Jeden dzień w Dolomitach Lienzkich
Właśnie rozpoczęłam drugą część urlopu. Krótko przed wyjazdem zapadła decyzja - jedziemy do Austrii! Ryzyko pandemiczne chyba mniejsze niż wysłanie córki do szkoły za dziesięć dni, a o takim tripie marzyłam od dłuższego czasu.
Będzie urlop w drodze. Dzisiaj pierwszy dzień i górska wędrówka pętlą szlaków w okolicach Linzu.
Już na początku w zaplanowaną wycieczkę wkradł się element zaskoczenia. Mieliśmy rozpoczynać w najniższym punkcie, na parkingu Klammbrückl, niedaleko aktualnej kwatery, ale jeśli wpiszecie w nawigację "Parkplatz Klammbrückl", to pokieruje Was ... na Dolomitenstrasse, na inny parking, pod schronisko.
Trochę dalej, sporo wyżej i płatna drogą - ponad 7 km gładkiego asfaltu, prawie 1000 m przewyższenia i cała masa agrafek. Pewnie niektórym szosowcom mocniej zabiją serca. My zostawiamy auto na parkingu i dalej już pieszo idziemy do absolutnie fantastycznie położonego schroniska.
Na tarasie z widokiem na Spitzkofel 2718 m:
Dalej wędrujemy doliną Laserz
Poniżej po lewej widać Große Sandspitze - najwyższy szczyt Alp Gailtalskich 2770 m:
Słońce wynurza się zza gór, będzie nam dogrzewać cały dzień
W oddali widać pasaż Kerschbaumtörl, na który wkrótce będziemy się wspinać, a na pierwszym planie tablica upamiętniająca jednego z przewodników-pionierów turystyki górskiej:
Wędrujemy w stronę schroniska Karlsbader Hütte:
Za nim schowały się dwa urokliwe jeziorka - Laserzseen. Pięknie jak nad Morskim Okiem, ale na szczęście niewiele osób.
Dalej czeka nas wspinaczka na przełęcz:
Po drodze fantastyczne widoki na grupę Großvenedigera - to te ośnieżone trzytysięczniki na horyzoncie
Droga na przełęcz szybko się kończy. Jesteśmy!
Obok nas głową Szymona - Simonskopf 2687 m
Dalej schodzimy w dolinę Kerschbaumtal i schronisko Kerschbaumeralm:
W schronisku - lokalne po powitanie i obiadek z widokiem na kapliczkę
Schodzimy w dół doliną Kerschbaum wzdłuż potoku ...
w stronę Klammbrückl - mostu nad głębokim na 33 m kanionem, wydrążonym przez potok w skale.
A potem - najpierw malowniczą, a potem już tylko stromą ścieżką przez las do Dolomitenhütte, gdzie stoi nasze auto. Zbocze w słońcu, wiatru ani krztyny. Strasznie gorąco i pot zalewa twarz. Dzień kończymy na tarasie przy szklaneczce radlera. Za nami ponad 22 km szlaku i blisko 1500 m przewyższenia. Warto było!
- 10
- 4
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze