Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Zagronie, wspomnienia

  • wpisów
    86
  • komentarzy
    70
  • wyświetleń
    16 995

Egzotyczny Iran_cd19


Zagronie

654 wyświetleń

  

 Trzydziestego pierwszego lipca.

 

Dzień dzisiejszy jest równie piękny, jak poprzednie. Lodowiec lśni mocnym blaskiem, w promieniach, wysoko już stojącego słońca. W miarę jak słońce przygrzewa dochodzą coraz częstsze grzmoty od strony Alam Kuh i  Szachaka. Góry rozpoczęły swój kamienny koncert. Wstaliśmy dzisiaj dość późno.  W ślamazarnym tempie snujemy się obok namiotów, usiłując przygotować śniadanie. Niewiele jesteśmy w Iranie, a jeszcze krócej w górach. Ale nawet ten krótki pobyt wycisnął na nas swoje piętno. Z nosa schodzi mi, już po raz nie wiem który, skóra. Na wargach strupy. Ze swoją zapadniętą i zarośniętą twarzą nie bardzo przypominam przeciętnego pasażera trzynastki, jeszcze niedawno temu jeżdżącego codziennie o tej porze do pracy. Powodów do zdenerwowania dostarczają mi też ręce. Ustawicznie brudne, z połamanymi paznokciami. Nie mówię o innych częściach ciała. Camping w Teheranie nie był wcale taki zły, jeśli chodzi o higienę.

 

Żal schodzić, ale zasadzie to byliśmy na wszystkich „górkach” w okolicy. Z wyjątkiem Siah Sang. Ale i tu byliśmy z Januszem blisko szczytu przy powrocie z Alam Kuh.  Gdyby nam przyszło pisać sprawozdanie dla „władz”, o osiągnięciach wyprawy, to napisalibyśmy, że jej członkowie weszli na siedem szczytów powyżej  czterech kilometrów. W tym  dwom brakowało niecałe dwieście metrów do pięciu kilometrów.  Nęciło mnie i Janusza przejście grani Haft Chana. Pięknie wyglądała z podejścia na  Tacht-e-Solejman.  Z naszegu podestu nie dałoby się tego zrobić w jeden dzień. Może byłyby konieczne dwa, lub nawet trzy dni. Bliżej byłoby, przenosząc namioty do doliny Tacht-e-Czal. Ale tu z kolei  musiałyby stać na śniegu, nie na podeście.  Zresztą nasze panie miały już dość tej „turystyki”.  Owszem, bardzo ją lubiły.  Ale  przebywanie powyżej czterech kilometrów, oddychając z trudem, w zimnie, wśród rozsypujących się  szczytów,  nie jest zbyt pasjonujące dla tych, co się nie wspinają. Zresztą czekał nas wulkan i jego wysokość. Czekał także jeszcze Iran, dalej  na południe.  Ja  i moją żona nie byliśmy też  jednostronni.  Nic, tylko skały i szczyty! Niemniej ważny jest kraj, jego ludzie, zabytki. Jest niepowtarzalna okazja by go poznać.

 

Zwijamy nasz majdan. Oprócz nas jest jeszcze kilku Irańczyków, ale oni też się pakują. Alam Kuh zostanie sama.  Prawdopodobnie na długo,  ponieważ powoli zbliża się w górach jesień i zimno. Niewiele tu byliśmy. Niemniej ten krótki pobyt zostawił trwały ślad w naszych życiorysach. Pozostaną po nim wspomnienia i stare fotografie(przeźrocza). Tu po nas pozostaje kilka bochenków panwitu i kilka konserw. Świadectwo naszych apetytów. Idziemy w dół lodowca, w stronę schronu Sarczal. Wykorzystując wyprzedzenie, robię ostatnie zdjęcia Rysi, gór i całej czwórki na ich tle. Lodowiec Jachczal się skończył i zaczął się następny - Sarczal. Na którymś z postojów odkrywam studnię lodową. Potężny strumień wody, hucząc, ginie w zimnej czeluści. Schron już blisko. Od jego strony idzie w kierunku nas, po zboczu, dwójka ludzi. To nie są Irańczycy. Zauważyli mnie i skręcają  w moją stronę. Zdaje się, że wiedzą kim jestem. Polacy! W tym roku jest urodzaj na polskie wyprawy. Moim znakiem rozpoznawczym była horolezka, przyczepiona do większego wora, zwanego „waciak”. Tak nazywał się obywatel, który w Krakowie szył  bardzo popularne wśród wspinaczy mocne, duże  plecaki.

 

Są ze Szczecina. Jak zwykle w takich przypadkach padają pytania - gdzieście byli, co będziecie robić? Byli w górach Zagros i wyszli na nieznaną górkę, której nadali nazwę  Cedynia. Mają co prawda wątpliwości, czy nazwa się przyjmie u kartografów Szacha. A tak, w ogóle, to wyprawa została zorganizowana dla uczczenia tysiąclecia bitwy pod Cedynią. Pan ambasador w Teheranie, prawie na baczność, przyjął meldunek  o osiągnięciach wyprawy. Zapewne w naszej prasie pojawi się później entuzjastyczna notatka o polskiej Cedyni w  Iranie. Byli już na Demawendzie. Wyszło tylko dwóch z pięciu. Cześć!  I idę w stronę schronu.

 

W schronie porządek. To robota moich rozmówców. Bęben prawie nie ruszony. Za dużo to Irańczycy nie zjedli. Siadam przed schronem i nasycam się panoramą. Widzę  Jacka, jak rozmawia ze Szczecinianami. Pozostali jeszcze się plączą po lodowcu. Nad doliną Sarczal mgły. A co pod nią - może  deszcz? Gotujemy zupę, podgrzewamy konserwy, prawie obiad. Daleko dzisiaj  nie  zajdziemy. Do wieczora zostało  zaledwie kilka godzin. Żeby tylko zejść do Vandaraban. Na łączce, nad potokiem rozbijemy namioty. Będzie dużo powietrza. Tak, właśnie powietrza.  Ponieważ stęskniliśmy się za powietrzem, którym można normalnie oddychać, bez ustawicznej zadyszki, gdy tylko się trochę przyspieszy.

 

Spieszymy się, z  rozbiciem namiotów. Może zacząć w każdej chwili padać. Niebiosa są jednak przychylne. Namiot już stoi, gdy zaczyna mżyć. Nie koniec zmartwień. Nasz wysłużony, płócienny dom przecieka. Obkładam  go całą folią, jaką posiadamy. Na szczęście nie ma wiatru, który by ją zwiał. Trzeba mieć dużo cierpliwości.  No i trzeba to lubić, aby w małym namiociku, wypełnionym czterema parami butów, bo poza górskimi, jeszcze są jakieś lżejsze, śpiworami, plecakami i całą resztą dobytku - napompować materace. Następnie rozebrać się i wejść do śpiworów. Po płótnie bębni deszcz. Martwi mnie myśl, że ostre kamienie mogą przebić podłogę. Zasypiam. Budzi mnie pytanie Janusza - chcecie kisielu? Nie, dziękujemy. Janusz coś jeszcze gotuje w namiocie. Słychać warkot Juvla. Zasypiam po raz drugi.

 

Zdjęcia:

1.   Wracamy  w doliny.  Na lodowcu -Janusz, Rysia, Elżbieta i Jacek. W tle Siah Sang i w prawo grań, z nawisem,  w stronę Alam Kuh. 

2.  Dolna część lodowca, pokryta gruzem. Poszukiwanie najłatwiejszych miejsc do przejścia.

3.  Coś się zostawiło w tych górach.

4.  Reporter. Nie wiem gdzie i kto mi zrobił to zdjęcie.  Napewno pod Alam Kuh. Wymienialiśmy je po powrocie do kraju.

Alam Kuh_wracamy.jpg

TeS_moja dama.jpg

TeS_po przygodzie.jpg

Reporter.jpg

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ostatnie dodatki:

1.   Szczelina brzeżna, pod ścianą Alam Kuh.

2.  Podest był bardzo blisko szczeliny, jakieś trzysta metrów.   Północna, prawie siedemset metrowa,  ściana Alam Kuh  sterczała  imponująco nad nami.

3.   Widok ze stoku południowego Tacht-e-Solejman na południe.

4.   Pod tym stokiem dolina i lodowiec Tacht-e-Czal.

Nie wiem, jaki teren, przedstawiają dwa kolejne zdjęcia.  Zresztą były na dalszym planie. Fotografowałem to, co mi się podobało. Kolor skał, chmury itp.  Oddają one charakter tych gór.

Teraz już będą zdjęcia na bierząco.

Szczelina brzeżna.jpg

 

 

 

 

 

Podest_szczelina brzeżna.jpg

Widok ze stoku ReS na południe.jpg

Lodowiec  Tacht-e-Czal.jpg

AKuh_pejzaż.jpg

TeS-pejaż1.jpg

Edytowane przez Zagronie
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
8 godzin temu, Zagronie napisał:

Ostatnie dodatki:

1.   Szczelina brzeżna, pod ścianą Alam Kuh.

2.  Podest był bardzo blisko szczeliny, jakieś trzysta metrów.   Północna, prawie siedemset metrowa,  ściana Alam Kuh  sterczała  imponująco nad nami.

3.   Widok ze stoku południowego Tacht-e-Solejman na południe.

4.   Pod tym stokiem dolina i lodowiec Tacht-e-Czal.

Nie wiem, jaki teren, przedstawiają dwa kolejne zdjęcia.  Zresztą były na dalszym planie. Fotografowałem to, co mi się podobało. Kolor skał, chmury itp.  Oddają one charakter tych gór.

Teraz już będą zdjęcia na bieżąco.

Szczelina brzeżna.jpg

 

 

 

 

 

Podest_szczelina brzeżna.jpg

Widok ze stoku ReS na południe.jpg

Lodowiec  Tacht-e-Czal.jpg

AKuh_pejzaż.jpg

TeS-pejaż1.jpg

 

Edytowane przez Zagronie
Odnośnik do komentarza

Cedynia....ja w Zagrosie wszedłem jakiś bezimienny niewysoki szczyt i nazwałem go od swojego nazwiska z nieśmiertelnym "Kuh" na końcu (w farsi to chyba znaczy szczyt). Potem tak nazywaliśmy prześmiewczo różne szczyty z zakończeniem "Kuh". 😃

Edytowane przez Gerald
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...