Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. Micheł

    Micheł

    Użytkownik forum


    • Punkty

      19

    • Liczba zawartości

      290


  2. Jeeb

    Jeeb

    Użytkownik forum


    • Punkty

      16

    • Liczba zawartości

      3 651


  3. ZdolnyŚlązak

    ZdolnyŚlązak

    Użytkownik forum


    • Punkty

      10

    • Liczba zawartości

      465


  4. marcinn

    marcinn

    VIP


    • Punkty

      9

    • Liczba zawartości

      4 842


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 02.03.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Dzień dobry Soszów 😎 Soszówglacier wciąż daje radę. Pozdrawiam 😁
    19 punktów
  2. @gabrik jak byś się jednak rozmyślił to śniegu starczy do maja Zermatt dzisiaj
    9 punktów
  3. Klepki i Siglany w Wiśle kręcą cały czas
    8 punktów
  4. Hej, Jako ze jestem jeszcze świeżo po, to wrzucam pokrótce swoje wrażenia z wyjazdu do Karyntii. Myślę, że o tyle warto, że nie każdy wybór był oczywisty. Założenia takie jak to prawie zawsze w moim przypadku: każdego dnia zwiedzamy inny ośrodek i objeżdżamy go ile tylko sił w nogach W planach było Nassfeld i Gerlitzen, reszta do ustalenia w trakcie wyjazdu, w zależności od fantazji, obłożenia, pogody, itp. Od razu zastrzegam, że każdy z opisywanych ośrodków odwiedziłem pierwszy raz, więc żadnych porównań względem innych warunków/aury/pory roku nie mam. Do meritum: wyjazd z Warszawy w piątek 22.03 chwilkę po 6, pomimo praktycznie bezustannego deszczu trasa idzie sprawnie bo chwilę po 13 jesteśmy pod Wiedniem, a koło 18 dojeżdżamy do Villach (wybraliśmy przejazd przez austriackie S6, S36 i dojazd do Kalgenfurtu przez S37). Schody zaczęły się za Klagenfurtem, bo zaczęło sypać gęstym śniegiem. Niby fajnie, ale przez paraliż na drogach oraz konieczność założenia łańcuchów na 3 km przed metą (w Matschiedl) pod nocleg zajechaliśmy dopiero koło 19:30. Tak, czy tak, nie ma tego złego, przez noc nasypało jakieś pół metra świeżego, choć komunikaty w Nassfeld mówiły nawet o 90 cm opadu. No właśnie, Dzień 1 (sobota), Nassfeld Trochę czuliśmy, że to niekoniecznie najlepszy pomysł, ale uznaliśmy, że gdzie indziej wiele lepiej (puściej) w weekend nie będzie, a w Nassfeld, przynajmniej w teorii jest gdzie się ludziom rozjechać. Na dodatek poranek przywitał nas bardzo obiecująco, więc i perspektywa jazdy w towarzystwie malowniczych widoków utwierdziła nas w wyborze: Niestety, im dalej w las tym gorzej. Na dodatek, pomimo iż pod ośrodkiem jesteśmy w sobotę o 8:30, to przez zamieszanie przy kupnie karnetów oraz sporą kolejkę do gondolki w Tröpolach, nartować zaczynamy dopiero w okolicach godziny 9:30. W górnych partiach ośrodka widoczność sięgała pewnie nie więcej niż 50 metrów do przodu, do tego trasy przykryte był całkiem grubą i stale powiększającą się (znów zaczęło sypać) warstwą świeżego śniegu. O ile dla mnie to nie był żaden problem, bo wziąłem swoje Thunderbolty, to chłopaki (brat + kumpel) na slalomkach trochę marudzili. Niemniej jednak, nie ma to tamo, przyjechaliśmy tu pojeździć a nie marudzić! Pierwsze kilka zjazdów zrobiliśmy po trasach 21, 23 i 40. Jazda z gatuknu tych "czujnych" - raz, że trzeba było uważam żeby na kogoś nie wpaść, dwa że jednak błędnik też momentami trochę w tym mleku wariował. Na szczęście im bliżej południa tym bardziej jaśniało, a zarazem coraz bardziej kusiła wschodnia część ośrodka (lewa strona mapy), ta za drogą na przełęcz. "Kusiła", bo od rana była zamknięta z uwagi na prowadzone w tym rejonie strzelania (przeciw)lawinowe; szczęśliwym trafem krzesełka ruszyły akurat w momencie gdy kończyliśmy przerwę na calimero. Decyzja była szybka, dzięki czemu (przez chwilę ) czekały na nas puste i nierozjeżdżone stoki. Pierwsze zjazdy "siódemką" bardzo fajne, trasy nr. 1 i 4 też niczego sobie, choć kopne warunki nie rozpieszczały. Trochę gorzej było na 9 i 8, co było zresztą dobrze widać, bo większość narciarzy walczyła o życie na (niezbyt wysokich) ściankach. W drugiej części dnia stopniowo przebijaliśmy się w kierunku Carnii (trasa nr. 80, prawa strona mapki). Warunki na trasach 51, 52, 65, 69 oraz 70 bez zaskoczenia - kopne, porozjeżdżane i generalnie bez szału, do tego na dojazdówce do Rastl czekało nas omijanie prowadzących nierówną walkę z naturą. Wielką natomiast niespodzianką okazał się zjazd czarną 75 - zdecydowanie najtwardsza i najrówniejsza ze wszystkich objechanych przez nas tego dnia tras, w końcu można było trochę pośmigać - może i niezbyt szybko, ale za to fajnym skrętem! Trasa nr. 77 też całkiem ok, sporo frajdy dał zjazd nieratrakowanym, choć mocno już rozjeżdżonym czarnym wariantem w górnej części trasy. Na koniec czekał nas prawie siedmiokilometrowy (tak mi wychodzi z GPS'u) zjazd czerwoną Carnią (nr. 80), z vertical'em ok. 1200 m. Ponieważ lubię takie wycieczki, to całkiem mi się podobało, choć musze przyznać że warunki były zdecydowanie dla koneserów - dosyć tłoczno, kopny i rozjeżdżony śnieg, do tego im niżej tym większa kasza (w dolinach był tego dnia - jak zresztą przez cały nasz wyjazd - całkiem spory plus). Koniec końców pojeździliśmy całkiem solidnie, bo wyszło mi lekko ponad 43 km zjazdów i 8450 m verticala. Niemniej jednak ośrodek "do poprawki" przy lepszych warunkach - nie zachwycił, bo nie miał prawa z uwagi na tłok (weekend) i warunki (pogoda), ale to co zobaczyłem to fajnie wyprofilowane trasy (uwielbiam takie typowo czerwone zjazdy z licznymi zmianami kierunku jazdy i profilu terenu!), na których innego dnia miałbym z pewnością masę frajdy --- Dzień 2 (niedziela), Bad Kleinkirchheim Wybraliśmy się tutaj uciekając przed tłumami. Zaparkowaliśmy strategicznie, przy orczyku nr. 8, tak żeby móc obrócić bez problemu cały ośrodek. Zaczynamy chwilkę przded 9 od Maibrunn Alm. Dookoła (i na parkingu i na stoku) pustki, pierwszy zjazd trasą nr, 11 lekko asekuracyjnie - jest twardo (miejscami wręcz lodowo), ale nieco nierówno i prawie całkowicie bez kontrastu (bardzo miękkie światło, na szczęście bez jazdy we mgle). Za drugim razem już lepiej, przy dobrym kontraście musi to być bardzo fajna, "sportowa" trasa. Stopniowo przeskakujemy w kierunku Kaiserburg'a - całkiem sporo frajdy dała mi trasa nr. 7, ale zdecydowaną gwiazdą dnia była trasa nr. 2. Niezbyt długa, ale szeroka, z dużą liczbą garbów, idealnym warunkiem i w ogóle tym co tygryski lubią najbardziej. Równoległa do niej "piątka" trochę gorzej - nie tak równa (twarde odsypy), przez co zjazd trochę na hamulcu. Niestety zarówno czarna 8, jak i czerwona 6'ka były zamknięte (?brak śniegu w dolinie - tak to wyglądało). Czerwona jedynka do pośredniej trasy gondoli jakoś nieszczególnie zapadła mi w pamięci, co świadczy o tym, że z jednej strony nie było źle, ale z drugiej też niczym mnie w takim razie nie zachwyciła. To co mnie natomiast urzekło to sam Kaiserburg. Nie wiem czemu w końcu nie zrobiłem mu żadnego zdjęcia (chyba mi światło albo kompozycja nie zagrały; w zamian landszafcik z wnętrza), ale ten brutalistyczny zamek (czy tam, jak pewnie powie większość, betonowy kaszalot) naprawdę ma coś w sobie! Po południu uciekliśmy w kierunku St. Oswald. Na początek wjazd dwuosobowymi krzesełkami nr. 12 i 13 i szybka inspekcja stoku - pomimo iż trasa nr. 13 jest zamknięta i ewidentnie płynie, to jest jeszcze przejezdna - już wiem jak wracam! (spoiler - powoli i uważnie, ale bez strat w sprzęcie ). Postanowiliśmy zaczynać od północy (St. Oswald, prawa strona mapki) i stopniowo wracać do Bad Kleinkirchheim. Objechaliśmy w zasadzie wszystko co było do objechania, w dolnych częściach robiło się już kaszowato, ale trasy nr. 26 i 27 wciąż dawały sporo frajdy. Najlepiej oczywiście trzymała się górna ośrodka, najbardziej przypasowała mi czarna 21 oraz czerwona 28, ta druga z rewelacyjnym widokiem na Feld am See Na koniec dnia zostały trasy nr 14 i 16 - może niezbyt urozmaicone, ale szerokie oraz wciąż dobrze się trzymające. Jak już wspomniałem, zjazd do bazy odbyłem zamkniętą 13'ką (jakoś nie lubię jeździć krzesełkami na dół ) - trochę walka o sprzęt, ale co przejechane, to moje. Koniec końców był to całkiem udany dzień, a 44 km w nogach - biorąc pod uwagę warunki - to imho dobry wynik Teraz najważniejsze - czy polecam ten ośrodek? To zależy. Na pewno jest to dobra opcja na weekend, bo z uwagi na trochę skansenowaty charakter jest tam raczej pusto. Choć i tutaj coś może się zmienić, bo w St. Oswald działają już nowa gondolka i krzesełko, więc pewnie i reszta ośrodka sukcesywnie będzie zaliczać upgrade. Jednak mając do wyboru idealny warun i pełną lampę tu lub w Nassfeld, zdecydowanie wybiorę to drugie. --- Dzień 3 (poniedziałek), Gerlitzen Wybaczcie, nie będę za wiele się rozpisywał bo tu trzeba jeździć a nie pisać; w skrócie: RE-WE-LA-CJA! Pod gondolką w Annenheim zameldowaliśmy się jeszcze przed 8, więc o 8:30 byliśmy na szczycie. Na kopule szczytowej wiało tego dnia niemiłosiernie (zwłaszcza do południa, kiedy to się zachmurzyło), ale co się wyjeździłem to moje. Pierwsze zjazdy czerwoną jedynką i czarną dwójką (choć ja nie wiem z której ona strony jest czarna) to było najlepsze co tylko może się narciarzowi trafić - równiutki sztruks, pełna lampa, pusty stok. Ciąłem zakręty jak po*ebany, póki tylko nóg starczyło. 24'ka do orczyka na początku była lekko zmrożona, więc przyczepności było mniej niż więcej, ale na drugim zjeździe już było jak trzeba. No i King of the Hill, czyli trasy 13, 14, 15 i 16 prowadzące na północną część góry. Pomimo, że trafiliśmy tam dopiero koło 10, to wciąż było idealnie - 900 m verticala długim skrętem i na prawie pełnym gazie, uśmiech mi z gęby nie schodził przez cały zjazd! Z tras wartych polecenia urzekła mnie też czerwona 8'ka. Dosyć wąska, trochę "karkonoska" w profilu i odczuciach, i dająca furę frajdy z carvingowania. Na koniec dnia: niech 52 km w nogach i vmax=82 km/h (w końcu było jak i gdzie się puścić!) mówią same za siebie. Jeśli tylko ktoś z Was będzie miał taką okazję, to gorąco polecam ten ośrodek - idealnie wyprofilowane, zróżnicowane, a do tego (zwykle) szerokie trasy robią mega robotę! --- Dzień 4 (wtorek), Mölltaller + Ankogel Ponieważ było już miło, to teraz dla odmiany musi być tak sobie... Czwartego dnia wybraliśmy się na Mölltaller. W zasadzie to gdzie byśmy nie pojechali to by było źle, bo wszędzie miały być chmury i śnieg, ale liczyliśmy na to, że a nuż na lodowcu będzie - z uwagi na wysokość w m n.p.m. - nieco lepiej. Niestety, srogo się przeliczyliśmy. Pod wagonikiem byliśmy o 8:30, koło 9 byliśmy nad Eissee. A tam prawie wszystko zamknięte (łącznie z Panoramabahn, które według komunikatu miało kręcić). Śnieg kopny (gruba warstwa), widoczność licha (dlatego zdjęć brak), a do tego całkiem duży tłok, więc zjechaliśmy co było do zjechania (9, 10, 11, 12) i po krótkiej naradzie uznaliśmy, że trzeba stąd uciekać, bo gorzej być już na pewno nie będzie. A że w okolicy najbliżej jest Ankogel, to tam też się wybraliśmy A co nas czekało w Ankogel? Ano niespodzianka. Zajechaliśmy na miejsce chwilę po 13, i okazało się, że na miejscu warunki są zupełnie inne (lepsze!) niż na Mölltalerze. Przede wszystkim było tam całkowicie pusto (choć nie wiem, czy od rana tak, czy dopiero po południu ośrodek opustoszał), do tego śnieg też jakby mniej kopny niż na lodowcu. Do tego im dalej w dzień, tym coraz więcej przejaśnień! W skrócie: 1 i 1a rewelacyjne (zwłaszcza ta druga, bo i mniej zjeżdżona), podobnie 6'ka; kręciliśmy tam aż do samego zamknięcia naprawdę dobrze się bawiąc. Na dół zjechałem nieczynną 2'ką - dużo muld, mokry i ciężki śnieg, ale trasa przejezdna bez problemu. Podsumowując, Ankogel skojarzył mi się trochę z Kasprowym Wierchem na sterydach - podobne odczucia z jazdy i otaczającej przestrzeni i generalnie jazda na tak! Koniec końców wyszło prawie 30 km, z czego 12 "zmęczyliśmy" na Mölltalerze, a kolejne 18 - w nieco krótszym czasie - już w Ankogel, które zdecydowanie uratowało nam dzień. O lodowcu się nie wypowiem, bo zdecydowanie muszę dać mu drugą szansę w lepszych warunkach, za to Ankogel to rewelacyjny i nieco bardziej kameralny ośrodek, idealny na jeden dzień. Na plus wysokogórski klimat, na minus trochę upierdliwa gondolka na Hannoverhaus, na którą trzeba czasem poczekać - nie z uwagi na tłum (bo go nie ma), a fakt że jest raz na 7 minut. --- Dzień 5 (środa), Drei Zinnen (Dolomity) Na koniec wyjazdu, niespodzianka i szybki wypad w Dolomity, do 3 Zinnen. Dlaczego? Ano, bo prognozy były takie, że jeśli gdzieś, to właśnie tam jest szansa na złapanie odrobiny słońca na koniec wyjazdu. W Verschiaco meldujemy się o 8:30, szybciutko kupujemy karnety i jeszcze przed 9 jesteśmy pod szczytem Monte Elmo. Niebo zachmurzone, ale widoczność dobra; warunek śniegowy rewelacyjny. Przez pierwsze pół godziny jest jeszcze pusto, dopiero potem robi się ludniej, ale wciąż bez kolejek do wyciągów. Na początku zaliczyłem dwa zjazdy czarną 13'ką, pomimo tego, że dwa razy celowałem w dłuższy, czerwony wariant. No cóż, ostatnie czego się spodziewałem, to że zjazd na niego będzie tak schowany. Koniec końców oba warianty znajduję jako bardzo fajne: 1) czarny jest zdecydowanie bardziej wymagający i dający mocno popalić udom, choć w tak dobrym (wzorcowym!) warunku zjazd nim to sama przyjemność; z kolei 2) czerwony daje dużo więcej przestrzeni na wariactwa i oddanie się prędkości . Generalnie, trasy w górnej partii trzymały się dobrze aż do końca dnia, pomimo lekko plusowych temperatur i popadującego do południa śniegu. Na trasach nr. 11, 40 i 41 (przebicie w stronę Signaue) było jednak sporo gorzej - na ściankach były już całkiem spore odsypy, a im niżej tym bardziej cukrowaty był śnieg. Miałem nawet wątpliwości czy na 41'ka zawitał w ogóle ratrak, ale koniec końców wydaje mi się, że po prostu na co trudniejszych fragmentach to narciarze tak mocno zdegradowali stok. Niekwestionowaną gwiazdą dnia była na pewno trasa 5a, gdzie można było grzać ile fabryka dała i ciąć zakręty do woli, bez oglądania się na to czy w kogoś wjedziemy (bo nie było w kogo ). Dobrze się też trzymał czarny wariant trasy nr. 3; niestety czerwoną 10'kę zamknęli nam slalomiści. Na dodatek, oprócz okazji do rewelacyjnej zabawy (skorzystaliśmy również ze slalomu na 5b) w końcu zaczęła nam sprzyjać pogoda! "Gwiazda dnia": Na koniec dnia wróciliśmy na Monte Elmo, gdzie aż do godz. 16 tłukliśmy warianty trasy nr... 16 (przypadek? ) Koniec końców dzień oceniam jako rewelacyjny. Po pierwsze, w nogi weszło aż 56,6 km zjazdu (to chyba mój osobisty rekord; łącznie z wyciągami wyszło ciut ponad 100 km) oraz 11 200 m verticala. Po drugie, popołudniowe słońce i panorama na Dolomity znajduję bardzo miłym akcentem na koniec wyjazdu. Minusy? Na pewno cena karnetu, 74 euro za dzień jazdy to sporo. Malutkim minusem kładą sie też plusowe temperatury i dosyć szybka i mocna degradacja południowych stoków; na szczęście te o północnym nachyleniu nadrabiały! Pozdro, Rumcayz
    5 punktów
  5. Zima w Polsce w tym roku niespecjalna jakaś (zwłaszcza luty), na szczęście nie w całej Europie tak wygląda. Hintertux się jakoś broni, choć i tu mogło być lepiej. Było tej zimy kilka super opadów, jednak nie do końca pomogły. Wszystkie duże powdery, czyli takie od 50 do 120 cm na dobę były przy bardzo silnym wietrze S, S-W 6do8 i niewiele tej pokrywy białego zostało na stokach i pobliskich miejscówkach do freeride. Najgorzej wywiewało z moich ulubionych terenów po prawej (orograficznie) stronie ośrodka, między gondolami. Do tej pory jeszcze po nich nie zjeżdżałem (w tym sezonie). Nieco lepiej wygląda lewa strona lodowca, ta pod Kleiner Kasererem i Lärmstange. Na szczęśce parę razy udało mi się pojeździć poza trasami i nawet na dedykowanych do tego nartach. Głównie pod kanapami Lärmstange 1,2 i pod Kasererem oraz Lärmstange (szczytami) Lärmstange kanapy i okolice Nie byłem oczywiście jedynym który miał ochotę pojeździć po nieratrakowanym i trzeba się było uwijać w odpowiednim tempie. Na trasach też oczywiście nie było źle 11b Sonnenhang oficjalnie jeszcze w tym sezonie nie była czynna (podobnie jak 8a Buggelpiste) Nie obyło się bez strat w sprzęcie, nie które zlodzone skałki były przykryte tylko niewielką ilością śniegu Najlepsze warunki pod ścianami Kaserera i Lärmstange, żeby robić fajne linię trzeba trawersować jak najbliżej pod skały by nabrać odpowiedniej wysokości. Czasami widać małe obsuwy Linie całkiem fajne, sępy jednak niszczyły śnieżne pola w szybkim tempie Pod Lärmstange mam zawsze mieszane uczucia. Tylko tutaj bardziej jak na obrany tor jazdy, patrzę w górę czy nie obrywa się jakaś skała... Miejsc mocno rozjeżdżonych nie brakuje Widok na różne warjacje tras nr 2 Lärmstange od dołu Niższa część ośrodka Okolice kanap bardziej i mniej rozjechane Sztruks starałem się omijać w takie dni jak ognia (ale w inne dni też jeździłem) Pojeżdżone oczywiście solidnie i z radością jaką tylko narty mogą dać... Kolejny wyjazd planujemy w połowie marca, mam nadzieję, że jeszcze coś dopada w mojej ulubionej części ośrodka. Pozdrawiam.
    5 punktów
  6. Bajka👍. pozdro
    5 punktów
  7. Tylko prognoza z mrozem jest już przeszłością, jak pisał @koliber w innym wątku, ta "zima" która ma wrócić teraz w piątek (a właściwie nocne przymrozki) znowu stanie się wiosną za kilka dni
    4 punkty
  8. Dawno nikt tak się nie postarał 👍dzięki za relację. Ja już box na dachu parę h I jadę na karyntię:)
    4 punkty
  9. Zieleniec też chce do nich dotrwać, u nich już działa tylko W5, W3 i Gryglówka, nawet Mieszko i Diament już padł.
    3 punkty
  10. Gdyby tak było w połowie kwietnia to bym powiedział normalka, ale początek marca, słabiutko. Trzeba zalewać bak do pełna i jechać na południe...
    3 punkty
  11. Chyba właśnie przeczytałem relację sezonu😉. Wielkie dzięki. Jestem fanem Karyntii z wyróżnieniem Nassfeld i Gerlitzen, więc lektura była podwójną przyjemnością. Może trochę przynudzam, bo pisałem już w tym tonie kilka razy, ale narzekając na 74 euro w 3 Zinnen pamiętaj, że w tym samym czasie na Chopoku było 65 euro:)
    3 punkty
  12. Z FB Izersko-Karkonoskiej Pogody: LUTY REKORDOWY ---- Artykuł porusza kwestie klimatu, ale kilka słów o pogodzie też jest. ---- Zakończył się rekordowo ciepły luty 2024 r. Był to miesiąc niezwykły, ponieważ oprócz tego, że był najcieplejszym lutym w historii pomiarów IMGW, to dodatkowo miał największą anomalię ze wszystkich miesięcy w historii pomiarów. Jako pierwszy przekroczył barierę 6° powyżej normy względem okresu referencyjnego 1991-2020. Najniższa średnia temperatura miesięczna została zanotowana na Śnieżce (-1.8°C), a najwyższa w Dobrogoszczy (+7.6°C). Na dolnośląskich nizinach dominowała izoterma +7°C, co odpowiada anomalnie ciepłemu marcowi. ---- Znaczna rozbudowa naszej bazy danych pozwoliła na dokładne sięgnięcie w klimat lokalny. W komentarzach znajdziecie ciekawe mapy obrazujące miniony miesiąc. Będą pojawiały się nowe. ---- Na obszarze województwa dolnośląskiego średnia temperatura miesięczna lutego wyniosła +6.53°C i była o 6.23° wyższa od normy wieloletniej 1991-2020. Gdyby ten luty był marcem, zajmowałby 4. miejsce wśród najcieplejszych. Jeżeli chodzi obszar polskich Karkonoszy i Gór Izerskim wraz z pogórzami, średnia temperatura lutego wyniosła +2.29°C i była wyższa od normy o 5.77°. O prawie 1° wyprzedzony został luty 1990 roku. Mimo tego wysoko w górach utrzymywała się wysoka pokrywa śnieżna, przez cały luty osiągając w najwyższych partiach ponad 150 cm. Śnieżka tu przedstawia się nieco gorzej, ale to głównie ze względu na zwiewanie zarówno opadów, jak i pokrywy. Ciekawość wzbudziła także lawina śnieżno-błotna ze zboczy Studniční hory z połowy lutego. Nie świadczyła ona bynajmniej o brakach w śniegu, a przede wszystkim o przemoknięciu całego profilu śniegowego aż do gruntu, co było skutkiem dość intensywnych opadów deszczu. Podobne sytuacje zdarzają się obecnie w Tatrach. Śniegu za to brakowało poniżej 1100 m n.p.m. Zdarza się to raz na jakiś czas, podobne sytuacje miały miejsce w 1998 i 2014 roku, kiedy choćby w Jakuszycach śniegu w drugiej połowie lutego nie było. Stacja klimatologiczna w Jakuszycach notuje temperaturę i pokrywę śnieżną dopiero od 30 lat, stąd nie wiemy, jak było wcześniej. Niemal pewnym jest, że analogiczna sytuacja z brakiem śniegu zdarzyła się w 1989 roku. Tu też należy dodać, że choć na obszarze województwa praktycznie od połowy XIX wieku nie było cieplejszego lutego, to w obrębie gór znacznie cieplejszy był luty 1914 roku. Przez większość dni aż po najwyższe szczyty utrzymywały się całodobowo dodatnie temperatury, co skutkowało tym, że na karkonoskim grzbiecie średnie w tamtym miesiącu wyniosły około 0°C, a więc odchylenie sięgało niemal 8°. ---- Na drugim biegunie są niezwykle zimne lute z lat 1956 i 1986 roku. Odchylenie od normy w na terenie województwa osiągnęło wówczas odpowiednio -12.75° i -9.40°. Jednocześnie luty 1956 roku ze średnią obszarową temperaturą -12.45°C był najzimniejszym miesiącem w historii pomiarów. O około 2° zimniejszy był luty 1929 roku, w którym notowano większość krajowych rekordów zimna (Olesno -37.2°C, Duszniki-Zdrój -37.0°C). Bynajmniej do połowy XIX wieku nie było zimniejszego miesiąca. Ponadto ponad 5-stopniową ujemną anomalią zarówno w województwie, jak i w górach, charakteryzował się luty 2012, jako najzimniejszy w XXI wieku. ---- Krótko możemy podsumować także zimę. Na obszarze województwa dolnośląskiego zima charakteryzowała się dodatnią anomalią temperatury wynoszącą +3.01°. Była to zima bardzo ciepła dzięki lutemu. Grudzień na południu i zachodzie województwa był lekko ciepły, na pozostałym obszarze bardzo ciepły, natomiast styczeń w górach był w normie, na pozostałym obszarze lekko ciepły. Zima zajęła 3. miejsce od 1951 roku, ustępując tej z 2006/2007 roku (+3.36°) i rekordowej z 2019/2020 roku (+3.59°). Za najzimniejszą uchodzi ta z 1962/1963 roku (-7.49°). W obrębie gór anomalia w¬¬yniosła +1.71°. Było to jednak znacznie mniej, niż średnio w województwie, dlatego w górach zima była 9. najcieplejsza od 1951 roku, ustępując sezonom 2007/2008 (+1.79°), 1997/1998 (+2.16°), 1988¬¬¬/1989 (+2.16), 2015/2016 (+2.30°), 2013/2014 (+2.41°), 2019/2020 (+2.85°), 1989/1990 (+2.94°) i daleko od najcieplejszej 2006/2007 (+2.97°). Po drugiej stronie, podobnie jak w województwie, zima 1962/1963 (-6.03°). ---- Z czego w ogóle wynikała tak ekstremalnie ciepła aura w lutym? Mieliśmy dość niezwykłe cyrkulacje. Inaczej, cyrkulacje nie były niezwykłe, ale długość ich trwania. Praktycznie przez cały luty wzorzec był następujący: adwekcje (poziome przepływy) z południa zaburzane co jakiś czas przez niże atlantyckie. Za jedne i drugie odpowiedzialny jest północny Atlantyk, który w tym sezonie rozgrzany jest ekstremalnie i choć nie raz zdarzało się, że przy bardzo mocno wychłodzonym Atlantyku mieliśmy bardzo ciepłe zimy i vice versa, to w tym sezonie nastąpiło swoiste sprzężenie. Zima odeszła nad Skandynawię i tam pokazała, na co ją stać. - Jeśli chodzi o pogodę w najbliższych dniach, to do poniedziałku 4 marca trwać będzie południowy przepływ znany nam z lutego z bardzo wysokimi temperaturami, ale potem zacznie się zaburzać. Temperatury spadną, a wysoko w górach zrobi się mroźno. Co do opadów śniegu, jest to na razie niewiadoma. Tak czy inaczej, szykujmy się na liczniejsze epizody zimowe, które mogą sięgać znacznie niżej, niż karkonoski grzbiet. Wszystko wskazuje na to, że marzec będzie miał nie tylko niższą anomalię temperatury od lutego, ale nawet bezwzględnie będzie od niego chłodniejszy, choć patrząc na temperaturę lutego, nietrudno będzie to osiągnąć.
    3 punkty
  13. Rokytnice od jutra też tylko dla pieszych. W Dolnej Moravie czynny górny talerzyk, trasy przy głównej kanapie czynne, ale nie ratrakowane.
    2 punkty
  14. Jeżeli naprawdę planują jeszcze odśnieżanie to chyba lepiej by było żeby zrobili przerwę techniczną jak Tylicz do 8 marca. PS Słotwiny właśnie padły a tam przecież warunki zawsze jedne z najdłuższych w Polsce. FB: Norwescy synoptycy zapowiadają mróz #naCzarnej! Oni znają się dobrze na niskich temperaturach, więc trzymamy mocno kciuki, aby prognoza się sprawdziła ❄️ Gdy tylko przymrozi, ekipa Snow Crew od razu zabiera się za dośnieżanie 😀 Ważne❗️ Na ten moment otwarte trasy to B, C i D. Od poniedziałku godziny otwarcia ośrodka ulegają zmianie - w tygodniu zapraszamy Was od 9:00-17:00.
    2 punkty
  15. Jak nie odpalą armat w nadchodzącym tygodniu [mrozy], to mogą się zamykać. Obecnie wyjście z Luxtorpedy to jazda po błocie, góra B wystawiona na słońce - został wąski pasek. Dół B dostał mocno po 4 literach w ostatnich dniach i wygląda słabo.
    2 punkty
  16. Na CG dalej w nocy ma być -4st C i niżej, co gwarantuje włączenie armat. Mam niecny zamiar wyprowadzić moje GS na poranny spacer w kolejną niedzielę.
    2 punkty
  17. Paweł W ostateczności tanio i blisko to Szwajcaria Bałtowska zostaje. Ceny w PLN. pozdrawiam
    2 punkty
  18. Na Goryczkowej jest super a z racji wolniejszego krzesła jest znacznie bezpieczniej - radykalnie zmniejsza sie ilość "sierot" na śniegu - siedzą bezpiecznie na krzesłach i podziwiają widoki..
    2 punkty
  19. Marco Odermatt po raz kolejny potwierdza że w GS jest zawodnikiem nie z tej ziemi... prawie wypada w drugim przejeździe giganta w Aspen a i tak zwycięża po raz kolejny... 9 gigant sezonu i 9 wygrana 🤯 😮
    1 punkt
  20. Dzięki @Jeeb, znajomy zgarnął dzieci i byli w zeszły tydzień (4dni) nawet już nie dopytywałem gdzie (narzekali tylko, że słaba pogoda). Ja na przyszły tydzień (nie znalazłem kompana) , ruszam jeśli prognozy się utrzymają bliżej granic kraju. Generalnie stwierdziłem, że jestem nieźle pierdyknięty, biorąc pod uwagę zależności: praca - miejsce zamieszkania, moja fascynacja nartami jest irracjonalna, no ale spróbuj przekonać ideowca, że wartości o które walczy, są skazane z góry na niepowodzenie. Trzymam się maksymy "dopóki walczysz jesteś zwycięzcą". P.S. nawet ten post jest potwierdzeniem chorobliwej fascynacji, ale na dziś nie chcę tego leczyć.
    1 punkt
  21. Co prognozy to inne, według tej już od wtorku mają być przymrozki i trwać przez cały marzec. Chociaż wiadomo że te długoterminowe to rzadko się sprawdzają.
    1 punkt
  22. Ja na miejscu CG zrobiłbym pauzę od jutra. Na tyle mocne maja armatki, ze dwa-trzy dni śnieżenia i mogą działać kolejne 2-3 tygodnie.
    1 punkt
  23. Zaległa relacja z wczorajszego dnia na Salatynie. Właściwie to nic nie muszę pisać jak wstawię zdjecia. Trójka lawinowa troszkę nas ostudziła bo na Salatyn nie weszliśmy choć parę osób wchodziło. My po ocenie sytuacji wybraliśmy Brestowa- przedni Salatyn i tam trawersowalismy 3 razy i zjeżdżaliśmy. Piękny dzionek i zdecydowanie z chęcią go powtórzymy w niedzielę czy poniedziałek jak się pogoda sprawdzi
    1 punkt
  24. "Norwescy synoptycy", "norweska kula', grimson, to Ty im chyba te teksty piszesz??😉
    1 punkt
  25. Wy tu o nartach prawicie a ja od 3 dni obserwuję w swojej okolicy stada ropuch. One owszem wędrują ale nigdy w lutym. Dziś widziałem pierwszego zaskrońca. Te pojawiają się ale dopiero w kwietniu.
    1 punkt
  26. Trochę cicho w wątku pucharowym, śledzę zmagania, został jeszcze miesiąc do końca sezonu pucharowego. Miniony weekend storpedowany przez duże ilości świeżego śniegu w Dolomitach, oba super giganty pań w Val di Fassa odwołane... szkoda bo fajna trasa. Panowie za to ścigali się w USA przy pięknej pogodzie, kryształową kulę za generalkę zapewnił sobie Marco Odermatt. Tak się marzy o zawodach Alpejskiego Pucharu Świata w Polsce. Raczej małe szanse by w najbliższych latach się to udało, może kiedyś... ____________________________________________________________________________________________________________________________ Odbiegając trochę od głównego tematu - narciarskiego PŚ, w miniony w weekend w Polsce po raz pierwszy gościł PŚ w snowboardzie alpejskim. Zawody były rozgrywane na Jaworzynie Krynickiej na trasie 2A. Mimo ogromnych trudności z pogodą, cały luty oderwany od rzeczywistości, pogoda kwietniowa. Udało przeprowadzić się bardzo udany weekend pucharowy. Naprawdę bardzo dobrze się to oglądało. Trasa wytrzymała, to zasługa ekipy która o nią dbała, wysypywali ogromne ilości substancji żeby utrzymała się jako taka twardość do końca zmagań. Czytałem że mieli specjalistę od przygotowywania tras w warunkach beznadziejnych - Bułgara Wiktora Giczewa. "Tak naprawdę, jeszcze na dzień przed rozpoczęciem rywalizacji, nie było wiadomo, czy uda się przygotować szalenie miękką trasę na tyle, by można było w ogóle po niej jeździć. - Wykorzystaliśmy tutaj asystenta technicznego Wiktora Giczewa, który przygotowuje trasy na igrzyskach olimpijskich dla narciarzy alpejskich. Ma zatem ogromną wiedzę. Nikt chyba lepiej na świecie od niego nie potrafi używać i analizować soli na śnieg. Nawet krąży anegdota, że jak okazało się, że jak Wiktor do nas przyjedzie, to oficjele uznali, że zawody na pewno się odbędą - mówił Winkiel. By do zawodów w ogóle doszło, to na trasę wysypano osiem ton soli i chemikaliów. I to pomogło. W sobotę trasa była bardzo dobra, w niedzielę było już gorzej, ale dało się jeździć." https://sport.interia.pl/zimowe/news-pachnialo-katastrofa-ale-polska-dokonala-niemozliwego-swiat-,nId,7355000 Podczas zawodów w obu dniach było w okolicach 10-13 stopni... do tego słońce. Kibice dopisali, dobra atmosfera. Super weekend pucharowy. Ekipy zawodników i FIS zadowolony z organizacji i przebiegu zawodów. Może w przyszłym sezonie znowu uda się gościć taką imprezę. "Siała baba mak" w wykonaniu opiekunów trasy "Fura Adasia" porzucona w błocie Kryształowe kule rozdane Na miejscu udało się spotkać (i to nie raz) Adama Małysza, co dla mnie jako wielkiego fana sprzed lat było czymś niezwykłym 😊 Wspólna fotka i autograf zdobyty 👍
    1 punkt
  27. oczywiście najważniejsze jest towarzystwo potem warunki a Zwardoń i Zakopane albo Zinal i Zermatt to tylko tło
    1 punkt
  28. I na mapie ściennej wyżej niż Kasprowy.. 👍
    1 punkt
  29. W grudniu też przez chwilę zastanawiałem się nad skipassem tylko na Val Gardene vs całe Dolomity. Nie ma co przycinać na tym, całość brać i heja... Tutaj moje wrażenia z wyjazdu:
    1 punkt
  30. Ostatnio aura sprzyja nartowaniu. Słońce prawie codziennie. Na górze trochę wieje, tak pod 60-70 km/h. Generalnie jak na lodowiec w styczniu, to warunki bliskie ideału. Po opadach śniegu trasy już nie tak zlodzone. Do tego narciarzy mało. Na jedynce i jeden a pojedyncze osoby. O dziwo najwięcej narciarzy na orczyku przy Sommerbergu (bez żadnych kolejek oczywiście). A i od świąt nie ma na trasach ani jednej tyczki. Grupy sportowe wrócą chyba dopiero w marcu. Cały Hintertux dla amatorów. Muld i odsypów nie widać przez cały dzień (no może gdzieś na ściankach na górze coś się trafi). Ujeździć się można do upadłego w promieniach słońca... Na jedynkach (1, 1a) i Tuxerjochu wygląda to tak... Pozdrawiam.
    1 punkt
  31. Samotność na stoku, a gdzie? Wiadomo zawsze w tym samym miejscu
    1 punkt
  32. Cennik sezonowego skipassu na całe Dolomity jest już znany od jakiegoś czasu, teraz podochodziły cenniki poszczególnych regionów. Poniżej podaję sezonowe skipassy (dla dorosłych) na poszczególne regiony wchodzące w skład Dolomiti Superski (w kolejności od najtańszych) San Martino di Castrozza / Passo Rolle - jeszcze nie podali cen sezonowych skipassów, do tej pory region wyceniany był z dolnego zakresu, można spodziewać się zakresu 500-550 euro Gitschberg Jochtal / Plose - (470 euro zakup do 24.12) 530 euro Arabba / Marmolada - 500 euro Val di Fassa - (520 euro zakup do 24.12) 560 euro Carezza - (520 euro zakup do 24.12) 560 euro Alpe Lusia / San Pellegrino - 530 euro Civetta - 560 euro Val di Fiemme / Obereggen - (570 euro zakup do 24.12) 660 euro Alta Badia - 645 euro Cortina d'Ampezzo - (755 euro zakup do 24.12) 815 euro 3 Zinnen - (780 euro zakup do 24.12) 860 euro Val Gardena / Alpe di Siusi - 780 euro Kronplatz - 900 euro (abstrakcyjna cena na tle reszty regionów, sam Kronplatz niewiele tańszy od całości Dolomiti Superski!)
    1 punkt
  33. Harrachov zamyka się jutro. https://www.skiareal.com/zima/index.php?lang=7
    0 punktów
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...