Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Zagronie, wspomnienia

  • wpisów
    86
  • komentarzy
    70
  • wyświetleń
    16 748

Zagronie

920 wyświetleń

Post 14

Drugi szczyt

Dwudziestego czwartego sierpnia

Rano jest mokro. Fotografuję sobie kwiatki. Kwiatki rosnące w surowym klimacie na jałowej ziemi. Nieraz z pomiędzy kamieni wyłania się śliczny bukiet. Stanowią  silny kontrast z lodem i śniegiem.  Śniadanie jest dzisiaj nieskomplikowane. Zupa mleczna z  proszku Humana i konserwa rybna. Nie mamy placków czapati, ani też  herbaty.

Robimy rekonesans  z zamiarem wejścia na szczyt z lewej strony przełęczy. Idziemy przez niekończące się  moreny. Spadał tu kiedyś lodowiec, który już stopniał. Po drodze mijamy piękne jeziorka rynnowe, pozostałość po lodowcu, leżące na wysokości nieco powyżej pięciu kilometrów.

Po drugiej stronie przełęczy otwiera się górne piętro doliny,  którą już widzieliśmy będąc  na Baralaczy i zaglądając w stronę doliny Czandry. Widać znów ten piękny lodowiec. Płynący jak rzeka w stronę doliny Czandry. Piękna lodowa dolina i piękne szczyty. Widzieliśmy je  bardziej od północy. Teraz widzimy od strony zachodnio-północnej.

Jakie są kolosalne kontrasty w tych górach. Południowe stoki szczytów sięgających sześć kilometrów, wystawione do słońca są pozbawione śniegu, który bardzo szybko topnieje, nawet przy większym opadzie.  Nie ma wtedy warunków do tworzenia się stałej pokrywy i lodowców. I mogą nieraz być nie trudniejsze wspinaczkowo  do wejścia, niż w Tatrach.

Inna sprawa, gdy się jest odpowiednio zaaklimatyzowanym i ma się doświadczenie alpinistyczne w tak wysokich górach.  Głównie chodzi tu o zmiany pogody. Załamanie pogody i ogromne opady śnieżne mogą spowodować, że znajdziemy się w sytuacji bez wyjścia.

Teraz widzimy  północną stronę, tych  gór. Jest diametralnie inna. Pokryta całkowicie lodowcem,  który ze szczytów spływa tysiąc i więcej metrów niżej. Panuje tu zimno, lód  i śnieg. Z południowych zboczy , stosunkowo ciepłych ciepłych gór,  przenosimy  nagle się w zimne, lodowate, nieprzyjazne góry. Teraz zasypane świeżym monsunowym śniegiem, który na południowych stokach w słońcu szybko topnieje.  Wystarczyło tylko przejść przełęcz, czy  będąc na szczycie na Baralaczą wychylić głowę na drugą stronę grani, na jego północną jego stronę.

Podchodzimy żlebem od strony południowo-wschodniej, na szczyt z lewej strony przełęczy. Droga jest łatwa, ale niebezpieczna, z powodu lecących, od czasu do czasu, po zboczu kamieni. Jak zwykle droga na szczyt wydaje się nie mieć końca. Widać lodowiec po drugiej stronie grani spadającej ze szczytu 6035 m. Długi, prowadzi jak się wydaje, do samego tego szczytu.

Wejście na szczyt, na który idziemy,  okazuje się o wiele prostsze niż myślałem. Janusz idzie pierwszy, ja drugi a Elżbieta daleko w dole. W pewnym momencie strącam kamień, który z ogromną szybkością pędzi w dół. Szczęśliwie Elżbiecie nic się nie stało. Około piątej po południu jesteśmy z Januszem na szczycie.

Po jednej stronie południowej - piarżysko, z płatami śniegu,  po którym podchodziliśmy. A po drugiej - północnej lodowcowy kocioł, nad którym zwisają  ze  szczytu nawisy śnieżne. Na kotłem wisi gęsta mgła,  a z jego dołu ciągnie ziąb. Niewiele widać. Góra może mieć około sześciu kilometrów. Mamy  tylko graniówkę, od Japończyków, na której podane są wysokości jeszcze bardziej wybitnych szczytów. Nasz  jest tylko zaznaczony jako szczyt bez podania wysokości.

Fotografuję  we lekkiej mgle Elżbietę i Janusza z proporczykiem naszego oddziału PTTK do którego należy Klub Tatrzański.  Schodzimy w dół. Do namiotów docieramy w ciemnościach, klucząc po morenach. Kolegów nie ma. Nie ma co tu siedzieć we trójkę. Rano moją decyzją będzie, że schodzimy do Patsio. Jest tu zbyt niebezpiecznie i nic tu nie zdziałamy,  praktycznie we dwójkę, bo Elżbieta się nie wspina.

Zdjęcia:

1. Stoki południowe.  Widoczna prawa(orograficznie) strona doliny Panchi Nala w czasie podejścia pod lodowiec Tellaman. Taką nosi nazwę. Te stoki i wyżej widoczny szczyt, czy też grań, sięgały do ok. 5700 m. Jak widać są zupełnie pozbawione, nawet większych płatów śniegu. Dlatego, że  są wystawione na silne działanie promieni słonecznych. Słońca, które w kulminacji letniej, jest prawie w zenicie.

2. Biwak. Zdjęcie publikowane w poprzednim poście. Ale wykonane  dzisiaj. Piękny ranek. Nie mogłem się poznać na zdjęciu. Zarost, kontrastowe oświetlenie. Pomarańczowy namiot to mój. Nosiłki, jeszcze z Hindukuszu, też moje.  

3. H-kwiatki. W dolinie Panchi Nala  rosły prawie na skale.

4. Sześciotysięczniki._1.  Zdjęcie wykonane w czasie podchodzenia dość szerokim żlebem na nasz szczyt.  Na pierwszym planie z prawej zbocze, którym podchodziliśmy. W głębi szpiczasty szczyt(5451 m), w grani odchodzącej na północ z T2. Od lewej  z dołu ciągnie się ciemna(skały) grań w stronę szczytu 6035 m. Nie wymyślilśmy tej góry. Musiała być zaznaczona mapie od Japończyków. Być może była to tylko niewielka kulminacja, kończąca grań z KT 2(wyższy o 150 m). Tą granią być może była szansa wyjść na tą górę. Ale wydawało się prościej filarem, widocznym  na następnym zdjęciu. 

Jest jeszcze jedna kwestia z wiązana z tym wyjściem na szczyt 6035 m. Z lewej za tą czarną granią widać lodowiec. Myśmy ten lodowiec widzieli z naszego szczytu.  Wydawało nam się, że podprowadza pod szczyt(6035 m). Odległość do niego, z naszego punktu widzenia, wynosiła w linii prostej ponad sześć kilometrów. Nie mieliśmy lornetki. Była lekka mgła na górze i byliśmy zmęczeni. Teraz oglądając wyraźnie zdjęcie widzę, że ten lodowiec kończył się wysoką ścianą skalną. Byłaby to pułapka, nie do przejścia. Jedyna szansa wejścia na kulminację 6035 m była  granią lub filarem. Obie bardzo trudne i wymagające sporo dni i sprzętu.  

5. Elżbieta i Janusz. Jesteśmy na górze. Fotografuję moich przyjaciół. Janusz z proporczykiem PTTK w Krakowie. Wydaje nam się, że mamy około sześć tysięcy metrów. Wokół nas prawie nie ma śniegu. Ale to stok południowy. Za to z boku, od strony północnej, były duże nawisy i niżej zamglony lodowiec, z którego ciągnęło przenikliwe zimno.

Elżbieta była bardzo dzielną kobietą. Nie wspinała się, ale jej wyjścia, w ówczesnym czasie, należały do liczących się.  Wyszła w 1972 roku na Tacht-e Sulejman(4650 m) i na Demawend(5678 m) w górach Elburs w Iranie. Teraz zaliczyła himalajski szczyt. Z Januszem weszła też na Mont Blanc(4810 m). Polskie kobiety alpinistki zaczynały wyjeżdżać w góry wysokie na szerszą skalę, dopiero w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku.

6. Sześciotysięczniki_2.  Schodzimy w dół do namiotów. Słońce zbliża się do zachodu i oświetla tylko wyższe partie gór. Nieco poza środkiem zdjęcia widać filar prowadzący w kierunku, nazwijmy to kulminacji 6035 m. I dalej nad nim widać lodowy stok.  Który ma z  jego prawej strony ogromną ścianę pod KT 2. Dalej z prawej widać skały T 2. W lewo wysoka grań się ciągnie z KT 2 w kierunku KR 4(6340 m), drugiego, co do wysokości szczytu grupy górskiej w widłach Czenabu i Bhagi. Ten właśnie szczyt i jego potężną, zalodzoną północną ścianę oglądaliśmy, gdy weszliśmy na płaskowyż koło Baralaczy(post 11).  

 ____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 

Notka, dodatkowe wyjaśnienia!

Przy wertowaniu  materiałów z tego wyjazdu,  wyszukałem w Internecie informację o wyprawach warszawskiego Klubu Matragona w rejon, w którym się wtedy poruszaliśmy.

W 1979 roku ich celem był szczyt KR 4 (6340 m). Który jest jako ostatni na zdjęciu nr 6. Jego  północna ścianę i lodowiec dobrze widzieliśmy w dniu 13 sierpnia(post 11) schodząc po płaskowyżu w stronę doliny Czandry. Niekorzystne warunki pogodowe spowodowały, że musieli z niego zrezygnować. Działając w rejonie doliny Panchi Nala. Byli tu więc trzy lata po nas. Wchodząc na kilka wierzchołków do 5820 m.

W 1983r. „Matragona”wybrała sobie jako cel KR 2. Nie napisano jednak z której strony weszli na szczyt. Sądzę, że raczej od strony doliny, która prowadziła pod Mulkilę. W którą nas nie wpuścił policjant w Darczy. Dojście pod ten szczyt od tej strony jest stosunkowo długie, ale łatwe do wysokości ok. 5300 m. Dalej teren był stromszy, ale zachodni, czy południowo- zachodni, który nie był pokryty lodowcem. A nawet mógł być niżej pozbawiony ciągłej pokrywy śnieżnej. Natomiast wejście od doliny Panchi Nala, tą zalodzoną, północną ścianą byłoby wielkim wyczynem alpinistycznym. 

W roku 2005 „Matragona” zorganizowała kolejną wyprawę do doliny Panchi Nala. Próbując wejść na szczyt T2(6107 m), sąsiada KR 2, od którego dzieli go długie(ok. 2 km) śnieżne „plato”. Chcieli wejść lewą częścią północnej ściany tego szczytu. Bazę założyli na wysokości 4450 m w dolinie Panchi Nala, w terenie, który był nam dobrze znany, z wypadów z Patsio. Bazę wysuniętą założyli na lodowcu dwieście metrów wyżej. Rozpoczęli się wspinać terenem skalnym widocznym na zdjęciu. Docierając do wysokości 5400 m. Nad nimi były wysokie bariery lodowe, a bardziej w lewo teren był bardzo zagrożony lawinami z nawisów, widocznych na moim zdjęciach. Postanowili wytrawersować, głównie po skale,  w stronę przełęczy(5380 m) między szczytem 5451 m(ostry „dzióbek szczytu) i T 2. I dalej granią północną na wybrany cel.  W opisie z wyprawy jest pomyłka - napisano zachodnią,. Tylko, że to się zupełnie nie zgadza z publikowaną „graniówką” z wyprawy. Załamanie pogody i duże opady śniegu spowodowały zakończenie wyprawy.

Opis wypraw "Matragony"na podstawie materiałów:

  1. Aneta Marek. Akademia Pomorska Słupsk. Himalaje jako kierunek geograficzny polskich wypraw wysokogórskich do 1989 roku. Słupskie Prace Geograficzne 12 -2015 r.
  2. Andrzej Zboiński. Gazeta Górska „Matragona znów w Lahulu-2005 r.

Załączam internetowe zdjęcia z wyprawy w 2005 r „Matragony”.  

7.  Matragona w Panchi Nala.. Nie znam autora zdjęcia. Widać silny zespół kolegów alpinistów. Wyprawa była kierowana przez Andrzeja Zboińskiego. 

8.  Szczyt T 2 - zdj. W. Szypuła. W środku  szczyt KT 2(6187 m). Czarne skałki u góry po prawej  T 2(6107 m). Z lewej u dołu filar, o którym  piszę w poście. 

Porównanie moich zdjęć i z wyprawy z 2005, które dzieli okres 30 lat, wskazuje na poważne zmianie w pokrywie lodowej. Odsłoniły się na dole znaczne połacie skalne, dawniej pokryte lodem. Lodowce w Himalajach szybko znikają, jak wszędzie.

 

Stok południowy.jpg

Biwak.jpg

H-Kwiaty.jpg

Sześciotysięczniki_1.jpg

Elżbieta i Janusz.jpg

Sześciotysięczniki_2.jpg

Matragona w  Panchi Nala..jpg

Szczyt T2- zdj. W Szypuła.jpg

Edytowane przez Zagronie

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...