Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 08.03.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
23 punktów
-
23 punktów
-
11 punktów
-
9 punktów
-
9 punktów
-
9 punktów
-
8 punktów
-
Dzisiaj warunki stabilne. Góra z widocznością na 20m i tak jakieś 500m w wertikalu. Ale cały czas lekko sypie śnieg, warunki doskonale od 2700 do 1500. Środek zimy, na szczycie minus 7. Na trasach stół, nawet ta jazda w chmurach była super. Trasy znam, więc krótkim smigiem z uśmiechem na twarzy w dół. Wygląda na to że zima w Austrii dopiero się rozkręca. SUPER REZERWUJCIE ŚWIETA5 punktów
-
5 punktów
-
Cześć, Chciałbym na świeżo po powrocie, opisać swój pierwszy wyjazd w Alpy, w terminie 24.02-02.03. Przeglądałem mnóstwo ośrodków, posiłkowałem się forum, oraz rankingiem, jaki udało mi się znaleźć w sieci (https://nartywaustrii.com.pl/ranking-osrodkow-narciarskich-austria/). Ostatecznie, wybór padł na Saalbach. Zadecydował o tym, całkowity przypadek. Podczas rozmowy ze znajomym, na temat ogólno-narciarski, polecił mi miejscówkę w Leogang, należący także do Skicirus. Rezerwacji dokonałem pod koniec listopada. Cena za 4 osobowe studio, 135 euro/noc. Wyjechaliśmy z Warszawy o godzinie 4:00, kierując się najpierw, ku Wiedniowi, w celu szybkiego zwiedzenia, ponieważ nigdy nie miałem okazji odwiedzić tego miasta. Koło godziny 11.00 dojechaliśmy do Wiednia. Szybki, dwugodzinny marsz po centrum Wiednia, następnie dalej w trasę do Leogang. Polecam zwiedzić Wiedeń, poświęcając nieco więcej czasu. Piękne miasto. Na miejsce dotarliśmy, równo o 19:00. Droga przebiegła szybko, bez żadnych niespodzianek. Przechodząc do meritum. Dzień 1, czyli skrócony ski chalange, próba odwiedzenia, większości ośrodka. Z racji tego iż, ekscytacja sięgała zenitu, z niewiadomych przyczyn, stawiliśmy się już o 7;30 pod kasami, w celu kupna karnetu. Ośrodek otwierają dopiero o 8:00. Fakt, musieliśmy jeszcze z naszego apartamentu, pokonać dwa przystanki skibusem. Cena karnetu za jeden dzień to 72 euro. Wsiedliśmy do gondoli oznaczonej L3, po czym, po dojeździe do stacji pośredniej, wysiedliśmy z wagonika, żeby zaraz do niego wsiąść. Tu dało znać, brak doświadczenia w ośrodkach alpejskich, ponieważ, jak się okazało, aby dojechać na szczyt, nie trzeba w cale wysiadać. Myślę, że na twarzach obsługi gondoli, mógł się pojawić na twarzy uśmiech, widząc nasz manewr. Dalej wjechaliśmy gondolą L4 na szczyt i tu zaczęła się magia. Od razu przyatakowaliśmy pierwsze trasy 215, 212 na rozgrzewkę, następnie wjazd 8 osobowym krzesłem L5 na dalsze szczyty. Poniżej zdjęcie, na którym widać krzesło L5. Następnie powtórzyliśmy kilka wariantów trasami 215, 212 do zjazdu do gondoli L4. Później zaczęliśmy przemieszczać się w celu eksploracji dalszej części ośrodka. Trasami 217, 222, 169, 164, 161a dojechaliśmy do doliny w miejscowości Vorderglemm. Niestety zjazd do doliny, koło godziny 11, był już miękki i tworzyły się muldy z ,,cukru śniegowego”. Postanowiliśmy, nie zjeżdżać na sam dół, ponieważ, warunki na trasach były po prostu, zbyt słabe. Następnie wjazd gondolą I1, I2 na samą górę i dalsze zwiedzanie Skicirus. 166, 156, 2-3 wjazdy krzesłem oznaczonym H5. Później zjazd 166 oraz 152 w dół doliny do Saalbach, w celu przemieszczenia się do gondoli G1 oraz G2 na szczyt Bernkogel. I tu trafiliśmy na super trasę 125, która jest od północnej strony, gdzie do samego dołu dobrze się trzymała. Twardo i bez większych muld. Powtórzyliśmy drugi raz przejazd 125. Po ponownym zjeździe, zatrzymaliśmy się na obiad w Pulvermarcher Almhutte. Sznycel 15 euro, piwo 5 euro i dalej w drogę. Nie sposób nadmienić, że wcześniej mieliśmy kilka pitstopów, w urokliwych barach z leżakami, w celu uzupełnienia płynów, w postaci niskoprocentowego lagera J.W następnym etapie, gondola E5, E4 i krzesło E3, aby wjechać na przed szczyt Henne 2020 metrów. Zjazd 122, 121, mały odcinek czarnej 121a, przejazd gondolką E1, i piękna widokowa trasa 108, 104, 102 do Fieberbrunn. Koniec dnia. Wybiła godzina 17:00. Czas do bazy na odpoczynek. Nie odbyło się bez pomyłek. Wsiedliśmy w skibus, który wywiózł nas w złym kierunku do centrum Fieberbrum. Musieliśmy się przesiać w odpowiedni autobus do Leogang. Dotarliśmy na baze dopiero o 19;00… Poniżej, przybliżona droga jaką pokonaliśmy. Jak na pierwszy dzień, chyba zbyt ambitnie. Podsumowanie dnia. Mówiąc delikatnie, opadłą nam kopra, jak dobrze, w porównaniu do naszych ośrodków, przygotowane są stoki. Nowoczesna infrastruktura. Krzesła 8 osobowe, nówki sztuki(L6). Przytłaczająca nieco, wielkość ośrodka. Dzień 2, czyli relaks w naszej okolicy. Drugiego dnia, zaczęliśmy, trochę później J, wjechaliśmy o 8;15 na szczyt. Odkryliśmy najlepszą moim zdaniem, niebieską( ja bym ją śmiało zaliczył do czerwonej) trasę numer 206. Trasa z rana, jak marzenie, pusta i świeży, dość miękki sztruks, ale podkład beton. Trasa 206 szeroka, z kilkoma ściankami, gdzie można się rozbujać do 80 km/h, poćwiczyć technikę, można było ciąć na krawędzi po prawie całej szerokości stoku, bez obawy na innych, ponieważ innych nie było. Wariant od szczytu do stacji pośredniej ma 2170 m. Katowanie trasy trwało do godziny 11;00 bo szkoda było odpuścić tak dobrych warunków. Później, jakiś niskoprocentowy napój w barze na końcu 206, zdjęcie poniżej. Następnie, trasy po prawej stronie, czyli 212, 215 z wariantem czarnym 216, aż do trasy 222 i powrót. Dzień skończyliśmy już o 14;30, ponieważ nogi odmówiły dalszej jazdy. Zbyt intensywny dzień pierwszy. Na podsumowanie dnia: ,,Kto rano wstaje, temu sztruks i puste stoki Pan Bóg daje’’ Dzień 3, Trzeci dzień, początek ten sam. Później przejechaliśmy na drugą stronę doliny Saalbach, czyli szczyt Shattberg Ost. Aby dostać się tam z naszego Leogang, pokonaliśmy trasy jak dnia pierwszego ale odbiliśmy ze szczytu Prundelkopf trasą 166 oraz 152 na sam dół doliny. Dostanie się do gondoli A1 wymaga przejście przez centrum miasteczka Saalbach w pełnym ekwipunku, co przy plus 8 stopni, jest nie lada wyczynem. Upoceni jak po saunie wsiadamy do gondoli A1 następnie A2 i wyjeżdżamy na szczyt Shattberg Ost. Szybka decyzja, atakujemy czerwoną 1 oraz czarną 1b. Jedynką, można było iść pełnym piecem, ale na czarnej uda się zapalają… Po zjeździe 1b, stwierdzam, że już nie lubię czarnych tras. Trzeba nadmienić, że niektóre niebieskie to czerwone, a czarne to brunatne. Później wybieramy warianty strasami 4, 2, 3 po lkilka zjazdów. Godzina 13.00, postanawiamy odpocząć, wypić szybkie piwko, i kierować się w naszą stronę. Zjeżdżamy niebieską trasą 2a do samej doliny. Początek extra, ale czym niżej tym gorzej. Trasa ma 3500 metrów. Ostatnie 800 metrów, zjeżdżam 25 minut, i wszyscy wokół, jak i ja, walczą o życie. MULDY, ale to takie, jakich dotąd nie doświadczyłem. Mokry ciężki śnieg, o konsystencji piachu. Po dojeździe na sam dół, byłem mocno ,,zdegustowany”, ale zaraz chęci do dalszej jazdy ponownie wróciły. Wracamy w nasze strony czyli szczyt Kleiner Asitz, parę zjazdów 212, 206, oraz inne warianty. Koło 15:00 zjazd do doliny. Jako że, wiedziałem że ostatni odcinek, stok puścił soki, postanawiam, nie męczyć nóg i ostatni odcinek zjeżdżam gondolą L3. Podsumowanie dnia; oczywiście zajebioza, ale chciałbym trafić tam, kiedy na dole w dolinie jest odpowiednia temperatura około -3, -5 stopnia. Zjazd przy +8 na dolnych odcinkach nie należy do najfajniejszych. Dzień 4, relaks. Czwartego dnia, ruszamy jak zwykle rano, na początku jeździmy wspólnie po najbliższej okolicy. Może nie wspominałem, jesteśmy na wyjeździe w dwie pary. Następnie, rozdzielamy się, i każdy jeździ po swoich ulubionych trasach. Ja wybrałem 206, która tego dnia już nie była idealna. Dużo lodu, mgła, oraz sporo ludzi. Postanawiam zjechać dalej 206 czyli trasą 205. Jak się okazało, mimo odcinka dolnego, stok był dość twardy i mocno trzymał, jak na tą temperaturę. Dodatkowo, miałem okazję zmierzyć się na odcinku slalomu, oraz obejrzeć trening zawodowców. Przyjemnie się ich oglądało. W dalszej części dnia, kilka zjazdów na zmianę 206, 215, 212. Koło 16:00 zjazd do doliny. Coś mnie podkusiło, żeby zjechać do samego dołu. Katorga. Dzień 5, czyli najpiękniejszy dzień w moim życiu narciarza. Piątego dnia, pobudka o 6;00, wyjazd na Lodowiec Kitzsteinhorn. Droga z Leogang do Kaprun to około 45 minut. Na parkingu(parking darmowy) byliśmy około godziny 7:30. Wjazd na sam szczyt, zajmuje około 40 minut. Pogoda piękna, pełna lampa, na szczycie -7 stopnia, bezwietrznie. Warun idealny. Widoki zapierając e dech w piersiach, będzie extra. Po dotarciu na szczyt, szybkich parę fotek i jazda. KU*A MAĆ, jak tam było dobrze. Pierwszy zjazd, sztruks, twardo, krawędzie idą jak po maśle. Po pierwszym zjeździe, można dostać spazmów z wrażenia. Zjazd trasą numer 1 do gondoli Gletscherjet, następnie jeszcze raz ten sam wariant, później warianty trasą 7, 8a. Później przesunęliśmy się do krzesła numer 12, i trasą numer 12 kilka zjazdów. Jest bosko, trudne do opisania. Trzeba to przeżyć samemu. Niestety koło godziny 11.00 pojawia się tłum narciarzy. Dojeżdżając panowanie do gondoli mieszanej Gletscherjet( raz jedzie krzesło, raz gondola), można było poczuć się jak w starym, dobrym Szczyrku, kolejka na 15 minut. Co z rana wyjeżdżone to nasze. Później było coraz gorzej. Stoki rozjeżdżone, muldy, tłumy jak w ferie małopolskie w Białce… Zdziwiło nas trochę, że w Saalbach, nigdzie nie było kolejek, a na Kitzsteinhorn, takie tłumy. Jeźdźmy do 15;00 i kończymy ten przepiękny dzień. Dzień 6, czyli Last Day. Szóstego dnia, jeździmy po ,,swoim”. Czyli części ośrodka Saalbach w Leogang. Tradycyjnie 206 robi robotę. Ostatni dzień, więc nie ma czasu na odpoczynek. Trzeba się wyjeździć na zapas. Najdalej wypuszczamy się do krzesła I4. Ogień do oporu. Godzina 16;00 czas zjechać do doliny. Pogoda paskudna. Na szczycie śnieg, widoczność słaba, poniżej 1500m, deszcz. Nie przyjemnie. Podsumowanie Wyjazdu. Najpiękniejszy wyjazd narciarski. Zakochałem się w Alpach. Raczej nie wrócę już na macierze. Uwielbiałem Szczyrk, jak jeszcze było zimą, na ,,czym” pojeździć. Po pierwszym doświadczeniu, z Alpami, raczej będę tam wracał. Jest kilka już pomysłów na przyszły rok, może Dolomity. Oczywiście, wyjazd jest trochę droższy, ale wart tych pieniędzy. Wydaliśmy około 4500 zł/osobę. Kilka razy jedliśmy na stoku, ale zdarzyło nam się, gotować na bazie. Np. zapeklowałem swoje spaghetti. Jedynym minusem, to jakość jedzenia. Jest drogo i niesmacznie. Raz zjadłem Sznycla z kartofelsalad, za 25 euro. Moje spaghetti lepszeJ. Każdemu, z całą świadomością, polecam Saalbach, czyli cyrk na nartach. Na pewno tam wrócę, bo nie zjechałem wszystkimi trasami. Jestem, także ciekaw, jak wygląda sytuacja kiedy występuje, prawdziwa zima i zjazd do samego dołu daje tyle samo frajdy co wyższe partie. Z rozmów z właścicielem naszego lokum, dowiedziałem się, że jest to najsłabsza zima od 50 lat w tej części Austrii. Mam nadzieje, że będzie wam się podobała moja relacja. Zapraszam także do zadawania Pytań. Wszyscy wrócili cali i zdrowi bez kontuzji. Pozdrawiam . Poniżej kilka zdjęć z wyjazdu.4 punkty
-
CG 8.03.2024. Na Dolnym Śląsku na dzisiaj działa jeszcze: Zieleniec (Gryglówka i W3), Karpacz Kopa (Liczykrupa i Euro) i Karpacz Winterpol. W Beskidach: Szczyrk (Zbójnicka Kopa, 10.03 kończą sezon) i Wisła Siglany. Na Podhalu Rusiński, UFO no i Białka i Kasprowy. I to chyba na tyle. W CG czynna tylko Żmija i czerwona D. W nocy był lekki przymrozek tak że dośnieżyli D oraz dół C (od zjazdu z orczyka Jędruś). Na otwarcie -1C, w ciągu dnia doszło do ok +5 +6 C. Z rana warunki bardzo dobre, trasa ładnie wyratrakowana, śnieg lekko zmrożony. D w większości przejezdna na całej szerokości, jedynie w górnej i dolnej części jedna strona z ubytkami (ostatnie zdjęcie). Frekwencja bardzo mała, dopiero od ok 11.00 pojawiło się trochę narciarzy, ale i tak zajęte co 5-6 krzesło. Do momentu gdy kończyłem, czyli ok 12.00 górna i środkowa część trzymały bardzo dobrze, dolna już niestety mocno puszczała. W prognozach na stronie ośrodka nie widać niestety w najbliższych dniach przymrozków, w niedzielę i w poniedziałek w ciągu dnia +8C🙄 Jeżeli prognozy się nie zmienią to najbliższy weekend chyba będzie niestety ostatnim (oby nie).3 punkty
-
3 punkty
-
Byłem w okresie 11-14.01 w tej samej miejscowości, w pełnej zimie. Trasy 211, 2a na koniec dnia w niektórych odcinkach były trudne do zjazdu ze wglądu na stojących ? narciarzy. Trasy niebieskie mają ciekawe pochylenie na niektórych odcinkach,we Włoszech miały by już kolor czarny. Czerwone też dają popalić w nogi. Super ośrodek do jazdy, a nie do wożenia się 😉3 punkty
-
Leogang, to mała mieścina. Idealna jako baza wypadowa. Nie znajdziesz tu wielu restauracji, barów, aby spędzić czas po nartach. Po godzinie 19.00 miasteczko jest wymarłe. Cisza spokój. Dla mnie super, bo liczą się tylko narty Jeśli ktoś, jest zwolennikiem apreski, zdecydowanie powinien wybrać dolinę Saalbach. Życie nocne, jest tam zdecydowanie, bardziej atrakcyjne. Cenowo, Leogang będzie tańsze. Na minus, w naszej okolicy, były tylko dwa sklepy. Jeden market, otwarty od pon-piątek do 19.00, drugi z tradycyjnymi produktami regionalnymi (dobre piwko), był otwarty w godzinach ,,różnych" . Małe niuanse, ale tradycja nakazuje, trochę pomarudzić3 punkty
-
3 punkty
-
Sprawdzę to w sobotę, kupiłem wyjazd z Katowic. Napiszę, jak było.3 punkty
-
Ale podobno na tym śniegu nie będą mogły jeździć osoby, które przedłużyły ważność karnetu. Oni będą jeździć w grudniu dopiero zgodnie z OWeS punkt 17.23 punkty
-
3 punkty
-
Dziękuję za relację, Skicirkus muszę odwiedzić w jakąś "lepszą" zimę. Byłam tam tylko na 1 dzień przy okazji pobytu w Kaprun - Zell am See na tzw. rekonesans i trochę żałowałam, że nie odwróciliśmy proporcji zwiedzanych ośrodków (ale towarzystwo było mniej jeżdżące i trasy tam wydawały im się trudniejsze). Warunki w 2019r. pamiętam jako świetne, choć było też dosyć ciepło (2 tydzień lutego, ale słońce i na pewno powyżej 0st.C). Czy miejscówkę w Leogang uznajesz za optymalną czy zmieniłbyś lokalizację na inne miasteczko w Skicirkus??3 punkty
-
2 punkty
-
Jak były kiepskie warunki parę dni temu, to mimo tylko jednej czynnej kanapy z Zahradek, ludzie podjeżdżali do niej na bieżąco. A normalnie nawet przy 2 czynnych są spore kolejki.2 punkty
-
w takim razie pewnie zamkną na koniec "wysokiego sezonu" czyli po weekendzie, zresztą mając jedną mroźną noc poza marketingiem i zrobieniem komunikacji z parkingiem niewiele się da, D też z przewężeniami nie utrzyma się ... ostatni taki marny sezon pamiętam gdzieś w okolicach 90 roku - na Szrenicy wtedy była jazda na tylko na hali2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Dzisiaj odwiedziłem Kals am grossglockner i tam miałem jeździć. Miała być pogoda i warun, a było pochmurnie i muldy po 70cm. O 12 30 strat z powrotem na Heiligenblut. I to był strzał w 10. Jeździłem co prawda od 13 40, ale dałem w palnik i się najeździłem. Wyszedłem na free najpierw ale warun... puszek ale niestety taki zbity przez wiatr. Słabo się skręcało, więc od razu zjechałem na dół zmienić narty. Tracę na to całą minutę więc nie żal:) Wciągnąłem się do góry i na headach już inna jazda. Lekkie przesypy z wczorajszego opadu ale jazda przednia, na maxa.2 punkty
-
Można się spierać kiedy w Polsce kończy się sezon narciarski, ale na pewno nie znajdziemy takiego co powie ze w czasie ferii zimowych. A skoro tak, to powinni nasniezyc więcej w styczniu albo za friko przedłużyć karnety do końca grudnia 2024.2 punkty
-
Sezon jest naprawdę wyjątkowy i 6 marca w zasadzie nie ma za bardzo gdzie w Polsce pojeździć. Żeby pozjeżdżać w większym ośrodku, na większości dostępnych tras ostał się chyba tylko lodowiec białczański. Prognozy na ten tydzień pokazują, że najlepiej będzie skoczyć na narty w piątek i sobotę. Układ miałem taki, że dla mnie najlepsza była środa, tak więc podjąłem wyzwanie, mimo, że wiedziałem że na mróz nie ma co liczyć i będzie typowo wiosennie. Przegląd kamerek dzień wcześniej również wielkiego entuzjazmu nie wywoływał. No ale nie ma cudów, cieszmy się z tego co jest. Od razu mogę zaspoilerować, że jest co najwyżej tak sobie, a miejscami jest naprawdę słabo. Zaparkowałem na Remiaszowie kilka minut po 9 rano. Na parkingu góra 10 samochodów, po chwili dojechał autokar z gromadą dzieciaków. Początkowo przywitało mnie nawet słońce. Trasy od początku oczywiście miękkie, na Remiaszowie trochę przetarć, ale jest przyzwoicie. Bywalcy Białki jednak wiedzą, że aby się przenieść w kierunku Kotelnicy, trzeba się z Remiaszowa przemieścić trasą 10a, a ten łącznik jest akurat zamknięty, bo wygląda aktualnie tak: Trzeba więc narty wziąć w łapki i pokornie się przespacerować. Gdy tak spacerowałem, jakiś nieustraszony snowboardzista postanowił jednak że „potrzymaj mi piwo, ja nie przejadę?”. No i ruszył przez to bagno z rozpędu. Deska zatrzymała się po 2 metrach i facet wylądował centralnie twarzą w błocie. Niepowodzenie. Dalej w kierunku Kotelnicy jest trasa nr 9 wzdłuż pomarańczowej kanapy i tam jest aktualnie największy dramat. Dopuszczona jest do ruchu chyba tylko po to żeby się przemieścić na Remiaszów i Kaniówkę. Dzisiaj raczej nie widziała ratraka, co wcale nie dziwi, bo wyciągnąłby pewnie na wierzch jeszcze więcej błota. Tak więc jest bardzo wąsko, trasa degraduje się w związku z tym bardzo szybko, a na samym końcu mamy slalom pomiędzy siatkami, które zasłaniają błoto. Wyboru jednak nie ma, jeśli chcemy wrócić na Remiaszów i tak trzeba przez błoto/kałuże przejechać. Najbardziej płaska w ośrodku trasa wzdłuż Pasieka Ekspress również mocno pozwężana i z licznymi przecierkami. Legendarna ściana śmierci czyli trasa 6 i 6a w dobrym stanie, z dużą ilością śniegu. Największym zaskoczeniem była jednak dla mnie najdłuższa w ośrodku trasa na Kotelnicy. W centralnym miejscu wygląda tak: Mamy jedynie bardzo wąski przejazd (2-3 metry) z lewej strony zdjęcia i objazd od strony FISu (FIS w niezłym stanie). Bywałem w Białce wielokrotnie po sezonie, zdarzało mi się również jeździć w kwietniu i nigdy stan tras nie był nawet zbliżony do tego co widziałem dzisiaj w wielu miejscach. Nie znaczy to, że się oburzam na właścicieli. Jest jak jest, mamy dopiero początek marca, normalnie do końca sezonu jest jeszcze około miesiąc. Chętnych do jazdy nie brakuje, bo co prawda było dzisiaj luźno i w zasadzie przy każdym krześle szło na bieżąco (jedynie na Kotelnicy około 11 chwilowy zator), ale w całym ośrodku absolutnie nie czuje się pustek. Tak więc górale robią co mogą żeby chętni mieli gdzie jeździć. Jestem jednak pewny, że gdyby to był powiedzmy 25 marca, to ogłoszono by koniec sezonu. Odwiedziłem świeżo wybudowaną Karcmę Bania, no i jest grubo. Gdyby coś takiego postawili w Ischgl, wstydu by nie było. Postanowiłem wypróbować jakieś bardziej odpowiadające warunkom narty z mega full wypas wypożyczalni, bo czułem, że moje Ispeedy nie bardzo tu pasują. Padło na Volkle Deacony 80 lub 84 i faktycznie było lepiej. Najlepiej byłoby jednak gdybym poprawił technikę, bo szybko dzisiaj poczułem nogi:) Najlepsze warunki znalazłem dzisiaj na Kaniówce. Jeździło tam mało ludzi i było naprawdę bardzo fajnie. Zrobiłem tam chyba z 8 zjazdów, wróciłem na Banię, oddałem narty i o 15 zebrałem się do domu. Wyjazdu nie żałuję, bo jednak wyjeździłem się nieźle. Jeśli jednak planujecie wybrać się na pogodę w piątek lub sobotę i na ten pomysł wpadnie jeszcze kilka tysięcy ludzi (wyboru przecież w Polsce nie ma), to przy obecnych warunkach może być ciężko. Nawet jeżeli przymrozi w nocy. Nie wierzę, żeby do weekendu poprawiono drastycznie stan stoków, bo w wielu miejscach potrzeba naprawdę solidnego dośnieżenia. Zresztą jeśli szefostwo ośrodka chce jeszcze kręcić z 2-3 tygodnie, to trzeba podejść do dośnieżenia z sercem. W sumie jednak, jak buduje się coś takiego jak Karcma Bania, to chyba ich stać😊 Jeszcze jednak uwaga. Białka ma ważną przewagę nad Szczyrkiem w takich warunkach. W Szczyrku gdy nie ma śniegu wyłażą kamyczki, kamienie i kamulce i sprzęt jest w zagrożeniu. W Białce wyłazi ziemia i naprawdę trzeba mieć sporo pecha żeby uszkodzić sobie narty. Szutrówki więc raczej nie są potrzebne. I druga uwaga. Jak wyjeżdżałem solidnie padał śnieg. Może to uratuje sytuację?:)2 punkty
-
My jeździliśmy w połowie kwietnia 2023 tuż po świętach wielkanocnych, 2 dni Chopok + Strbske Pleso + Łomnica. Warunki super, 80% tras otwartych, mróz w nocy nawet w dolinie. Ale my jeździliśmy w tygodniu wtorek-piątek, ludzi było wtedy bardzo mało, ciężko było spotkać kogoś obcego na krześle/w gondoli. Trzeba wspomnieć że TMR nie dość, że wyłącza wtedy niektóre wyciągi to dodatkowo je spowalnia(jeżdżą na pół gwizdka). Ale to nie problem bo jeździ się bez kolejek. Ważna uwaga: trzeba jechać na prognozę, to przeklęta góra jest a to żadna przyjemność jeździć jak urywa głowę we mgle.2 punkty
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Warun petarda. Widać że śnieżyli, po strukturze sztruksu. Rozumiem że C FIS jest przejezdna off piste?1 punkt
-
I dodam: Bilety były do wykorzystania w SEZONIE, ale czy przypadkiem nie mieliśmy do czynienia (znów powtórzę: w niektórych przypadkach) z dowolnym i nieprzypadkowym sterowaniem znaczenia słowa SEZON???1 punkt
-
No to może wyjaśnię co mam na myśli bo wpisy Wasze do tego się odnoszą..... otóż Czarny Groń nie zakończył pracy "bo mu "stok spłynął" tylko zakończył bo skończyły sie ferie na których każdy zarabia najlepiej... stok został zamknięty przy warunkach na nim panujących o których inne ON w regionie (poza Białką) mogłyby marzyć (mam zdjęcia )... decyzja została podjęta znacznie wcześniej (wcześniejszy telefon do ON z zamiarem rezerwacji) i była ściśle "ekonomiczna".... Reasumując - patrząc z mojej strony ON nie wywiązał sie z kontraktu ze mną zawartego w momencie zakupu karnetów i nie widzę ani cienia wątpliwości że reklamacje musi uznać jeśli taką złożę... próba naciągnięcia mnie na jakieś dodatkowe koszta jest co najmniej śmieszna a na pewno bezczelna.1 punkt
-
To jest niezłe. Najpierw mówiliście że nie bedą śnieżyć, bo się nie opłaca. Stacje jednak śnieżą. To inni wątpią że to im nic nie da, bo zaraz spłynie. Każdy Polak ma inne zdanie.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Po co naśnieżać jak skipassy już sprzedane jesienią? Przecież to dodatkowe koszty1 punkt
-
Ogólnie to się zgadzam, że jest to ryzyko konsumenta, ale (przynajmniej teoretycznie) można sobie wyobrazić sytuację, że właściciele ośrodka sprzedadzą ileś tam sezonówek i wyjadą sobie za tą kasę do ciepłych krajów, twierdząc, że przecież nie było warunków by uruchomić wyciąg choćby na 1 dzień. To przykład skrajny, ale powinna być w regulaminie określona jakaś minimalna ilość dni.1 punkt
-
Odwiedziłem dzisiaj ten ośrodek, trochę bez przygotowania bo bergfex rzucił 11h słońca. Do 13 było zero, ach te bergfeksy:) Plan był prosty do 13 żona jeździ od 13 ja. Miałem jeden cel pojeździć z młodym na sankach bo trasa saneczkowa na mapie wygląda super i jest obsługiwana przez gondole:) Życie jak zawsze pokazało swoje, muldy na trasach po 50-70cm, ale to nic celem były sanki.... na trasie saneczkowej o szerokości ratraka ZJEŻDŻA NA NARTACH 1000 osób na godzinę. Tak więc nawet nie spróbowałem, żeby nie narażać dziecka. PODSUMOWUJAC KALS AM GROSSGLOCKNER TRASA SANECZKOWA 15A TOTALNA PORAŻKA, SZKODA CZASU. Piszę informacyjnie gdyby ktoś na nią liczył. Dzień uratował heiligenblut na który szybko się przegrupowałem. 2,5h zrobiło robotę ale to w drugim temacie.1 punkt
-
mówiło się o tym od dłuższego czasu; kiedyś podobna historia spotkała Marca Ghirardelli, który także był w konflikcie z austriacką federacją i zdecydował się na starty w barwach Luksemburga; rozmawiałem nawet z nim kiedyś o tym, bo spotkaliśmy się na jakimś tam krawatowym evencie i mówił, że finansowo to było dla niego w tym sensie korzystne rozwiązanie, że pieniądze od sponsorów trafiały do niego do kieszeni i że jak szło dobrze i nie było kontuzji, to było to dobre rozwiązanie; ale gdyby przydarzyła się kontuzja, to już nie byłoby tak kolorowo; organizacyjnie team to był on, więc sobie wszystko musiał załatwiać sam, bo jedyne wsparcie jakie dostał od luksemburczyków, to że raz na której z olimpiadzie zapłacili mu za hotel; natomiast wszystko inne przez całą karierę - treningi, trenerów, hotele, podróże opłacał sam. Nie wiem jaki "deal" z brazylijczykami ma Braathen, ale może być podobnie; tzn. ma wolność (o to mu w sporze z federacją norweską zasadniczo chodziło), ale też całe ryzyko gospodarcze i organizacyjne po swojej stronie. Cieszy natomiast, że chłopak z takim talentem i potencjałem, będzie pojawiał się tam, gdzie jego miejsce i to miejmy nadzieję, przez wiele wiele sezonów. Także wiadomość bardzo dobra.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Tu się - jak już pisałem wcześniej - odrobinę nie zgadzamy. Sezon bowiem: 1) był bardzo średni i nie każdy w trudnych warunkach dałby radę; 2) jednak został zakończony niestandardowo wcześnie. Przypuszczam, że ludzi, którzy zostali z kartkami w ręku, jest cała masa.1 punkt
-
Rohacze dzisiaj (wprawdzie Słowacja, ale blisko za granicą, a o warunkach wszyscy piszą tutaj). Warunki super, rano petarda, koło południa miękko. Za to nieoczekiwanie duże tłumy, głównie Słowaków, Polaków mało. tak to jest, gdy się dotrze nie na sam początek. Wstałam wprawdzie odpowiednio wcześnie, ale strasznie się nie mogłam pozbierać . Jeśli teraz przymrozi i "pokurzy", to jazda może być jeszcze długo1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
CAREZZA - We wtorek 20.02.2024 wybór zgodnie z planem pada na Carezze. @JC zachwala ją od lat w swoich Vlogach, inni youtuberzy także podążają tym krokiem, informacje są takie, że to fajna stacja rodzinna, średnio-mniejszych rozmiarów (wg skali alpejskiej), która w ostatnich latach się mocno modernizuje. A to dzięki prężnie działającemu prezesowi tej stacji, którym jest Florian Eisath (były zawodnik Alpejskiego Pucharu Świata). Do Carezzy jadę sam jako forpoczta familii ;), a rodzinkę zostawiam w Siusi pod stacją gondoli na Seiser Alm. Podróż zajmuje niecałą godzinkę z Kastelruth, dosyć krętymi i górskimi drogami przez Nigerpass (gdy tylko tzw. młodzi aktywiści wezmą na tapetę nazwy geograficzne, to nie wróżę dobrze tej nazwie ). Melduję się ok. godz. 9.00 na parkingu pomiędzy gondolami Laurin 1 i Laurin 2, w pobliżu górnej stacji Gondoli CABRIO THIERS. Parking nie za duży, ale pusty o tej godzinie (stało raptem kilka aut), płatny (6 euro dziennie). Wydaje mi się, że wszystkie parkingi w Carezzy przy wyciągach są płatne 6 euro. Ale gdybym się mylił to mnie poprawcie. Tego dnia w nocy był mróz, pierwsze wrażenia było takie, że jest zdecydowanie twardziej, niż na Alpe di Siusi i zdecydowanie mniej ludzi. Ale tego dnia także na Seiser Alm było twardziej, niż w poprzednich dniach i sporo ludzi pouciekało też na Secedy, Sellarondy, itp. więc też podobno było trochę lepiej pod względem tłoku. No, ale z pewnością nie tak jak w Carezzy, gdzie tylko dwa/trzy razy stałem kilka minut do krzesła/wyciągu tranzytowego i akurat nastąpiło spiętrzenie ruchu. Zaczynam jazdę od lewej strony ośrodka (patrząc na mapkę ich tras). Pomijam tylko wyjazd na górę gondolą Laurin gdzie były trasy czarne. Nie chciałem od nich zaczynać jazdy. Powoli zmierzałem trasami i wyciągami w stronę Przełęczy Carezza, czyli punktu najbardziej na prawo na ich mapkach. Po dojeździe na miejsce zrobiło się już znacznie cieplej, w tym miejscu słońce już też operowało dosyć mocno w okolicach godz. 11. Swoją przygodę z przełęczą zaczynam od kilku zjazdów czarną trasą, która już delikatnie puściła. Chyba jest to też najłagodniejsza z czarnych tras w Carezzy, takie było moje wrażenie. Piękna trasa, czerwona objazdowa także przyjemna do dłuższego skrętu. Jest to też kapitalne miejsce dla dzieciaków czy osób szkolących się. Są taśmy, jest orczyk (przyjemny, a nie zrywający), trasa dla dzieciaków, trasa z pomiarem czasu, a przede wszystkim jest BARDZO SZEROKO w części gdzie są tereny do nauki. Następnie zacząłem kierować się w drogę powrotną. Ośrodek narciarski jest tak położony, że im wyżej tym stromsze trasy, (zasada jak na Tatrzańskiej Łomnicy). A im niżej tym trasy łagodniejsze. Są dwa ciekawe rozwiązania, a mianowicie łączone wyciągi, że jadąc do góry możesz zjechać z wyciągu w połowie trasy, a nie jechać na górę gdzie możesz już zjechać tylko trasą czarną. Jednym z nich jest kanapa Paolina, gdzie przy jej górnym odcinku są dwie piękne czarne trasy (moim zdaniem stromsze niż czarna trasa na Przełęczy Carezza). Jednak ja ją polecam każdemu, kto potrafi zjechać z czarnych tras, widok spod Pasma Rosengarten na strome zbocza ww pasma oraz widok na dolinę, Dolomity i Alpy jest wspaniały. Drugim podobnym rozwiązaniem jest nowa gondolą Laurin, gdzie możesz wyjechać na najwyżej położony punkt ośrodka Laurin's Lounge. Górna stacja kolejki to majstersztyk inżynieryjny, warte zobaczenie. O widoku z góry z tarasu przy Laurin's Lounge nawet nie rozpiszę się za bardzo, bo był cudowny, pomimo tego że spotkało mnie wtedy załamanie pogody. Muszę zaznaczyć, że zjazd z Lourin Lounge jest wyjątkowo stromy, jest to najostrzejsza czarną trasa w tym ośrodku. Długo też trzyma twardo, bo nie jest tak narażona na ekspozycję słoneczną jak trasa czarna na Przelęczy Carezza. Reasumując. Pojechałem tam by zobaczyć tak promowany ośrodek na polskim YouTube, po drugie będąc w Alpe di Siusi drugi rok z rzędu warto sobie zrobić urozmaicenie, chciałem też uciec od tłumu. ZDECYDOWANIE WARTO tam pojechać na 1-2 dni, dla mnie nie jest to ośrodek na tygodniowy pobyt. Ale myślę, że dla wielu z Was byłby ok na tydzień, ma ok. 40 km tras, ma każdy rodzaj tras, dla dzieci, rodzin idealny, a mistrzowie narciarscy znajdą trasy dla siebie i TO JESZCZE JAKIE. Plusem jest także to, że jest sporo hoteli położonych blisko wyciągów, a nawet na trasach. Poniżej kilka fot z Carezzy: Poniżej kanapa Paolina składająca się z dwóch części, pośrodku trasy możesz z niej zejść, by uniknąć górnego czarnego odcinka. Poniżej foty z Karrer Pass Przyjemny nowy hotel przy Karrer Pass. Wydaje mi się, że go już widziałem na narciarskich Vlogach Poniżej górna stacja kolejki Laurin 2 i Laurin's Lounge + powyżej niej "Hutta" Przerwę na uzupełnienie kalorii zrobiłem we Franzin Alm - bardzo przyjemnej knajpce na stoku. Poniżej1 punkt