u nas powstaje? Pokazuje to kolejny wykres, który jednak będzie wymagał tłumaczenia (z czeskiego, a w zasadzie ze... słowackiego, gdyż oznaczenia nadała strona Lanovky.sk): Już tłumaczę: - SLF-4 (najpopularniejsza kolej w Polsce) - niewyprzęgane krzesło czteroosobowe; - SLF-2 - niewyprzęgane krzesło dwuosobowe; - SLO-6 Bubble - krzesło sześcioosobowe wyprzęgane z tzw. bublinami (przykrycie); - SLO-4 - krzesło czteroosobowe wyprzęgane; i konsekwentnie, przy czym: - K - to kabinka, czyli po polsku najczęściej gondola; - PL - to wagoniki, gdzie liczba oznacza ilość pasażerów w wagoniku. To na razie byłoby na tyle, ale temat (analizy, wykresy, dane) będzie kontynuowany w czasie poza sezonem. Twój instruktor Maciek1 punkt
-
Jak się nic nie chwalą to raczej nie. Może kamienie są porośnięte jakimś endemicznym mchem i brak zgody zielonych jest...1 punkt
-
1 punkt
-
Ja nie znam Kralicak, Paprsek, ale znam Karlov, Koprivna;-) dawno w Jesionikach nie byłem. A kusilo1 punkt
-
https://fisi.org/tragedia-a-la-salle-il-mondo-degli-sport-invernali-perde-denis-trento/ https://www.ildolomiti.it/montagna/2024/tragedia-in-montagna-muore-a-42-anni-il-campione-di-scialpinismo-denis-trento https://sportal.eu/2024/05/04/tragedy-in-the-mountains-died-at-age-41-denis-trento/0 punktów