Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 20.11.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
Jak wczoraj wyjeżdżałem spod Hintertux, to właścicielki kwater, o których spaliśmy w Juns, były bardzo rozgoryczone i mówiły, że "no to załatwiono nam 20 dni urlopu", ale one mówiły - że na pewno będzie tak, że teraz ogłosili 20 dni, po 20 dniach ogłoszą kolejne itd. do Wielkiejnocy. Mówiły też, że one praktycznie nie dostały pomocy finansowej od państwa, że nie zdążyły spłacić długów zaciągniętych po zeszłym sezonie, a już muszą iść w kolejne zobowiązania. Dodam, że one akurat w okresie październik-listopad-grudzień sporo zarabiały na klubach trenujących na lodowcu. Smutne to... W każdym razie dzisiaj na lodowcu dużo więcej ludzi, my wróciliśmy wczoraj w nocy, ale parę osób z naszej grupy zostało na dzisiaj, bo zapowiadali piękną pogodę - dziś pełna lampa i bezchmurne niebo. Dzisiaj z uwagi na weekend, pogodę i lockdown dużo więcej osób pojawiło się na górze i na dole - o 8:20 parkingi na dole były pełne; do wyciągów ustawiały się kolejki, których w ogóle nie widzieliśmy między zeszłą niedzielą a piątkiem. Tu dwa zdjęcia przesłane przez znajomego, który został na dzisiaj: Kolejka do kanapy Larmstaenge 2 Kolejka do jednego z orczyków Kasaerer:10 punktów
-
Kolejny słoneczny dzień ale dzisiaj sobota było masę ludzi i ujawniły sie wąskie gardła ośrodka .Rano wjazd 1 gondolą i raj na trasach sztruks ale nie za twardy jazda do 11 bajka potem przerwa na weissbier i z powrotem do gondoli alpin express i do góry do metro alpin pierwsze rozczarowanie 20min stania narciarze z dolnej gondoli i druga kolejka narciarzy wsiadających do kreta , ale to była rozgrzewka kolejka do kreta mnie zaskoczyła prawie 40min i 5 wagon po tym doświadczeniu już nie opuszczałem lodowca wyjeźiłem sie do bólu a na koniec dnia 15.40 znów niespodzianka kolejne 40min do gondoli aby zjechać na dół .Mam nadzieje że jutro będzie mniej ludzi .Pare fotek z dzisiaj na koniec.8 punktów
-
5 punktów
-
Osobiście uważam że decyzja Austrii jest "dziwna" z punktu widzenia turystyki i przychodów. Jak to się przeciągnie do lutego, to kolejna katastrofa ekonomiczna dla ludzi. Natomiast zakładam że oni działają racjonalnie. Czyli ich działania wynikają z tego że mają już dociążone szpitale na maksa, i nowych chorych nie ma gdzie położyć. Tylko to jakoś tłumaczy takie zachowanie rządu. Teraz widać jak tchórzliwie działają wszystkie rządy europejskie. Nikt nie miał odwagi podjąć decyzji o obowiązkowych szczepionkach, a można było to już np. zrobić od września, a zapowiedzieć w wakacje.4 punkty
-
A mnie marzą się nowe (typu austriackiego) orczyki - wybudowane od nowa, niezawodne, samoobsługowe. Ale w Polsce to marzenie ściętej głowy. Ludzie MUSZĄ mieć krzesła i gondole!4 punkty
-
Ja tam wcale nie pałam zachwytem nad perspektywą rozwoju Pilska na wzór Białki czy Szczyrku. To co jest teraz ma niepowtarzalny klimat a małym nakładem kosztów można by tam zrobić cudny kompleks do uprawiania turystyki narciarskiej (zostawiajac, ewentualnie modernizując nieco to co jest). Super teren zarówno do narciarstwa biegowego/śladowego czy skiturów. Wszystko zależy od tego na jakim kliencie będzie sie chciał skupić inwestor - tania masówka czy klient wybredny ale zamożny. Żeby nie było sam nie biegam na nartach ani nie mam skiturów...po prostu żal tego rozjeździć.. Rysianka.. Miziowa..4 punkty
-
4 punkty
-
Rozumiem żal przebijający z waszych wypowiedzi. Sam nie chciałem czekać na to co się stało, więc po raz 1 rozpocząłem sezon w listopadzie. Udało mi się. Natomiast w przeciwieństwie do większości wypowiadających się, uważam że rządzący w Austrii mają olej w głowie i potrafią działać w imię dobra wspólnego wbrew większości. TAK. Nie patrzą na słupki poparcia skazując tysiące ludzi na śmierć z powodu Covid i/lub utrudniony dostęp do szpitali wskutek Covid. Wbrew rozsądkowi, danym, radzie medycznej itp. Nie bądźmy egoistami. Uważam, że jak tak dalej pójdzie to pozostałe kraje pójdą tą samą drogą i nikt się nie będzie oglądał na reakcje narciarzy. Myślę, że w Polsce pojeździmy na nartach i na pogrzeby znajomych/rodziny. Niestety. Pozdrawiam wszystkich anty - żale kierujcie do siebie, bo dzięki Wam te lockdowny i dla was. W sumie to Życzę wam szczęścia, oby was nie dopadło.4 punkty
-
Czy wiedzieliście, że nazwa tego tyrolskiego miasteczka wywodzi się z retoromańskiego „Yscla”, co oznaczało ni mniej ni więcej – tylko „wyspa”? Zapewne odnosiło się to ukształtowania terenu osady, powstałej we wczesnym średniowieczu - wśród gęstych lasów, porastających połacie alpejskich dolin. Ale Ischgl coś z wyspy ma chyba po dziś dzień. Dla narciarzy – to wyspa skarbów – świetne trasy, nowoczesne wyciągi, piękne krajobrazy, strefa wolnocłowa w pobliskim Samnaun, a na dodatek – legendarne après ski. Nieprzypadkowo Ischgl bywa zatem porównywane z wyspiarską – a jakże – Ibizą, bo w czasach przed pandemią było niezłą imprezownią. I właśnie ta reputacja, w połączeniu ze splotem okoliczności, który doprowadził do powstania w marcu 2020 r. jednego z większych ognisk koronawirusa w Europie, spowodowała, że „Ischgl” nie kojarzy się już tylko z nazwą kurortu, ale zyskało nowe znaczenie. Na portalu językowym prowadzonym przez Instytut Języka Niemieckiego im Leibniza (IDS) w Mannheim, można znaleźć między innymi stronę projektu, gromadzącego niemieckie słownictwo „okołopandemiczne”. Wśród około 2000 haseł natknęłam się na trzy, które mają w swoim składzie toponim „Ischgl”. Najdłuższą historię ma „zweites Ischgl” – „drugie Ischgl”. I wbrew pozorom ten neologizm jest zdecydowanie starszy niż epidemia wirusa Sars-Cov-2. Wyszukanie frazy „zweites Ischgl” w największym korpusie języka niemieckiego DeReKo – dostępnym przez platformę OWID i liczącym ponad 50 miliardów wyrazów – dostarczyło blisko 100 wyników. Rzeczywiście – większość z nich jest datowana na 2020 rok, ale mamy i starsze przykłady z roku 1997, 2001 czy 2010, w którym przedstawiciele innych ośrodków (m.in. Kühtai, Montafon) wypowiadają się, że nie chcą być drugim Ischgl, lecz stawiają na spokój i przytulność: „Wir wollen kein zweites Ischgl sein/werden“. Albo wręcz przeciwnie – w roku 2002 gazeta „Neue Zürcher Zeitung” zamieszcza reportaż z ośrodka Wilder Kaiser, który podobno aspiruje, aby stać się drugim Ischgl i oferuje bogaty program aktywnego wypoczynku i rozrywki. Mamy tu więc schemat znany również z języka polskiego – zapewne pamiętacie, gdy bodajże prezydent Wałęsa obiecywał, że Polska stanie się drugą Japonią, a premier Tusk – że będzie drugą Irlandią? Można też nazywać kogoś drugim Małyszem, lub jakiś pałac – drugim Luwrem. Nazwa własna traci wtedy swoją funkcję tzw. onimiczną – czyli identyfikującą jakieś miejsce, obiekt czy osobę, a zyskuje nowe znaczenie. Może to być albo nobilitacja, albo … zła sława. Taki też los spotkał Ischgl. Przyjrzyjmy się zatem, w jakich kontekstach pojawia się „zweites Ischgl” w cytatach z ostatnich miesięcy i jakie konotacje budzi ta nazwa. Już 19.03.2020 bawarski premier Markus Söder grzmiał: „Wir dürfen kein zweites Heinsberg oder Ischgl zulassen“ [Nie możemy dopuścić do powtórki z Heinsbergu czy Ischgl]. Heinsberg to miejscowość w Nadrenii-Westfalii, która pod koniec lutego 2020 r. również stała się hotspotem wirusa Sars-Cov-2. Ale to nie Heinsberg, lecz właśnie Ischgl stało się ikoną pierwszej fali pandemii. W lipcu 2020, gdy powoli luzowano ograniczenia pierwszego lockdownu, a Niemcy tłumnie ruszyli na wakacje, minister zdrowia, Jens Spahn, wyrażał obawę: „Man müsse sehr aufpassen, dass der „Ballermann“ auf Mallorca nicht ein zweites Ischgl wird” [Trzeba się mieć na baczności, aby imprezownie na Majorce nie stały się drugim Ischgl]. W podobnym czasie zwrot ten pojawił się również w języku polskim – za sprawą polskojęzycznego serwisu „Deutsche Welle” (26.06.2020): „Koronawirus w Guetersloh. Ale to nie „drugie Ischgl”. Czy powiaty Gueterlsloh i Warendorf staną się nowym Ischgl? Jeśli dać wiarę ekspertom i politykom, nie, ale zaleca się ostrożność”. Potem to porównanie podchwyciły inne media. Obawy powróciły przed sezonem zimowym 2020/2021, kiedy to w listopadzie 2020 minister Spahn ponownie przestrzegał: „Bloß kein zweites Ischgl!” [Tylko nie drugie Ischgl!], a ośrodki narciarskie – nie tylko w Austrii - wypracowywały koncepty higieniczne i procedury bezpieczeństwa z uzasadnieniem „Wir dürfen uns kein zweites Ischgl leisten” [Nie możemy sobie pozwolić na drugie Ischgl]. "Wir wollen kein zweites Ischgl werden, kein Corona-Hotspot also“ [Nie chcemy stać się drugim Ischgl, czyli ogniskiem zakażenia] – mówił w październiku 2020 organizator zawodów PŚ w szwajcarskim Wengen. Samo Ischgl zapłaciło za swą utraconą cześć dość słoną cenę – było jednym z ośrodków, które w ogóle nie działały w ubiegłym sezonie. Nawet, gdy było to możliwe dla narciarzy z Austrii. Otwarta była jedynie część szwajcarska regionu Silvretta-Arena. Skojarzenie Ischgl z miejscem, w którym żądza zysku i ukrywanie problemu doprowadziły do powstania ogniska epidemii jest również czynnikiem sprzyjającym tworzeniu różnorakich hybryd językowych, takich jak: „Sommer-Ischgl” (ognisko zakażeń w letnim kurorcie), „Fußball-Ischgl” (mecz piłki nożnej, na którym kibice zarażają się koronawirusem), czy najnowsza – jeszcze nie notowana przez stronę IDS – „Ischgl 2.0”, mająca oznaczać „powtórkę z rozrywki”, czyli przestrogę przed ponownym ryzykiem rozniesienia wirusa przez narciarzy. Jak wiadomo – przynajmniej w najbliższych tygodniach – powtórki w Austrii nie będzie, ale Ischgl będzie musiało jeszcze trochę poczekać, aby popracować nad poprawą swojego wizerunku i językowych skojarzeń. Korzystałam z poniższych źródeł: „Neuer Wortschatz rund um die Coronapandemie“ [Nowe słownictwo dotyczące pandemii koronawirusa, w ramach słownika niemieckich neologizmów online IDS]: https://www.owid.de/docs/neo/listen/corona.jsp# Platforma OWID [korpus językowy, rejestracja bezpłatna]: https://www.owid.de/service/cosmas/suche/kw?query=Ischgl%2020&p=23 punkty
-
@Jusik2002można zniszczyć teren infrastrukturą a ja nie mam na to ochoty. Uważasz, że postawienie jakiegokolwiek nie małego przecież pierdolnika w postaci budynku górnej stacji w rejonie 3 Kopców to przyjemny widok? To zapraszam na drugą stronę do Sihelengo gdzie masz kameralny nie rzucający się w oczy orczyk. To samo na Vasilovskiej Holi pod Kubińską Holą. Telgart za Popradem to samo. Czemu tam można śmigać w takim skansenie a u nas muszą być wszędzie gondole, kanapy najlepiej podgrzewane? Od dłuższego czasu mam takie podejrzenia, że najwięcej do powiedzenia mają ci co albo nie bywają w takich rejonach albo ogólnie mają wywalone po całości jak to wygląda wszystko poza zimą czyli jakieś 8 mies w roku. Jak już pisałem postaw jeszcze wieżę. Taką konkretną i metalową jak na Mosornym najlepiej. Przecież też nic nie zniszczysz skoro teren jest wykarczowany. Wybacz kolego ale ja bywam na Pilsku często bo co mi zostało jak dominują tacy ludzie w poglądach jak Ty. Gdzie mam się udać w prawdziwe w miarę wysokie dzikie góry w moim kraju? W zasadzie ostał się tylko rejon Pilska i dalej na Rysiankę z Romanką. No jeszcze masyw Policy. Nawet sąsiednia Babia jest naturalna tylko po Słowackiej stronie, Tatry obecnie są szutrowane, w Pieninach też w wielu miejscach chodnikują szutrem, leją beton. "Skansen" powiadasz. Może ale na ten skansen zaczyna być pieruńska moda. I co tam masz wykarczowane jak temat tyczy się stanowiska kosówki a na tej wysokości świerki już nie rosną. I ile x trzeba tłuc do głowy, że Szczyrk był na tapecie razem z Zawoją i Halą Śmietanową. Poświęcono jak chodzi o Pracownię Szczyrk a zastawiono Zawoję. Po drugiej stronie granicy nawet na skitury jest ban ale inne kraje coś robią... Pewnie tak bo takie Pilsko z piętrem hal, kosówki i gołoborzy mogą liczyć w co najmniej dziesiątkach o ile nie setkach. My mamy w Beskidach tylko 2.3 punkty
-
Ty nie rozumiesz czy nie chcesz zrozumieć. Bierzemy Europę z dobrodziejstwem inwentarza. Jest natura 2000 i koniec. Jest ochrona siedliskowa i gatunkowa, w kotle obok szopy rosną rzadkie na skalę europejską ba światową roślinki, pasą się motylki jest wyznaczony europejski szlak migracji zwierząt (chodzą obok schroniska dalej do GOPRówki i złośliwie na kopiec), jest (to akurat fakt) partia kosodrzewiny itd itp. Wiesz gdzie pierwotnie leżały słupy z dolnej kanapy.... w Złatnej Hucie bo miał być wyciąg na Lipowską. Wiesz ile Łazarczyka kosztowała Pracownia??? 6 zer. Ten rejon jest martwy inwestycyjnie. Bazą będzie Kamienna a tam są możliwości rozwojowe. Uwierz tak samo jak ty mam nadzieję ale obawiam się że....... Jest jeden plus który znacznie wyróżnia Korbielów od innych pobliskich miejscowości - dobrze rozwinięta baza turystyczna i to może zadziałać..3 punkty
-
3 punkty
-
Szanse na otwarcie ośrodków w Austrii na Boże Narodzenie oceniam tak na 50:50. Liczę na to, że otworzą w formule 2G, ale to tylko moje spekulacje. Na razie nie zmieniam rezerwacji na luty i nie szukam gdzie indziej, bo jednak Austria bardziej by mi pasowała, niż Włochy czy Szwajcaria.3 punkty
-
Byłoby tak gdybyś podniósł rozwałkę systemu sądowego w Polsce, zmuszanie kobiet do rodzenia ułomnych dzieci z ryzykiem ich śmierci. I setki innych patologii obecnego systemu. Tam nie ma wątpliwości, że należy o to walczyć. Te sprawy nie budzą Waszych reakcji. Tymczasem w sprawie gdzie decyzje jednych ( o nieszczepieniu) wpływają zasadniczo na innych bo grożą im wprost śmiercią (np mój ojciec nie może być zaszczepiony, inna bliska mi osoba może nie załapać się na potrzebną opiekę pulmonologa) mamy konflikt interesów. Nieszczepiący się rozwalają system zdrowotny, niszczą gospodarkę, demolują edukację i na ich decyzjach cierpi całe społeczeństwo. Zupełnie jakby wbrew rozsądkowi połowa kierowców postanowiła jeździć lewostronnie. W imię wolności. To śmieszne. Dlatego w imię tej odpowiedzialności co ją przytoczyłeś warto się zaszczepić - przez szacunek dla życia innych i odpowiedzialności za społeczeństwo. To nie ma nic wspólnego z państwem. A już na pewno z rządzącymi.3 punkty
-
3 punkty
-
A ja polecam wizytę w Glurns, najmniejszym mieście Południowego Tyrolu2 punkty
-
I tyle w temacie rozpalania zmysłów i rozpędzania się co kto zrobi. Przecież do tej pory tam nie było kwestii braku kasy tylko kwestie środowiskowe. Ja tylko obawiam się polityki gdzieś tam w przyszłości ale polityka jest też po drugiej stronie góry bo to przygraniczny rejon bardzo chroniony przez Słowaków. Na sąsiednią a trudniejszą Babią trzeba podreptać i jakoś są takie tłumy jak na Floriańskiej w Krakowie czy innych Krupówkach. Więc się da bez wwożenia tyłeczka. Niech lepiej pomyślą nad remontem drogi w tym przez Koszarawę bo to co tam się dzieje to jak słowo daję nie do uwierzenie. Jak ta droga między Lachowicami a Koszarawą jest w ogóle dopuszczona do ruchu to ja nie wiem.2 punkty
-
Miałam na myśli stawki bazowe, w euro. A kurs waluty tylko dokłada do tego… Może więc warto się za czymś rozejrzeć, a nie czekać aż zostaną resztki ofert, czyli właściwie nic ze średniej półki.2 punkty
-
Witam z Saas-Fee jeżeli chodzi o realia to wygląda to tak w skibusach 100% ludzi w maseczkach w gondolach również ale zdarzają się narciarze w kominiarkach .W restauracjach w środku jest wymagany certyfikat z dowodem ale nikt tego odemnie ani od innych klięntów nie wymagał ogólnie kultura jest ale limitów w gondolach niema .Przy wjeździe do Szwajcarji kontroli certyfikatów czy testów też nie było w pensjonacie również nikt nie pytał. Warunki bajka dzisiaj czynne 30 km tras jutro ma być 40km po ostatnich opadach śniegu ok 50cm na trasach twardo po południu już troche odsypów było .Na stokach luźno jakieś 20% obłożenia2 punkty
-
2 punkty
-
Mnie cieszy, że pojawi(ła) się duża konkurencja w Beskidzie Śląskim. To oznacza, że Szczyrk nie będzie tak bezczelnie zamykał wyciągów i tras.2 punkty
-
Post 6 New Dehli Trzydziestego lipca Rano byliśmy na dworcu w New Dehli - Nowe Deli. Bo też było i Stare(Old Dehli). Z peronu wychodzimy po wiadukcie do hali dworcowej. Wiadukt przechodził w wykafelkowany, jasny korytarz. Co parę metrów stała na nim spluwaczka. A dookoła niej czerwono, na kafelkach i na posadzce. Pierwsza konfrontacja z indyjską egzotyką. Czerwień była od żucia betelu. Żucie dezynfekuje jamę ustną, ale potem to trzeba było wypluć. Buzia była czerwona, ślina czerwona i ściany też. Było dosyć wcześnie, więc na stacji spali sobie jeszcze ludzie. Andrzej z Elżbietą poszli szukać hotelu, którego adres podał im Brudas. Czekam przy bagażach przed dworcem. Przyjechał jakiś pociąg i w hali dworcowej zaroiło się od dziwnych osobników. Z pikami, szablami. Ubrani byli, jak do jakichś scen filmowych. Spokojnie przeszli przez halę i zniknęli. Nikt nic nie kręcił. Byłem ciekaw, co to byli za jedni? Znaleźli ten hotel, ale to jakieś zupełnie podejrzane miejsce. Zmieniamy się przy bagażach i ja z kolei jadę z Januszem do biura informacji turystycznej. Tam informują nas o campingu i o możliwościach wyjazdu w góry. Przy okazji można było zagarnąć garść prospektów, łącznie z uproszczonym planem miasta. Ze stacji jedziemy na camping taksówką. Był on bardzo przyjemny. Miał niewielki, trawiasty plac. Na którego środku na pomoście stał duży okrągły namiot. Część sanitarna była bez zastrzeżeń. Było pusto. Nie licząc tylko kręcących się kilku „białych” postaci. Wreszcie mamy jakieś uczciwe miejsce do spania. Gdyby jeszcze nie było tego upału! Po południu zaczęło lać. Byliśmy w Indiach w okresie pełni letniego monsunu. Po deszczu zwiedzamy, a raczej oglądamy z daleka, Meczet Piątkowy(Jama Masjid). Nie umywa się do Badszahi w Lahore, choć materiał taki sam - czerwony piaskowiec. Małżeństwo się odłączyło. Idę z Andrzejem przez bazar. Trochę podobny do bazarów w Afganistanie i Iranie, choć ma swój własny charakter. Wracamy obaj po ciemku na camping. Leje jak z cebra. Czekamy pod jakimś dachem. Ciągle leje. Na jezdni momentalnie wody po kostki. Zabiera nas riksza z wesołym towarzystwem. Dookoła naszych namiotów stawek. Plecaki stoją w wodzie. Śpiwór też już częściowo zamoczony. Wreszcie układamy się do snu. Dziwny kraj. Rano na stacji spotkaliśmy jakby przebierańców. Ubiory jak do filmu. Piki, szable. Spotkaliśmy ich potem na bazarze. Zaczepiony chłopak wytłumaczył nam, że to Guru - sekta religijna. A te dziwne ubiory, gesty – to ich rytuał religijny. Z kolei przed meczetem zaczepiali nas chłopcy, których specjalnością było czyszczenie uszu małymi pałeczkami. 31.07 W nocy państwo J i E T. przenieśli się do dużego namiotu. Płaci się za niego dodatkowo. Rano, na szczęście, rozpogodziło się. Wszystko jest jednak mokre. Trzeba szybko wysuszyć, bo zaraz w tym klimacie zacznie pleśnieć. Jedziemy potem na pocztę. Umówiliśmy się, że z Polski listy będą przesyłanie na „poste restante”. Wystarczy paszport i odbiera się list. Następnie szukamy Instytutu Górskiego, aby uzyskać informacje w sprawie wyjazdu w góry. Niestety, jest sobota i wszystko jest zamknięte. Dopiero w poniedziałek. W biurze turystycznym kupujemy na jutro bilety, za osiem dolarów od osoby, na wycieczkę do Agry. Chodzi nam o ten słynny „Tadj Mahal”, który jest w tym mieście. Biuro mieści się w okolicy Comonwelth Place. Są tu bardzo eleganckie i drogie sklepy. Spotykamy dwóch Polaków, którzy pomogli Andrzejowi przy załatwianiu wiz w Warszawie. Zamierzają objechać całe Indie. Kupili sobie bilet okrężny za sto rupii. Jest taka ciekawa i bardzo tania, bo za dziesięć dolarów, możliwość zwiedzania tego kraju. Zdjęcia: 1. Guru. Czy to był "guru", nie wiem. W każdym razie, na dworcu New Dehli pojawiło się rano znacznie więcej podobnych postaci. 2. Deli, Meczet Piątkowy. Zalany deszczem monsunowym.1 punkt
-
Post 5 Indie Dwudziestego ósmego lipca Jestem dzisiaj mocno osłabiony. Od dwóch dni nic nie jem. Brudas załatwił nam autobus do Lahore. To już blisko granicy z Indiami. Po drodze co chwila się psuł. Jechały w nim ciekawe typy ludzkie, mające ufarbowane na rudo włosy. Wieczorem byliśmy w Lahore. To duże pakistańskie, milionowe miasto. Bagaż oddajemy do przechowalni. Przyplątał się do nas agent hotelowy i wiezie nas do hotelu, bez wody i światła. Potem do drugiego i wreszcie do trzeciego. Ten jest znośny. Chce od nas trzy dolary za usługę. My dajemy pół dolara. Hotelarz straszy nas, że to zły człowiek i nas wykończy. Dostaje dolara i się odczepia. Trzeba było być czujnym przy negocjacjach w hotelu. Woda musiała być i to na bieżąco, ponieważ mogło się okazać, że jest, ale od czasu do czasu. Woda potrzebna była, aby sobie zrobić prysznic i to nieraz kilka razy w czasie doby. Człowiek w tym mokrym upale był ciągle spocony. Trzeba też było robić często małe przepierki. Cała bielizna „desouss” była u mnie maksymalnie ograniczona. Wszystko było dokładnie analizowane, aby zmniejszyć maksymalnie ciężar plecaków. Nie mogliśmy rezygnować z różnych konserw, które były podstawą pożywienia w górach i nie tylko w nich. Wreszcie nie żywiliśmy się wyłącznie po drodze w „barach”, czy „restauracjach”. Miało się prymus, nieco benzyny w butelce, menażki, konserwy. Jarzyny(pomidory, cebula, papryka) kupiło się tanio. Jakiś miejscowy placek też nie był drogi. Bo to było podstawowe wyżywienie ludności. I gdzieś w hotelu, w sposób nie rzucający się w oczy, robiło się pyszne danie obiadowe. Zielone banknoty przeznaczone były na ważniejsze rzeczy. 29.07 Rano awantura z Ryskiem. Nacięli go na dziesięć dolarów i chce zostać w Lahore. Nie przejmując się jego humorami, Janusz, Elżbieta i ja zwiedzamy przepiękny meczet z czerwonego piaskowca Badshahi(Badszahi). Jest ogromny i ma piękne białe inkrustacje z jakiegoś kremowego kamienia. Może to był marmur. Potem zwiedzamy grób króla Jahangi(Dżahangi). Nic bliżej o nim nie wiem . Wiadomości o miejscowych zabytkach czerpiemy głównie z prospektów, których jest pełno w miejscowych biurach informacyjnych dla turystów. Należy tylko takie biuro odszukać. Zresztą na ogół były w pobliżu dworców kolejowych, czy autobusowych. Ledwo zdążyliśmy na pociąg do granicy z Indiami. Przed wejściem do pociągu musimy formalnie opuścić Pakistan. Na dworcu odbywa się odprawa paszportowa i celna. Wypełniamy odpowiednie karteluszki do odprawy paszportowej. Należy podać na nich różne dane, z których ważniejsze jest wyznanie. Ostrzegano nas w kraju, że należy wpisać wyznanie. Nie lubią ludzi, którzy nie podają wyznania. Katolik im nie przeszkadza, ale brak wyznania pozwala domniemywać, że to komunista. Wpisujemy wszyscy zgodnie - po angielsku - wyznanie katolickie. Celnik zauważył, że trzymam w ręce portfel. Wyrwał mi go i zaczyna przeglądać jego zawartość, zainteresował się dolarami, przeliczył i skrzywił się z dezaprobatą. Doliczył się czterdziestu pięciu. Gdzie ten facet z taką mizerną sumą się wybiera? Mam więcej, ale ukryte, bo nigdy nie wiadomo, co przez taką granicę wolno przewieść. Nie znamy przepisów celnych obcych krajów. A szczególnie bardziej egzotycznych. A mogą być te przepisy nadzwyczaj ciekawe i nieprzyjemne dla podróżującego. Nagle można być poproszonym o zdeponowanie do depozytu jakiejś sumy pieniędzy, nawet nie koniecznie miejscowej waluty. No i jesteśmy załatwieni. Kiedyś tak nas załatwili z żoną przy wyjeździe z Węgier. Skończyło się to dodatkowym wyjazdem na Węgry po odbiór naszej waluty. Przy okazji zrobiliśmy sobie wtedy zwiedzanie puszty. Pociąg jechał przez „no man`s land”, czyli ziemię niczyją. Tak nazywa się teren przy granicy dwóch krajów, które się bardzo kochają. Szerokim pasem takiej ziemi niczyjej był oddzielony Pakistan od Indii. Wagonów pilnowało wojsko pakistańskie, aby nikt nie dał drapaka. Potem nagle znikło i za dobrą chwilę pojawiło się hinduskie. Pociąg wjechał na stację graniczną w Indiach i do wagonu wpadły „czerwone diabły”. Tak ich potem nazwałem od koloru ubiorów. Byli to tragarze walczący o bagaż pasażerów, aby zarobić parę rupii. Na nas nie zarobili. Na peronie w eleganckich mundurach spacerowali sobie wojskowi. W rękach mieli małe laseczki. Zapewne było to dalekie echo angielskich dżentelmenów. Celnik bezczelnie wpisuje mi do paszportu numer aparatu fotograficznego. Co za dziwne zwyczaje? Do paszportu! Będzie kłopot, bo nie da się go później sprzedać. Zawsze to kilkadziesiąt dolarów, za ten ruski wyrób. Przesiedliśmy się na indyjski pociąg. Jechaliśmy nim tylko do Amritsaru. Amritsar jest stolicą Sikhów, mieszkających w stanie Punjab(Pendżab -Pięciorzecze) w Indiach. Pendżab – to kraina pięciu rzek, dopływów Indusu – Bias, Chenab, Dźhelam, Ravi i Satledź. Tędy wszedł do Indii Aleksander Wielki, Mongołowie i inni najeźdzcy. Nacja Sikhów, mimo że bardzo nieliczna, opanowała indyjskie wojsko, jako wyższe szarże. Jak widziało się później Sikha, na przykład w grupie robotników na drodze, to był albo nadzorcą, albo jeździł maszyną. Ale nigdy nie pracował łopatą. W Kabulu opanowali handel. Sikh siedział w swoim sklepiku, elegancko ubrany. Warkoczyki włosów, nigdy nie ścinanych, miał gustownie upięte na głowie. Na tym mały turbanik w kształcie jakby furażerki. Miejscem kultu Sikhów jest Złota Świątynia w Amritsarze. W Amritsarze w nocy mamy mieć przesiadkę na pociąg do Dehli. Jedziemy teraz czymś w rodzaju salonki. Mamy bardzo obszerny przedział z fotelami, pokrytymi skórą. Obok jest duża łazienka z dziurą w podłodze, ale też i z prysznicem! Bomba! Tego się nie spodziewaliśmy.Potem dowiedzieliśmy się, że koleje indyjskie mają podobno cztery klasy. Ta nasza była pewno najwyższa. Korzystamy wszyscy z ochotą, z zupełnie przypadkowej możliwości kąpieli w pociągu! Zdjęcia Meczet Badshahi. Zbudowany z czerwonego piaskowca, jak niżej na zdjęciu. Był ogromny. Nie dało się zrobić jego zdjęcia, nawet fragmentu. Otoczony szczelnie budynkami. Wewnątrz upolowałem tylko takie dwa ciekawe motywy zdobnicze. 1. Inkrustacja. 2. Motyw roślinny1 punkt
-
Do Hali Miziowej mogliby jednak zrobić jakiś wygodny, szybki talerzyk w miejsce tego orczyka, który już rzeczywiście nadaje się na złom. No i parkingi z prawdziwego zdarzenia, nie po 20 zeta. Kopiec oczywiście i słusznie nie do ruszenia.1 punkt
-
Troszkę off - i to by było na tyle jeżeli chodzi o panoramę z Rysianki - teraz ustawili tam zestaw paneli słonecznych...1 punkt
-
W grudniu, oczywiscie mam na mysli okres przed swietami, w zasadzie wszedzie jest pusto. Bywalem wielokrotnie w okolicach sella rondy i sa po prostu pustki , w porownaniu do reszty sezonu. A jako ze jest w Gardenie i Alta Badia puchar swiata to osrodki sa otwarte raczej na 100%. W styczniu takze bywalem kilkukrotnie i nigdy nie zalowalem, Na ciapmac i w Pozza kolejek i tloku nie doswiadczylem. Jedyne czego bym unikal to jezdzenia w kolko sellarondy, bo tam rzeczywiscie moga pojawiac sie zatory, ale masz tyle kilometrow tras ze spokojnie sobie poradzisz. Takze bez obaw, nie psuj sobie samopoczucia takim mysleniem!1 punkt
-
Nie zaglądałem od wczoraj,a widzę, że JC posprzątał i zniknęły 2 cytaty mojej wypowiedzi. Aż boję się domyślać co w nich było skoro admin je usunął. Uważam, że jazda na nartach jest bezpieczna z punktu widzenia ryzyka zakażenia. Co nie zmienia mojej opinii na temat obecnej ogólnej sytuacji.1 punkt
-
Grunt, żeby funkcjonalnie wszystko było ok, a z dalszej odległości naprawione miejsce pewnie i tak nie będzie się rzucać w oczy.1 punkt
-
Co się tyczy zagrożenia sezonu włoskiego, to informacje nie są pesymistyczne. W ciągu ostatnich 2-3 dni pojawiły się takie oto newsy (przepraszam, że nie załączam tesktów źródłowych, podaję z pamięci za Sciare, La Stampa, Giornale Trentino i NeveItalia): 1. Sezon (jego otwarcie) zdaje się być niezagrożony 2. Wg ośrodków rządowych nie ma planów nie otwarcia ON, bądź przesunięcia otwarcia, ponieważ obecnie całe Włochy są w strefie białej (nie mylić z kolorami ecdc.europa.com, gdzie inna jest stylistyka kolorów). 3. Rzym zapewnił prowincję Bolzano, czyli Południowy Tyrol, że nawet w przypadku wpadnięcia do strefy pomarańczowej czy czerwonej ośrodki pozostaną otwarte. 4. W przeciwieństwie do Austrii cały medialny przekaz nawet nie dopuszcza do głowy pomysłu zamykania czegokolwiek, aczkolwiek w artykule redakcyjnym Sciare zabrzmiała nutka obawy (ale tylko nutka😀) Proponuję, jak pisze @idealist, zamawiać i rezerwować, bo miejsc zaczyna brakować i zostaną tylko oferty pow. 20k, ew. jakieś dziury z kiblem na piętrze (bez obrazy, zdarzało mi się tak jeździć i też było ekstra, ale człowiek się starzeje i potrzebuje trochę luksusu😃) @Arek1982, unikałbym wierzchołków Sella Rondy, czyli Canazei, Selvy, Corvary i najmniej Arabby, dlatego, że to zawsze mega obłożone miejsca, rozumiesz: płacisz za lokalizację, bliskość do infrastruktury. W drugim tygodniu powinno być otwarte już wszystko. Masz do dyspozycji Soldę i MasoCorto, ale w sezonie więcej jeżdżenia jest w DolomitiSuperski. Jest mniej popularne Plose, Klausberg (to poza DolomitiSuperski). San Martino di Castrozza jest trochę z boku, podobnie jak Civetta. Uważaj tylko na okres świąt, od 23.12.2021 jest wysoki sezon, cena 6 dniowego skipasu leci z 262 do 327 Euro (a to i tak w ofercie 6 dni w cenie 5). Jest też ValdiSole, Paganella, Tonale, to też chętnie wybierane miejsca. Generalnie pytanie, czy zależy Ci żeby się wyjeździć choćby na 2-3 trasach, czy chcesz zwiedzać. Jeżeli myślisz o ski-safari, to lepiej być blisko wielkiej pętli, ale to kosztuje.1 punkt
-
Ze też nikt nie wpadł jeszcze na pomysł wybudowania gondoli albo krzesła "gdziekolwiek" ...ludziska by mogli w kółko sie kręcić (płatne na godziny)...tak sobie pomyślałem ze takie krzesło jak na RusinSki z siedzeniami Porsche..przecie tam jak wsiądziesz na dole to na górze sie złazić z tego nie chce.. to by byLo coś - na przykład koło Radomia coby Europa mogła łatwo przylecieć..1 punkt
-
Narta zrobiona. Miałem do wyboru, oddać ją do naprawy tam gdzie mają prasy...czas oczekiwania na naprawę ok 1,5 miesiąca, bądź naprawa tradycyjnymi metodami stolarskimi (zacisk, żywica). Wybrałem 2 metodę, która była wizualnie znacznie mniej efektowna. Ale przecież tu nie o to chodzi. Cel został osiągnięty, obiecana fotka niżej.1 punkt
-
Co prawda pod Pilskiem na nartach jeszcze nie byłem zimą (jeszcze, bo w tym roku na 80% się wybiorę), ale za to minionej wiosny byłem na kilkudniowej wyprawie górskiej po Beskidzie żywieckim "od schroniska do schroniska" , "od Rysianki po Babią" i zahaczyłem o szlaki piesze biegnące przez ośrodek (Pilsko, Miziowa, Buczynka itp.) . Duuuużo czytałem o tej stacji narciarskiej (chodź wiem, że to za mało by mieć wiedze o zimowym Pilsku taką jak wielu współforumowiczów, którzy mieli okazje podziwiać zbocza góry, mając na nogach narty) Powiem, tak... aby ośrodek się rozwinął do takiego stopnia jak w Szczyrku czy Białce , minie na pewno z 15 lat. Na wiosnę może wymienią orczyk szczawiny - miziowa na krzesło, ale myślę, że fajerwerków nie będzie (mam na myśli wysokiego standardu). Zamontują może 4-osobowe wyprzęgane (bez osłon) i na kilka lat to będzie na razie tyle (poza jakimiś drobnymi inwestycjami). Może za te kilka (np. 5) lat powstanie coś poważniejszego jak 6 osobowe z osłonami, ale to wszystko zależy, bo w przyszłości może być różnie. Białka się rozwijała 20 lat a w szczyrku zainwestowała BARDZO doświadczona i OGROMNA firma narciarska, która pieniądze zawsze znajdzie, a tu ośrodek się zatrzymał, został długo w tyle za innymi a inwestorzy, którzy zainwestowali w nowe już "PILSKO SKI&SUN" są nieporównywalni do TMR (co chyba jest oczywiste) i nie wierzę ,że za wybudowaniem jednego wyciągu ekspresowo przyjdzie szybko kolejny. Podsumowując, może za 10-15 lat ośrodek będzie w top 3 Polski i osiągnie wyczekiwany standard. Jednak trudno mi oceniać, bo powinienem to miejsce odwiedzić zimą.1 punkt
-
W oderwaniu od tego czy warto się szczepić czy nie. Nieszczepieni niczego nie rozwalają. Rozwalają to rządy krajów. Patrzysz przez pryzmat własnych korzyści. W Twoim interesie są obowiązkowe szczepienia, a w moim inne nakazy. Tylko ja nie staram się forsować takich nakazów/zakazów, pomimo że ich brak, również zagraża mojemu życiu lub zdrowiu. Jeśli jednak chcesz by więcej ludzi się szczepiło, możesz po prostu do tego zachęcać. Np. publikując rzetelne dane z badań, które udowadniają skuteczność szczepionek. Osobiście zacząłem nawet rozważać szczepienie. Zastanawia mnie jednak ogromna liczba zachorowań w krajach, gdzie mamy duży % zaszczepionych. Nawet jak nie ma odporności stadnej i tak powinno być mniej zachorowań niż w poprzednich falach.1 punkt
-
Wiesz dlaczego Szwecja obniżyła prędkość w mieście z 50 do 40 km/h ? Bo właśnie te 10 km/h to granicą pomiędzy życiem a śmiercią w wielu wypadkach. . Wizja 0. Czyli zero pieszych ofiar. No chyba że ktoś się położy na drodze w nocy w kamuflażu aka asfalt.1 punkt
-
Żaden problem który jest nam bliski nie daje mi mandatu na akceptację ryzyka straty bliskich lub kogokolwiek.1 punkt
-
1 punkt
-
Dorzucę STUBAI dzisiaj. Pogoda wymarzona, ludzi sporo - strach pomyśleć co w weekend będzie. Kolejka do krzesła max 5 minut. Po 12-tej wyszło dużo lodu, warunki zrobiły się trudne. Covidowo - dziwnie. Apartament - nikt się o certyfikat nie pytał. Pani tylko zapytała czy wiem jakie obowiązują zasady. Wczoraj kolacja w restauracji - nikt certyfikatu nie sprawdzał. Dzisiaj w kasie karnety na 4 dni bez pytania/sprawdzania certyfikatów. Restauracja na stoku na zewnątrz - brak jakiejkolwiek weryfikacji czegokolwiek. W gondolach maseczki 90% używane, na starcie z parkingu rzekłbym 100% w kolejce i w gondoli, na tyle na ile się rozglądałem. Na krzesełkach i orczykach pełna wolność, nikt nie pilnował nie upominał, nawet jak sięzrobiło ciasno i pełne krzesła wyjeżdżały w górę. W gondoli "podłuchałem" młodzież, że im certyfikaty sprawdzane na zasadzie okazania, bez weryfikacji. 84km w totalu / 48km w dół nakręcone, NOGI BOLO cytując Marboru1 punkt
-
1 punkt