Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. MajorSki

    MajorSki

    Użytkownik forum


    • Punkty

      30

    • Liczba zawartości

      831


  2. marionen

    marionen

    Użytkownik forum


    • Punkty

      29

    • Liczba zawartości

      4 184


  3. marboru

    marboru

    VIP


    • Punkty

      25

    • Liczba zawartości

      7 188


  4. nurek1974

    nurek1974

    Użytkownik forum


    • Punkty

      18

    • Liczba zawartości

      874


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 30.01.2017 uwzględniając wszystkie działy

  1. Dzisiaj duże wydarzenie na dolnośląskich stokach. Zieleniec odwiedziły przy okazji zawodów Fat Bike w Górach Stołowych, Skionlinowe Gwiazdy - Dżonka i Johnny_Narciarz. Koniecznie z Anią musieliśmy skorzystać z okazji i się z nimi spotkać na tutejszych, licznych trasach narciarskich. Jak na Zieleniec do tego niedzielę i ferie byłem zaskoczony brakiem tłoku przy większości wyciągów (z wyjątkiem Nartoramy). Do tego piękna słoneczna pogoda, bezwietrznie i ciepło. W tak doborowym towarzystwie jeździło się świetnie, a czas spędzony na nartach minął niestety błyskawicznie. Wpadliśmy jeszcze do Baru Na Stoku u Werki na małe jedzonko i w drogę do domu. Mamy nadzieję, że szybko powtórzymy spotkanie w tym gronie, a może jeszcze liczniejszym ... Nawet TVN 24 jak się dowiedział, że Johnny jest w Zieleńcu, to wysłał swoją ekipę by go namierzyć! I nawet im się udało. Pozdrawiam serdecznie.
    15 punktów
  2. Plan na sobotę był prosty, dotrzeć pod Tatry i wejść na nartach na Kasprowy Wierch – mekkę polskiego narciarstwa. Piątek, koniec pracy wsiadam w pociąg do Krakowa, aby po 3 godzinach przesiąść się do autobusu jadącego do Zakopanego i po kolejnych 2,5 godzinach zameldować się w zimowej stolicy Polski. Sobota pobudka ok. 6, gramoling, lekkie śniadanie i nieśpiesznie udaję się do upatrzonej wypożyczalni sprzętu skiturowego. Mają czynne od 8 więc nie spieszę się, jestem wcześniej i tam pierwsza tego dnia niespodzianka – już czynne. Za chwilę druga niespodzianka – sprzętu praktycznie brak, lekka konsternacja, tak to jest jak człowiek nie ma swojego. Gdzieś w kącie wypatruję jakieś nartki, trochę krótkie, ale cóż na bezrybiu i rak ryba. Wypożyczam komplet: buty + narty + foki + kije, koszt 70 zł/doba. Cel: Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie i Halę Goryczkową. W przewodniku W.Szatkowskiego trasa jest określona jako łatwa, przyjemna dla początkującego. Zakładam sprzęt i w drogę. Warunki marzenie: słoneczko, lekki mróz. Trasa od Kuźnic wiedzie przez las pieszym szlakiem zielonym, początkowo wzdłuż nartostrady z Hali Goryczkowej. Idzie się bardzo dobrze, tempo spokojne, po godzinie jestem na Myślenickich Turniach. Widoki super, w dole Zakopane pod chmurką smogu. Tutaj odbijam od szlaku pieszego i dalej szlakiem narciarskim w kierunku Wyżniej Równi Goryczkowej, gdzie jest dolna stacja kolejki krzesełkowej na Kasprowy zajmuje mi to ok. 30 minut. Tam przerwa przy szałasie, herbatka, śniadanie, czekolada i w drogę. Ruszam bokiem nartostrady do góry, kurcze stromo, nie robię zakosów, tylko wykorzystując „piętkę” cisnę prosto do góry. Pokazują się pierwsze oblodzenia trasy. Docieram do dna Kotła Goryczkowego i odbicia szlaku narciarskiego na Halę Kondratową, który jest zamknięty. Dalej bokiem tras zjazdowych po wyznaczonym tyczkami przejściu i tutaj rozpoczyna się cała zabawa. Nie dość, że stromo to lodowo, próbuję trawersować zbocze, ale tam miejscami śnieg wywiany i sam lód, próbuję zakosów i wzorem innych iść wydeptanym już śladem. Narty jednak mnie nie słuchają, robię krok do przodu i zjeżdżam dwa kroki w tył lub co gorsza obsuwam się po stoku w dół, potem znowu trzeba podejść do śladu i taka walka trwa w nieskończoność. Jestem wściekły, co jest ?, ktoś mi radzi abym mocniej uderzał o stok nartą i krawędziami, nie pomaga, zaliczam dwie wywrotki i kolejne obsuwy. Jestem zmęczony, głodny, odwodniony, wściekły na całą sytuację, a miała być przyjemna wycieczka. Ściągam narty i idę z buta, nagle jedna noga zapada się prawie po pas, kilka kroków i znowu noga w śnieg. Znowu zakładam narty i do góry, krok, po kroku. Myśli kołaczą się po głowie, k…..wa co ja tutaj robię. Po tej nierównej walce docieram do stacji wysiadkowej krzesełka z Goryczkowej, ściągam narty, wyciągam wszystko co mam do picia i jedzenia, odpoczywam. Do wejścia na szczyt mobilizuje mnie pracownik PKL, który oznajmia mi, że nic go nie obchodzi, że nie mam sił, ale skrótem koło niego to nie przejdę. Tylko ze szczytu mogę zjechać w dół. Wchodzę już z buta dotykam dzwonu, nie czuję żadnej radości, zapinka i w dół. Nie cieszę się ze zjazdu, bardziej myślę o tym aby ze zmęczenia nie zrobić jakiegoś głupiego błędu, tylko zjechać na dół. Boli chyba każda część ciała nie czas na stylowe zjeżdżanie, byle w dół napić się piwa, bo usycham z pragnienia. Do dzisiaj zastanawiam się co się stało, ta góra mnie pokonała. W sezonie przemierzam szlaki w Tatrach wzdłuż i wszerz i chyba jeszcze nigdy tak fatalnie się nie czułem, może to sprzęt ( narty były krótsze o 20 cm od mojego wzrostu, foki były też krótsze o jakieś 10 cm od nart do tego nie pokrywały całej szerokości narty ), może nie ten dzień, a może po prostu musiałem zapłacić tzw. frycowe za brak doświadczenia skiturowego. To była moja sobotnia historia. Pozdrawiam Darek
    14 punktów
  3. Wielka Racza samotnie Na niedziele plany były inne miał być Rakoń siturowo a poszło wszytko inaczej, z racji rozpoczęcia się ferii w Małopolsce rodzince i kilku znajomym z rodzinami zachciało się wyjazdu na narty tyle że na "boisko" ale co było robić jak chce się mieć spokój w domu to czasem trzeba odpuścić i w piątek obdzwaniam znajomych co by przełożyć tury na sobotę, niestety nikomu nie pasowało więc plan poległ. W sobotę rano jakoś obudziłem się bez budzika o piątej i nie mogłem już zasnąć więc, stwierdziłem co ja tu tak będę leżał jak życie ucieka, szybka decyzja tury samotnie nie ważne gdzie byle wyjść, szybkie pakowanie po cichu żeby nie obudzić nikogo i jazda. W samochodzie dogadałem się z wewnętrznym mną że jedziemy na Wielką Racze od strony Rycerka Górna i takim o to sposobęm o 7:20 zacząłem wędrówkę w stronę błękitnego nieba. Zaczynam wędrówkę żółtym szlakiem podejście bardzo spokojne w zasadzie aż po szczyt to jeden wielki trawers zbocza o spokojnym nachyleniu. Mniej więcej w 3/4 długości szlaku postanawiam odbić pod górę i dotrzeć do granicy Polsko Słowackiej gdzie granią prowadzi szlak czerwony na szczyt Wielkiej Raczy tam też robię sobie krótkie leżakowanie bo w sumie nigdzie mi się nie śpieszy. Dalej już jak po sznurku za słupami energetycznymi doszedłem na szczyt trochę fotek chwila zadumy i trzeba było wstąpić do schroniska na grzańca. Idę na grzańca Ludzie w schronisku dopiero się budzą niema praktycznie nikogo pije grzane piwko jest pięknie jedyne co czuje że zaraz odpłynę chyba mnie rozłożył jak ja zjade na dół siły gdzieś poszły beze mnie co było robić siedzę jeszcze chwile tak do 10-tej i czekam aż wrócą. Po wyjściu ze schroniska przepakowuję się i ruszam w stronę Małej Raczy gdzie wypatrzyłem fajny zjazd podchodząc do góry co mnie zaskoczyło to że na szczycia zaroiło się od turystów a jeszcze chwile temu nie było nikogo Szlakiem dojeżdżam do ogromnej polany i ruszam w dół potem cisnę w las i natrafiam na to Pierwsza myśl czemu mnie tu nie było po opadach musiał być mega zjazd jak widać śladów sporo śnieg też już ciężki często zmienia się z miękkiego w lód w sumie po chwili wracam do lasu bo jest dużo lepiej las rzadki jedzie się całkiem dobrze tylko po tym grzańcu coś siły nie wróciły do mnie i muszę się co paręset metrów zatrzymywać żeby oddech złapać, dojeżdżam na parking gdzie pełno już samochodów pakowanie i jazda do domu o 12 jestem spowrotem prawie nie zauważony że mnie nie było Pozdrawiam Rafał ps. wybaczcie pierwsza relacja na nowym forum ps2. poprzedni wpis można usunąć
    14 punktów
  4. Warunki w Warszawie nadal dobre! Niestety z Warszawy to wszędzie daleko, żeby choć przyzwoicie pojeździć na nartach. Byłem dzisiaj na Szczęśliwicach, ale... już chyba wolę biegówki. Znacznie lepsze krajobrazy niż smog nad stolicą, można się zmęczyć i nie trzeba zawracać po 100 m. Miejsce: Wawer, okolice od Marysina, Wiązowny po Falenicę. Mimo, że śnieg nie padał od tygodni to nadal się utrzymuje. Nawet w wypożyczalni straszyli, że warunki słabe, lód i korzenie. Otóż jest znacznie lepiej, w szczególności w głębszych partiach lasu śnieg jest bardzo przyjemny do biegania. Oczywiście drogi dojazdowe, często uczęszczane szlaki są bardzo twarde, miejscami całkowicie lodowe, ale znacznie więcej kilometrów nadaje się idealnie do jazdy. Jest bardzo szybko, więc wiele zjazdów jest niemalże alpejskich. Bardzo polecam oraz Wam i sobie życzę, aby nadchodzące ocieplenie jeszcze chociaż do przyszłego weekendu oszczędziło szlaki w okolicach Warszawy.
    10 punktów
  5. #9 Spalona Kopa i Banikowska Przełęcz No i mamy 9 dzień skiturowy w sezonie :P, jak jest? jest po prostu pięknie! w takiej chwili wejść na przełęcz i w słonku chillout! bosko! dla takich chwil warto żyć! Jaki jest cel? Dolina Rohacka i Spalona, zgodnie z przewodnikiem: Zjazdy nr 16 i 18 tylko z przełęczy http://www.mastodont.szm.com/ZT3.htm Startujemy z parkingu przy stacji narciarskiej Spalena-Rohace, koledzy już wyszli więc biegne za nimi, ale obieram założony ślad narciarski skrót i wylatuje na zółtym szlaku przy Rohackich Plesach, podchodzę jeszcze kawałek po założonym śladzie i co mnie zaskakuje to jak pięknie ślad narciarski idzie obok pieszego i nie jest rozdeptany! Widać też Spaloną Kope Chłopaki robią sobie 15min przerwy więc udaje mi się ich dogonić i startujemy na ostatnie podejście, niestety wschodnia wystawa i sporo lodoszreni, praktycznie co 20m inny śnieg, a zakosy robimy nie tam gdzie chcemy tylko gdzie nas teren puszcza i jak dochodzimy do połaci lodoszreni to zakos w drugą stronę Sam stok nie jest bardzo stromy ok 35-37st i jest! po niecałych 3h meldujemy się na szczycie Spalonej Kopy 2083m Zerkamy na Banikowską Przełęcz, wygląda, że góra jest słabo wyśnieżona Rozpoczynamy zjazd prawie z samej góry, po prawej stronie stoku i staramy się jechać w cieniu, jest całkiem nieźle w porównaniu do podejścia :), szybki przepak i... Podchodzimy na przełęcz Ale ok 40m przed przełęczą kończy się ślad narciarski, albo narty na plecy albo harszle, pada propozycja wyjścia z buta, przy okazji przepinki mierzę clinometrem nachylenie stoku, wychodzi 42st Na przełęczy jest pięknie! (eh powtarzam się :P), południowa strona od góry jest odpuszczona, więc decydujemy się na zjazd, ale po ok 50m robimy wycof... niestety w styczniu słońce jest zbyt słabe, a śnieg to grube sprasowane gipsowe płyty. Wracamy na przełęcz i rozpoczynamy zjazd na północną stronę. Narty zapinamy poniżej skał, na wąskim pasie śniegu, niestety miejsca jest tylko komfortowo dla jednej osoby, ja jakoś upycham się obok kolegi i udaje się wpiąć. Śnieg jest u góry twardy, ale czym niżej tym lepiej! nawet udaje się znaleźć taki przemrozony zsiadły puch Cała galeria: https://goo.gl/photos/hXVTz2MdZVYSeSq5A Pozdr Tomek
    9 punktów
  6. #8 Kasprowy We wtorek (21.01) wybraliśmy się na Kasprowy w składzie Justyna, kolega Rafał który był pierwszy raz na skiturach i ja, pogoda... marzenie! Oprócz Tatr z chmur wystaje tylko Babia Góra, oraz Pilsko! Podchodzimy szlakiem narciarskim z Kuźnic do Doliny Goryczkowej Aż w końcu po ok 1h docieramy do dolnej stacji kolejki w Dolinie Goryczkowej Lampa na całego! Końcówka podejścia idziemy nie jak nartostrada trawersem w prawo tylko zakosami do górnej stacji kolejki Goryczkowej Końcowe zakosy są strome i momentami zalodzone lub w szreni, więc Justyna ma trochę problemów, ale powolutku, powolutku daje radę i jest! Świnica i Kościelec prezentują się pięknie! Warto zwrócić też uwagę, na podejście od Gąsienicowej, tam wszyscy skiturowcy ładują końcówkę z buta, jest za stromo i za twardo! Kasprowy ze słońcem i bez wiatru? byłem kilka naście razy i taki warun spotykam pierwszy raz Pięknie prezentuje się Giewont i Czerwone Wierchy Cała galeria: https://goo.gl/photos/2TW3TajkwfsrF3wT7 Pozdrawiam Tomek
    9 punktów
  7. Dzisiaj w Rytrze "Molto bello" Warunki bdb, twardo, równo. Trochę szkółek, koloni, pół koloni było (ferie małopolskie) ale jest szeroko więc nie ma spiny, swoją linię można znaleźć. Jutro chyba powtórka, trzeba uciec ze smogu.
    8 punktów
  8. Widzę, że nowa kolejka juz dziala. Ostatnio jak tam bylem, zerwał się wiatr to 45 minut wracałem na dol, co chwilę kolej stawała, tak bujalo. Oj nie lubie takich sytuacji! Jakby tego bylo malo, widzialem tam lawine. Portki pelne jak uruchomi sie wyobraznie. Bylem tam kilka razy ale nigdy nie udało mi się zjechać do samego dołu. Po prostu bywałem tam pozna wiosna i śniegu juz brakowało.
    6 punktów
  9. Dzisiaj miało być Pilsko, ale bałem się że braknie czasu i padło znowu na Szczyrk. Trochę to monotonne, ale 20 minut w samochodzie i mam możliwość kilkukilometrowego podejścia bez przepinki (zawsze trochę inną trasą) i zjazdu głównie przygotowanym stokiem, bo nie czuje się gotowy na samotny freeride Wyruszyłem z Czyrnej jedynką (jest zamknięta, ścianki są strasznie wydarte) na Halę, dalej w prawo na Kopę Skrzyczeńską i grzbietem do Skrzycznego. Pogoda znośna widoki też całkiem ok, fajnie jest tak się przejść i pooddychać świeżym powietrzem
    5 punktów
  10. Tak to zakończyliśmy nasz powrót z Dolomiti di Brenta Dziś szybkie pakowanko i z samego ranka już decyzja była podjęta że powrót do Polski będzie przez Stubai Na parkingi jesteśmy po 9,po karneciki i hulaj duszo Trzeba uczciwie przyznać że naturalnego śniegu w nadmiarze nigdy dość,nawet poza trasami Prawdziwa zima z dużą ilością śniegu to je to Dojeżdziliśmy się na maksa Na koniec 2 zjazdy łącznikem trasy 7 z góry plus 14 na sam dół,pięknie 10 km jazdy
    5 punktów
  11. A ja trzy tygodnie temu zrobiłem sobie "kuku" w Szczyrku (narta weszła pod świeży śnieg, w momencie wypięcia wiązania mocne szarpnięcie w łydce, USG pokazało naderwanie mięśnia brzuchatego łydki). Pierwszy "wyrok" - koniec sezonu (wydany przez lekarza nie narciarza), potem wizyta u doktora Ptaka w przychodni sportowej (leczenie i rehabilitacja) i drugi "wyrok" - około 15 lutego można się "ślizgnąć" na jakiejś niebieskiej . A od 4 do 11 marca ujeżdżanie tras w Serfaus-Fiss-Ladis, Neuders i Kaunertal
    5 punktów
  12. Pora wreszcie skończyć wątek. To co przyjemne, już za mną. Pozostało to co najgorsze i przez połowę dzisiejszego dnia mnie stresowało. Powrót do reszty dzielnej EKIPY. To był ostatni dzień i najgorszy na jakieś czasowe obsuwy. Jak ja Im spojrzę w twarz. Trzeba się jeszcze dostać na górę Onkeljoch gondolą Geols. Idąc drogą asfaltową i siedząc w gondoli, trochę marznę. W lesie było zdecydowanie cieplej. Z gondoli oglądam swoje ślady i widzę od razu, że wybrałem najgorszą możliwą trasę, gorszej nie ma. Po lewej "mój wąwóz"... Zagrożenia żadnego nie odczuwałem, no może ze trzy razy pomyślałem, że utonę w śniegu. Kilka razy wystawała mi z białej pokrywy tylko głowa. Rozważałem w myślach, że jakbym wpadł w jakąś dziurę głębiej to może... Ale wtedy diabełek stanął na wysokości zadania i mi szepcze - konfabulujesz bracie, weź się w garść i zapieprzaj szybciej na dół to w nic nie wpadniesz. Naprawdę podkreślam, że jedyne utrapienie i pierepałka to czas. Po wjeździe na szczyt spotkały mnie na pożegnanie ponownie piękne widoki. W połowie drogi do stacji pośredniej spowiła mnie mgła, zrobiło się chłodno, siły mnie opuściły i czerwoną 4 zjechałem do pośredniej i ostatni odcinek pokonałem gondolą, zobaczyłem przyszłe nie odkryte przeze mnie dotychczas, wschodnie tereny freeridowe. Najtrudniejszą dla mnie decyzję jaką mógłbym podjąć to odwrót, czasami jednak trzeba podejmować takie kroki dla własnego i innych dobra. To nauczka na przyszłość. To czego najbardziej się bałem - spotkanie z grupą okazało się koleżeńską sielanką. Nikt nie miał do mnie pretensji, nie opieprzał, nie okazywał niechęci. Wręcz przeciwnie, Jacek pomógł mi się przebrać, spakował wszystkie mokre ciuchy i sprzęt, oddał mi swoją kurtkę w busie żebym się ogrzał. Jurek częstował gorącą miętową herbatą (pycha). Chłopaki oddawali mi swoje smakowite kanapki na drogę powrotną, miałem do wyboru z bułką okrągłą lub bagietką, jakieś słodycze, gumy. Cholera chyba następnym razem muszę to powtórzyć. Pozdrawiam serdecznie, dzięki i jeszcze raz przepraszam uczestników wyjazdu!!! PS Niczego jednak nie żałuję, ale do wąwozu drugi raz już bym się nie pchał. PS 2 I została mi jeszcze na kilka dni pamiątka po jakimś zeskoku (spadku), może przestroga...
    5 punktów
  13. Wczoraj testowaliśmy nową kolej na Słotwinach. Kanapa jest oczywiście mega wygodna, chociaż bez podgrzewanych siedzeń, ale przy słońcu nie stanowi to żadnego problemu. W pierwszą niedzielę ferii małopolskich najdłużej staliśmy 4 min sam wyjazd nie zajmuje wiele więcej. Trasy dobrze przygotowane, otwarta nawet trasa "dookoła świata" z pięknym widokiem na Jaworzyne. Na stoku Słotwinka zero ludzi wszystko idzie na bieżąco a sztruks utrzymuje się nawet do 12 (otwarty od 8).
    4 punkty
  14. Styczeń w tym roku okazał się być jednym z najlepszych w ostatnich latach pod względem warunków narciarskich. Kilka planowanych wyjazdów narciarskich mi przepadło i kilka dni temu ogarnąłem się, że w tym miesiącu ani razu nie byłem "na poważnie" na nartach (poza biegówkami i freeridem). Trochę wstyd - siedzę na forum, gapię się co chwila w kamerki a w nogach nic - czyżbym stał się narciarzem kanapowym? Straszne myśli zaczęły przebiegać mi przez głowę. Pojawiła się jednak jedna mała iskierka - przecież 20 min drogi od domu mam ponad 200m naśnieżonego zjazdu! Trochę nie byłem przekonany do jazdy na Górkę Szczęśliwicką - w tak piękny zimowy i słoneczny weekend musiały być tam tłumy. Nie miałem jednak wyboru - w końcu jest tam jedyne krzesełko w promieniu wielu kilometrów. Jako, że mogłem pojechać tam tylko w niedzielę (i to po południu), wyjechałem z tatą z domu po 13:30. W niedzielne popołudnie nie ma na szczęście korków, więc szybko docieramy na miejsce. A tu? Spodziewaliśmy się tłoku, ale dosłownie nie było gdzie zaparkować! Wygramoliłem się ze sprzętem i poszedłem pod stok stać w kolejce po karnet - w tym czasie tata znalazł miejsce (akurat ktoś wyjeżdżał). Kolejka do kasy na ok. 8min. Nie jest źle, ale trochę szkoda, że czynna była tylko jedna kasa. Kupuję 2h - trochę ryzykując (tłok na stoku był spory - zastanawiałem się czy nie kupić punktów). Taka zabawa kosztuje mnie 30 zł. Szybkie dopinanie butów i idę stać w kolejnej kolejce - tym razem do krzesełka. Nie jest najgorzej - tylko 5-6 min stania w kolejce. Na krzesełku rozmawiam z narciarzem - w czasie krótkiej podróży na górę pogadaliśmy o Górce, Kamieńsku i jeździe na krechę (jeśli to czyta, to pozdrawiam!). Trzeba się szykować na pierwszy zjazd. Na początku dość twardo - wystają szczotki a za nimi mocno zbity śnieg. Dalej jest już lepiej. Niestety jest też trochę ludzi - najwięcej uczących się. Czas mija przyjemnie, chociaż w kolejce trzeba swoje odstać. Widoki z góry - na stok i warszawski smog: Tutejszy sprzęt do ratrakowania: Z każdego zjazdu próbuję czerpać jak największą przyjemność - niestety niemal każdy zjazd to podwójna uwaga czy ktoś na mnie nie wjedzie (albo ja w kogoś). Kolejka raz się zmniejszała, a raz zwiększała - niestety jedno okrążenie (kolejka, wjazd i zjazd) zajmował ok. 12 min - trochę dużo jak na taki stok. Kończę trochę wcześniej, bo nie wiem czy zdążę przejść jeszcze raz przez bramki. Przez dwie godziny zjechałem 11 razy (ponad 2 razy mniej niż wtedy, kiedy jest pusto). Takie cudo stoi na parkingu: Ogólnie nie było najgorzej, ale był to ostatni raz, kiedy wybrałem się na Górkę Szczęśliwicką w niedzielę w godzinach szczytu (14-16). W tygodniu i wieczorem jest lepiej. Najważniejsze, że kolejny - 7 (albo 9 - zależy jak liczyć) dzień na nartach zaliczony Pozdrawiam Marcin ~leitner
    4 punkty
  15. Jakoś się mijaliśmy - kiedy byłeś? Ja od 14. do 16. Pełna relacja tutaj: http://www.skionline.pl/forum/index.php?/topic/21694-Szczęśliwe-narty-nad-smogiem-
    4 punkty
  16. Dzisiaj wyjątkowo nie na nartach, więc pozwolę sobie na to by Was trochę od desek oderwać i zaprosić na relację z zimowego spływu kajakowego Radomką Pełny opis, masa zdjęć w relacji pod linkiem: Temperatura -3, warunki śniegowe - słabe... Dużo lodu... Marboru na lodowej trasie A na tej - raczej luz... Sporo zwałek, ale można je spokojnie minąć Na trybunach ważne osobistości... Pozdrowienia od Ekipy: Zapraszam do odwiedzin mojego kajakowego wątku pod powyższym linkiem Pozdrawiam marboru
    4 punkty
  17. Zimowy spływ Radomką Od dawna planowaliśmy trochę ekstremalnego pływania po rzekach - a wiadomo, co zaplanowane, to wcześniej, czy później trzeba zrealizować. Decyzja zapadła wczoraj po narciarskim pobycie w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. W drodze powrotnej zrobiliśmy rekonesans, czy aby rzeka cała nie skuta lodem i decyzja zapadła szybko - płyniemy. Skład: ja, Jacek i mój przyjaciel z dzieciństwa, wędkarz - Karol. Wstajemy wcześnie rano, szykujemy sprzęt i spotykamy u mnie pod domem o 9. Wszyscy są punktualni - bardzo cenię tą cechę. Przepakowujemy samochody i wyruszamy. Wybór odcinka, którym mamy spłynąć jest niemalże oczywisty - w zimę nie chcemy ryzykować i wybieramy trasę Brzóza - Ryczywół, czyli miejsce, w którym nie raz już byliśmy ze swoimi pływadłami - tu nic nas nie zaskoczy. W zasadzie to już tradycja, bo w zeszłym roku również zaczęliśmy sezon kajakowy właśnie tu. Docieramy na miejsce i upychamy manele - mamy tego sporo, bo w razie nieprzewidzianych wypadków każdy z nas posiada komplet ciuchów do przebrania. Moim strojem kajakowym w zimie jest mój sprzęt narciarski + wodery neoprenowe. Uwijamy się szybko - najważniejsze by termosy z ciepłą herbatą były pod ręką. Zaczynamy przy moście drogowym i drodze na Warkę. Pod mostem próg wodny z powbijanymi kołkami. Sprzęt gotowy... Fotka ekipy: ...i na wodę. Zanim jednak popłynęliśmy trzeba było zwodować sprzęt. Woda nie była taka straszna i w woderach ocieplanych, dwóch parach skarpetek narciarskich, chłód się do mnie nie przebił. W środku kajaka tak grubo ubrany człowiek czuł się jak śledzik - miało to swoją zaletę, ciasnota sprawiała poczucie ciepła. Wiosłujemy! My z Karolem prowadzimy, miejscami tylko Jacek się z nami równa lub nas wyprzedza. To dlatego, że obydwaj z moim rówieśnikiem znamy ten fragment rzeki jak własną kieszeń. Płynąc wspominamy: pod tym drzewem szczupak i mały sandaczyk, pod tamtym niezły kleń...a tu, pamiętasz jak brały okonie? Stare dzieje. Na twarzy banan: Cisza, spokój i żywego ducha. Na trasie całego spływu zero spotkań z innymi ludźmi. Przyroda? Tak... ta w postaci różnego rodzaju ptactwa nam towarzyszyła non stop. Głównie były to kaczki - inne ptaki strzelałem z zoomem, ale bez większego powodzenia...z jednym wyjątkiem, o czym później. Śniegu na brzegach niewiele. Najwięcej lodu i najwięcej na północnych stronach rzeki. Na tym odcinku - zwłaszcza na początkowym etapie jest dużo zakrętasów i innych meandrów, wysepek itp. Fajnie się płynie i trzeba być czujnym. Dobicie do brzegu, to podpłynięcie do lodu ostrego niczym nóż - musimy uważać z naszymi dmuchańcami. Po kilkunastu minutach mijamy bardzo malowniczy dopływ Radomki. Rzeka o tej porze roku wygląda inaczej... ...wszystko wydaje się wyostrzone. Płyniemy wolno - nie śpiesząc się. Do pokonania mamy jakieś 16 km a czasu mamy dużo. Popijamy ciepłą herbatkę, a Jacek żartuje, że zrobiliśmy sobie spływik emerytów... Pięknie i dziewiczo... Zbliżamy się powolutku do lasów. Widoczki oblodzonych, wbitych w dno gałęzi bardzo nam się podoba. Czyżby poziom wody nie tak dawno był sporo większy? Po niecałych 5 kilometrach docieramy w miejsce gdzie zawsze robiliśmy przerwę - robimy i tym razem. Jest pięknie! Nim przejdziemy do drugiego śniadania robię tutaj mnóstwo filmików i fotek. Nasza naturalna półeczka na sprawunki: Foto grupowe: I foto "Władcy Lodu" Kilka minut przerwy, chodzenia po śniegu i lodzie i niestety chłód nieco przebija się do naszych stóp. Spadamy... Teraz zbliżamy się do jednego z bardziej malowniczych miejsc. Okoliczna wioska, brud, kładka, pozostałości dawnego mostu... Bardzo fotogeniczne miejsce. Tutaj trzeba wiedzieć jaką odnogą popłynąć przy wyspie - rzeka jest dosyć szybka i kręta, na manewry może być za późno i człowiek może wpłynąć w takie ustrojstwo... W lato, to żaden problem, w zimę mogło by to się skończyć wysiadką z kajaka - a wtedy wody w środku więcej, można przemoknąć, nabrać wilgoci na siedziska i klops. Człowiek mokry na mrozie szybko się wychładza... Znowu całe stada kaczek przed nami: ...i znowu lubiane przez nas najbardziej odcinki leśne: Okoliczni wędkarze mają fantazję... W lesie, w cieniu jest wyraźnie chłodniej, tutaj też więcej białego. Wszystkie zwałki mijamy bokiem. Czasami mamy miejsca tyle co na szerokość kajaka, ale grunt, że nie musimy robić obnosek i taplać się w wodzie. Tutaj gdy płyniemy w zupełnej ciszy do lotu wzbija się jakiś duży ptak. Ponieważ obserwujemy ten spektakl praktycznie w bezruchu - drapieżnik daje się podejść aparatem... ...i właśnie do tego był mi potrzebny zoom Pytanie, co to za ptaszysko? Ktoś wie? I kolejne pytanie, czy coś takiego potrafiłoby zaatakować kaczkę? Cudnie... ...mniej cudne jest to, że non stop widujemy inne ciekawe ptaki i niestety nie udaje mi się zrobić ostrego zdjęcia - są za szybkie, a moja ręka zbyt mocno drży przy dużych zbliżeniach. Grubość lodu gdzieniegdzie imponująca... Cudnie! Dopływany do kolejnego charakterystycznego miejsca naszego spływu - wysokiej, piaszczystej skarpy. Tutaj popełniam fotkę GoPro Zimowy, wodny grzybek: Wyspy, wyspeczki - czytamy doskonale nurt i nie wpływamy ani razu na mieliznę. Malowniczo... Świeże ślady bobrów: Jesteśmy jakieś 10 kilometrów od chwili startu - charakterystyczny mostek przy wiosce Wola Chodkowska. I znowu to, co lubimy najbardziej - las! Lodowych grzybków coraz więcej - spływany je czasami slalomem Wszystko co dobre szybko się kończy - powoli dopływany do końca spływu. Gdzieś tutaj na prawym brzegu wodujemy kajaki... Wodery są nieocenione - spokojnie możemy wysiąść i brodzić w wodzie powyżej kolan - znalezienie kawałka brzegu bez ostrego lodu nie jest takie proste. Znajdujemy takie, rozbijamy wiosłami twardy, biały kryształ i możemy wyjść z wody. Kończymy szczęśliwie i szczęśliwi. Przygoda dnia dzisiejszego jest dla nas super przeżyciem i mega rozrywką. Materiału filmowego dużo - i kiedy ja to skręcę jak jeszcze zaległy filmik z Alp? Kończymy dzień, pakujemy samochody i jedziemy do domów - jesteśmy wszyscy zgodni: musimy to powtórzyć!!! Plan na następny sezon? Spływ zimowy z biwakiem i noclegiem - wyzwanie? Tak. Pozdrawiam marboru
    4 punkty
  18. Dzisiaj trening na Jaworzynie. Było cudnie; pogoda, warunki wszystko...no czasy by mogły być lepsze, ale powoli powoli do przodu Poznałem fajnych ludzi, zapaleni narciarze! I rzut okiem na trasę treningową
    4 punkty
  19. Kazimierz Dolny nad Wisłą i narty są dla mnie w tym sezonie jakieś pechowe. Najpierw mała awaria z autem w drodze do tej stacji z Leitnerem a dzisiaj upadek i drobne odnowienie kontuzji kolana Cóż? Całe szczęście, że nic się nie stało. Tym razem na narty jedziemy w dwa auta i jedynie w męskim towarzystwie. Jedzie Jacek, który stawia pierwsze kroki na desce, Marek znany z wyjazdu do Skicircus, Mirek, który był z nami w Madonnie i Dolomitach z dzieciakami. Już umawiając się robimy falstart - sprawdzam godziny otwarcia ośrodka i nie wiem dlaczego nie dostrzegłem w necie, że w weekendy ON rusza od 8... my jesteśmy przed 9tą - szkoda. Mimo wszystko, by z Radomia dotrzeć na miejsce tak rano musimy wyjechać skoro świt. Temperatura na zewnątrz -7...a dzień zapowiada się piękny. Wsiadamy do aut i jedziemy. Mijamy skutą lodem Królową Polskich Rzek - Wisłę i jesteśmy na miejscu. Jacek wypożycza komplet sprzętu snowboardowego za 40 zł, kupujemy karnety 3 godzinne za 50 złotych i ruszamy na trasy. Czynne są dzisiaj wszystkie trzy wyciągi talerzykowe oraz trzy trasy narciarskie. Ta najostrzejsza - przyczyna mojej dzisiejszej "skuchy" od dołu wygląda tak: Główna knajpa gdzie dają pyszną i tanią pizzę, sprzęt w postaci dwóch starodawnych skuterów śnieżnych...i uwaga? Bankomat. Tak!!! Nawet do tak małych i nizinnych stacji narciarskich dociera cywilizacja. Ludzi przez pierwsze 1,5 godziny jest niewiele i na wszystkich wyciągach poruszamy się płynnie. Banan na twarzy w taka pięknych okolicznościach przyrody: Najkrótsza ale też najbardziej stroma trasa przy krótkim wyciągu, z góry wygląda tak: A tam po lewej stronie na powyższym zdjęciu? Wisła. Ten najbardziej stromy stok ma przedłużenie od dwóch głównych wyciągów i jako całość - jest najdłuższym wariantem zjazdu. Wygląda to tak: Trasa główna i najbardziej szeroka była dzisiaj idealnie przygotowana. Początek jazdy i kilku narciarzy przy bramkach: Na trasie orczyków pojawiły się nowe gadżety: balon i tabliczka Dzisiaj oczywiście czynna była również wyrwirączka z wyrwirączką oraz znajdujący się nieopodal tor saneczkowy. Spojrzenie na górną część najdłuższej trasy z góry: Mimo, że Stacja Kazimierz czynna była już od godziny - tutaj można było jeszcze znaleźć odrobinę sztruksu: Ponieważ czynny i doskonale przygotowany jest jar... ...po kolejnym wciągnięciu się w górę, testuję jar! Początek jak na nizinne warunki bardzo stromy, później zwężenie i lej - połączenie z głównym zjazdem u dołu. Spojrzenie na główną najszerszą i najłagodniejszą trasę główną z początkiem, po lewej stronie zjazdu w wąwóz. Jar w całej okazałości: Spojrzenie na "ściankę": Śmigamy po całości ośrodka. Jest miło, przyjemnie a śmiga się wyśmienicie. Śnieg zmrożony i niestety nieco tępy - ja wolę jak jest bardziej lodowy i szybki... Cóż? Nie wszystko może być idealne. Tutejszy sprzęt do ratrakowania w artystycznej pozie Z minuty, na minutę przybywa narciarzy - wyciągi pracują jednak dosyć szybko i nie ma kolejek - te pojawią się po 11. Poniżej widać nowe zabudowania baru i budki instruktorskiej: Było ostro walone śniegiem... W godzinach popołudniowych zaczęto starania by powstał pan i władca tej krainy... I powstał! Bałwan nad Bałwany Od dzisiaj będzie strzegł tutejszych tras i ośrodka - target jaki ma, to utrzymać warunki do połowy kwietnia Pora na grupową fotkę Tym razem zamiast kamery, na statywie jest aparat. Trochę wygłupów... I spadamy jeździć. Prawie ostatni zjazd - przeszarżowałem, położyło mnie, wykręciło w drugą stronę, nie wypięło narty - kolano poczułem, że puszcza w lewym stawie kolanowym... ...przekręciło jeszcze raz - szarpnęło i jeszcze raz poczułem ból w kolanie. Wypięło nartę. Po zjeździe na plecach ok 20 metrów - potrzebowałem chwili by wstać. Wstałem ale lewa noga zaczęła boleć - siły w niej zero. Podszedłem trochę, przy pomocy rąk wpiąłem delikatnie w wiązanie kontuzjowaną kończynę i zsunąłem się na dół powolutku. Na dzisiaj koniec jazdy. Usiedliśmy przy stolikach, zjadłem mega duży szaszłyk... po pulsowało w nodze, pobolało trochę ale siła w niej zaczęła wracać. Ufff Z minuty na minutę zaczęło się poprawiać... ...teraz pisząc tę relację w domu jest już całkiem nieźle. Jedno jest pewne - kiedyś to kolano trzeba będzie zrobić, a kolejne wypady na narty ze stabilizatorem Nie lubię z nim jeździć ale cóż począć? Kończymy przerwę fotką, która jest pozdrowieniem narciarskim dla Artixa - od kolegi "po tej samej narcie" - Marka. Kończymy jazdę i dopiero teraz zauważam Alpejski zwyczaj? Dzisiaj w ośrodku prezentuje się w iście światowym, narciarskim stylu Mazda. Wracamy do domu... ...po drodze z Jackiem wymyślamy plan na niedzielę. Spływ kajakowy. Choć Wisła jest skuta lodem, to po wypadzie i rekonesansie nad naszą tutejszą rzeczkę Radomkę stwierdzamy, że warunki są idealne!!! Zastanawiam się tylko jak się ubrać? Chyba tak samo jak dzisiaj Jutro wieczorem relacja zamiast z nart, z kajaków - noga musi chociaż jeden dzień odpocząć. Pozdrawiam marboru i Ekipa
    3 punkty
  20. Współczuję i życzę szybkiego powrotu do formy! Region, w który jedziesz jest w kręgu moich zainteresowań na przyszły sezon - więc: jedź, jeździj, rób fotki i poproszę o relację Miłego pobytu w Austrii, do wyjazdu masz dużo czasu, więc dasz radę! Na szczęście z każdą godziną jest lepiej. Jeszcze dwa dni przerwy i mały rozruch... Współczuję Mitku. Moje kolano jest po kilku urazach i pewnie jak pójdę do lekarza, to powie by kroić... ...jak na razie, cieszę się, że szybko mijają skutki urazu - szczerze, to jestem w szoku, że tak szybko. Wizytę przekładam na po sezonie - jak stwierdzą, by jednak robić... to zrobię w okresie wiosennym, tak by wydobrzeć na kolejną zimę. Teraźniejszy uraz wygląda mi na niegroźny. Może chłód Radomki mnie uleczył Współczuję Michał To już drugi sezon masz spaprany...i to gdzie? Pierwszy uraz w Tumlinie, drugi na Telegrafie - w małych ON. Szok! Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia i mam nadzieję, że niebawem się spotkamy na stoku. Oby jednak nie był to koniec sezonu. Trzymam kciuki
    3 punkty
  21. z fotkami zdecydowanie lepiej
    3 punkty
  22. No to jeździliśmy razem. Córkę zapisałem do Sporteum i oni trenują w niedziele 15:00 - 17:00 i piątki 18:00 - 20:00 (grupa sportowa). Chyba z niedziel na razie zrezygnuję, bo oczekiwanie do wyciągów zabija we mnie już całą radość. Stok jest krótki - wiadomo, ale góra-dół to czas 11 minut (10 skrętów co 11 minut, niecały jeden na minutę - leniwiec ma lepsze statystyki). No i oczywiście nie pozwalają im wówczas ustawić tyczek. Najbliższe odwiedziny więc Szczęśliwic to piątek 18:00 - 20:00. Zazwyczaj pierwszą godzinę jeżdżę z na nartach (wczoraj tylko narty, bo biegówki były wcześniej), a drugą biegam wokół górki (tradycyjnie, bo w parku śniegu brak, 4 okrążenia = 10 km). Działam z hasłem na ustach AKTYWNA WARSZAWA
    3 punkty
  23. Wielka Racza samotnie Na niedziele plany były inne miał być Rakoń siturowo a poszło wszytko inaczej, z racji rozpoczęcia się ferii w Małopolsce rodzince i kilku znajomym z rodzinami zachciało się wyjazdu na narty tyle że na "boisko" ale co było robić jak chce się mieć spokój w domu to czasem trzeba odpuścić i w piątek obdzwaniam znajomych co by przełożyć tury na sobotę, niestety nikomu nie pasowało więc plan poległ. W sobotę rano jakoś obudziłem się bez budzika o piątej i nie mogłem już zasnąć więc, stwierdziłem co ja tu tak będę leżał jak życie ucieka, szybka decyzja tury samotnie nie ważne gdzie byle wyjść, szybkie pakowanie po cichu żeby nie obudzić nikogo i jazda. W samochodzie dogadałem się z wewnętrznym mną że jedziemy na Wielką Racze od strony Rycerka Górna i takim o to sposobęm o 7:20 zacząłem wędrówkę w stronę błękitnego nieba. Zaczynam wędrówkę żółtym szlakiem podejście bardzo spokojne w zasadzie aż po szczyt to jeden wielki trawers zbocza o spokojnym nachyleniu. Mniej więcej w 3/4 długości szlaku postanawiam odbić pod górę i dotrzeć do granicy Polsko Słowackiej gdzie granią prowadzi szlak czerwony na szczyt Wielkiej Raczy tam też robię sobie krótkie leżakowanie bo w sumie nigdzie mi się nie śpieszy. Dalej już jak po sznurku za słupami energetycznymi doszedłem na szczyt trochę fotek chwila zadumy i trzeba było wstąpić do schroniska na grzańca. Idę na grzańca Ludzie w schronisku dopiero się budzą niema praktycznie nikogo pije grzane piwko jest pięknie jedyne co czuje że zaraz odpłynę chyba mnie rozłożył jak ja zjade na dół siły gdzieś poszły beze mnie co było robić siedzę jeszcze chwile tak do 10-tej i czekam aż wrócą. Po wyjściu ze schroniska przepakowuję się i ruszam w stronę Małej Raczy gdzie wypatrzyłem fajny zjazd podchodząc do góry co mnie zaskoczyło to że na szczycia zaroiło się od turystów a jeszcze chwile temu nie było nikogo Szlakiem dojeżdżam do ogromnej polany i ruszam w dół potem cisnę w las i natrafiam na to Pierwsza myśl czemu mnie tu nie było po opadach musiał być mega zjazd jak widać śladów sporo śnieg też już ciężki często zmienia się z miękkiego w lód w sumie po chwili wracam do lasu bo jest dużo lepiej las rzadki jedzie się całkiem dobrze tylko po tym grzańcu coś siły nie wróciły do mnie i muszę się co paręset metrów zatrzymywać żeby oddech złapać, dojeżdżam na parking gdzie pełno już samochodów pakowanie i jazda do domu o 12 jestem spowrotem prawie nie zauważony że mnie nie było Pozdrawiam Rafał
    3 punkty
  24. Jakoś mam tak w tym sezonie, że jak jedę pośmigać na polskich stokach to zawsze wybieram Skolnity Dzisiaj ludzi bardzo dużo (jak na tą stację) prawie każde krzesełko jechało pełne. Większość ludzi kierowała się jednak na trasę niebieską, więc na czerwonej można było pojeździć. Kolejek do wyciągu brak, przynajmniej do godziny 11 kiedy to ewakuowałem się już do domu. Trochę o warunkach. Spodziewałem się, że będzie twardo i zabrałem slalomkę. To nie był jak się okazało najlepszy wybór. Stok od samego rana z mięką górną warstwą, która szybko zmieniała się w "cukrowe odsypy", a pod spodem twardo w niektórych miejscach lodowo, głównie na początku trasy czerwonej. Coś szerszego pod butem byłoby zdecydowanie lepszym wyborem
    3 punkty
  25. Kultowa Rysianka 8.01.2017r Wycieczka skiturowa na Rysiankę to jest klasyka sama w sobie. Jedno z najładniejszych miejsc w Beskidzie Żywieckim. Kult tego miejsca można zobaczyć w każdy piękny weekend... ludzi jest bardzo dużo, co można zauważyć po relacjach na forum Startujemy z Sopotni W. początek szlakiem niebieskim, ale w momencie kiedy szlak odbija w prawo my idziemy na wprost... jeszcze po śladach, które po chwili nam nikną i trzeba torować. Śniegu jest jakby mniej niż w piątek, widać, że powoli siada. Dochodzimy w pobliżu stokówki, która mocno skręca w lewo i trzeba jakoś na nią wyjść.. Chcemy bardziej w lewo, aby sobie skrócić, ale potok tym razem nie puszcza Podchodzimy stromy zboczem... nie wiem ile ale wygląda na 40st I robimy krótki popas Zjeżdżamy teraz w dół, aż do stokówki - "ostatniej prostej" czyli stromego odcinka który przez las wyprowadza na halę pod Rysianką Przy okazji podchodząc zerkamy na Halę Łysniowską, którą będziemy zjeżdżać w dół do Sopotni Jest pięknie, ale na polanie zaczyna wiać... niby delikatnie, ale przy tej temperaturze jest to bardzo wychładzające, szybko można opaść z sił. Przed schroniskiem ostatnie zerknięcie na polankę w stronę Złatnej... cała rozorana Po godzinnym postoju w schronisku wyruszamy w dół na Halę Pawlusią (tutaj zachodzące słońce i piękne widoki na Beskid Śląski, ale jest mega zimno! tracimy czucie w palcach, dziewczyny "kwiczą" z bólu, że nie czują kciuków pomimo łapawic!) i ostatnie podejście na Halę Łysniowską... jest już ciepło.. i bosko! Na koniec za Halą zjazd między drzewami, super! chociaż momentami brakuje nachylenia Tak czy inaczej była to bardzo przyjemna wycieczka w porównaniu do piątku - rekreacja Pozdrawiam Tomek
    3 punkty
  26. Niestety urlop się skończył i trzeba było wrócić do szarej rzeczywistości... Tym razem ferie spędziliśmy w ośrodku Ponte di Legno Tonale Temu. Moje pierwszym odczuciem było...hmmmm...raczej roczarowanie. Przede wszystkim ewidentny deficyt śniegu. Na trasach głównie sztuczny śnieg. Wszystko dookoła zielone, a raczej brązowe. Mało zimowa atmosfera. Pierwszy dzień, ze względu na szkółkę dzieci spędziłem po stronie Tonale. Moja pierwsze skojarzenie: Białka . Szereg wyciągów obok siebie, do tego niezbyt długie trasy. Mało wygodne przemieszczanie się pomiędzy wyciągami, w zasadzie w poprzek tras. Liczyłem trochę na długą trasę nr 20, ale niestety z powodu braku śniegu zamknięta. Do tego pierwszy dzień to była sobota, raczej sporo ludzi. Pomyślałem: dupa blada... Ale muszę przyznać że z każdym kolejnym dniem było lepie...Poznałem resztę tras. Szczególnie do gustu przypadły mi trasy od strony Ponte di Legno, gdzie zresztą mieszkaliśmy, praktycznie przy wyciągu. Tak więc nie było problemu stawić się o 8.30 i delektować się pustymi trasami: Jedyny minus tej strony ośrodka, to jazda praktycznie cały czas w cieniu. Może około południa było pod tym względem lepiej, ale ja już w tym czasie musiałem jechać do Tonale po dzieci, żeby wrócić około 15 znowu do cienia.Po tej stronie trenowali Słowacy, a także Włosi. Zresztą miałem przyjemność jechać na wyciągu z trenerem Słowaków. Byłem nieco zdziwiony, kiedy człowiek w kurtce z napisem SLOVAKIA odzezwał się do mnie czystą polszczyzną. Ucieliśmy sobie miłą pogawendkę na temat polskiego narciarstwa (dowiedziałem się między innymi że na zawody pucharu świata, trasa polewana jest wcześniej wodą, a zawodnicy jadą po żywym lodzie na co zresztą zobaczyłem stosowny filmik). Pozdrawiam serdecznie mojego rozmówcę, może też zagląda na forum. Zresztą w całym ośrodku ustawiona jest spora liczba tyczek, gdzie trenują niezliczone ilości dzieciaków i dorosłych. Niektóre trasy były przez to częściowo zamknięte, nawet dzień wcześniej, żeby je odpowiednio przygotować: "Zaliczyłem" także lodowiec Presena z jego słynną czarną trasą PARADISO. Szczerze mówiąc nie zrobiła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Po tym co wyczytałem na opisie ośrodka na forum spodziewałem się jakiegoś hardcora. Chyba bardziej zmęczyła mnię trasa nr 1 od strony Ponte di Legno. Ale to pewnie kwestia odczuć. Sam lodowiec, gdzie można by spędzić cały dzień na nartowaniu. Raczej byłem, widziałem... Generalnie podsumowując, po pierwszym dniu byłem nastawiony sceptycznie, ale suma sumarum wyjazd się udał, pojeździłem. Inna sprawa, że raczej, przynajmniej dla mnie, nie jest to ośrodek, który bym odwiedził drugi raz. Nawet jeżeli narciarsko ktoś mógł być nieco rozczarowany, to 6 dni takiej pogody poprawia samopoczucie Bardzo ciekawy jestem odczuć innych narciarzy, odwiedzających ten ośrodek. Pozdrawiam i czekam już na bliski wyjazd do Schladming...
    2 punkty
  27. Dlatego , jak już mamy zamiar foczyć w wyższych górach , to taki sprzęt jak harszle , raki , czy czekan są niezbędne .Często niejedną turę przesiedzą w plecaku , ale też nigdy nie wiadomo , kiedy okażą się niezbędne . Zresztą podobnie jest z ABC .
    2 punkty
  28. Wasze niedoczekanie. Po ilości polubień widzę tutaj dużo zwolenników tego typu żywienia. Lubicie to co znacie i chcecie jeść wszędzie to co znacie, czyli hamburgery pizzę i schabowego(austrii wieprzowy Schnitzel) , wszystko doprawione solidnie polepszaczami smaku i koniecznie z ketchupem. Włoskie dania przedstawione przez JC to rzyginy, Polskie z dobrych knajp to na pewno mrożonki na starym tłuszczu. Krytykuję naczynia jednorazowe na stoku, a delektujecie się kawą i żarciem w kubkach papierowych w McDonaldzie. Poniżej cytat menu z kultowej knajpy na Podhalu, nie podaję namiarów bo na pewno nie będzie Wam smakować
    2 punkty
  29. Jak na Stolicę jedna taka górka, to za mało a kiedyś były plany, by zrobić trasę gdzieś na starym wysypisku śmieci - szkoda, że to nie wypaliło Na Szczęśliwicach nie byłem ze dwa lata - trzeba przy okazji wpaść tam któregoś wieczoru... ...co powiesz na wtorek 7 lutego ok 17? Dzięki za relację.
    2 punkty
  30. Fantastyczne relacje, fantastyczne zdjęcia! Super sprawa! Gdybym tylko bliżej mieszkał to już miałbyś kompana ma wyprawę typu "ski tour for beginners"!
    2 punkty
  31. Piotrze (spójrz na FB - tam masz link) po dwóch dniach wieczornych okładów, po lekach przeciwzapalnych z nogą dużo, dużo lepiej. Rano, po przebudzeniu praktycznie noga nie boli Dzisiaj narty odpuściłem...ale w środę Paula ciągnie by jechać - co zrobić, trzeba ją zabrać. Kusił losu nie będę i postaram się być ostrożny i jeździć zachowawczo - oczywiście ze stabilizatorem na kolanie. Również Pozdrawiam.
    2 punkty
  32. To już nie jest "historia", facet miał więcej szczęścia niż rozumu. Jak można podjeżdżać tak blisko urwiska nie znając go? A jak by śniegu na dole było mniej? Tych gdyby jest jeszcze 10X więcej. Pozdrawiam
    2 punkty
  33. I foto na którym widać smog: Wysłane z mojego F3112 przy użyciu Tapatalka
    2 punkty
  34. A ja dziś byłem w Myślenicach. Jako że dotarłem tam przed 14 to na te pore warunki były ok. Widać że większość ludzi wybiora trasę numer 1. Trasa druga była jeszcze zlodzona. Niestety nie otworzyli jej jeszcze na całej szerokości bo brakuje śniegu. No i ratrakowy mógł by się bardziej na niej postarać bo nie było całkiem równo. Ogólnie polecam jak ktoś umie jeździć! Szkoda tylko że już nie działa ok system. Wysłane z mojego F3112 przy użyciu Tapatalka
    2 punkty
  35. Wczoraj 9 wyjazd na narty w tym sezonie, kolejny raz Skolnity. Warunki perfekt na obu trasach, pogoda iście alpejska, ludzi tak akurat praktycznie bez kolejek do wyciągu.
    2 punkty
  36. SON 29.01.17 Dziś jak to mówią rano warun petarda . Zmrożony sztruks, szybko twardo. Strach się bać. Do 9 godz. na Julianach pustki. Super. Golgota też fajna, twarda, tylko dlaczego na jej dole jest tyle drobnych kamyczków niszczących ślizgi. Małe Skrzyczne i trasy do z Hali bardzo dobre. Ludzi przybywało, ale bez dramatu na trasach czy kolejkach do wyciągów. W tych dniach trzeba mieć zdecydowanie ostre krawędzie, jest twardo, miejscami wychodzi lód, ale jest i tak pięknie. Fotek prawie nie robiłem zajęty jazdą. Te widoczki i tak chyba wszyscy znają.
    2 punkty
  37. Palenica Ustroń Warunki dla początkujących trudne, dużo lodu i grud lodowych. Przydałby się nowoczesny ratrak. Kolejek brak
    2 punkty
  38. Piątkowa Palenica w Szczawnicy. Warunki dobre, rano twardo, pozniej bardzo twardo (miejscami wychodził lód i betonowy podkład). Rano praktycznie pusto, po 2 godzinach już trochę ludzi było, większość to dzieci. Czarna trasa w miarę pusta, cały ruch się skupił na Szafranówce i trasie rodzinnej. Rano -11 stopni. Czarna: Szafranówka: Rodzinna:
    2 punkty
  39. Hej, to jeszcze dopowiem, że trasy biegowe na Śnieżniku mają wielki potencjał i zrobione je zupełnie inaczej niż wiele innych, tradycyjnych. Otóż pociągnięto jedną linię szlaku z Bielic, przez Paprsek i okolice, potem okolice Nowej Morawy i Bolesławowa aż nad trasy narciarskie Czarnej Góry. To tyle, by ruszając z Bielic wędrować turystycznie na biegówkach przez cały weekend z przystankami w Bolesławowie i na Śnieżniku. Świetna inicjatywa lokalnego samorządu! :] Szy.
    2 punkty
  40. #szczyrkaido Dawno nie najeździłem się tak jak w ostatnią niedziele :), nocny fajny opad śniegu, dodatkowo w ciągu dnia ciągle sypie + fajny teren z rzadkim lasem lub polankami = skiturowy orgazm Pomimo hasztagowego tytułu nie startujemy ze Szczyrku, tylko z Ostrego po przeciwnej stronie Na początku Doliną Zimnika, aż odbijamy na stokówkę zboczami Kościelca Przy okazji mijamy kilka takich przecinek W końcu widzimy rzadki las więc odbijamy do góry w las I znajdujemy kilka linii w rzadkim terenie, u góry w fajnym nastromieniu. Zauważyłem, że w Beskidach szuka się terenu między 15st, a 30st. A najfajniejsza jazda jest w terenie ok 22-25st, oczywiście mówiąc o lesie :). Powyżej 30st w lesie robi się już coraz trudniej i czasami ciężko z fun'em Wychodzimy do stokówki i udajemy się dalej w stronę Malinowskiej Skały i Kopy Skrzyczeńskiej Co chwilę można spotkać przecinki lub polanki A śnieg ciągle sypie! Wychodzimy na grań w okolicach Malinowskiej Skały Zjazd to jest czysta poezja do wyboru polanka albo rzadki las... i tak na zmianę! cały czas banan na buzi! Pozdr Tomek
    2 punkty
  41. Dzisiaj Szczyrk, a dokładnie Małe Skrzyczne z Czyrnej trasą drogami wywozowymi z lewej strony Bieńkuli. Problem w tym, że zdałem się na pamięć fotograficzną mapy i pomyliłem skrzyżowania, w efekcie trafiłem na "ślepą ulicę" i musiałem trawersować przez las do trasy ze szczytu, co przy niskich umiejętnościach skiturowych i kijkach z małymi talerzykami wbijającymi się do 3/4 długości nie było zbyt łatwe, ale w końcu trzeba się uczyć Zima nie odpuszcza, w butach można się zapaść w śniegu po pas, a nie jak w zeszłym roku o tej porze jedynie po kostki
    2 punkty
  42. W zapowiadanym "trzaskającym" mrozie 3xBrts 1339m n.p.m. (Palenica) No cóż tytuł odnosi się do plakatu z utknięcia 100osób nad Morskim Okiem :), który za sprawą w tym roku ponownego utknięcia 80osób został wydany ponownie w edycji II Prognozy na weekend nie były zachęcające, temperatura mniej niż -20st, odczuwalna mniejsza... ile? nie wiem może -25st, może -30st, wiem, że było cholernie zimno :). Zawsze podchodzę w cienkiej bieliźnie termoaktywnej, czasami jak lekko wieje to zarzucam cienki softshell, jak już jest poniżej 0 to wkładam grubszą koszulkę z fleecem, nigdy na podejściu nie stosowałem więcej niż 2 warstwy, zawsze cienkie rękawiczki i tylko 1 buff na głowie. Do tej pory najzimniej zawsze było w Tatrach na wycieczkach pieszych, ale w piątek (6 styczeń), moje skiturowanie poznało nową skalę zimna o dziwo dobre przygotowanie sprawiło, że nie było najgorzej... temperatura -22st, a ja w 4 warstwach - bielizna+koszulka z fleecem+polarstretch+softshell, dodatkowo na początku idę w buffie, po czasie zakładam kaptur z polarstreetcha, a jeszcze poźniej dodatkowo ubieram czapkę Rab'a z Polarstretchu, więc na głowie mam 3 warstwy :), rękawiczki średnie softshell tez nie dają radę, ubieram grube zjazdowe/postojowe... a i tak czasami doskwiera zimno w koniuszki palcy. Ale zimno było spowodowane również czymś innym... wybraliśmy się na wycieczkę, a wyszła mała wyrypa 20km, prawie 1400mH (przewyższenia), prawie cały czas torując na nartach w śniegu powyżej wysokości buta, bez nart to śniegu po pas, dodatkowo wycieczka bez schroniska, więc przez 7,5h cały czas w lesie :P. Reasumując... już dawno mi tak dupy nie przemroziło Startujemy z Sopotni Wielkiej, najpierw trzeba sobie przygotować parking łopatami fot. Szymon Rochowiak Zaczynamy torowanie fot. Szymon Rochowiak fot. Szymon Rochowiak fot. MajorSki Co jakiś czas mijamy takie przecinki fot. MajorSki A okolica robi się coraz piękniejsza fot. MajorSki Północne zbocza to rzadki las fot. Szymon Rochowiak fot. MajorSki Dochodzimy do szałasu, gdzie robimy 15min przerw fot. Szymon Rochowiak W szałasie jest bardzo przyjemnie, jest ciepła herbata, kawa, bigos, grzeją w kozie, sofa, drewniane stoły po prostu super! fot. Szymon Rochowiak Po "ogrzaniu się" docieramy na szczyt po raz pierwszy tego dnia fot. MajorSki Zjazd wykonujemy do ok 940m n.p.m końcowe 60m już było z średnim podkładem. Śniegu dużo! narty za wąskie nachylenie trochę za małe, a i smar był na 0st, a nie -25st tak, że trzeba szukać stromych fragmentów Kolejne podejście i tym razem zjeżdżamy nie z wierzchołka tylko trochę poniżej taką polanką fot. MajorSki jest fun! dojeżdzamy do Cebulowego Potoku na wysokość 850m n.p.m. Rozstajemy się z Kasią i Gregiem i już tym razem we dwójkę z Szymonem ciśniemy wzdłuż potoku po raz ostatni na szczyt, niestety o ile wzdłuż potoku było mniej śniegu i jakiś ślad założony fot. Szymon Rochowiak To wyżej jest jeszcze gorzej niż wcześniej, torujemy na nartach w śniegu pod kolano! Jeszcze trzeba przeprawić się przez potok co nie jest łatwe... niby śniegu dużo, ale jak się już wchodzi i te grzybki się rozpadają to zostaje przejście czasami węższe niż szerokość dwóch nart fot. Szymon Rochowiak Docieramy kolejny raz na szczyt Brts, robi się późno jesteśmy punktualnie o 16, słońce prawie zaszło. Lecimy wzdłuż granicy w stronę Trzech Kopców i zjeżdżamy polaną Stefanką, niestety na te warunki nachylenie jest za małe! więc odbijamy w lewo w las i to byłą dobra decyzja! jest stromiej i tutaj jest fun z jazdy na końcu przebijamy się ostatnie 50m przez gęstszy las i wpadamy na stokówkę, nią do niebieskiego szlaku i zjeżdżamy do auta,tz. do auta to trzeba jeszcze trochę z buta przejść Ogólnie to wyszła super wycieczka i poznałem nowe tereny Brts/Palenicy, na pewno tutaj wrócę bo las jest świetny :), ale tak mi tyłek przemroziło... że w niedzielę będzie już tura ze schroniskiem , a padło na kultową turę Beskidzką czyli Rysiankę Pozdr Tomek
    2 punkty
  43. Kurs czytania ze zrozumieniem dla Pana powyżej potrzebny na wczoraj...
    1 punkt
  44. Takie klimaty na skiturach też się zdarzają , ale jesteś gość , bo nie odpuściłeś , tylko zdobyłeś Kasprusia , pomimo tych wszystkich przeciwności . Każda taka przygoda to świetna lekcja , a wiadomo , że tak człowiek najszybciej się uczy i nabiera doświadczenia . Pewnie większość z nas ( a ja nie jestem wyjątkiem ) ma podobne historie ( odklejające się lub nie trzymające foki , obtarte stopy , problemy z wiązaniami , itd , itp ) w swoim skiturowym CV , więc jak to mówią , kokodżambo i do przodu na kolejną turę .
    1 punkt
  45. Cześć.Niech Ci się w życiu darzy.Najlepszego.
    1 punkt
  46. Jak najbardziej. Chodzi o miejsca, w których można zjeść na stoku, ale także w jego pobliżu. Specjalnie nie piszę "w drodze na narty", żeby ktoś nie wpadł na pomysł zaproponowania restauracji przy autostradzie A1, bo akurat mieszka w Gdańsku i jedzie na narty do Szczyrku
    1 punkt
  47. Arturze,zdrówka,zdrówka i jeszcze raz zdrówka
    1 punkt
  48. 1 punkt
  49. Tez się odezwę. W karczmach na stoku jadłem 5-6 razy w ciągu ostatnich 10 lat. Wpadam na grzane wino i tyle. Dla mnie to drożyzna ,a w menu przeważnie ,,szajs" czy w Polsce czy w Alpach . W Alpach byłem 7 razy z BP to po śniadaniu dopiero konkretnie jadłem około 18-tej (obiadokolacja). Na stoku;czekolada, banan, jakaś kanapka,, zwinięta'' ze śniadania , w termosie herbata z miodem ,ostatnio również napój energetyczny.Wszystko w plecaku. Na mnie karczmy mało zarobią bo jeszcze dwa lata temu nawet na grzańca nie wpadałem tylko woziłem z sobą setuchnę żołądkowej gorzkiej. Pozdrawiam
    1 punkt
  50. Nie chciałem zakładać nowego wątku a info może być dla niektórych ważne. Czantoria wprowadziła zakaz wchodzenia na skiturach przy trasach narciarskich (Cytat z FB) Prośba o przestrzeganie zasad dla osób podchodzących na skiturach. ? Apelujemy, że na Czantorii z uwagi na duży ruch na trasach panuje zakaz wychodzenia trasami narciarskimi na skiturach i pieszym zarówno w ciągu dnia jak i nocą. ? Zakaz obowiązuje również narciarzy z „czołówkami“, aby nie trawersowali i nie niszczyli tras zjazdowych przygotowanych przez obsługę ratraków. Trasa po przejechaniu ratraka musi się związać, przejazd narciarza po takiej trasie tuż po ratrakowaniu skutkuje związaniem się głębokich śladów, które niekorzystnie wpływają na jakość jazdy narciarzy o poranku. DZIĘKUJEMY ZA USZANOWANIE PRZEPISÓW. W ciągu dnia można podejść ściankami leśnymi pod koleją linową. Mapka Czantorii - na skiturach można wchodzić tylko po terenach, które są zaznaczone na zielono.
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...