Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 09.01.2017 uwzględniając wszystkie działy
-
Dzisiaj rano BSA, pusto, twardo , równo, mróz jakies -10 -12. Bardzo fajna poranna jazda, trasa naprawdę dobrze przygotowana. Aż do 11.00 bez kolejek do wyciągu. Potem tez raczej nie było, ale sie juz zwinąłem. Sam wyciąg notabene dziwnie sie momentami zachowywał - powracające z górnej stacji krzesła za pierwsza podporą od góry dostawały takiej kołyski jakby uderzał w nie huragan..... To nie jest normalne, bo wiatru dzisiaj żadnego, hmmm. W takich warunkach grzech nie odwiedzić dobrze wyposażonej wypożyczalni . Taki rodzynek:13 punktów
-
Przez cały czwartek sprawdzając jednocześnie prognozy pogody zastanawiałem się, czy lepiej pojechać w góry w piątek, gdzie temperatura będzie wyższa (ok. -17 stopni) ale wiatr wiejący 5-6 m/s (oraz zachmurzenie), czy też wybrać sobotę-przy niższej temperaturze ok. -24 stopni, ale za to bez wiatru. Postawiałem jednak na z niższą temperaturą, ale bezwietrzną sobotę – wizja jazdy przy takim minusie i dodatkowo podmuchach jakoś do mnie nie przemawiała. Asiek pisała, że w święto 3 Króli korek do Szczyrku był dość duży – stąd pobudka w sobotę o 5 rano i jazda po auto na garaż. Na termometrze u mnie -27 stopni i idąc po samochód, po raz pierwszy było mi naprawdę zimno, gdy miałem na sobie ubraną moją najcieplejszą odzież narciarską. Zastanawiałem się, jak to dzisiaj na stoku damy radę wytrzymać, była myśl, czy aby nie zawrócić – ale nie –dawaj – jedziemy! Wyjazd po 6 z domu, na trasie pusto, postój na poranną kawę i śniadanie i po godz. 8 witam na parkingu w Czyrnej. Aut jeszcze mało, dobra miejscówka na postój, przebranie i do kas. Na początek chodził tylko ten orczyk przy Bieńkuli – prawa jego nitka. Krótszy orczyk z Czyrnej – niby coś tam już nim kręcili, ale bramki wejściowe do niego były jeszcze zamknięte. Jest ok. 08:30, temperatura: -25 stopnie, – dzień wstaje, widoki przepiękne – słońce przyświeca. Udaje się czynnym orczykiem na H. Skrzyczeńską (ślady pod orczykiem ubite), a dalej na Małe Skrzyczne – tu też ładnie ślady przygotowane. Trasa z Małego Skrzycznego na Halę Skrzyczeńską – super (tylko trochę zimno tu na górze :). Z Hali jadę na Czyrną – wpierw na rozgrzewkę 2 i 3 – wszędzie śniegu pod dostatkiem, ale śnieg głównie sztuczny – lodowe grudki chrupią pod nartami. Wciągam się z powrotem orczykiem przy Bieńkuli i teraz czerwona 1 – a ona super! Śniegu trochę mniej (ale bez żadnych wielkich przetarć – i cała trasa pokryta - na pierwszej górce parę trawek wystaje a na głównej – tej najbardziej stromej - też widać może kilka trawek i może parę pojedynczych, niegroźnych, małych kamyczków), ale tu śnieg o wiele lepszy niż na 2 i 3. Jak na tę 1 gwiazdkę na stronie – warunki są naprawdę super . Tu postanawiam jeździć przez dłuższy czas. Po czasie startuje prawa nitka krótszego orczyka z Czyrnej – i na niego się przenoszę, bo do niego jakoś mniej ludzi. Z początku ślady pod nim jakby nie ubite, ale po czasie narciarze sami poubijali właściwy trakt J Jeżdżę po Czyrnej, i w którymś momencie wjeżdżając na krótszym orczyku, będąc już tak w 2/3 wysokości, orczyk staje – wisimy tak przez jakiś czas, czekamy - temperatura – ok. -20 stopni, w dodatku Czyrna-cały czas cień – czekamy, co będzie dalej. Po ok. 10 minutach włączyli lewą nitkę a my dalej wisimy na prawej. Czekając tam tak zmarzłem, że wypiąłem się w końcu i przez drzewka w kierunku 1-ki (później chodziła już tylko lewa nitka). Zjechałem prosto do baru w Czyrnej (był czynny od rana, kibelki czyste, wyposażone – i co ważne – bezpłatne!!!) – i musiałem się rozgrzać, bo zmarzłem dość na tym wyciągu.! Było około południa – postanawiam przeskoczyć na Solisko. Tym razem wjeżdżam orczykiem przy Bieńkuli – chodzą już obydwie jego nitki. No i klops. Cały dzień wjeżdżałem sam i nie było problemu, ale teraz – trafiło mi się na ten stary, krótki, prosty kij pod tyłkiem – w 2 osoby jadąc jest jeszcze w miarę ok – ale teraz nawet nie wiedziałem, kiedy wysunął mi się spod tyłka – gleby żadnej nie zaliczyłem, tylko stanąłem bez orczyka pod dupą na nartach i niestety – dawaj z powrotem w dół. Jeżeli puszczają jeszcze przez ten rok orczyk przy Bieńkuli, to lepiej niech wymienią wszystkie kije na te czarne, długie wygięte – na nich wjazd w pojedynkę nawet na tym bardziej stromym nie sprawia żadnego problemu, a rozmawiałem później z 2 innymi osobami i też mówiły, że na tych starych, komunistycznych krótkich badylach poleciały jadąc w pojedynkę. Ale wciągnąłem się w końcu na Skrzyczeńską – i dalej – Małe Skrzyczne. Dobrze, że nie posłuchałem prognoz synoptyków – sobota: „zachmurzenie całkowite” – poza temperaturą, w tym przypadku na szczęście im się w ogóle nie sprawdziło – przez cały dzień super pogoda – słońce, słońce i jeszcze raz słońce! Decyzja o przeniesieniu się na stronę Soliska – przy tej temperaturze – jak najbardziej trafiona – tu non stop w słoneczku i w ogóle nie czuć żadnego mrozu. Z Małego Skrzycznego jadę do Suchego (niżej nie chce, bo z czasem odcinek Suche-Solisko zazwyczaj jest już porządnie zmęczony). Szczyt Małego Skrzycznego – na początku z lewej stronu jest już dużo wydartego lodu – ale po prawej spokojnie można aż do końca dnia bezpiecznie po śniegu zjechać. A dalej do Hali Skrzyczeńskiej – po prostu tak jak rano – super! Dalej trasą nr 4 – bajka! – dawno nie pamiętam 4 w takim stanie. Na paru odcinkach może trochę grudek sztucznego śniegu, na kilku może trochę lodu, ale na całej długości pokryta śniegiem i jedzie mi się bardzo dobrze, odnoga 4 i 4a również super. Kolejny wjazd – i zjazd tym razem 7-ką – ta też bardzo dobrze się trzyma – jedynie ostatnia górka przed Suchym standardowo obdarta do lodu, ale bywało na niej gorzej. Potem trasa nr 6 – też pięknie! Widać, że napadało śniegu i ośrodek w końcu może pokazać swoje możliwości i warianty tras! Z 6 postanawiam wrócić na 4 – przez las, na przełaj – w pewnym momencie naprawdę było „gęsto” J. 4 jeździ mi się tak super, że teraz tylko szczyt M.S. – Suche – i w tym słoneczku – po prostu miodzio! J Ale w okolicach 13-14 czuję, ze już powoli mam dosyć – siadam na Suchym, kiełbaska, oscypek, i odpoczynek – człowiek trochę wraca do sił. Do końca mojego jeżdżenia – warunki utrzymują się wspaniałe, słońce przyświeca do samego końca, praktycznie bezchmurnie – ani chwili nie żałuję, że pomimo tęgiego mrozu i zapowiadanego „zachmurzenia całkowitego” twardo obstawałem przy tym, że jednak pojadę. Kolejek również żadnych nie odnotowałem – jedynie trochę więcej ludzi atakowało do orczyka przy 7 na Suche-Skrzyczeńska, ale ten od strony 4-ki nie miał żadnych ogonków. Po godz. 15 czuję, że to już chyba ostatnie zjazdy z M.S niebieską 4-ką do Suchego. Po którymś zjeździe, za Halą Skrzyczeńską jednak odpuszczam i kieruję się na łącznik z Czyrną, zgodnie z ujrzanym nagle kierunkowskazem: „trasa nr 2 i 3” – człowiek chciałby jeszcze, ale uda już mnie przestały słuchać – twarde jak pierun – powoli zaczyna robić się to niebezpieczne. Zjeżdżam 2-3 do Czyrnej – tu tak jak rano – dużo sztucznego, grudkowego śniegu plus w dodatku –trasa została już po całym dniu dość poobdzierana, czyli – dużo lodu posypanego sztucznym śniegiem. Ok. 15:45 oddaje karnet i przyglądam się naniesionym na mapkę planom inwestycyjnym TMRu na lata 2017-2018. Na mapce gondolka, kanapa Solisko – Skrzyczeńska oraz kanapa Solisko – Golgota - z zakończeniem tego wyciągu przy dolnej stacji obecnego - nr VI na Julianach. Po całym dniu – udaje się do auta, otwieram samochód (alarm miga, centralny otwiera-myślę sobie – jest ok.), przebieram się, wsiadam do auta, przekręcam kluczyk, kontrolki zapalają się po czym …… - nic więcej – ani nawet odgłosu na milimetr ruszonego rozrusznika – pięknie! Zawsze przy kole zapasowym miałem kable – dźwigam bagażnik – nie ma – zapomniałem, że je wcześniej wyciągałem – sic! – obok mnie stoi dwóch gości z Mysłowic, kurzą cigarety, fajnie po Śląsku godają – swojskie chopy - mówię – zagadam – może oni kable mają – kabli nie mieli, ale zaoferowali się, że spróbujemy na tym parkingu z górki na pych. Trochę lodu na podjeździe – ale dobra – dawaj (oby tylko pasek nie przeskoczył:P) – za drugim razem udało się i dzięki Wam chopy za pomoc, bo tak po całym dniu głodny i zmęczony nie chciałbym tam ślęczeć na tym parkingu. Ale nie tylko ja problem miałem, bo wkrótce pojawił się żółty, mobilny warsztat samochodowy Startera – ludzie wzywali, bo im też aku padły (i po podpięciu się do niego także nie odpalili). Ja poczekałem, aż alternator podładuje mi trochę aku, bo przecież taki głodny do domu nie pojadę – kierunek: karczma w centrum Szczyrku – tu minus dla władz miasta, które wydzierżawiły teren za karczmą, na którym jeszcze nie tak dawno można było za darmo sobie wjechać i zaparkować. Teraz teren ten jest zamknięty, wydzierżawiony komuś, a znalezienie wolnego miejsca wzdłuż ulicy, gdzie głównie leżą pryzmy odgarniętego śniegu graniczy z cudem! W dodatku policja kręci się przy karczmie i poluje, czy ktoś nie łamie zakazu…. Ogólnie to był przepiękny, mroźny słoneczny dzień! Po ostatnich opadach Czyrna-Solisko dopiero pokazała, co tak naprawdę może zaoferować – warunki określiłbym od 4 – 4,5 – 5 – świetnie mi się jeździło! Tylko jedna mała prośba – wprowadźcie w końcu w SONie karnet 6 godzinny! 4 h to trochę za mało, a 8 h – przy takich warunkach do jeżdżenia – ciężko naprawdę wytrzymać J13 punktów
-
Dzisiaj Skolnity w Wiśle - do godziny 10 jeździło chyba 2 czy 3 narciarzy, potem może z 20-30 max, warunki super, żadnego lodu, o 11 na czerwonej trasie jeszcze sporo nietkniętego "sztruksu". Widać, że się starają, bo pracowały 2 armatki ale były ustawione tak, ze sypią obok trasy, co niestety nie wszędzie w okolicy jest normą.. @borygo Na Czantorii na razie bez szans na otwarcie drugiej trasy - musiałoby konkretnie sypnąć śniegiem, bo w Ustroniu na dole jest go może z 10cm puchu12 punktów
-
W święto Trzech Króli razem z trójką skiturowych przyjaciół ( Rafał 1 -Nurek ,Rafał 2 i Łukasz ) zdecydowaliśmy się zrobić skiturę na Halę Lipowską w Beskidzie Żywieckim ( 1324 m n.p.m) . Plan na ten dzień był trochę inny ( Ploska w Wielkiej Fatrze ) , ale aktualna pogoda ( duży mróz , a przede wszystkim prognozowany dosyć mocny wiatr ) wymusiły na nas zmianę planów i nie żałujemy . Startujemy z parkingu w Złatnej ok.7,50 przy minus 14 stopniach i zaczynamy podejście w pięknych i baaardzo zimowych okolicznościach przyrody . Im wyżej , tym zimniej , niestety nie ma inwersji . Dochodzimy do dosyć sporej i eksponowanej polany poniżej Hali L. i krajobraz zaczyna kształtować śnieg i wiatr .Niektóre zaspy mają grubo ponad 2 metry . Szron na mojej twarzy to efekt -22 stopni Celcjusza i pizgającego wiatru Na szczęście po jakimś czasie wchodzimy w las , a tam dużo spokojniej , no i zaczyna przebijać się przez chmury słoneczko . W końcu dochodzimy do schroniska , a tam na termometrze przy wejściu tylko -18 . Grzane piwo w środku smakuje wybornie . Godzinny popas , suszenie ciuchów , pogawędki z turystami , skuterowcami i pora się zbierać . Celem naszym jest dojście do najwyższego punktu powyżej nieczynnego wyciągu na Hali L. Teraz już tylko przepinka i jazda w dół . Najpierw wzdłuż wyciągu , a potem wzdłuż linii energetycznej . Zjazd to czysta poezja - super śnieg , jego ilość , nachylenie trasy , no po prostu orgazm . Dojeżdżamy do parkingu i na tym kończymy naszą turę .11 punktów
-
10 punktów
-
9 punktów
-
8 punktów
-
W zapowiadanym "trzaskającym" mrozie 3xBrts 1339m n.p.m. (Palenica) No cóż tytuł odnosi się do plakatu z utknięcia 100osób nad Morskim Okiem :), który za sprawą w tym roku ponownego utknięcia 80osób został wydany ponownie w edycji II Prognozy na weekend nie były zachęcające, temperatura mniej niż -20st, odczuwalna mniejsza... ile? nie wiem może -25st, może -30st, wiem, że było cholernie zimno :). Zawsze podchodzę w cienkiej bieliźnie termoaktywnej, czasami jak lekko wieje to zarzucam cienki softshell, jak już jest poniżej 0 to wkładam grubszą koszulkę z fleecem, nigdy na podejściu nie stosowałem więcej niż 2 warstwy, zawsze cienkie rękawiczki i tylko 1 buff na głowie. Do tej pory najzimniej zawsze było w Tatrach na wycieczkach pieszych, ale w piątek (6 styczeń), moje skiturowanie poznało nową skalę zimna o dziwo dobre przygotowanie sprawiło, że nie było najgorzej... temperatura -22st, a ja w 4 warstwach - bielizna+koszulka z fleecem+polarstretch+softshell, dodatkowo na początku idę w buffie, po czasie zakładam kaptur z polarstreetcha, a jeszcze poźniej dodatkowo ubieram czapkę Rab'a z Polarstretchu, więc na głowie mam 3 warstwy :), rękawiczki średnie softshell tez nie dają radę, ubieram grube zjazdowe/postojowe... a i tak czasami doskwiera zimno w koniuszki palcy. Ale zimno było spowodowane również czymś innym... wybraliśmy się na wycieczkę, a wyszła mała wyrypa 20km, prawie 1400mH (przewyższenia), prawie cały czas torując na nartach w śniegu powyżej wysokości buta, bez nart to śniegu po pas, dodatkowo wycieczka bez schroniska, więc przez 7,5h cały czas w lesie :P. Reasumując... już dawno mi tak dupy nie przemroziło Startujemy z Sopotni Wielkiej, najpierw trzeba sobie przygotować parking łopatami fot. Szymon Rochowiak Zaczynamy torowanie fot. Szymon Rochowiak fot. Szymon Rochowiak fot. MajorSki Co jakiś czas mijamy takie przecinki fot. MajorSki A okolica robi się coraz piękniejsza fot. MajorSki Północne zbocza to rzadki las fot. Szymon Rochowiak fot. MajorSki Dochodzimy do szałasu, gdzie robimy 15min przerw fot. Szymon Rochowiak W szałasie jest bardzo przyjemnie, jest ciepła herbata, kawa, bigos, grzeją w kozie, sofa, drewniane stoły po prostu super! fot. Szymon Rochowiak Po "ogrzaniu się" docieramy na szczyt po raz pierwszy tego dnia fot. MajorSki Zjazd wykonujemy do ok 940m n.p.m końcowe 60m już było z średnim podkładem. Śniegu dużo! narty za wąskie nachylenie trochę za małe, a i smar był na 0st, a nie -25st tak, że trzeba szukać stromych fragmentów Kolejne podejście i tym razem zjeżdżamy nie z wierzchołka tylko trochę poniżej taką polanką fot. MajorSki jest fun! dojeżdzamy do Cebulowego Potoku na wysokość 850m n.p.m. Rozstajemy się z Kasią i Gregiem i już tym razem we dwójkę z Szymonem ciśniemy wzdłuż potoku po raz ostatni na szczyt, niestety o ile wzdłuż potoku było mniej śniegu i jakiś ślad założony fot. Szymon Rochowiak To wyżej jest jeszcze gorzej niż wcześniej, torujemy na nartach w śniegu pod kolano! Jeszcze trzeba przeprawić się przez potok co nie jest łatwe... niby śniegu dużo, ale jak się już wchodzi i te grzybki się rozpadają to zostaje przejście czasami węższe niż szerokość dwóch nart fot. Szymon Rochowiak Docieramy kolejny raz na szczyt Brts, robi się późno jesteśmy punktualnie o 16, słońce prawie zaszło. Lecimy wzdłuż granicy w stronę Trzech Kopców i zjeżdżamy polaną Stefanką, niestety na te warunki nachylenie jest za małe! więc odbijamy w lewo w las i to byłą dobra decyzja! jest stromiej i tutaj jest fun z jazdy na końcu przebijamy się ostatnie 50m przez gęstszy las i wpadamy na stokówkę, nią do niebieskiego szlaku i zjeżdżamy do auta,tz. do auta to trzeba jeszcze trochę z buta przejść Ogólnie to wyszła super wycieczka i poznałem nowe tereny Brts/Palenicy, na pewno tutaj wrócę bo las jest świetny :), ale tak mi tyłek przemroziło... że w niedzielę będzie już tura ze schroniskiem , a padło na kultową turę Beskidzką czyli Rysiankę Pozdr Tomek8 punktów
-
Czytam i to ze ściśniętym sercem (z radochy). Lipowską pamiętam z dzieciństwa. Mój nieżyjący ojciec był jednym z organizatorów obozów narciarskich w Złatnej. Jedną z atrakcji była coroczna zimowa wyprawa na Lipowską-Rysiankę lub Krawców Wierch. W tamtych latach (1973-80) "skiturów" nie było więc wyglądało to trochę inaczej . O świcie jeden z gospodarzy u którego były noclegi, ładował przygotowany sprzęt na sanie i konik targał to wszystko (czasami nawet z 50 kpl.) na w/w miejsca. Uczniowie wraz z opiekunami pieszo zapylali pod górę (jako rozgrzewka) aby tam pojeździć na nartach do woli. Ja jako "gówniarz" noszony byłem na barana. Zarówno na Lipowskiej jak i na Rysiance i Krawców były wyrwirączki. Pewnie w tym samym miejscu gdzie był ten nieczynny wyciąg na Lipowskiej ze zdjęć. Tak czas na nartowaniu mijał do późnego popołudnia. Potem był największy bonus!!!!! Najpierw zjazd przez las do Złatnej (chyba nazywało się to Huta?) a potem szosą wzdłuż potoku do miejsc noclegowych. To były naprawdę piękne czasy. Niestety nie mam praktycznie żadnych fotek z tego czasu i z tych "wypraw". Przy obecnych "przepisach" i podejściu rodziców nie wyobrażam sobie takich eskapad dla młodzieży. A wtedy wszyscy byli zachwyceni. Pozdrawiam Andrzeju serdecznie.8 punktów
-
Na weekend miałem zaplanowane szkolenie zimowe w Tatrach. W środę ostateczne pakowanie do plecaka i ciach przychodzi mail ze Szkoły Górskiej: “Bardzo nam przykro ale właśnie zdecydowaliśmy się odwołać najbliższy kurs, decyzja podyktowana jest troską o Wasze bezpieczeństwo. Dzisiaj po południu został ogłoszony 3 (znaczny) stopień zagrożenia lawinowego a prognozowane są dalsze opady śniegu, co w połączeniu z wiatrem i silnym mrozem może uczynić dojście do schroniska naprawdę niebezpiecznym.” I jestem w czarnej dziurze. Koledzy pojechali na wcześniej zaplanowane wyjazdy, a ja skiturowo zostałem sam Musiałem sobie ten brak Tatr jakoś zrekompensować, nie wytrzymałbym całego długiego weekendu bez gór Córce coś, chwilowo mam nadzieję, opadły chęci narciarskie, no i bardzo zimno. Więc wyłączyłem lobbing narciarski w domu. Rozpoznanie terenu i decyzja kierunek Śnieżnik. Ruszam z Wrocławia rano w sobotę, temperatura -13C, dobry znak Po 2h spokojnej jazdy temperatura spadła do magicznego -20C. Droga od Stronia cała w śniegu, jest zima, bardo sroga. Po drodze wystawiam rękę przez okno, żeby zobaczyć jak czuć -20C. Było baaaardzo zimno. Cieszyłem się że w czwartek doszła do mnie kurtka puchowa za 100zł. Chyba jeszcze nie jeździłem nigdy na nartach w tak niskiej temperaturze, pora się sprawdzić. Dojeżdżam do Kletna, czyli celu mojego auta. Patrzę na parking, a tu mamy zakaz wjazdu. Pytam się Pana parkingowego czy skitury łapią się pod biegówki, a Pan po chwili zastanowienia odpowiada: “Możemy podciągnąć”. Na zdjęciu po prawej widać parking płatny za jedyne 15zł za dobę, nieco dalej jest magiczny parking tylko dla sportowców. Wow, co za promocja. Stronie Śląskie-Aktywni Z Natury - takie tutaj mają hasło. Już się lubimy! Na stronie Stronia mamy nawet odpowiednią zakładkę. Dojechałem na parking, wyłączam silnik, ale odwlekam wyjście na zewnątrz. Ubieram buty skiturowe w środku, konfiguruję ubranie na start i smaruję twarz grubą warstwą kremu. Nie ryzykuję, na początek pełna puchówka. Wychodzę na dwór, dajemy rady, da się wytrzymać. Jest mroźno, ale sucho i bezwietrznie. Może pójdę się ogrzać do jaskini, tam jest plus 4. Parking sportowy jest przy takiej charakterystycznej tablicy (zdjęcie jest z powrotu, stąd inna temperatura). Z tego miejsca rusza właśnie trasa biegówkowa. Przy okazji info, wszystkie trasy biegowe (70km) zostały przygotowane w noc sobotnią przez ratraki. Można wbiec na nartach nawet do schroniska pod Śnieżnikiem ! Przypominam sobie, dzisiaj foki, wracam do tematu Ruszam żółtym szlakiem. Najpierw jest to szeroka droga przykryta ubitym śniegiem lekko pod górę. I ta droga prowadzi mnie aż do Jaskini Niedźwiedziej. Gdzieś koło jaskini już widzę ile napadało tego śniegu. Koło jaskini zaczyna się normalny szlak górski, przetarta jest tylko wąska ścieżka w śniegu. Dwie narty akurat w tym śladzie się mieszczą, więc wchodzi się bardzo przyjemnie. Zza drzew wygląda słońce, czuję że temperatura też powoli rośnie. Dochodzę do schroniska, widzę akurat jak ktoś zjeżdża ze szczytu. Jest kilku skiturowców, wcześniej nikogo nie spotkałem. Chyba większość przychodzi z Międzygórza, jest też jedna grupa czeska. Tutaj już mamy otwartą przestrzeń, zimą jest cudownie. Podejście na Śnieżnik w pełnym słońcu. Szlak prowadzi poza lasem. Chyba wchodziłem dość długo, co chwilę się rozglądam i podziwiam widoki, robię zdjęcia. Widoczność niesamowita, rzadkość na Śnieżniku. Tutaj widok na stronę czeską: Turyści tuż przed szczytem. I ja docieram na szczyt Śnieżnika w wysokości 1426m, widać wszystko dookoła. Na zdjęciach Pradziad, Czarna Góra i wiele więcej. Co tam słychać na kopule szczytowej? Skiturowcy szykują się do zjazdu Ja też się przygotowałem, kask pod kapturem, gogle na oczy, jazda. Na samej kopule twardo, puch wywiany. Ale już kilkadziesiąt metrów niżej wspaniały puch. Nie decydowałem się na ostre linie, gdyż ogłoszona była trójka, i byłem sam. Tak że wybierałem raczej bezpieczne miejsca. Zjechałem generalnie w stronę schroniska na wprost. W schronisku odpoczynek, dwie sale do dyspozycji zgłodniałych turystów, ale wszystko zajęte. Turyści piesi, narciarze wąscy i szersi, jak również rakieciarze. Chwila na zjedzenie czegoś i jadę walczyć dalej. W planach zjazdy lasem. Drogę powrotną trochę zmodyfikowałem. Szlak schodzi łagodnie trawersem zbocza w dół, ja w pewnym miejscu pojechałem linią spadku zbocza. Z trasy biegowej która szła po grzbiecie (od schroniska do Żmijowca) "spadłem" prosto w dół na żółty szlak. To by było na tyle. Skończyłem już o 15, ale mróz jednak dał trochę wycisk i większe plany skończyły się na jednym podejściu i jednym zjeździe. W imieniu Stronia Śląskiego zapraszam tutaj również na biegówki. A piesi i skiturowcy nie niszczcie proszę śladów do biegania!7 punktów
-
7 punktów
-
Dzisiaj padło na Skolnity, 3 godziny od rana w mega mrozie. Ludzi bardzo mało (tradycyjnie), na czerwonej kompletnie pusto. Śniegu dużo, warunki bardzo dobre, jedynie przedostatni zakręt na niebieskiej z lodowymi grudkami. Cały czas zastanawiam się nad fenomenem małej ilości ludzi korzystających z usług tej stacji.7 punktów
-
Jeszcze jeden filmik na dokładkę... W sobotę byłem na skitourach na Klimczoku, a w niedzielę powtórzyłem częściowo trasę (dojechałem na Szyndzielni), ale na rowerze. Miłego oglądania.6 punktów
-
No to ja "zareklamuje" klubowy stok mojej córki w Sieprawiu. Jeździła wczoraj od 16-tej przy temperaturze ok. -12C. O tej porze na tzw. dużej górce dosłownie parę osób się kręciło. Zresztą widać na zdjęciu - w szczycie może 10-12 osób. Śniegu w bród. Czynna zarówno tzw. mała górka i to ona jest najbardziej oblegana, jak i częściowo duża. Tzw. duża górka jest czynna w wersji na lewo od orczyka (patrząc z dołu) i jeszcze nie na pełnej szerokości, co widać dobrze na zdjęciu. Po prawej stronie orczyka znajdują się prawdziwe góry śniegu - zdjęcie nie oddaje wysokości tych zwałów i lada moment ruszy także ta trasa. Obsługa mówiła mi, że priorytetem było właśnie naśnieżenie tej części, a teraz skoncentrują się na poszerzeniu trasy już czynnej (tej po lewej). Tym samym lada moment ośrodek będzie już funkcjonował na pełny gwizdek. Dla mnie to idealne rozwiązanie, bo mam tutaj 30-35 min drogi, zależnie od warunków drogowych, z mojej części Krakowa. Córce do doskonalenia jazdy ta górka w zupełności z kolei wystarcza. Zresztą w Sieprawiu rodzą się młode narciarskie talenty. Jak ktoś ma sportowo zajawione dzieci, to funkcjonuje tutaj klub narciarski: https://www.facebook.com/KN-Siepraw-Ski-382584505115535/6 punktów
-
Dziś drugi dzień w sezonie, tym razem w Tumlinie, w Świętokrzyskiem, kilkanaście kilometrów od Kielc. Ponieważ rano żona pracowała, pojechaliśmy po południu. Na miejscu byliśmy przed 16. Mróz tylko minus dziesięć , ludzi nie tak dużo - myślałem, że będzie więcej. Prawdopodobnie większa frekwencja była w południe, kiedy świeciło piękne słońce. Karnety weekendowe w rozsądnej cenie, jak na tego typu ośrodek: 2h - 40 zł, 3h - 45 zł, czyli taniej niż w Bałtowie czy na Telegrafie. Zjazd około 500 metrów długości, z czego początek dość fajny, ale końcowe 100 - 150 metrów po płaskim. Warunki - mimo dość późnej pory - niezłe, twardo, w miarę równo, bez większych odsypów, ale śnieg dość tępy, zwłaszcza na wypłaszczeniu. Jeździliśmy dwie godziny, praktycznie od początku cały czas na bieżąco. Po 17 ludzi ubyło, można było - bez obaw - śmigać dużymi zakosami. Wyjazd udany, choć górka doskonale znana i - jak to na nizinach - niespecjalnie wymagająca. Ale na drugi wyjazd w sezonie - może być, zwłaszcza, że moich stronach wyboru nie ma zbyt dużego (Telegraf, Bałtów, urokliwy Kazimierz i długo, długo nic - pozostałe ośrodki jeszcze bardziej płaskie). Minus za to, że w całym ośrodku czynna jest tylko jedna toaleta dla pań i jedna dla panów. Rozpoczęła się rozbudowa gospody (jest już nawet podmurówka), więc pewnie za jakiś czas problem zniknie, ale razie jest jak jest, czyli niespecjalnie... Pozdrawiam.6 punktów
-
Dzisiejszy dzień postanowiłem spędzić tak jak najbardziej lubię, czyli na skitourach. Trochę mróz odstraszał, ale to mnie nie zniechęciło. Również łapiące mnie coś - drobne drapanie w gardle - też nie dało rady. Ostatecznie wybrałem się na Szyndzielnię i Klimczok, bo tu mam najbliżej i nie musiałem przebijać się przez korki... Pod Dębowcem zameldowałem się ok. 9.30. To najlepsze miejsce do startu i do tego przyzwoity, bezpłatny parking. Kiedy tu dotarłem, zająłem miejsce gdzieś na końcu, a dla skitourowców - na początku. Nie gaszę silnika, bo nawet minuta bez rękawiczek jest koszmarem dla rąk! Musi być baaardzo zimno, ale ja termometru nie mam. Ale po każdej czynności, przybliżającej mnie do startu, chowam się do auta na rozgrzewkę. Przez to gramoling trwa, ale przynajmniej na starcie nie nabawię się odmrożeń. Trochę czasu zeszło, ale w końcu ruszam na szlak. Zabrałem ze sobą Ignacego, bo samemu nudno... Miałem coś w rodzaju drobnego przeziębienia, dlatego nie miałem ostatecznie ustalonych planów. Obawiałem się, że przedwcześnie będę musiał brać odwrót. Chyba to jednak wirusy się wycofały. Na rozgrzewkę podejście pod Dębowiec. Mało wymagające, ale rozgrzewające. Szybko okazała się, że mróz nie taki straszny, a ja zacząłem szybko nabierać temperatury. Super! Przy okazji obserwuję Dębowiec, na którym jeździ może 5 osób, a stacja działa już chyba ponad godzinę! Już wiem, że wolałbym tu pośmigać, niż stać w korku np. do Wisły. Warunki dobre - trasa wyratrakowana, ale jak to wcześnie ktoś fajnie określił: tak po polsku... To jednak dla mnie tylko rozgrzewka i ruszam dalej do góry. Mijam schronisko, na którym jeszcze kręcę specjalne ujęcia do filmiku i cisnę do góry. Wahałem się tylko, czy iść tradycyjnym szlakiem czerwonym, czy może równoległy, nieco bardziej zróżnicowanym, chyba niebieskim. Ostatecznie wybieram ten czerwony, bo równomiernie nachylona trasa jest bardziej przyjazna, zwłaszcza kiedy człowiek nie w pełni sił. Niestety jest on też najbardziej uczęszczany i mimo mrozu trochu piechurów jest. Co mi tam! Ja realizuję swój własny plan, również jeśli chodzi o produkcję filmową... Czasem ludzie patrzą na mnie jak na idiotę - czemu? To wkrótce... Myślałem, że ciężko pójdzie, a tymczasem tempo całkiem dobre. Zwłaszcza jak na takie "betonowe buty". Szybko osiągam Saharę i dalej Szyndzielnię. Widoki po drodze fantastyczne! Dawno nie widziałem tak pięknej zimy w naszych górach! Śniegu po drodze mało, dopiero w okolicach Szyndzielni więcej. Ale jest przewiany - są miejsca, gdzie jest go metr, są miejsca całkowicie odkryte. Szlak dla piechurów przetarty jest do schroniska na Szyndzielni. Dalej kopny śnieg, który jednak tourowcom nie przeszkadza. Talerzyk na Szyndzielni nie działa. Niby śniegu dość, ale pewnie chodzi o brak działającej gondoli... Nie po to się tu wspinałem, więc cisnę dalej. Pokonuję trasę koło orczyka i dalej w stronę szczytu, a później Klimczoka. Dopiero od 1000 m.n.p.m. widać sporą pokrywę śnieżną. Niemal jak jakaś granica. Taka ciekawostka - w kominiarce, mimo mrozu, głowa mocno się pociła. Ale kiedy ją zdjąłem, żeby nieco wysuszyć włosy (przy temp. poniżej - 20), było idealnie przez dłuższy czas. Dopiero przy szczycie Klimczoka zacząłem odczuwać skutki mrozu... Również moja kamerka odczuła temperaturę. Do pewnego momentu, przy kręceniu różnych scen, standardowo się rozładowywała. Gdzieś od ok. 1000 m.n.p.m. nagle straciła połowę, a za chwilę całą pojemność akumulatora. Co jest grane? Mróz tak ją ściął? Mimo wskazywania wyładowanej baterii, kręcę kolejne ujęcie i wszystko wychodzi ok. Chowam ją do ciepłej kieszeni,w nadziej, że odzyska moc. Może to tylko "nieporozumienie". Na wszelki wypadek robię kilka ujęć aparatem, który zdecydowanie lepiej sobie radzi w tych warunkach. Poszło sprawnie i szybko osiągnąłem cel główny, czyli Klimczok i ku mojemu zdziwieniu, dziś działa tutejszy talerzyk! Po raz pierwszy w życiu trafiam tu na działający wyciąg! Takiej okazji nie mogłem przegapić! Sytuacją zainteresował się też inny skitourowiec, ale jakoś nie miał chęci na rozeznanie sytuacji. Może przez niemal całkowicie zamarznięte okulary? Fakt faktem, widziałem tylko jedno oko... Ja postanowiłem drążyć temat i zacząłem wypytywać. "Tak, mogę kupić karnet, ale na górze, u pana Krzysia". Na szczęście nie ma problemu i szybko się dogaduję. Niby jest tu jakiś cennik, ale raczej umowny. Dostaję godzinkę jazdy za... 10 zł! Bez zastanowienia biorę i zaczynam śmigać, po całkiem dobrze przygotowanym stoku. Ponieważ nie ma tu naśnieżania, jazda odbywa się wyłącznie po naturalnym śniegu. Nice! Razem ze mną jeździ może 6 osób. Jak to fajnie brzmi, kiedy wszędzie frekwencja mocno wykracza po za możliwości ośrodków. Ale mróz daję się we znaki! Ściągnięcie rękawiczki na dłużej niż minuta - niemożliwe! Natychmiast ręka sztywnieje i boli... Ale jakbym mógł nie zrobić parę zdjęć, czy ujęć filmowych? Ciekawostka - GoPro spędziło blisko pół godziny w ciepłej kieszeni, i ? Bateria 52%! Super! Będą ujęcia z jazdy trasą z Klimczoka! Od tej pory jednak oszczędzam kamerkę, bo widocznie -24 st. jej nie służą. Tyle ponoć pokazywały termometry na górze. Wierzę, bo dawno nie spotkałem się z takim mrozem. Ostatnim razem na Kasprowym, jakieś 5 lat temu, kiedy było -30 st... Rękawiczkę można ściągnąć na max 1 minutę. Później ból i sztywna rękawiczka... Ponowne rozgrzewanie trwa zbyt dużo czasu. Jest pięknie, ale przy takim mrozie trudno w pełni czerpać przyjemność z jazdy, czy po prostu z przebywania w górach. Wirusy, na szczęście, dawno wywiesiły białą flagę. Ponownie kilka specjalnych ujęć i kręcenie filmików z jazdy. Te ostatnie z przerwami na... rozgrzewkę kamery. Staram się oszczędzić jak najwięcej elektronów. Trzeba jeszcze coś zachować na zjazd. Ale w tym momencie żałowałem, że nie zabrałem ładowarki! Schroniska są pod ręką... Pośmigałem godzinkę i czas się zwijać. Mimo wysiłku, temperatura w butach narciarskich spada i zaczyna mnie szczypać w palce u nóg. Nie chce mi się drałować do schroniska na Klimczoku, więc cisnę na górę i w stronę Szyndzielni. Warun do jazdy fajny, ale brakuję nachylenia, żeby nie trzeba było się odpychać. Każdy zjazd w puch to jakby kotwicę rzucił... Nie ma gdzie nabrać prędkości. Nawet na Szyndzielni rozpęd jest minimalny. Najlepiej jechać po ubitym,wtedy idzie. Mimo wszystko, gdzie się da, tam w puchu. Cisnę nieco przez las, trochę szlakiem... Byle do dołu i byle się gdzieś ogrzać. Taka ciekawostka - nie zaciągnąłem czapki na całe uszy i... w pewnym momencie czuję jakby mi je mroziło. Kiedy dotknąłem palcem, było już sztywne... Trzeba reagować na bieżąco. Oczywiście nic się nie stało. Szlak pokonałem szybko i na deser pozostał Dębowiec. Rano jeździło może 5 osób, teraz frekwencja wyraźnie większa, ale bez kolejek do wyciągu. Mi to nie przeszkadza i ostatni mój odcinek pokonuję sprawnie i z ciasnymi skrętami. Warunki narciarskie tutaj, mimo pory, wciąż dobre! No, ale wszystko co dobre, szybko się kończy. Nie inaczej teraz. Dojechałem do końca i pozostało mi tylko porobić fotki i wracać... Piękny dzionek był! Będzie co wspominać! Na koniec gondolki z Szyndzielni - gdyby były w bardziej rozsądnej cenie, to sam bym sobie kupił! Pozostaje je zapamiętać i wspominać. Tak jak ten wypad. Pięknie było, choć ja nie lubię stycznia... Ale taki może być! Pozdrawiam, Johnny. PS.Filmik będzie, ale trochę inny...5 punktów
-
Stacja Narciarska Konary, czyli na deskach pod Zamkiem Krzyżtopór Koniec długiego weekendu, koniec eksploracji małych ON gdzieś na rubieżach narciarskiego świata. A ponieważ postanowiłem, że to małe skisafari na finiszu będzie spektakularne, wybrałem się dzisiaj, wraz z Paulą do Konarów...ale nie tylko tam jak zobaczycie w niniejszej relacji. Górka długości ok 600 metrów, miejsce, w którym w tym roku powstała nowa trasa w województwie świętokrzyskim. Wypadało odwiedzić i zobaczyć - a przy okazji? Zamek Krzyżtopór, który znajduje się jakieś 3 kilometry od stoku. Ale zacznę może od początku. W dniu dzisiejszym mieliśmy jeździć w czwórkę w Konarach - niestety wykruszył się Expat z Gosią (wyzwanie w zjeździe na krechę zostało odrzucone - ogłaszam walkower w tej sprawie), potem wieczorem Paula zdecydowała, że nie jedzie - trochę się przeziębiła, a z samego rana Bumer oświadczył, że temperatura -21 to przegięcie i odpadł...a szkoda Ostatecznie moja kochana druga połówka ożyła o świcie i stwierdziła bym szybko zrobił jej śniadanie i pojedzie ze mną. Chcąc nie chcąc musiałem je zrobić i na wycieczkę narciarską wybraliśmy się obydwoje Nie ma to, jak zapalony narciarz, który mieszka z Tobą w tym samym domu Skrobię szyby w aucie, odpalam i termometr wskazuje -20. Nieźle! Nie zrażamy się i gnamy drogą przez Iłżę, Ostrowiec, Opatów na miejsce. Do pokonania mieliśmy dokładnie 102 kilometry. Pod samym miejscem docelowym mamy piękną zimę i białą drogę. Ślisko jak cholera i trzeba uważać. Okoliczności przyrody i zimowa aura? Bezcenne! Chwilę zatrzymujemy się przy pięknym Zamku Krzyżtopór... i gnamy dalej na stok. Na miejscu jesteśmy o 10 i z daleka widzimy, że na górce nie ma prawie nikogo - jeździ chyba dwóch narciarzy Czyżby mróz wystraszył nie tylko Bumera? Nim się przebraliśmy sprawdziłem temperaturę, odczyt: -11, czyli nie jest źle! Widok na opustoszałą stację narciarską z parkingu: Główny stok znajduje się przy orczykach, nowo powstała trasa po lewej stronie między drzewami w lesie - już z daleka widać, że niestety nie jest czynna. Ratraki nie zdążyły rozgarnąć zwałów śniegu, który został na świeżo wyprodukowany pewnie w dzisiejszej nocy. Idziemy do kasy - cena karnetu dwugodzinnego 40 zł. Niestety drogo jak w pozostałych stacjach świętokrzyskiego. Trudno...za pusty stok i świetne przygotowanie można zapłacić. Tak oto wyglądała kolejka do bramek i frekwencja: Kasy mieszczą się tutaj w bliskim sąsiedztwie dwóch wyciągów talerzykowych. Całe Konary są bardzo zadbaną i schludną miejscówką - wszystko zapięte pod ostatni guzik, już z daleka widać, że trasa jest wypieszczona - to lubimy, i to dla nas jest bezcenne! Jedziemy w górę... ...z tyłu za mną tłum ...przede mną tłum robi Paula Górna stacja tutaj wygląda tak: Całość trasy z samej góry: Cudownie! Przez ponad godzinę jeździmy w cztery osoby: ja, Paula, jeden nieznajomy deskarz i narciarz. Na trasie jest twardo, śnieg jest zmrożony i szybki - przygotowanie? Perfekcyjne. Wygląda to, tak: ...aż żal niszczyć tak misternie przygotowane równoległe linie na śniegu. Dolna "ścianka" wygląda tak: Jeździmy, jeździmy a michy cieszą nam się niesamowicie! Decyzja o wyborze miejsca, godzinie wyjazdu - doskonała. Kilka zjazdów i jestem tak rozgrzany, że mróz kompletnie mi nie przeszkadza - wpływ na to zapewne miało też, coraz to wyżej położone słoneczko na błękitnym niebie. Moja druga połowa cudownym sposobem została ozdrowiona Widok na całość zabudować ośrodka: kasy, knajpę i wypożyczalnię: Przystaję na chwilę... ...dopada mnie zaduma narciarza, piękno otaczającej przyrody, zadowolenie i spełnienie narciarskie. Ja to po prostu Kocham! Paula rozśmiesza mnie z wyciągu, a ja robię wykopyrtkę Dołącza do mnie i bawimy się na śniegu jak dzieci! Powoli przybywają pojedyncze osoby, z których większość miała na ten dzień wykupione lekcje jazdy z instruktorami. Czas mija nam szybko, a mięśnie w nogach dają znać o sobie - jeździmy na maksa. Postanawiam spojrzeć obiektywem z bliska na nowo "wybudowaną" trasę. Z dołu wygląda tak (dwa warianty w lesie: krótszy i dłuższy płaski za armatą): Z góry? Z góry będzie fajnie, bo od razu dosyć stromo fragment ok 300 metrów, potem duży łuk i ostry zakręt w lewo i połączenie z trasą główną - wygląda to świetnie i z pewnością, po alpejskich przygodach, pod koniec stycznia zawitamy tu ponownie, by ją przetestować. Szkoda trochę, że nie przygotowano tej opcji zjazdu na dzisiaj - śniegu narobili odpowiednią ilość, to ratraki nie wyrobiły się z robotą. Dwie godziny mijają niezwykle szybko. Niesamowity trening i ciało rozgrzane do czerwoności - uwielbiam taką jazdę. Czuję się po niej jak po sparingu bokserskim, bo oprócz nóg, czuję, że mam też ręce. Cóż? Jedni mają siłownię, ja mam narty. Japa się cieszy Ostatni wyjazd w górę i pogoda nieco się pogarsza. Pojawiają się chmury...ale są za to bardzo malownicze. Kończymy niezwykle zadowoleni - Paula jest zachwycona miejscem i tym jak fajnie pojeździła. Na koniec kupujemy góralski serek u "przydrożnego handlarza" - klimacik zakopiańskich Krupówek - pakujemy się i jedziemy ponownie w stronę niesamowitego Zamku Krzyżtopór. Tutaj popełniamy sesję zdjęciową - jej efekt poniżej Fotka pod tytułem "Na szabelki" Groźna Paula: ...i posępny Rycerz Cudowny dzień, piękne miejsce! Jak tu nie Kochać naszych nizinnych "kępek" (górek) Zapraszamy na rubieże narciarskiego świata. marboru i Paula.5 punktów
-
Mariusz pojechał z ciekawymi ludźmi na narty,a mi pozostało czekać i tęsknić?. W czwartek wieczorem po wpakowaniu Mariusza do czerwonego busa,wróciłam do domu i pomyślałam,że też wyskoczę w góry....górkiz moim pomysłem przyszedł niespodziewany sms od przyjaciół i propozycja wypadu na górską wyrypę-nie odmówiłam. Spakowałam dużo rzeczy do plecaka,gdyż mamy nocleg w klimatycznym schronisku w G.Bystrzyckich.W sobotę mroźną rano,pakuję się w samochód Mariusza i Moniki, poddając się Ich planom,Po drodze do Dusznik Zdroju, im bliżej gór podziwiamy rosnącą w okolicy pokrywę śnieżną i temperaturę porzucamy auto na Placu Warszawskim w Dusznikach Zdr. .Biegniemy na przystanek Skibus.Minibus dowozi nas do Zieleńca.(5zł. 30min.jazdy) na przystanku Zieleniec Winterpol wysiadamy ,uderza mnie zgiełk narciarskiego szaleństwa. Jest pięknie,słonecznie ,warunki na stokach idealne. Tę fotografię zrobiłam o godz. 11.50.- idealny sztrux. Niestety,nie mamy czasu na nartowanie.Ruszamy ostro spod schroniska Orlica,zaznaczając kolanami własną linię...taki kolanowy Off Piste cdn.4 punkty
-
Protestowałem sobie ostatnio: Rossi LTiTi , Krótka (170) ale tylko taka była . Atomic 3.0 GS Rossi Master 175 r18 oraz Fischer rc4 wc RC , 180 , nie pamietam promienia Blizard wrc 182 , r20 Bez zdjęć bo mróz ukatrupił baterie w komórce I powiem wam że dla mnie lider to: tadam! Żeby ten hero Master jeszcze tyle nie kosztował [emoji33] Potem w kolejności z przyjemności jeżdżenia : - rossi hero lt-ti i fischer wc - podobnie, ale hero musi mieć więcej cm - blizard Dłużą przerwa - na końcu atomic : ciężki jakiś i skrętny jakis jak porąbany[emoji12] nawet przy ponad 180 cm Postanowiłem podzielić sie tymi wrażeniami z mojego subiektywnego testu sklepowych GSów, oczywiście trza wziąć poprawkę na moje umiejętności [emoji51]4 punkty
-
Opuszczamy rozhulany narciarsko Zieleniec,udając się w kierunku..."Torfowisk pod Zieleńcem".Udajemy się też z myślą,że przed nami 12km.marszu do Schroniska "Pod Muflonem",bez rakiet śnieżnych no cóż....nie mamy rakiet,ale mamy siebie,kanapki, Herbatkę z prądem,dobry humor,mapy i latarki.Idziemy i....jest po prostu Pięknie. O zmierzchu docieramy do schroniska "Pod Muflonem" Z ulgą siadamy przy stoliku,grzejmy przymarznięte kanapki na grzejniku.iii... piekiełko. Najbardziej wystające części ciała zmarzły...a później pieką...Ałłł. Ale to co było później? Schroniska są pełne niespodzianek. cdn.4 punkty
-
My byliśmy w Konarach, a Expat po wyspaniu trafił do Bodzentyna Z nart wrócił bardzo zadowolony. Kilka fotek od niego. Dzisiaj działały dwa wyciągi - ten przeniesiony z Telegrafu: Oraz talerzyk, o którym kmarcin napisał, że wyrywa z między nóg... ...tak - to prawda. W każdym bądź razie - szybki jest. Widok na całość trasy i na świętokrzyskie krajobrazy: Do wyciągów umiarkowana liczba narciarzy: Sławna ścigła narta Jak widać w świętokrzyskim działają już wszystkie stoki4 punkty
-
3 punkty
-
Żeby wyzdrowieć to najpierw muszę o nartach zapomnieć. Ale jak, kiedy ja nawet po obiedzie z tych nudów odpadki bażantom wynoszę na nartach, żeby w śniegu się nie zapadać. Tyle tego wokół domu. A najgorsze to jest to, że serce wali jak oszalałe z samych emocji a nie wysiłku. Zawsze mówiłem, że narciarstwo to bardzo kontuzyjny sport: W środę wizyta u kardiologa, może by tak na turach podejść. Mieszka blisko.3 punkty
-
3 punkty
-
A ja byłem wczoraj w Podstolicach trochę przypadkiem. Było minus 22 więc zdjęć nie robilem. Ogólnie warunki spoko, brak muld, tylko po środku trochę kulek z ratraka. Ludzi praktycznie nie było na czerwonej trasie, na niebieskiej parę osób się kręciło. Wysłane z mojego F3112 przy użyciu Tapatalka3 punkty
-
Obiecany filmik ze Skitourów,ale... No właśnie, obejrzyjcie... "Ignacy na Skiturach"3 punkty
-
3 punkty
-
Dziś ponownie wybrałem się na skitury! Sprzętu jeszcze nie zdążyłem oddać po ostatniej wyprawie, jakoś nie mogliśmy się z Andy-w zgadać, więc korciło mnie bardzo by przejść się jeszcze raz Miałem trochę czasu do południa plus świeży opad bardzo kusiły, ale gdzie by tu pojechać? Byłem jednak ograniczony czasowo i postanowiłem odwiedzić miejsce, gdzie jeszcze mnie nie było, a stosunkowo dość blisko z B-B. Wybór padł na Czantorię w Ustroniu. Na parkingu zjawiłem się o 7:30, zakładam foki, pakuję plecak i w drogę. Od razu na stoku spostrzegam narciarzy jadących w dół, ale zaraz, zaraz, kolejka ma ruszyć chyba koło 8:30! Kto to mógł być? Oczywiście skiturowcy, nasi sąsiedzi, Czesi! Liczyłem, że na stoku będzie puch a pod nim twardy sztruks, ale myliłem się, wszystko było już pięknie przygotowane przez maszyny. Koledzy Czesi zaczęli ponownie piąć się w górę główną trasą, więc ja za nimi. Oczywiście moje tempo było raczej spokojne i dość szybko mi uciekli. Pogoda super, lekki mrozik, nawet słonko gdzieś nieśmiało pokazało się zza chmur. Czuję się super. Gdy jestem już w połowie czerwonej trasy z góry zaczynają zjeżdżać kolejni narciarze, więc kolejkę chyba musieli puścić nieco wcześniej niż o 8:30... Warunki na stoku tak jak już wcześniej pisałem, dobre i bardzo dobre, minerałów jakichkolwiek brak! Przed ostatnią polanką skręciłem w lewo pod kolejką i po puszku dotarłem do wyciągu Faturka i dalej na szczyt górnej stacji kanapy. Pogoda diametralnie się jednak zmieniła, zaczął padać śnieg, nawet intensywnie i co gorsza wzmógł się wiatr. Pokręciłem się więc trochę wokół górnej stacji i postanowiłem podejść jeszcze kawałek w kierunku Wielkiej Czantorii, gdzie znajduje się wieża widokowa, jedna z tutejszych atrakcji. Szlak pnie się bardzo łagodnie w lesie i to mi bardzo odpowiadało. Zanim jednak się zdecydowałem podchodzić musiałem sprawdzić, czy warunki są na tyle dobre by bezpiecznie wejść i zjechać. Puchu było około 10 cm a pod nim czysty lód. Zdecydowałem się podchodzić! Podejście trwało może około 20 minut w pięknej, zimowej scenerii, cisza, spokój i nawet wiaterek się uspokoił. Znalazłem się wreszcie na szczycie:) Poniżej kilka fotek z tego przejścia i ze szczytu (995 m). Przyszłą pora na zjazd, czyli to na co każdy chyba czeka najbardziej! Zacząłem spokojnie jadąc po śladzie założonym podczas podejścia, dokładnie bez skręcania, po prostu na kreskę. Nie chciałem w jakikolwiek sposób uszkodzić sprzętu. Pięknie się płynęło na tych szerokich sztachetach! Szybko dotarłem do głównej trasy i teraz została już tylko jazda po przygotowanym stoku. Tak mi się spodobało że na dole kupiłem sobie jeden wjazd na górę! Niestety czas się szybko skończył, pora było wracać już, niestety do roboty. Ogólnie tury bardzo mi się spodobały, już w głowie tlą się kolejne wejścia, nowe cele, miejsca. Muszę sobie jakiś swój sprzęt załatwić! Oczywiście nie jest łatwo, bo kręgosłup boli, kolano boli, ale ruszać się muszę, bez tego się nie da! Jeszcze raz, dzięki Andy-w za sprzęt, jesteś super facet! Serdecznie pozdrawiam Maciek3 punkty
-
Chyba Was widziałem jak schodziliście od strony Orlicy, po przeciwnej stronie zbiornika do naśnieżania od wyciągu W5 (na prawo od widoku z poniższego zdjęcia zrobionego o 11:48) i nawet sobie w kolejce prawiliśmy jak Wam w śniegu po kolana się drepta, ale jak widać po relacji całkiem sympatycznie. A taki sztruksik jak na Twoim zdjęciu chwilę wcześniej naruszyliśmy, co prawda on nie na trasie tylko na dojazdówce, ale fakt, że wytrwał długo. I jeszcze a propos ciemności za oknem - u Was ciemność, a w Zieleńcu całkiem widno było :)2 punkty
-
2 punkty
-
W dniu dzisiejszym zaczął się długi weekend związany ze Świętem Trzech Króli - co należy robić z dużą ilością czasu? Oczywiście zaplanować narty... ...a ponieważ czasu wolnego jest sporo - to postanowiliśmy w dniu dzisiejszym zacząć małe skisafari po rubieżach narciarskiego świata. Na początek wybrane dwa ośrodki lubelskie na Roztoczu. Pierwszy: http://www.batorzski.pl/ ...ale może od początku. W wyprawie biorą udział - Expat, Gosia, Paula i Marboru. Wyruszyliśmy z Radomia ok 9:30 a do przejechania mieliśmy ok 150 km w kierunku wschodnim. Droga do trasy Lublin - Rzeszów ok, później zaspy po pas, biała droga i pługi w rowach, ogólnie masakra. Jakoś udało nam się dotrzeć szczęśliwie na miejsce ok południa. Stacja narciarska Batorzski umiejscowiona jest na Roztoczu w miejscowości Batorz. Parking jest bezpłatny - parkujemy szybko i z trudem zakładamy nasze twarde buty. Jechały one w bagażniku i stwardniały. Cóż? Taki urok podróżowania większą ekipą jednym samochodem. Członkowie wyprawy: Przy samej ulicy i parkingu znajduje się mała "ośla łączka" z wyrwirączką służąca do nauki jazdy na nartach...ale miejscowym służy to miejsce również do jazdy na sankach. Nim dotrzemy do kasy... podziwiamy mapę tras narciarskich ośrodka Skąd tu takie coś? W budynkach przy ośrodku oprócz kas, wypożyczalni sprzętu jest bar i bezpłatne toalety. Kupujemy karnet dwugodzinny za 38 zł. Ktoś, kto ma ze sobą kiełbaskę - może w trakcie pobytu tutaj samodzielnie sobie ją upiec. Jest cholernie zimno, temperatura -15. Stacja narciarska dysponuje dwoma wyciągami narciarskimi, dwoma trasami oraz kilkoma wariantami zjazdu. Pamiątkowa fotka z naszego pierwszego w życiu pobytu w Batorzu i idziemy jeździć. Od dołu główna trasa wygląda tak: Orczyk... coś co kocha Leintner Od dołu zabudowania ON wyglądają tak: Trasa jest wyratrakowana "po polsku" czyli bruzdy i trochę nierówno. Sprzęt do naśnieżania niestety też mają kiepski, a w zasadzie podobny do tego z Telegrafu - produkujący spore grudki lodu ale również drobne kuleczki. Jest względnie - bo część armatek, po jednej stronie wyprodukowało niezły śnieg. Docieramy na szczyt. Główna trasa jest dosyć nieźle nachylona i ma dwa warianty zjazdu. Pierwszy przy orczyku... ...roztoczański, narciarski widok jest niezły! Część łagodna zjazdu jest niejako od tyłu i łączy się z drugą częścią ośrodka, która niestety jest dopiero w trakcie przygotowywania. Górna stacja drugiego orczyka jest powyżej śnieżącej armaty z fotki poniżej: Ilość śniegu przy nieczynnym wyciągu nie jest imponująca. Widok na górną stację, nasypaną kopułę startową i część łagodniejszą trasy zjazdowej: Spojrzenie tym razem z połowy trasy... I z 2/3 (po prawej stronie śnieżone dojazdówki, łączniki z nieczynnym stokiem): Panujące warunki są ekstremalne - duży mróz i wiatr. Odczuwalność chłodu jest duża. Expat, Gosia i Paula robią przerwę na gorącą herbatę - ja jeżdżę i czuję, że palce u stóp zaczynają piec. Próbuję się rozgrzać i nawet nieźle mi to wychodzi. Jest twardo, szybko i nawet fajnie można się tutaj pobawić! Podoba mi się. Czas szybko się kończy i pozostaje jakiś niedosyt - a jest on związany z tym, że nie dane nam było przetestować całości ośrodka. Wrócimy tu na pewno kiedyś! Foto moje i Gosi Expat pozuje: Kończymy krótką przygodę w Batorzu. Wsiadamy do auta i kierujemy się w stronę drugiego roztoczańskiego ośrodka narciarskiego, który zaplanowaliśmy na dzisiaj. CDN2 punkty
-
Po kolejnej przeczytanej skiturowej relacji (Twojej Andrzeju, Johnnego, MarioJ, Majora Ski i wielu innych), coraz bardziej korci mnie, żeby kiedyś czegoś takiego spróbować. Piękne widoki, świetna zima, czasami wyciągowa niespodzianka i te pustki... Czy może być coś lepszego? Pozdrowionka dla wszystkich skiturowych zapaleńców2 punkty
-
Jeszcze porównując Beskidy i Góry Dolnośląskie (Karkonosze, Śnieżnik itp) muszę stwierdzić że brak skUterowców bardzo mi się u nas podoba2 punkty
-
Zacny trunek Jakże szczęśliwy byłem, gdy latem we Władysławowie odkryliśmy knajpę, gdzie Zwierzyńca lali Nazywa się DeDorsz i dobrego dorsza w sosie szpinakowym też tam dają Sam Zwierzyniec, miejscowość, latem polecam Na leniwe kajaki po Wieprzu chociażby (chociaż my jeździmy do Hutek koło równie urokliwego Krasnobrodu, gdzie w sumie niedługi spływ kończy się koło hodowli pstrągów i ichniej gospody w Bondyrzu - coś przepysznego )2 punkty
-
Bumerowi o 7 rano było tak dobrze pod kolderka, że ledwo się zwlokl z łóżeczka aby spojrzec na termoment pokazujący -21 , po czym czmychnal tam na powrót.2 punkty
-
Expat z Gosią się nie wysypał, tylko Expat z Gosią nie są masochistami żeby jak Gestapo zrywać się o 6 rano w niedzielę Biedna Paula. Co do walkowera, to możesz sobie ogłaszać ile chcesz, realnie tylko mgiełkę z końcówek Rosołów byś widział. Salomony są świetne ale do driftu, w dragu Rosoły ze względu na długość robią robotę.2 punkty
-
2 punkty
-
Część druga roztoczańskiej przygody narciarskiej to stacja Nartraj w Chrzanowie: http://rzetelski.com.pl/ Na miejsce docieramy jakimiś bardzo wąskimi i mega zaśnieżonymi drogami... ufff dojechaliśmy. Druga dzisiaj z odwiedzonych stacji, to top tego regionu Polski pod względem ilości tras i ich długości. Temperatura spada, słońce zachodzi, wiatr się wzmaga - niestety, nie są to doskonałe warunki narciarskie. Na darmowym parkingu sporo samochodów, ale obsługa sprawnie pokazuje nam gdzie mamy stanąć. Jeszcze świeci słońce a księżyc wysoko... ...pierwsze spojrzenie na ośrodek - nadmienię, że tutaj również jesteśmy pierwszy, ale nie ostatni raz w życiu. Ludzi wydawać by się mogło sporo... więc co? Zaczynamy od jedzenia. 40 zł kosztuje tu pizza, duże grzane piwo i półlitrowa pepsi. Poniżej widok na całość infrastruktury: kasa, karczma, wypożyczalnia i inne zabudowania. Podobnie jak w Batorzu - prowiant można przywieźć swój, a kiełbaskę upiec na specjalnie do tego przygotowanych prętach. Wiata jest zadbana, chroni od wiatru i opadów. Tablica informacyjna na temat ośrodka: Kupujemy karnety. Minus - brak karnetu dwugodzinnego, czyli takiego jaki ja lubię najbardziej. Za godzinę w weekend, czy w święto trzeba zapłacić 22 zł, za trzy godziny 50 zł. W dzień zwykły odpowiednio 16 i 40 (w zwykły dzień karnet 3 godzinny ma bonus w postaci godziny, czyli jest czterogodzinny). Narty zakładamy przy karczmie gdzie udaje mi się zdjąć kamerką ładnie świecący księżyc. W ośrodku w chwili obecnej jest trzy wyciągi orczykowe. Umiejscowione są na środku ośrodka, a po lewej i prawej stronie bardzo szerokie zjazdy z kilkoma wariantami szerszych łuków. Podobno miało tu powstać krzesło - czemu nie powstało nie wiemy ale z pewnością pasowałoby tu. Widok przy gasnącym świetle dnia na krajobraz roztoczański i stok narciarski - bezcenne! - poniżej prawa strona ON. Warunki są doskonałe - dużo śniegu, trasy wygładzone i przygotowane idealnie. Jest twardo, szybko i krawędzie mimo tego, że nadal jeżdżę bez serwisu trzymają świetnie. Sprzęt do naśnieżania stoi i odpoczywa - warstwa na stoku jest odpowiednia. Lewa strona ON składa się z jednej mega szerokiej trasy...i szerokiego odjazdu w prawo z kilkoma wariantami. Najbardziej z malowniczych rozjazdów - najdłuższa i najłagodniejsza opcja: I poniżej widok na połączenie głównej trasy "zaokrągleniami bocznymi wariantami": Po jednej ze stron znajdują się elementy snowparku: Opcja również bardzo szerokiego, z dwoma opcjami zjazdu przy karczmie - widok obydwóch: Karczma w nocnym świetle wygląda klimatycznie: Najbardziej stromo i fajnie jest tu jednak przy orczyku z lewej strony patrząc z góry. Mega szeroko, szybko i długo. Jesteśmy wszyscy pozytywnie zaskoczeni tym miejscem. Mimo olbrzymiego mrozu jazda jest przyjemna i ciekawa. Z pewnością tu wrócimy. Przemarznięci pakujemy się do auta. Kończymy dzień pierwszy naszego narciarskiego długiego weekendu. Roztoczański dzień... Jutro popołudniu odwiedzimy Babę Jagę w Bodzentynie - pora na świętokrzyskie rubieże. CDN jutro. Pozdrawiam serdecznie marboru2 punkty
-
Mała Babia Góra, sylwestrowo Po kilku dniach opadów i mocnego wiatru nadchodzi wyż i zapowiadana kapitalna pogoda, co pewnie większość wykorzystało na stokach narciarskich Plany sylwestrowe trochę się nam pokrzyżowały , ale mieliśmy być 2dni na skiturach, aby wykorzystać słońce i piękne widoki... w takim razie pada propozycja sobota sylwestrowo wyjście na Babią Górę, a niedziela jak coś Rysianka albo Pilsko (w zależności czy wstaniemy rano :P). Przy okazji będzie to pierwsze skiturowe wyjście Justyny poza trasę :P, do tej pory była kilka razy na skiturach, ale o ile podejście było poza, to zjazdy były już po trasie :). Umawiam się z koleżankami z KW z którymi miałem spędzić sylwestra, ale one mają dojechać trochę później do Slanej Vody, szybki sms do kolegi Szymona i okazuje się, że oni też idą na Babią Górę przez Jedle i startują o 8:30 o! . Niestety plany planami, pomimo chęci pojawiamy się w Slanej Vodzie o 10 :P, dziewczyny już przepakowane i pada decyzja idziemy na Mała Babią Górę, nigdy nie byłem więc mogę się wybrać Startujemy w składzie Basia, Ania, Lidka, Justyna i Ja Podchodzimy na początku cały czas płaskim fragmentem, idziemy i idziemy, a wysokość na zegarku rośnie bardzo powoli... na samą myśl o powrocie odechciewa mi się zjazdu tą samą trasą będzie trzeba ostro dawać z kija albo łyżwy aż w końcu schodzimy z "drogi" na szlak Justyna jest pełna obaw co do zjazdu, miał być rzadki las, ale mówi, że nie wie co do jest dla nas rzadki las i czy te "haszcze" to już jest rzadki? bo ona jest przerażona jak będzie maiła tutaj zjeżdżać Niżej ok 15-20cm fajnego puszku, ładnie błyszczy, ale czym wyżej tym o dziwo śnieg robi się zsiadły, a w słońcu powoli mokry! szkoda, liczyłem, że czym wyżej tym więcej będzie puchu, przecież cały czas był mróz. W tym mokrym śniegu mam problem z fokami, Ania to samo, niestety Gecko już dogorywają, pod butem futerka już nie mają, i zbierają się takie buły, że praktycznie uniemożliwiają torowanie, co niestety w dużej mierze spoczywa na Basi :), kilka razy przejmuje prowdzenie, ale po kilkudzisięciu metrach znowu ogromne buły pod nartą, masakra, ale przynajmniej ćwicze siłę haha! Docieramy do polanki na ok 1350m i zastanawiamy się czy nie trawersować w stronę przełęczy, ale idziemy jeszcz chwilę i decydujemy się, że nie ma sensu i możemy powoli zjeżdżać Rozpoczynamy zjazd, niestety Basia mocno od nas odstaje odstaje technicznie, ale w tą drugą stronę , zjeżdża tak, że wszystkim opada szczena nie ważne jaki śnieg, jakie nachylenie, jak gęsty las, ani się oglądniesz, a ona jest już na dole... widać, że Instruktor Ogólnie to było ok 200-250mH zjazdu w rzadkim lesie, a później to już kombinowanie, trochę gęstym lasem, trochę przez krzaki, ale trafiliśmy też na fajną stokówkę ze świetnym śniegiem gdzie mogliśmy pokręcić krótkimi skrętami była też przeprawa przez strumyk :P. O dziwo Justyna zachwycona! mówi, że nie sądziła, że będzie tak przyjemnie i ten las nie taki straszny. Styl? jaki styl ważne, że dała radę trochę ześlizg, trochę na krechę, trochę na tyłach, trochę skrętów z pół pługu Na koniec pozostaje długi płaski fragment, gdzie tak jak przypuszczałem sporo trzeba dać z kijka, a najlepiej z łyżwy :). Dodatkowo z Anią trafia nam się kulig :D, zatrzymuje się kierowca Jeepa i pyta czy nas podwieźć, pytam czy ma pasy , wyciąga i przeplata przez tylną oponę i tak w krótkim czasie trafiamy do schroniska Cóż, gdyby nie ten końcowy fragment mógłbym tą wycieczkę powtórzyć , a tak to byłem, zobaczyłem i dziękuję Przy okazji polecam zdjęcia Szymona, który wybrał się na Babią Górę przez Jedlę... warunki śniegowe i terenowe mieli po prostu genialne! wow! https://www.facebook.com/szymon.rochowiak/media_set?set=a.1711401642219036.1073741882.100000476511804&type=3 Pozdrawiam Tomek2 punkty
-
Dzis o 8:30 na Hromovce -7 stopni i brak wiatru. Ludzi mało. Jeździmy na czerwonej na Piotrze i niebieskiej, oraz na czerwonej na Hromowce. Niestety jeździmy tylko do 10 bo żona dzwoni ze samochód nie pali, przez cała noc paliło się światełko w środku które zapaliły chyba dzieci. Po ok 6 zjazdach wracamy z córka do hotelu szukać kabli i kogoś do pomocy przy uruchomieniu auta. Pewien miły facet z Polski pomaga nam i "pożycza" prądu. Jeśli czyta ten post to jeszcze raz dziękuje. Przed 12 pizza w knajpce i powrót do Polski. Tym razem drogi czarne i szybko wracamy do domu. Miły, ale krotki wyjazd. Dzieci zobaczyły prawdziwa zimę. Bardzo fajny ośrodek i mili Czesi. Zaskoczyło mnie dość tanie jedzenie w knajpkach. Ośrodek bardzo klimatyczny, przydałoby się doinwestować Labska. Polecam każdemu Szpindla Pozdrawiam Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk1 punkt
-
1 punkt
-
Ja miałem dokładnie to samo z temperaturą. Jak po południu było -10, to gramoling był bez rękawiczek.1 punkt
-
Spróbuj na prawie zlodzonym stromym stoku rozpędzić się do 70-80km/h i zrobić nagły skręt stop to się dowiesz do czego są wyższe wartości DIN w wiązaniach dla wyczynowców Sorry to taki żarcik. Nie próbuj bo to się źle skończy. Z powodu choroby miałem okazje pooglądać przez weekend zawody PS. W czasie relacji giganta panów w Adelboden mignęły gdzieś narty któregoś "atlety" i tam były wiązania w których skala zaczynała się od 12DIN. W moich skala na 12DIN się kończy . I to jest dowód na to, że pomiędzy zawodnikami i amatorami znajduje się "przepaść". Pozdrawiam PS: Pierwszy raz zgadzam się z zaruski-m.1 punkt
-
Super fotka! W ogóle cała relacja piękna. Też miałem problem na ile się ubrać, bo jednak temperatura dawała popalić. Właściwie szedłem w normalnym stroju narciarskim, tylko trochę porozpinany. Pozdrowionka.1 punkt
-
Piękna relacja no i piękna ta góra! Cieszy mnie, że "lobby skitourowe" rośnie! Nice!1 punkt
-
Sabat Krajno - 07.01.2017 Plany planami i w dniu dzisiejszym kilka rzeczy uległo zmianie - po pierwsze: ekipa się wykruszyła, po drugie: chęć odwiedzenia stoku w Bodzentynie nie powiodła się - stok uruchomili długo po tym jak tam zajechaliśmy - pojechaliśmy do leżącego nieopodal Krajna. Paulina poszła niestety do pracy na pierwszą zmianę, expat i Gosia postanowili pospać dłużej... A ja? Postanowiłem jechać, tak czy inaczej. Z samego rana kilka esemesów i jest towarzystwo - niektórym na forum, osobiście znany Marek (Bumer - szkoda, że tym razem nie wypaliło). Wyruszamy z Radomia dosyć wcześnie bo o 8:30, termometr w aucie wskazuje -15. Pędzimy krajową 7demką, skręcamy w stronę Suchedniowa i Bodzentyna. Wjeżdżamy do Świętokrzyskiego Parku Krajobrazowego i naszym oczom ukazuje się panorama Gór Świętokrzyskich. Pogoda jest piękna mimo mrozu. Świeci słoneczko a dookoła przepiękne błękitne niebo. Docieramy do Baby Jagi w Bodzentynie i niestety klops - ośrodek dopiero jest ratrakowany, nie ma obsługi, wszystko w powijakach Jesteśmy źli, bo w internecie godzina otwarcia od 9. Trudno - czekać nie zamierzaliśmy i decyzja była szybka - jedziemy do Krajna i Sabatu oddalonego ok 5 kilometrów. Docieramy dosyć szybko mimo tego, że drogi śliskie, białe i pełne litego lodu po nawiewach z pól. Jesteśmy na miejscu - szybko się przebieramy i o punkt 10 na otwarciu jesteśmy przy kasie. W ośrodku witają nas miotły wiedźm świętokrzyskich... Cennik na ten sezon wygląda następująco: Karczma, park linowy i park miniatur wyglądają dzisiaj bombowo. Gdyby nie aż tak niska temperatura można by rzec, że dzisiejszy dzień był idealnym do uprawiania narciarstwa. We wnętrzu tej knajpy czai się egzotyka... Stok wygląda na bardzo dobrze przygotowany - pod butami śnieg w bardzo miły dla ucha sposób skrzypi Jedziemy w górę działającym na początku dnia jednym talerzykiem. Fota dla kochającego tego typu wyciągi Marcina, Leitnera. Rzut oka na dolną stację wraz z zabudowaniami ośrodka: Na górze? Pięknie! Stok idealnie przygotowany - nic, tylko jeździć. Nie jest zbyt twardo - widocznie w nocy było jeszcze śnieżone a ratrak przejechał i wyrównał trasę rano. Na tym płaskim stoku jest to istotne ponieważ trudno tu nabrać prędkości początkowej ze względu na bardzo łagodny początek zjazdu. Odbijamy się kijami, kilka kroków łyżwowych, pozycja zjazdowa - krecha przez 100 metrów i pozostałe 700 metrów tej górki można zjechać kręcąc na krawędziach dosyć przyzwoite slalomy. Pierwsze półtorej godziny jeździmy bez kolejek, a na górce jest bardzo mała liczba narciarzy. Później przybywa ich na tyle, że minutkę trzeba odstać, a na stoku obecnych - mijać jak tyczki w zawodach PŚ. Przeważają uczący się rzemiosła narciarskiego adepci tego sportu. Najstromszy fragment zjazdu wygląda tak: Po godzinie Marek proponuje zawody w zjeździe na krechę - z samej góry, na sam dół. Pojedynek nie tylko zawodników ale również marek narciarskich Podejmuję wyzwanie, czekamy kilka chwil na totalnie wolną przestrzeń i startujemy... Zawody wygrywa? Salomon hahaha, czy posiadacze nart marki Head z charakterystycznym czerwonym kolorem podejmą podobne wyzwanie w przyszłości na którymś ze stoków? Artix, Marcin, może ktoś inny? hahaha zapraszam do rywalizacji! Mija czas a my nadal jeździmy sobie w cieniu Góry, Gór Świętokrzyskich - Łysicy. Jest piękna i nie tak dawno, w porze letniej, robiąc Koronę Gór Polskich miałem olbrzymią przyjemność na nią wejść z Johnnym Narciarzem Zimą, Łysica, z wyciągu narciarskiego w Krajnie wygląda tak: Oprócz klimatu najniższego pasma górskiego w Polsce, można w ośrodku narciarskim Sabat zaobserwować nieistniejące bliźniacze wieże WTC i inne znane na świecie budowle... ...park miniatur znajduje się przy oślej łączce dla uczących się, przy wyciągu taśmowym. Szusujemy dalej. Górna stacja talerzyków z widokiem na Łysicę i jej pasmo: Najostrzejszy fragment trasy zjazdowej widziany z wyciągu: Sprzęt do naśnieżania stoi grupami w kilku miejscach, przy stoku. Dzień mija beztrosko - kolejny ośrodek z długiego weekendu 3 Króli zaliczony! Banan na twarzy jest! Kończymy jazdę, a palce u stóp wołają bardzo wyraźnie: "Do Domu!!!". Pozdrawiamy serdecznie w dniu dzisiejszym, tym razem... Mariusz "marboru" i bezforumowy Marek CDN jutro.1 punkt
-
1 punkt
-
Zima, śnieg, spory mróz i rower? Czemu nie Dzisiaj zrobione w sumie ponad 13 km. Na początku 7 km kuligu ze starszym synem. Nawet nie myślałem, że zwykłym mtb można tak fajnie ciągnąć sanki Potem jeszcze okazało się, że po płaskim da radę jeszcze drugie sanki i w sumie 4 dzieci (ok 130 kg) Przed zachodem słońca dołożyłem jeszcze 6 km po polach, gdzie w głębszym śniegu kiedy pod nim były koleiny czy uskoki miałem trochę problemów i miejscami musiałem prowadzić rower, ale jak było równo czy po ubitym, to była bajka. Zimna nie czuć, śnieg pod kołami skrzypi, jest pięknie Choć tak naprawdę wolałbym dziś jeździć na nartach Kulig z młodym: No i po polach:1 punkt
-
Udało mi się (tzn informatykowi) odzyskać dane z karty Gopro, ale po skitourowych relacjach Wujota, aż strach cokolwiek zamieścić teraz na forum. Porównanie grafomana z Sienkiewiczem, czy amatora z zawodowcem jest oczywiste. Ale żeby dostrzec piękno gór trzeba je porównać z nizinami i oddzielić ziarno od plew... Wujot z Ulą jak zwykle z przodu nie ma to jak w tyrolu znana dla wszystkich (tambylców) knajpa... co tu robi Wujot....wiadomo marnuje czas, bo musi na nas czekać nasze SPA ostatni dzień a wokoło tylko błękit jak postrzegają świat moje narty (ale kogo to obchodzi?) czy one widzą coś ciekawego? świat oglądają też narty Wujota... (chyba muszę iść do lekarza, jeśli psychiatra to lekarz) a co widzi zakuty w hełm mój... pora do domu... a może nie, jakby tak w drugą stronę Pozdrawiam serdecznie.1 punkt
-
1 punkt