W poszukiwaniu zimy – Puszcza Bukowa koło Szczecina
Wolna niedziela i wreszcie jakieś nieco bardziej przyjazne prognozy – dokąd by się tu wybrać? Na narty? – można zapomnieć. Na rower? – za zimno na dłuższe wycieczki. Nad morze? – za krótki dzień. To może piesza wędrówka gdzieś bliżej, gdzieś, gdzie nas dawno nie było? Padło na Puszczę Bukową, czyli Park Krajobrazowy na Wzgórzach Bukowych, na południowy wschód od Szczecina. To spory kompleks leśny, będący dość popularnym obszarem rekreacyjnym dla prawobrzeżnej części miasta.
Około 10 rano zostawiamy auto na parkingu przy Jeziorze Szmaragdowym – powstałym w wyrobisku dawnej, średniowiecznej kopalni kredy, w szczecińskiej dzielnicy Zdroje. My – my czyli Monika (moja sąsiadka), Darek i ja. Na parkingu jeszcze pustawo, ledwie kilka samochodów, mimo iż godzina nie jest już wczesna. Temperatura – 0 stopni, po mroźnej nocy. Kaczki na podmarzniętej tafli jeziora – nieco apatyczne, chyba im zimno. Niedaleko grupa morsów żwawo przebiera się po kąpieli, świecąc gołymi, wypiętymi częściami ciała . Brr!
Ruszamy na niebieski szlak, ostro wspinający się na klif nad jeziorem, a dalej prowadzący na południe, aż do Lipian. Naszym celem jest jednak pobliski Bukowiec – najwyższe z Wzniesień Bukowych – mierzący 149 m npm.
Maszerujemy przez zimową buczynę rezerwatu Bukowe-Zdroje, a z każdym metrem lekko wznoszącej się ścieżki, robi się coraz bardziej biało. Miejscami jest dość ślisko – nawet raz ląduję na czterech literach, ale przynajmniej błoto zamarzło. Na południe od autostrady „Berlinki” jest prawie całkiem pusto – z rzadka mijamy biegaczy czy spacerowiczów.
Monika i ja
Skrzyżowania szlaków i inne charakterystyczne miejsca oryginalnie opisano kamiennymi znakami. Kamieni jest zresztą sporo – głazy narzutowe i ruiny przedwojennych budowli to częsty element tutejszego krajobrazu.
Docieramy do Drogi Kołowskiej (asfaltowa szosa wijąca się grzbietem wzniesień, popularna latem wśród szczecińskich kolarzy). Teraz na asfalcie jest szklanka, czym zdają się nie przejmować mijający nas kierowcy.
Z Przełęczy Trzech Braci odchodzi szlak w kierunku kulminacji Bukowca. Nazwa przełęczy pochodzi ponoć od trzech wielkich głazów granicznych – posiadłości Szczecina, klasztoru cystersów w Kołbaczu i dóbr rodziny von Palenów z Chlebowa. Miejscowa legenda głosi jednak, że kiedyś napadali tutaj na podróżnych trzej bracia rozbójnicy. Pewnego dnia rzucili się oni na przechodzącego tędy ślepego harfiarza z urodziwą córką. Ślepca zabili, a następnie pomordowali się wzajemnie w kłótni o względy pięknej dziewczyny. Córka harfiarza pochowała zbójów pod trzema głazami, z których wyrosły trzy wzgórza – Bukowiec, Klasztorne i Kopytnik, a sama po takich strasznych przeżyciach zamieniła się w dąb.
Z dala widać stalową dostrzegalnię przeciwpożarową na Bukowcu. Szkoda, że nie ma tutaj ogólnodostępnej wieży widokowej, ponad koronami drzew, bo pewnie panorama na okolicę byłaby super.
Z Bukowca schodzimy czarnym szlakiem niecały kilometr, ostatni fragment dość stromym zejściem do krzyżówki z czerwonym szlakiem. Dalej za czerwonymi znakami, głęboką doliną Zielawy. Obok nas porośnięte buczyną i zaśnieżone zbocza – czujemy się prawie jak gdzieś w Beskidach.
Zamarznięte rozlewisko Zielawy:
Niżej śnieg znika, a szlak robi się błotnisty. Docieramy do Drogi Chojnowskiej – starego brukowanego traktu.
„Wodospad” na Zielawie:
Znów przekraczamy autostradę – im bliżej Jeziora Szmaragdowego, tym więcej ludzi. Przewędrowaliśmy już 10 km – zgłodnieliśmy, więc czas na piknik. Kanapki i herbata z termosu smakują wyśmienicie.
Wracamy nad Szmaragdowe, zaglądając jeszcze w kilka ciekawych miejsc.
Odrestaurowany zajazd Szmaragd, który będzie niebawem pełnił funkcję schroniska młodzieżowego:
Hmm, gdzie ten pies?
Ruiny pałacu Toepffera – szczecińskiego przedsiębiorcy, właściciela dużej cementowni „Stern”. Piękny, dziewiętnastowieczny pałac z ogrodem przetrwał drugą wojnę światową, ale jak niestety wiele historycznych budowli, został w latach 50-tych bezmyślnie rozebrany na cegłę, wywiezioną gdzieś, pewnie na odbudowę Warszawy…
Ostatnie spojrzenia na Jezioro Szmaragdowe - w promieniach popołudniowego słońca.
Spacerowiczów po południu przybywa – nie chcąc mieszać się ze skupiskami ludzi, decydujemy się na powrót do auta. Z trudem wyjeżdżamy z przepełnionego parkingu i zastawionej samochodami ulicy Kopalnianej. Za nami solidny, trzynastokilometrowy spacer, dający dużo pozytywnej energii na kolejny tydzień zdalnej pracy .
Edytowane przez tanova
- 13
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze