Zakończenie sezonu w Szklarskiej Porębie
Marzec – i chyba już ostatni wypad na narty. Ciągnie mnie do Szklarskiej Poręby – to miejsce coś w sobie ma. Udało mi się wykroić wolny przedłużony weekend - myślę, że będzie pięknie.
Dzisiaj pobudka przed świtem – 5.15 i o wschodzie słońca ruszamy w drogę spod Szczecina. Słoneczna pogoda towarzyszy nam cały czas, aż do wieczora. W południe jesteśmy na miejscu, w Białej Dolinie. Stąd też można wejść na narciarskie trasy biegowe w kierunku Jakuszyc i dalej, wgłąb Gór Izerskich.
Idziemy najpierw trasą Dzielne Klapki – klap, klap, klap pod górę do nieczynnej kopalni kwarcu Stanisław, która jest najwyższym punktem w sieci tras narciarskich (1.024 m npm.) wokół Jakuszyc.
Widać stąd Szrenicę jak na dłoni, a do tego – o dziwo – dzisiaj wyjątkowo tutaj nie wieje.
Śnieg jest zmrożony, w wielu miejscach jest lód w torach. Szybko, nawet bardzo.
Potem zjazd na Rozdroże pod Cichą Równią i dalej trasą przez Jelenią Łąkę do Stacji Turystycznej Orle, gdzie zatrzymaliśmy się na pyszny barszcz ukraiński, ugotowany przez pracujące tam panie Ukrainki.
A na powrót – cóż, stwierdziłam, że wreszcie trzeba się zmierzyć z „mitycznym” Samolotem, z najstromszym i długim (blisko 3 km) podbiegiem w Izerach. Lot takim samolotem, w takie popołudnie – pięknie było, długa prosta w górę, a potem parę niezłych wiraży w dół. Sama sobie pilotem, kontrolerem lotu i stewardessą …
A na deser trasa Czarny Kamień – doliną Kamiennej, wzdłuż linii kolejowej. Darek mnie goni, bo późno, więc zdjęć nie ma wiele.
Końcówka pod górkę od Wiciarki już przy świetle księżyca. Było magicznie.
23 km i blisko 500 m przewyższenia na rozruch.
- 8
- 2
26 komentarzy
Rekomendowane komentarze