Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Zagronie, wspomnienia

  • wpisów
    86
  • komentarzy
    70
  • wyświetleń
    17 090

Jak to było dawniej


Zagronie

465 wyświetleń

Wstęp do dalszego ciągu...

Mam mnóstwo zdjęć i opisów związanych z trzema pobytami:

- wyjazd i pobyt w  Iranie -1972 r,  główny cel-góry Elburs,

-wyprawa alpinistyczna do Afganistanu, Hindukusz Wysoki-1973 r,

-trekking w Himalajach, na północ od  stolicy Indii, oraz objazd subkontynentu pociągiem-1976 r.

Prowadziłem dziennik w Iranie i w Indiach. Na podstawie tych zapisków, mając w pamięci,  pojawiające się obrazy,  spisywałem na  nowo swoje wspomnienia. W pewnym okresie miałem nawet zamiar napisać jakąś książkę podróżniczą. Czytało  się czasem coś takiego. Tylko proste relacje z czynności dnia bieżącego. Był to okres, gdy już  wyjazd w Alpy, był marzeniem. Nie tylko z powodu braku zielonych.  Pierwsze pytanie, przy staraniu się o paszport, wisiało w powietrzu. "Po co chcecie tam jechać" ?  Zarejestrowani sportowcy mieli przywileje. Jechali na zawody.  Z rzadka ktoś jechał służbowo. Ale indywidualnie, turystycznie można było tylko do "demoludów".

Coś z relacji, z szerokiego świata,  się  wtedy jednak  pojawiało. Były wyprawy alpinistyczne, czy też w innych dziedzinach(żeglarstwo).  Ale to się podciągało pod wyczyn, rozsławiający imię Polski Ludowej na całym świecie.  Czytałem "Poznaj Świat". Tam się czasem pisało o dalekich podróżach indywidualnych. "Orbis"-owszem - umożliwiał wyjazdy daleko w świat.  Nie tanie i porządnie zorganizowane, bezpieczne.  Egzotyka głównie się ograniczała do paru zabytków i kultury w wydaniu cepeliowskim.

W wspomnianym periodyku czytałem relacje pewnego autora, którego  później poznałem osobiście.  Rysiu-mówię, jak to pisałeś. Tyle wiadomości o kraju, kulturze, zabytkach. Rozmowy z ludźmi spotkanymi na ulicy. Stary!  Ja mam dobrą Practikę. Robi się parę zdjęć na miejscu.  Idziesz do Biblioteki Jagielońskiej i szukasz materiałów  o tym kraju.  Rozmowa na ulicy jest dziecinnie prosta.  Jak masz nieco wyobraźni to bez trudu tworzysz taki dialog.  

Ja nie jechałem z Orbisem.  Sam ze swoimi kolegami organizowaliśmy taki wyjazd.  Zdobywało się wcześniej informacje o danych górach, kraju,...Maksymalnie ile się da. Na ulicy nie robiłem reportażu, ale w ścisku, z miejscowymi, siedziałem w telepiącym się gruchocie. Zwanym autobusem. Lub też przez dwa tygodnie, objeżdżając Indie i  docierając do przylądka Komorin - zmieniałem pociągi.  Było wystarczająco dużo czasu na rozmowy ze współpasażerami. Więc sobie myślałem - moja książka będzie bardziej prawdziwa. W zapiskach nie jestem jedynym bohaterem.  Raczej unikam pisania o sobie.  "Selfi" to można policzyć na palcach jednej ręki. Zawsze mnie interesowali ludzie. Jak żyje  przeciętny człowiek. Bez upiększeń dla celów propagandy tyrystycznej.  Geografia - czyli teren, pogoda, zabytki. To się samo przez się rozumie.

Książek przygodowych czytałem w tym okresie, jak wyżej,  sporo.  Ja zawsze szukałem w takiej literaturze nie tylko  "reportażu".  Przykład - to jest takie miasto, takie zabytki  itp. Szukałem bardzo osobistych przeżyć autora.  Strachu, zwątpienia,  wyrzutów(po co się w to wkopałem?). Jeśli chodzi o góry to mam osobisty pogląd, że generalnie jest to marna "literatura". To są reportaże. Alpiniści cierpią z zimna, z braku powietrza.  Ale gdyby zarejestrować im wszystkie te myśli, które przelatują przez ich głowę, w bezsenną noc, gdzieś w namiocie, oczekujących na wątpliwą pomoc...A dostajemy opis trudności technicznych ze wspinaczki.  I że jest to osiągnięcie. Jest. Chwała za to!   Ale to nie jest literatura.

I teraz się kiwam. Wykorzystać serwer "Online" na archiwum. Napisać w odcinkach "książkę". Będzie ich sporo.  Stąd perfida. Materiału mam dużo. Jest napisany i sfotografowany. Drobne korekty, jak  opisanie  publikowanych zdjęć(kolor). Co, gdzie, kiedy? Nie będzie to wielki wysiłek z mojej strony. Więc bez żalu mogę to zawsze przerwać.  Nie potrzebuję "lików". Nie wszystkim  moja relacja  musi się podobać.  Ale czasem jakieś "thanks" może świadczyć, że ktoś z ciekawości to przeczytał.

 

Zagronie

 

 

4 komentarze


Rekomendowane komentarze

W dniu 4.01.2021 o 19:02, Zagronie napisał:

Nieco o parę dni za późno. Ale internet, dyski pamięci różnych serwerów, to archiwum. Może  w przyszłości jakiś ówczesny archeolog "odkopie" taki dysk.  Dlatego  publikuję ten post. Niech nie zginie razem ze mną.

Miałe(mieliśmy) z żona także inne ciekawe sylwestry. Lata sześćdziesiąte(1960-1970 r). Mieliśmy mały Klub Tatrzański w Krakowie.  Klub liczacy ze dwadzieścia osób w miare aktywnych członków.  Głównie to byli studenci. Klub organizował w ferie Bożego Narodzenia obozy w Zakopanem. Głownie dla narciarzy. ale jak ktoś nie jeździł to mógł sobie robić wycieczki. Taki obóz  bazował na izbie w góralskiej chacie. Koniecznie z piecem i dostępem do drewutni. Rozmiesie, że musiała być woda. Najlepiej z kranu. Ale niedaleka studnia była też akceptowalna.  Wygódka też była obowiązkowa. Reszta wyposażenia należała  do uczestników obozu. Śpiwory, materace, sprzęt sportowy. No i cały szereg drobniejszych przedmiotów.  Gospodarz obiektu dostarczał także miednicę i wiadra.

W sylwestra urządzaliśmy kuligi. Dwoje sanek w zupełności wystarczało. Jeden z  sylwestrów wypadł na Bystrem. Powitanie  Nowego roku było zaplanowane  na Hali Olczyskiej w bacówce.  Takich bacówek było jeszcze w tym czasie w Tatrach bardzo dużo. Nie zamykane, z drzwiami niezamkniętymi, albo  bez drzwi.  Dach nie całkiem szczelny. Nie pytaliśmy czyją to własność. Zresztą cała odpowiedzialność spadała na tych co mieli sanie.  

Dwa sylwestry nam wypadły w Dolinie Chochołowskiej. Baza była na Płazówce. Takie mini osiedle góralskie na dalekim końcu pasma Gubałówki. Naprzeciwko wlotu do Chochołowskiej. Właścicielem domu był polski biatlonista, należący do kadry. Ale wtedy jak tu bazowaliśmy już nie był czynnym zawdnikiem.  Nie zawsze była wystarczająca warstwa śniegu na drodze. Ale konie dały radę. Pochodnie, noc, sylwester i młode dusze. Radosne z takiej przygody. W bacówce było małe przyjęcie. Wiozło się gar bigosu.  Dzieło dziewczyn. Kiełbasy na "grila". Napoje alkocholiczne. "Szampan" producji ZSRR, był obowiązkowy.

Bacówka śmierdziała nawozem. Przez nieszczelny dach leciał śnieg. Bigos był niedogrzany na ognisku. Kiełbaski ledwo osmolone. Ale był nastrój! Wokół w poswiacie górkie szczyty. Cisza! Czasem lekki wiatr.  Powrót był radośniejszy. Pochodnie dawno wypalone. Procenty, kiełbaski i bigos. Herbata i kawa zrobiły swoje. Zabawa  w izbie trwała do rana.  Słabi ciałem i głową  wtulali się wczesnie w swoich śpiworach do kąta, gdy jeszcze było ciemno.  Siłe przetrwania wykazywali ci, co ze świtem wzywali na wycieczkę w góry.

Zagronie

 

W dniu 31.12.2020 o 18:45, Zagronie napisał:

Był rok  1999,  Sylwester.   Byłem z żoną i synem  w Koninkach. Jeździliśmy  po świętach na  trasie z Tobołowa.  Ale taki  Sylwester! Takie wybicie godziny dwudziestej czwartej. To wydarzenie raz na tysiąc lat.  I w takim momencie przyszło nam żyć! Mieć się dobrze. I w dodatku uprawiać swoją ulubianą pasję. 

Z wybiciem  północy na zegarze atomowym  miała, według niektórych,   nastąpić Apokalipsa. Wszelkie systemy światowe, nadzorowane przez komputery, miały zwariować. Banki i nasza kasa, sterowanie systemami elektroenergetyczmi,  to zwiastowało gigantyczne ciemności, które ogarną kulę ziemską.

Jak przeżyć ten moment?  Taki , który się zdarza raz na tysiąc lat?  W Apokalipsę nie wierzyłem. Łeb mam techniczny, który łyknął nieco wiedzy o elektronach. Ale może by tak pojeździć na nartach w tę jedyną noc.  Nie ma lamp na stoku. Nie ma problemu. Kupimy kilka pochodni. Lepiej się nawet przy tym jeździ, niż przy czołówce. Taki zjazd urządzali zawsze "Goprowcy"(Toprowcy)  z Kasprowego na Halę Gąsienicową do Murowańca. Dokładnie z wybiciem północy.

Ale wyciąg nie jeździ w nocy!   Skończył, stok ciemny.  Przypuszczałem , że u góry przy stacji wyciągu będą  ludzie, będzie impreza.  Taka noc! Zaopatrzeni w narty, pochodnie. Butelka szampana, kieliszki dopasowane do trunku. Ma być elegancko! Kiełbaski z "grila"się na ogniu przygotuje. Suchych gałązek na świerkach nie brakuje.  Dymamy do góry przy czołówce. A tu pustki! Ciemno i głucho.  Gdzie ci górscy romantycy?  Wspinacze też w taką noc wychodzili  na szczyty.   Balować w śniegu.  W zimnie i wietrze. Na salę balową się będzie można zawsze wybrać.   Będzie jeszcze wiele takich Sylwestrów.

Pali się malutkie ognisko. Na patyku kiełbaska.  Wskazówka zegarka zbliża się do kluczowego momentu.  Korek ledwo wyskakuje z butelki. Szampan zimny.  Radziecki "igristnoje". Ale  ma bąbelki.  Tego prawdziwego z  Szampanii nigdy nie próbowałem.  Zjazd całkiem przyjemny. Wiozę jedyną pochodnię. Na dole biją nam  brawo goście ośrodka.  Trzeba było  zabrać swoje cztery na górę.

Czy to był jeden taki Sylwester. Nie!   Próbowałem z żoną do Białki. Będą jeździć?  Nie  będą. Więc szybka decyzja, pojedziemy naszy sei..., czy cingue... do Zakopanego przez Głodówkę i Cyrhlę. Ogromne bandy śniegu na poboczach, wycinane z ciemności, na zakrętach przez lampy  auta. Las kompletnie zasypany śniegiem. Nikt nie jedzie autem, tylko raz, czy dwa jakiś zapomniany kulig. Dojechaliśmy pod skocznię.  Już po północy. Impreza jeszcze się tli. Ale  bez życia.  Wracamy do chaty w Koninkach, skąd wyruszyliśmy.

No to może Słowacy  w Szczyrbskim Plesie urzadzają sobie  nocne zjazdy w tą jedyną noc w  roku?  Zabieramy sprzęt. I  z naszego przytuliska kierujemy się na Białkę,  Jurgów . Objeżdżamy Bielskie Tatry,  jedziemy  przez Tatrzańską Łomnicę.  Dojechaliśmy pod skocznię w Szczyrbskim Plesie. Stok Ciemny. Nie spędzimy tych  dwóch godzin na stoku.  Z wybiciem północy  mogła się zdarzyć "buźka, buźka, z kimś zupełnie nieznanym. Może z dalekiego kraju?  Tylko w hotelu obok coś się działo. Wpadliśmy by się zagrzać. A mróz był spory. Co dalej-panie kierowniku wycieczki? Kierownik pomyślał - objedziemy w tą niezapomnianą noc Tatry, kierując się na zachód.  I  objechaliśmy przez Zuberec, Chyżne. Wracając do Koninek. Wyciagi nie jeździły. BHP! 

Teraz już ciało mdłe, duch osłabł. Alę życzymy wszystkim, w tą noc, niezapomnianych przeżyć, z nadzieją na lepszy rok, niż mijający. I dla nas narciarzy jeszcze wiele lat pięknych przeżyć na stokach.

 

Zagronie

Pisz  bo dobrze się czyta. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...