Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Zagronie, wspomnienia

  • wpisów
    86
  • komentarzy
    70
  • wyświetleń
    17 090

Egzotyczny Iran_cd16


Zagronie

317 wyświetleń

   

Dwudziestego ósmego lipca.

 

Rano myję naczynia, pozostałe po wczorajszej kolacji, śniegiem i resztką wody. Następnie idę po świeżą wodę. Janusz rozpala Juvle. Po śniadaniu wyruszamy. Było nieco oporów ze strony dziewczyn. Powinniście wyjść na Tacht-e-Sulejman(4650 m). To najwyższy szczyt, oprócz Alam Kuh(4840 m). Nie zależy nam na tym. Na pewno zmienicie zdanie, jak będziemy w Krakowie. Nie damy rady. Jak nie dacie - to się wrócimy. Wreszcie idziemy wszyscy. Po półtorej godzinie docieramy pod szczyt Szadeh Kuh. Janusz pognał po skałkach na górę. Wraca za chwilę. I do  dziewczyn - musicie wyjść na górę! Powinniście zaliczyć nam szczyt. Dwadzieścia, piętnaście metrów  w górę. Nic się nie stanie, jak nie wyjdziemy. Po co żeśmy tu przyjechali – wtrącam się. W końcu idą. Wyszły trochę w górę i dalej nie pójdą. Jeszcze parę metrów, tam jest szczyt. Nie pójdziemy. Uznajcie nam, że byłyśmy na szczycie. Uznajemy wspaniałomyślnie!

 

Od doliny Tacht-e-Czal ciągnie zimny wiatr. Schodzimy w stronę przełęczy między Szadeh Kuh i Tacht-e-Sulejman. Idę pierwszy, wyszukując drogę, ale taką, aby iść po niej z minimalnym nakładem sił. Przed nami sterczy kopuła szczytu Tacht-e-Sulejman, zasłana piargami. Jestem po jego południowej stronie i nie ma tu śniegu.  Został wytopiony przez słońce. Wyprzedziłem nieco grupę i się im schowałem, za załomem skalnym. Tacht-e-Czal dmucha coraz zimniejszym wiatrem. Po drugiej stronie doliny widzę grań szczytu Haft Chan(4528 m). Haft - znaczy siedmiowierzchołkowy. Faktycznie jest to długa grań z mnóstwem wierzchołków. Kłębią się teraz na nim chmury, odsłaniając co chwila pola śnieżne,  spadające  spod jego grani w stronę lodowca Tacht-e-Czal. Siedzimy już wszyscy za załomem. W zeszłym roku  Warszawiacy robili filar na Haft Chana - mówię do Janusza. Widzisz taką długą grańkę, kończącą się uskokiem. To jest ten filar. Pod nim jest śnieżna przełączka - wtrącam. Tak.

 

Maszerujemy dalej. Ryśka zadaje mi tak  dobrze znane pytanie - daleko jeszcze? Niedaleko. Jeszcze, ze dwieście metrów w górę. Zaczyna narzekać - dlaczego Pan Bóg ją skarał tym podejściem. Po co ona się tak męczy. Wywołuje to oczywiście gwałtowną reakcję z mojej strony.  Kłócimy się. Moja pani nie słynęła z dużej odporności nerwowej.  Obrzydliwy piarg. Ostre, osypujące się na dół  kamienie. Bardzo niszczą buty. Trzeba uważać, aby nie zwichnąć nogi. Nie mamy niestety lekarza. Każdy wybiera sobie drogę, jak mu najwygodniej, byle tylko wyjść na wierzchołek.

 

Nareszcie szczyt. Cztery tysiące sześćset pięćdziesiąt metrów. Tylko Alam Kuh jest od nas wyższa. To już jest coś. Nawet dziewczyny poweselały. Wprawdzie trochę kontrowersji wywołuje duży, pokryty śniegiem szczyt na północnym zachodzie. Janusz twierdzi, że jest wyższy od Tacht-e-Sulejman. Mnie się wydaje, że nie. Nad doliną Sarczal wiszą mgły. Wiszą tak, odkiedy w tych górach jesteśmy. Kilka pamiątkowych zdjęć i schodzimy. Po zejściu na przełęcz proponuję, aby nie iść górą przez Szadeh Kuh, tylko przetrawersować w stronę przełęczy między Szadeh Kuh  i Mian Sehczal, za którą są nasze namioty. Dziewczyny są bardzo zmęczone. Wiatr od  Tacht-e-Czal  jest coraz bardziej lodowaty. Na trawersie będziemy po stronie doliny Sarczal i  się go  pozbędziemy. Zjeżdżam kawałek polem śnieżnym w dół, przy pomocy czekana. Za mną jedzie Jacek, który nie mając tego narzędzia, to jednak radzi sobie doskonale. Potem jedzie Janusz. Zostały dziewczyny. Można po tym polu ostrożnie zejść,  wbijając pięty, albo delikatnie zjechać, bardzo wolno, z przystankami, stojąc na butach. Czekan w pogotowiu. Śnieg jest miękki i buty się w nim zapadają. A stok nie za bardzo stromy.

 

Odważniejsza jest Elżbieta. Jedzie, ale źle. Nie siadaj - krzyczy do niej Janusz! No i stało się! Elżbieta zaczęła się zsuwać na pupie. Chwycił ją Janusz i jadą teraz oboje coraz szybciej w dół, w stronę lodowca Sarczal. Stok niżej robi się bardziej stromy, a w dodatku, w dole na  śniegu leżą kamienie, spadłe z okolicznych ścian. Jeżeli wpadną, na któryś z tych kamieni, to może być bardzo źle. Myśli przebiegają mi błyskawicznie przez głowę. Ustawiam się na torze ich jazdy i wbijam w śnieg czekan po samą głowicę. Szarpnęło mną potężnie, ale stoimy wszyscy. Nie koniec na tym. Za chwilę wyczyn Elżbiety kopiuje Ryśka krzycząc – Gienek! Ta sama operacja i trzymając wystraszoną żonę, trawersujemy razem krok, za krokiem w stronę pobliskich skałek. Nad nami północna ściana Szadeh Kuh. Ściana to jest zbyt poważnie powiedziane. Po prostu mała ścianka i cała masa luźnych bloków. Ktoś z naszych dzielnych, krajowych alpinistów robił tu nową drogę. Jak się czyta opis takiej drogi w Taterniku i człowiek widzi rysunek takiej ściany, to wydaje się, że to jest osiągnięcie. Konfrontując je z rzeczywistością, czuję się być nabitym w butelkę. Broń Boże! Nie ze wszystkimi opisami tak jest. Przykładem jest tu,  na pewno, północna ściana Alam Kuh. Gdzie trudno, przy pomocy opisu, czy nawet ze zdjęcia, oddać piękno i trudności  wspinaczkowe  na  tej ścianie.  Potężny mur skalny, o wysokości prawie sześćset metrów  i szerokości rzędu kilometra. Poprowadzono na niej kilka ekstremalnie trudnych dróg.

 

Krótki ukośny trawers w górę i jesteśmy na przełęczy. Teraz niewielki zjazd w dół i będziemy na podeście. Elżbieta z Ryśką zrażone do zjazdów, schodzą ostrożnie w dół, przy pomocy czekanów. Z dołu doliny podchodzi duża grupa wspinaczy. Widocznie dobrzy znajomi naszych sąsiadów z podestu. Przywitane jest radosne i krzykliwe. Z pewnością tu muszą się wszyscy znać.  U nas w Morskim Oku też wszyscy się prawie znają. Alpinizm w Iranie uprawia się, przede wszystkim, pod Alam Kuh. I wspinacze grupują się prawie wyłącznie w Teheranie. Przybyła grupa, aby rozbić namioty, musi usunąć resztki konstrukcji schronu. Robią to bardzo energicznie, pomagając sobie okrzykami: raz, dwa, trzy. Nawet nasz biedny „podciąg”(lina) bierze udział w tej operacji.

 

Któryś z nich zaczepia mnie i twierdzi, że zjedli nasze konserwy.  Zostawione w schronie Sarczal na Demawend. Ładna historia! Może jednak wszystkich nie zjedli. Układamy się do snu. Kto spał w niskiej temperaturze w śpiworze, to zna na pewno metodę samo ogrzewania się. Wydychane powietrze kieruje się z powrotem do śpiwora. Zaprzysięgłego zwolennika spania, przy otwartym oknie, ta metoda na pewno oburzyłaby. Ale cel uświęca środki.  Śpiwór jest nędzny. Tu jednak tej metody nie da się stosować. Powietrze pobrane przy wdechu, z wnętrza śpiwora, ma nieco mniej tlenu.  Co przy wyraźnym jego braku,  na tej wysokości, wywołuje prawie natychmiastowy ból głowy, wynikający z niedotlenienia  mózgu. Na tych, prawie naukowych eksperymentach, spędzam ostatnie chwile przed snem.

 

 

Zdjęcia:

 

1.  Powtarzam ten widok.  Teraz opis drogi na Tacht-e-Solejman.  Na zdjęciu jest jej wschodnia strona. Idziemy tak ,jak wczoraj z Jackiem na przełęcz pod Szadeh Kuh. A z stąd na  ten szczyt. Potem obejście szczytu  trawersem od północy w stronę przełęczy, między Szadeh Kuh a Tacht-e-Solejman.  Z przełęczy podejście w górę śnieżnym żlebem i przewinięcie się na południową stronę Tacht-e-Solejman. Ta strona była bez śniegu, wytopionego przez słońce.  Klucząc, wśród bloków skalnych i po piargu, wyszliśmy na szczyt.

2. Kopuła szczytowa Tacht-e-Solejman.

3.  Śnieżny żleb w czasie podejścia.  Jacek i Rysia. W  tle widać skały Alam Kuh i grań od tego szczytu w stronę szczytu Szachak(jeden z tych „ząbków”).

4.  Na szczycie Tacht-e-Solejman.  W tle  Alam Kuh.

5.  Panorama Haft  Chan(4529 m).  Z drogi na Tacht-e-Solejman. Siedmio wierzchołkowa ,długa grań.  W lewo od dużego kotła śnieżnego(po lewej) grań biegła w stronę Alam Kuh.

6.  Ciąg dalszy w prawo grani Haft Chan`a.  Na dole lodowiec i dolina Tacht-e-Czal.  Widok jest piękny, alpejski.   Piękny firn.  Sto km, w lini prostej na południe, jest  teraz czterdzieści stopni. Wrócimy tam za kilka dni.

 

Tacht-e-Solejman.jpg

Tacht-e-Solejman-4650 m.jpg

TeS_żleb.jpg

Na szczycie TeS.jpg

Haft Chan(4529 m)1.jpg

Haft Chan(4529 m)2.jpg

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Dodatkowe zdjęcia - post ...cd16:

1.   Podejście  na Szadeh Kuh. W tle, z prawej, podest z namiotami.

2.  Na Szadeh Kuh(4450 m).

3. To samo jw., ale lepiej widoczny w tle Tacht-e-Solejman i jego południowy stok. Zasłany blokami kamiennymi i piargiem.

4.  Powrót z Tacht-e-Solejman.  Trawers północnego stoku Szadeh Kuh.  W tle  widoczna pólnocna ściana Alam Kuh.

W tle podest. R i E.jpg

Elżbieta, Jace, Gienek, Rysia.jpg

Elż, Jac, Ryśk.jpg

Janusz i Rysia.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...