Nowo zakupione narty(fabrycznie nowe) należy(konieczności takiej nie ma) oczyści z tego czego co producent nakłada na nie zanim opuszczą fabrykę, powinno się to zrobić specjalnym preparatem do czyszczenia ślizgów, można to również zrobić benzyną ekstrakcyjną. Po takim przemyciu ślizgów posmarowanie ich jest ju koniecznością! Robi si to specjalnymi smarami parafinowymi zazwyczaj "na gorąco", czyli do tego procesu potrzebne jest żelazko najlepiej specjalne do tego celu przeznaczone. Po naniesieniu tego smaru i ostygnięciu ślizgu ściąga się jego nadmiar przy pomocy tak zwanej cykliny, następnie aby odkryć struktur ślizgu, ślizg szczotkuje si specjalną szczotką i znowu nanosi się smar... znowu zdejmuje, cyklin... i tak kilka razy...
Tak że jak widzisz proces nie dość że jest złożony to jeszcze wymaga posiadania narzędzi żeby to móc robić. Co wcale nie oznacza że jak się tego samemu nie robi i jak się tych narzędzi nie posiada to wyklucza to możliwość jazdy na nartach.
Więc moja rada jest taka na razie nic z tymi nartami nie rób tylko jedz na 1-2 dni na narty i podczas jazdy sama sobie usuniesz w sposób "mao inwazyjny" powłokę konserwacyjną naniesioną na narty w fabryce. Po tym dniu(czy dniach) oddaj narty do "dobrego" servisu i powiedz e to narty są nowe i żeby je nasmarowano jakimś uniwersalnym smarem, no chyba jedziesz na narty na następny dzień i da się przewidzieć jakie będą warunki na stoku, bo smary dobiera się do temperatury śniegu.
Po zakończonym sezonie narty "zalewa" się smarem i pozostawia tak do zimy, albo również można oddać do serwisu i powiedzieć żeby narty przygotowano do "letniego spoczynku"
Narty przy pomocy krawędzi wcinają się w śnieg i prowadzą skręt, jeżeli śnieg jest zmrożony, a stok twardy i do tego tępa narta wówczas nie są w stanie się wciąć w śnieg i zaczynają się ześlizgiwać. Efekt jest bardzo podobny do wpadającego w poślizg samochodu na zakręcie choć nie jest tak dramatyczny w skutkach.