Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 15.10.2019 uwzględniając wszystkie działy
-
Jedna podstawowa uwaga. Nigdy przez myśl mi nie przeszło uważać Ciebie za... tak jak sam napisałeś. Wręcz przeciwnie, uważam że Twoja wiedza zwłaszcza na szeroko pojęte tematy związane z narciarstwem przejawiająca się w licznych i profesjonalnych komentarzach i poradach powoduje,że jesteś osobą - przynajmniej w moim mniemaniu- opiniotwórczą na tym forum. Dlatego też uważąjąc,że Twoje poglądy w kwestii używania kasku mogą kogoś odciągnąć od podjęcia decyzji o zainwestowaniu w swoje bezpieczeństwo napisałem to co napisałem i z czym, na podstawie osobistych doświadczeń, identyfikuję się. W moim tekście nie było jakichkolwiek innych intencji. Pozdrawiam2 punkty
-
Dzisiaj do 12 rewelacja 3 stopnie na górze. Po raz trzeci w życiu możliwość pojezdzenie na sztrusie;) Wreszcie poznałem czym się różni jazda po twardy od jazdy po skorupie lodowej. Po dwunastej na niektórych fragmentach zaczęło mocno puszczać i pojawiły się solidne muldy. Mnóstwo zawodników i ciekawostka przed nami na naszej kwaterze była kadra Słowenii jeźdźca tylko w "Pucharze Europy" czyli kadra B i mieli na 4 zawodników sto par nart do testowania! To apropo naszych szans przynajmniej w zakresie sprzętowym:). Poniżej parę fotek2 punkty
-
I tutaj niestety nie mogę się z Tobą zgodzić, jeżeli piszesz" Kask nie jest mi do niczego niezbędny". Jest, zarówno dla Ciebie jak i każdego jeżdżącego na rowerze musi być podstawowym wyposażeniem. Owszem, przydaje się raz na 2 ,4 lub 10 lat ale wtedy zapewnia to,że przez kolejne lata możesz jeździć zimą na nartach a w inne pory roku na rowerze. I jest to niezależne od Twoich umiejętności,zmysłu przewidywania zagrożeń itp. Ja przez kilkanaście -chyba 18- lat zabawy z rowerem górskim skasowałem 2 kaski. Dużo jeżdżę w terenie po górach i pagórkach przeważnie w terenie i w takich okolicznościach miałem jeden wypadek - moja wina niedostosowanie szybkości do jakości podłoża, ale drugi miał miejsce na miejskiej ścieżce rowerowej. Co miałbym z tego,że nie z mojej winy,że byłem bez szans na uniknięcie kolizji - w sytuacji utraty zdrowia ? Dlatego nawet jak jadę 2 km po bułki do ulubionej piekarni to ubieram kask, czego Tobie i innym życzę.2 punkty
-
I to jest ogromna przewaga zatrzasków MTB nad szosowymi, po prostu wystarczy zacząć pedałować. W szosowych najpierw przodem bloku trzeba trafić w odpowiednie zagłębienie pedała. Czasem na skrzyżowaniach, gdy chciałem szybko ruszyć bywało, że nie trafiłem i but ześlizgiwał się - mało przyjemne uczucie. Hehe no z tego co pamiętam to na początku też trochę musiałem się skupiać, żeby wypinać tę nogę, którą chcę postawić na ziemi:-) Na szczęście szybko zaczyna się to robić automatycznie. Miłego użytkowania:-)1 punkt
-
Faktycznie - nie taki diabeł straszny. Po kilkunastu-kilkudziesięciu wpięciach stopa sama znajduje zamek. Wczoraj trening na sucho, a dzisiaj pokrążyłam po leśnej ścieżce i osiedlowych uliczkach. Tylko raz trochę poleciałam, jak spróbowałam zsiąść na inną stronę niż zwykle.1 punkt
-
1 punkt
-
Cześć Zgadza się. W normalnym narciarskim czy też rowerowym ruchu jeżdżę z bardzo dużym buforem bezpieczeństwa czyli - jak słusznie zauważyłeś - dużo poniżej mojej granicy umiejętności. Diagnoza w 100% poprawna. Mam również wrażenie, że niestety jeździ tak niewiele osób a powinny. Co innego oczywiście gdy podejmujesz świadome ryzyko jazdy na granicy umiejętności - zawody, freeride, nieznany teren itd. Tutaj wypadek jest wkalkulowany i chronić się trzeba. Pozdrowienia serdeczne1 punkt
-
To jeszcze nie koniec kolejki - ludzi była masakryczna ilość - najpierw ponad godzina stania do jedynej czynnej kasy ( pozostałe 5 zamknięte) , potem po ponad półgodzinnym oczekiwaniu na wjazd gondolą zrezygnowałem , choć trasa hiphopa fajna - góra niestety zamknięta , bo oczywiście trzeba prace porządkowe przeprowadzać , jak zjedzie się pół Polski na słoneczny weekend - patologia jak dla mnie....1 punkt
-
1 punkt
-
Dalkowskie Wzgórza na granicy woj. Dolny Śląsk (blisko Przemkowa) to jeden z najsympatyczniejszych tematów mtb-podobnych. Na dole głęboko wcięte wąwozy, na górze zaś długie grzbiety solidnie strome na boki. A wszystko w pięknym lasie grądowym. W myśl teorii mamy tam niebieski szlak rowerowy oraz czarny pieszy. Pierwszy biegnie dołem i jakkolwiek piękny (bo dwa długie wąwozy) to przypomina lizanie cukierka przez szybkę. Czarny to już miodzio i miłośnicy mtb powinni być całkiem usatysfakcjonowani. Obydwa szlaki w sensie oznakowania są (ku mojemu zdumieniu) już historyczne bo ktoś z pędzlem i szarą farbą skutecznie w 90% je zlikwidował. W zamian mamy jednak oznakowane cztery nowe trasy nordic walking i one wyglądają nawet lepiej od opisanego czarnego. Teren zresztą nie jest duży i co chwila jest się na jakimś szlaku. Ludzi zero. Na zachętę trochę klimatycznych fot, jak ktoś wie na co patrzeć to zobaczy, że jest parę ostrych fragmentów. Na końcu mapka z wspomnianymi wersjami czarną i niebieską (bo w pamięci mojego urządzenia będą zawsze żyły). Dalej macie wszystkie "nowe" trasy i tam zaznaczyłem miejsca obowiązkowe. Wśród nich perełka do jazdy rezerwat Dalkowskie Jary ale też rewelacyjne klimaty w rezerwacie AnnaBrzeskie Wąwozy. Tutaj seria stromych (naprawdę stromych) ścianek na szczycie Dalkowskich Jarów. widać, że zbyt wielkiego ruchu tu nie ma. A tutaj Góra Jana i chyba jest tam srogi zjazd na północ A tu srogi podjazd na górę Jana Kawałek "cywilizacji" - Góra Anny, krótki podjazd ale stromy I jeszcze parę ładnościowych fotek Pozostałość po wieży widokowej w rezerwacie Annabrzeskie Wąwozy. To już województwo lubuskie (jakkolwiek oczywiście Dolny Śląsk). Szkoda... Dalej jazda górą. Podsumowując - teren rewelacyjny, urozmaicony, kupę nieoficjalnych ścieżek. Miejsce do odkrywania. Pozdro Wiesiek1 punkt
-
Snując się po Budapeszcie - dzień czwarty W dniu dzisiejszym mamy luz... Widzieliśmy już wszystko, co zaplanowaliśmy Myśleliśmy, by pójść na termy, ale jakoś ochoty nie było na moczenie się w wodzie...planowaliśmy Labirynt tutaj polecany nam - popatrzyliśmy na zdjęcia w necie i stwierdziliśmy, że nie. Opanowało nas lenistwo. Wyszliśmy dzisiaj na miasto po prostu zrobić sobie rajd po knajpach i planowaliśmy jedynie wypoczynek na ławce z książką w ręku. Ostatnia, dziesiąta część Wojen Wikingów została w całości przeczytana przeze mnie na Węgrzech. Generalnie wyszedł nam fajny dzień pełen luzu i dobrych dań. Na pieszo w sumie i tak zrobiliśmy ponad 13 kilometrów... Paula stwierdziła, że ona by umarła jakby każdy nasz dzień miał być taki leniwy 😮 Ona potrzebuje planu, celu, ruchu 😮 WOW! Chyba się starzeję? Pierwsza z restauracji, którą odwiedziliśmy... było pyszne, madziarskie Gnoczi. Później postanowiliśmy jeszcze raz za dnia zwiedzić Stare Miasto. Zaczęliśmy od murów i oręża... Były różnego rodzaju działa - mi się spodobały najbardziej moździerze Piękne muzeum ukryte gdzieś w bramie... Kawka z widokiem na św. Mateusza Wyborna! I tutaj byłoby wszystko ok gdyby nie zwyczaj, że w kawiarniach pali się tu papierosy. Zamiast do kawy zjeść ciastko uciekliśmy szybko z kawiarni - nie lubimy smrodu papierosowego. Ruscy turyści, którzy nas obsiedli dookoła jak jeden mąż wszyscy wyjęli fajki i zaczęli na nas dymić. O nie, nie - dziękujemy za takie towarzystwo. Natomiast konnych? Lubię! Kolejna warta polecenia miejscówka - piwko, pycha! Alternatywy 4 i Anioł? Przespacerowaliśmy trochę tą część starego wzgórza... ...i stwierdziliśmy, że wieczorem gdy wszystko jest podświetlone - znacznie jest tu ładniej. Kolejna atrakcja Budapesztu: Nie jechaliśmy! My jednak wolimy wyciągi narciarskie niż takie... Kolejne piwko i pizza Diavola we włoskiej restauracji w pobliżu Bazyliki św. Stefana - po drugiej stronie! Pyszne i piwko, i pizza. Jedna na pół dla nas była w sam raz. Potem było czytanie w pobliżu wczoraj odwiedzonej fontanny Gdy się książka skończyła przeszliśmy na stronę Buda. Jak widać ruch na Dunaju duży. Statki niemieckie...aż z Bawarii 😮 Ale nie tylko - imponujący hotel na wodzie na zdjęciu poniżej: I znowu znaleźliśmy się na Starym Mieście. Żygacze? Obiad zjedliśmy w knajpie polecanej przez @Bumer. Wieprzowina ze świnek pędzonych jedynie na żołędziach - rewelacja! Cena dania niestety też nie mała - warto było jednak spróbować. Dzięki Andrzej! Powoli kończymy naszą przygodę ze stolicą Węgier. Dzisiaj jeszcze wieczorem romantyczna kolacja we dwoje i wyrywamy się z cywilizacji - wracamy do domu. Oczywiście po drodze planujemy jeszcze jakieś zwiedzanie - ale o tym napiszę już z domu. Pozdrawiam serdecznie! marboru Ale mina1 punkt
-
Nie, jeśli byłby dla uczczenia poległych, vide: https://pl.wikipedia.org/wiki/Cmentarz_Mauzoleum_Żołnierzy_Radzieckich Zdjęcia super, pozdro!1 punkt
-
1 punkt
-
Wczoraj czytałem taki oto artykuł. Była mowa o wymianie oświetlenia na LED-y, nowej gastronomi i będzie snowpark. O nowej trasie ani słowa. https://bielskobiala.wyborcza.pl/bielskobiala/7,88025,25300352,popularny-osrodek-narciarski-w-beskidach-szykuje-nowosci-na.html?disableRedirects=true1 punkt
-
1 punkt
-
Cały czas śledzę forum - w szczególności wszystko co dotyczy Szczyrku. Z wielu wątków dotyczących rozwiązania problemów komunikacyjnych (tunel, kolej, wyciąg z Lipowej) centrum przesiadkowe w powiązaniu z Gondolą wydaje się być najbardziej realne. Trzymam kciuki za szybkie pozyskanie Inwestora. Miło patrzeć jak Szczyrk się rozwija. Pamiętam jeszcze czasy wyciągu Jacek i Agatka w okolicach Skalitego. Zastanawiam się, czy można przy okazji budowy Gondoli z centrum przesiadkowego wykorzystać zbocza do budowy jakiś tras...1 punkt