Horror i idylla - Drawa kajakiem w lipcu
Drawa. Który to już spływ kajakowy na tej rzece, ile to już lat? Chyba co najmniej ze dwadzieścia. Od kajaków się zaczęło, potem kawałek własnej działki, by być częściej w tej pięknej okolicy. Wędrówki, rowery, grzyby i … kajaki. Zwykle pływamy co najmniej raz w roku, w mniejszym lub większym gronie, na Drawie i Korytnicy. Wracam - chyba nigdy mi się nie znudzi.
W tym roku ekipa całkiem spora, bo 18 osób – przekrój wiekowy od ośmiolatka do prawie siedemdziesięciolatków. Trzypokoleniowo - wszyscy zaprawieni w bojach, oprócz kolegi córki, który zaliczył do tej pory tylko dwa „lajtowe” spływiki na obozach młodzieżowych.
Wcelowaliśmy idealnie w okno pogodowe – w piątek po południu przyszło ocieplenie, sobota i niedziela upalne, a od dziś - cóż, znów pochmurno i chłodnawo. Niestety taka prognoza oznaczała, że w weekend na Drawie można spodziewać się tłumów. Niestety było gorzej, niż myślałam. Ale po kolei:
Startujemy z Drawna, z przystani przy jeziorze Grażyna. Ja płynę z sąsiadką Moniką, Darek z synem przyjaciół.
Jest słoneczne, bezwietrzne przedpołudnie – szybko przepływamy pod mostem drogowym na Drawie i przez kolejne jezioro – Adamowo, z którego rzeka wpływa w granice Drawieńskiego Parku Narodowego. Początkowy odcinek wiedzie spokojnym nurtem wśród trzcinowisk.
Od biwaku w Drawniku nurt staje się bystrzejszy i pojawiają się pierwsze przeszkody, czasem trzeba poczekać.
Już tutaj niektórzy "kajakarze" zaczynają mieć problemy i wywracają kajaki. Patrzę, kto płynie dzisiaj rzeką - nie jest dobrze . Tłumy, alkohol, bardzo dużo alkoholu i chyba nie tylko, głośna muzyka, przekleństwa . Fatalnie. Co trzeba mieć w głowie, żeby na taką rzekę, do parku narodowego zabierać głośniki i tak się nawalić, że zupełnie się nie wie, co się dzieje naokoło?!
Kulminacja tych tłumów jest na miejscu postojowym we wsi Barnimie. Tak to wyglądało ...
Zaczyna się najtrudniejszy odcinek spływu. Drzewo za drzewem, przeszkoda za przeszkodą, a nurt bardzo szybki. Nie ma czasu na robienie zdjęć, szczególnie, że trzeba jeszcze uważać na inne kajaki - trup ściele się gęsto. Trzech czwartych z tego towarzystwa w ogóle nie powinno tam na tej rzece być. Jesteśmy mocno zdegustowani. Przez to, że rzeka jest trochę przetarta - w paru miejscach porobione przecinki w kłodach - jest masówka. Biznes is biznes.
Na szczęście stan wody jest dość wysoki, daje się z reguły bezpiecznie ominąć innych albo poczekać na swoją kolej. Mimo wszystko jest pięknie, a widoki i piękny dzień wynagradzają wątpliwą przyjemność obcowania z hołotą. Dopływamy do biwaku Barnimie - ok. 4,5 km za wioską - i robimy krótki postój na kanapki.
Spora część naprutych "kajakarzy" już nie ma siły płynąć dalej - i dobrze. Uff! Dalszy odcinek jest równie wymagający, ale przynajmniej jest nieco mniej ludzi. Drawa płynie krętym, malowniczym wąwozem, otaczają nas strome skarpy i bukowe lasy.
Jeszcze tylko krótka pauza przy kładce Konotop i płyniemy w kierunku biwaku Bogdanka, na którym kończymy sobotni etap.
Trzy "bogdanki" na Bogdance :
I nasza trasa:
[cdn.]
- 6
- 1
20 komentarzy
Rekomendowane komentarze