Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Zagronie, wspomnienia

  • wpisów
    86
  • komentarzy
    70
  • wyświetleń
    17 131

Zagronie

913 wyświetleń

Post 5

Indie

Dwudziestego ósmego lipca

Jestem dzisiaj mocno osłabiony. Od dwóch dni nic nie jem. Brudas załatwił nam autobus do Lahore. To już blisko granicy z Indiami. Po drodze co chwila się psuł. Jechały w nim ciekawe typy ludzkie, mające ufarbowane  na rudo włosy. Wieczorem byliśmy w Lahore.  To duże pakistańskie, milionowe miasto. 

Bagaż oddajemy do przechowalni. Przyplątał się do nas agent hotelowy i wiezie nas do hotelu, bez wody i światła. Potem do drugiego i wreszcie do trzeciego. Ten jest znośny. Chce od nas trzy dolary za usługę. My dajemy pół dolara. Hotelarz straszy nas, że to zły człowiek i nas wykończy. Dostaje dolara i się odczepia.

Trzeba było być czujnym przy negocjacjach w hotelu. Woda musiała być i to na bieżąco, ponieważ mogło się okazać, że jest, ale od czasu do czasu. Woda potrzebna była, aby sobie zrobić prysznic i to nieraz kilka razy w czasie doby. Człowiek w tym mokrym upale był ciągle spocony. Trzeba też było robić często małe przepierki. Cała bielizna „desouss” była u mnie maksymalnie ograniczona.

Wszystko było dokładnie analizowane, aby zmniejszyć maksymalnie ciężar plecaków. Nie mogliśmy rezygnować z różnych konserw, które były  podstawą pożywienia w górach i nie tylko w nich. Wreszcie nie żywiliśmy się wyłącznie po drodze w „barach”, czy „restauracjach”. Miało się prymus, nieco benzyny w butelce, menażki, konserwy. Jarzyny(pomidory, cebula, papryka) kupiło się tanio. Jakiś miejscowy placek też nie był drogi. Bo to było podstawowe wyżywienie ludności. I gdzieś w hotelu, w sposób nie rzucający się w oczy, robiło się pyszne danie obiadowe. Zielone banknoty przeznaczone były na ważniejsze  rzeczy.

 29.07

Rano awantura z Ryskiem. Nacięli go na dziesięć dolarów i chce zostać w Lahore. Nie przejmując się jego humorami, Janusz, Elżbieta i ja zwiedzamy przepiękny meczet z czerwonego piaskowca Badshahi(Badszahi).  Jest ogromny i ma piękne białe inkrustacje z jakiegoś kremowego kamienia. Może to był marmur.  Potem zwiedzamy grób króla Jahangi(Dżahangi). Nic bliżej o nim nie wiem . Wiadomości o miejscowych zabytkach czerpiemy głównie z prospektów, których jest pełno w miejscowych biurach informacyjnych dla turystów. Należy tylko takie biuro odszukać. Zresztą na ogół były w pobliżu dworców kolejowych, czy autobusowych.
Ledwo zdążyliśmy na pociąg do granicy z Indiami.  

Przed wejściem do pociągu musimy formalnie opuścić Pakistan. Na dworcu odbywa się odprawa paszportowa i celna. Wypełniamy odpowiednie karteluszki do odprawy paszportowej. Należy podać na nich różne dane, z których ważniejsze jest wyznanie. Ostrzegano nas w kraju, że należy wpisać wyznanie. Nie lubią ludzi, którzy nie podają wyznania. Katolik im nie przeszkadza, ale brak wyznania pozwala domniemywać, że to komunista. Wpisujemy wszyscy zgodnie - po angielsku - wyznanie katolickie.

Celnik zauważył, że trzymam w ręce portfel. Wyrwał mi go i zaczyna przeglądać jego zawartość, zainteresował się dolarami, przeliczył i skrzywił się z dezaprobatą. Doliczył się czterdziestu pięciu. Gdzie ten facet z taką mizerną sumą się wybiera? Mam więcej, ale ukryte, bo nigdy nie wiadomo, co przez taką granicę wolno przewieść. Nie znamy przepisów  celnych obcych krajów. A szczególnie bardziej egzotycznych.

A mogą być te przepisy nadzwyczaj ciekawe i nieprzyjemne dla podróżującego. Nagle można być poproszonym o zdeponowanie do depozytu jakiejś sumy pieniędzy, nawet nie koniecznie miejscowej waluty. No i jesteśmy załatwieni.  Kiedyś tak nas załatwili z żoną przy wyjeździe z Węgier. Skończyło się to dodatkowym wyjazdem na Węgry po odbiór naszej waluty. Przy okazji zrobiliśmy sobie wtedy zwiedzanie puszty.

Pociąg jechał przez „no man`s land”, czyli ziemię niczyją. Tak nazywa się teren przy granicy dwóch krajów, które się bardzo kochają. Szerokim pasem takiej ziemi niczyjej był oddzielony Pakistan od  Indii. Wagonów pilnowało wojsko pakistańskie, aby nikt nie dał drapaka.

Potem nagle znikło i  za dobrą chwilę pojawiło się hinduskie. Pociąg wjechał na stację graniczną w  Indiach i do wagonu wpadły „czerwone diabły”. Tak ich potem nazwałem od koloru ubiorów.   Byli to tragarze walczący o bagaż pasażerów, aby zarobić parę rupii. Na nas nie zarobili.

Na peronie w eleganckich mundurach spacerowali  sobie wojskowi. W rękach mieli małe laseczki. Zapewne było to dalekie echo angielskich dżentelmenów. Celnik bezczelnie wpisuje mi do paszportu numer aparatu fotograficznego. Co za dziwne zwyczaje? Do paszportu! Będzie kłopot, bo nie da się go później sprzedać. Zawsze to kilkadziesiąt dolarów, za ten ruski wyrób.

Przesiedliśmy się na indyjski pociąg. Jechaliśmy nim tylko do Amritsaru.  Amritsar jest stolicą Sikhów, mieszkających w stanie Punjab(Pendżab -Pięciorzecze) w Indiach. Pendżab – to kraina pięciu rzek, dopływów Indusu – Bias, Chenab, Dźhelam, Ravi  i Satledź.  Tędy wszedł do Indii Aleksander Wielki, Mongołowie i inni najeźdzcy. Nacja Sikhów, mimo że bardzo nieliczna, opanowała indyjskie wojsko, jako wyższe szarże.

Jak widziało się później Sikha, na przykład w grupie robotników na drodze, to był albo nadzorcą, albo jeździł maszyną. Ale nigdy  nie pracował łopatą. W Kabulu opanowali handel. Sikh siedział w swoim  sklepiku, elegancko ubrany. Warkoczyki włosów, nigdy nie ścinanych, miał gustownie upięte na głowie. Na tym mały turbanik w kształcie jakby furażerki. Miejscem kultu Sikhów jest Złota Świątynia w Amritsarze.

W Amritsarze  w nocy mamy mieć przesiadkę na pociąg do Dehli.  Jedziemy teraz czymś w rodzaju salonki. Mamy bardzo obszerny przedział z fotelami, pokrytymi skórą. Obok jest duża łazienka z dziurą w podłodze, ale też i z prysznicem! Bomba!  Tego się nie spodziewaliśmy.Potem dowiedzieliśmy się, że koleje indyjskie mają podobno cztery klasy. Ta nasza była pewno najwyższa. Korzystamy wszyscy z ochotą,  z zupełnie przypadkowej możliwości kąpieli w pociągu!

Zdjęcia

Meczet Badshahi.  Zbudowany z  czerwonego piaskowca, jak niżej  na zdjęciu.  Był ogromny. Nie dało się zrobić jego zdjęcia, nawet fragmentu. Otoczony szczelnie  budynkami. Wewnątrz upolowałem tylko takie dwa ciekawe  motywy zdobnicze.

1. Inkrustacja.

2. Motyw roślinny

Inkrustacja.jpg

Motyw roślinny.jpg

Edytowane przez Zagronie

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Ciekawa opowieść - 2 tygodnie na sam dojazd do Indii. Szkoda że wtedy nie było smartfonów i tak mało zdjęć się zachowało.

W Amritsarze mieliście czas na zwiedzanie czy tylko przesiadka na dworcu kolejowym ?

 

IMG_9229.thumb.JPG.c63829f656ac79b55a84645d348dd7ce.JPGIMG_9171.thumb.JPG.c1f282fc86c2fd69ef85207bab403e04.JPGIMG_9072.thumb.JPG.e06c8ab30b0fcb7424335939acfce331.JPGIMG_9067.thumb.JPG.47b2def26d571649fa0b38164bf41e5f.JPGIMG_9066.thumb.JPG.56eb9649ad0ad1635954819226dee77b.JPG

Odnośnik do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...