Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 25.05.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
Autor artykułu jest przeciwny budowie wyciągów narciarskich na terenie PPK motywując to tym, że będzie to miało negatywny wpływ na przyrodę. Zapomniał tylko napisać, że przez teren parku przebiegają drogi krajowe, wojewódzkie, powiatowe i gminne jak również linia kolejowa. Znajdują się na jego terenie liczne stacje benzynowe , linie energetyczne, zakłady przemysłowe, itd.4 punkty
-
Pan Florek to fajny gość, pamiętam jak jeszcze studiowałem to nam zawody narciarskie dofinansowywał. Niech buduję stacje, przyda się konkurencja dla Szczyrku.2 punkty
-
Nie ma to nic wspólnego z PiSem.Zaczal budować 20 lat temu, za własne pieniądze, żadnych SSK. A środowiska łapówkarzy, wymuszających łapówki na inwestorach jest jeszcze starsze...1 punkt
-
1 punkt
-
Zgadza się. Aby cokolwiek powiedzieć więcej to warto byłoby znać choćby ślad podejściowy i prognozowany zjazdu. Wszedłem na Google Earth (daje kapitalny wgląd) i nie bardzo rozumiem gdzie był wypadek, bo aby spaść 1200 m to trzeba byłoby porwać się na ekstremalne żleby po północno-zachodniej stronie. Tam na przykład plecak lawinowy do niczego by się nie przydał. Ale po drugiej stronie trasa wydaje się do zrobienia dla turystów. Nie zmienia to postaci rzeczy, że jeśli jest się solistą to plecak lawinowy jest jedynym realnym sposobem na podwyższenie szans przeżycia. Nawet gdyby je zwiększał tylko o 20%. Dla mnie symptomatyczne są te przeprosiny Wielickiego. Czyli, że był splot niekorzystnych okoliczności a Tekieli błędu nie popełnił. To jest jednak ciekawe, bo w tak stromym terenie, przy 3-ce, metoda Muntera pewnie by wyrzuciła "nie iść". Dlatego stwierdzenie (wcześniejsze) Wielickiego, że "niepotrzebnie" brał narty może być jak najbardziej słuszne, bo mógłby poruszać się po bezpieczniejszym śladzie. Albo nie podciąć deski. Może w takich okolicznościach lepiej zdjąć narty? Kiedyś z Robertem mieliśmy taką sytuację w okolicach Gran Zebru. Weszliśmy na ślad podejściowy w kotlinę gdzie był gigantyczny depozyt totalnie zdegradowanego śniegu (dosłownie pył). Czułem się jak na końcu lufy armatniej. Z dużym trudem doszliśmy do stromego brzegu zamykającego kotlinę. Tam mozolnie wspięliśmy się na ostrogę skalną i po skale już spokojnie, na grań. W każdym razie, każdy wypadek, w tym i Tekielego, powinniśmy traktować jako szansę na naukę i przemyślenia. Czekam cierpliwie na pełniejsze dane i wypowiedzi ekspertów. Na razie dyskusja podszyta jest "polityką" i emocjami. A co do zasady, to zawsze szukam błędu bo inaczej chodzenie po górach byłoby rodzajem loterii.1 punkt
-
W czasach mojej młodości,gdy jeszcze jej nie poszerzyli i nie zniwelowali,rzeczywiście to była czarna...1 punkt
-
Dwa dni tegorocznej majówki spędziłam na trekkingu w słowackich górach, w niewielkim paśmie Gór Choczańskich, wciśniętych pomiędzy Tatry Zachodnie, Jezioro Liptowskie i Małą Fatrę. W przeciwieństwie do bardziej znanych sąsiadów nie ma tutaj parku narodowego, tak więc szlaki dostępne są cały rok, a nie od połowy czerwca - jak w Tatrach. Pomimo tego i pomimo bliskości polskiej granicy nawet w długi, słoneczny weekend nie było tutaj tłumów. Zapraszam na krótką relację z rodzinnej wycieczki: Wielki Chocz (1608 m npm.) Podobno z tego szczytu, dającego nazwę całemu masywowi, są najlepsze panoramy w całej Słowacji. Postanowiliśmy to sprawdzić w słoneczny poniedziałek, 1 maja. Na Chocz prowadzi gwiaździście kilka szlaków z różnych miejscowości. Najkrótszy i chyba najpopularniejszy jest niebieski, od zachodu - z wioski Valaska Dubova. My wybraliśmy trasę z północy, od strony Jasenovej, bo można zaliczyć pętlę (a właściwie ósemkę) z połączenia szlaków czerwonego i zielonego (do Dolnego Kubina). Możliwe - choć dłuższe - jest również dojście od południa szlakami z Likavki, Rużomberoka i Liskovej, a także od wschodu - z miejscowości Lucky. Jak widać - do pokonania jest ponad 1000 m przewyższenia i to przez większość czasu - stromym podejściem, a potem - takimż zejściem. A oto i bohater dnia: Początkowy fragment szlaku prowadzi przez błotniste leśne drogi wzgórza Bralo, widocznego na pierwszym planie, potem wychodzimy na planinę, a następnie zaczyna się ostre podejście już w granicach rezerwatu przyrody. Trudy podejścia wynagradzają nam krokusowe łąki - tam, gdzie tylko zejdzie śnieg, pojawia się zaraz liliowy kobierzec. Śniegu na szlaku jest jeszcze sporo - powyżej 1200 m npm. Niektórzy idą nawet w raczkach - niegłupi pomysł. Mnie z konieczności muszą wystarczyć górskie buty. Za to im wyżej, tym lepsze rozpościerają się widoki, jak na przykład tutaj - na Małą Fatrę: Ostatni fragment szlaku ubezpieczony jest łańcuchami, choć tak naprawdę nie są potrzebne, bo wejście po skałkach nie jest trudne. Na szczycie zaskoczył nas niezły tłumek ludzi. Ale widoki faktycznie super: Schodzimy zielonym szlakiem, tzw. letnią drogą. Śniegu tutaj faktycznie jakby trochę mniej. Z widokiem na Wielką Fatrę: Stredna Polana - to tutaj odbija niebieski szlak do Valaski Dubovej. My kontynuujemy zejście szlakiem zielonym. Po łagodniejszym fragmencie do polany Drapać zaczyna się długie, bardzo strome zejście wąską i krętą ścieżką przez las mieszany. Odzywają mi się kolana - z dezaprobatą. Chwila relaksu po zejściu na polanę Zasadce: Ostatni fragment to wędrówka szlakiem zielonym, a potem polną drogą bez szlaku do Jasenovej, z widokami na okoliczne wzgórza i formacje skalne. Na kolejnym zdjęciu - Ostra i Tępa Skała koło Vysnego Kubina, a w oddali ośrodek narciarski Kubinska Hola (chyba?): Około siedemnastej docieramy do punktu wyjścia. Zasłużyliśmy na dobry obiad - a że na trasie na Wielki Chocz nie ma żadnych schronisk czy kiosków z gastronomią, lądujemy w Valasce Dubovej w Janosikowej Karczmie na pysznej pizzy. Polecam. [cdn.]1 punkt
-
Dolina Prosiecka i Kwaczańska Na wschód od Wielkiego Chocza rozpościera się grupa Sielnickich Wierchów, a jeszcze dalej dwie urokliwe dolinki krasowe - Prosiecka i Kwaczańska. Obie doliny wraz z płaskowyżem Svorad na północy i Mariańską Cestą na południu okalają masyw Prosiecznego. I ta właśnie pętla była celem naszej drugiej wędrówki. Rozpoczynaliśmy z parkingu w wiosce Prosieczne. Płatny 3 euro, ale za to dostaliśmy papierową mapkę z opisem szlaku i najważniejszych atrakcji. Wlot do doliny Prosieckiej: Spektakularne Skalne Wrota - początkowy fragment biegnie przez drewniany mostek, a następnie kilka łańcuchów. Wkrótce jednak płynący dnem doliny potok Prosieczanka zanika gdzieś pod ziemią, a szlak biegnie to po jednej, to po drugiej stronie wyschniętego koryta. Na zboczach wiatrołomy, z których wyschnięte pnie co chwilę tarasują przejście. W górnej części woda znów się pojawia, a wędrówka staje się ciekawsza: Odbijamy nieco w bok do wodospadu Cervene Piesky, podziwiając po drodze kilka sasanek: Ostatni odcinek to ponownie wspinaczka - tym razem po drabince i skałkach ponad kaskadą małych stawów. Docieramy do węzła szlaków Svorad i najwyższego punktu wędrówki (945 m npm.). Od tego momentu krajobraz zdecydowanie się zmienia - otacza nas szeroka, widokowa polana z wysokimi górami na horyzoncie. To białe to chyba tatrzańskie pasmo Rohaczy. Za nami Lomne, a w oddali Wielki Chocz U podnóża przełęczy pod Prosiecznym pasą się krowy - jest sielankowo. Niestety psuje się pogoda - niebo zaciągnięte burymi chmurami, wieje i deszcz wisi w powietrzu, a my nawet jeszcze nie w połowie drogi. Dochodzimy do malowniczo położonej wioski Velke Borove - banery zapraszają do bufetu, który i tak jest zamknięty. Mijamy kilka tradycyjnych chałup i wiosenne łąki: Za starym cmentarzem i dawnym kamieniołomem zaczyna się kolejna dolinka - Borovianki, która dochodzi do Doliny Kwaczańskiej. Kwaczańską jechaliśmy rok temu na rajdzie rowerowym dookoła Tatr ze Szczecińskim Klubem Rowerowym "Gryfus". Faktycznie dolina uznawana jest za granicę między pasmem Gór Choczańskich a Tatrami Zachodnimi. Nie mogliśmy odmówić sobie ponownego odwiedzenia zabytkowych młynów Oblazy. Odrestaurowane młyny są obecnie atrakcją turystyczną, można je zwiedzać za dobrowolną opłatą, a kolejną atrakcją jest żywy inwentarz, bez żenady uprawiający natrętne żebractwo. Reczona koza wskoczyła na ławkę, zrobiła kopytkiem screen shota na leżącym smartfonie córki i nadwyrężyła nasz prowiant na drogę. A my ruszyliśmy dalej w stronę Kwaczan, po drodze podziwiając widoki wgłąb imponującego kanionu: Ostatni odcinek szliśmy żółtym szlakiem z Kwaczan do Prosieka, mając po lewej stronie piękne widoki na Zachodnie i Niżne Tatry. Ołowiane chmury wciąż kotłowały się na niebie, ale ostatecznie obyło się bez deszczu, który zaczął padać dopiero następnego dnia. Wspomnę jeszcze, że w Górach Choczańskich są również ciepłe źródła, z których korzystają aquaparki w Beszeniowej i w Luckach, a także jest naturalne kąpielisko termalne w Kalamenach. Nie sprawdzaliśmy, ale jak ktoś lubi, to można skorzystać.1 punkt